Alvaro Morata ponownie w Juventusie. Fenomen transferowy przeciętniaka


Po nieudanej przygodzie w Atletico Alvaro Morata wraca tam, gdzie w swojej karierze prezentował się najlepiej

24 września 2020 Alvaro Morata ponownie w Juventusie. Fenomen transferowy przeciętniaka

Kariera Hiszpana powoli ociera się o absurd. Wychowanek Realu Madryt ponownie zmienia klub, udając się na roczne wypożyczenie z opcją wykupu. Historia napastnika znów zatacza koło. Po 4 mniej udanych latach Alvaro Morata wraca do Juventusu, gdzie ściąga go były kolega z boiska, Andrea Pirlo. 27-latek zagra dla "Starej Damy", która już podczas pierwszego pobytu była dla niego jak rodzina.


Udostępnij na Udostępnij na

Gdzie Alvaro Morata nie trafia, tam zawsze czuje się jak w domu. Piłkarski niewolnik, mistrz manipulacji czy może szczery chłopak? O wojażach hiszpańskiego snajpera powoli możemy rozmawiać w kategoriach legend, które mamy okazję oglądać na własne oczy. Kolejna – na całe szczęście bohatera – pisać się będzie w Turynie.

Alvaro Morata – historia absurdu

Jeśli chcemy znaleźć najbardziej udany okres Alvaro Moraty w jego karierze to niewątpliwietakie będą trzy sezony – 2014/2015, 2015/2016 oraz 2016/2017. W tym pierwszym Alvaro Morata wprowadził Juventus do finału Ligi Mistrzów. Pamiętny półfinał z Realem Madryt i zabite nadzieje wielu fanów na świecie na finałowe „El Clasico”. W finale na Olympiastadion w Berlinie górą przeciwko „Starej Damie” była Barcelona, lecz honorowa bramka należała właśnie do Moraty. Kolejny rok Hiszpan spędził jeszcze we Włoszech, aby po łącznie dwóch latach gry dla Juventusu wrócić na „Santiago Bernabeu” już jako inny piłkarz.

Sezon 2016/2017 z perspektywy czasu uznać możemy za szczyt kariery Alvaro Moraty. W 45 spotkaniach napastnik zdołał strzelić 20 goli. W żadnej innej kampanii ta sztuka już mu się nie udała, tak jakby Real Madryt o tym wówczas wiedział, sprzedając go zaledwie po roku do Chelsea za kwotę 66 milionów euro. Transfer, po którym pół piłkarskiego świata złapało się za głowę, trafnie przewidując nieudaną przygodę Moraty w Londynie. Mało osób jednak sądziło, że po zaledwie półtora roku znajdzie się kolejny szalony kupiec, aby napastnikowi zaufać, ponownie płacąc za niego gigantyczne pieniądze.

Na początku 2019 roku otworzył się następny rozdział o nazwie Atletico Madryt. Alvaro Morata trafił do kolejnego charyzmatycznego szkoleniowca. Carlo Ancelotti, Massimiliano Allegri, Zinedine Zidane, Antonio Conte. Nieułożonego w głowie zawodnika na najwyższym poziomie objął Diego Simeone. Tak jak w powyższych nazwiskach trenerów możemy znaleźć wspólne mianowniki, podobnie jest pośród klubów reprezentowanych przez Alvaro Moratę.

Po Juventusie i Chelsea, czyli kluby prowadzone wówczas przez Włochów, nastał czas gry w siermiężnym Atletico. To wszystko miało wtedy sens, bo patrząc na charakterystykę zawodnika, ten idealnie miał wpasowywać się w grę drużyny broniącej się, grającej z kontrataku i stawiającej na stałe fragmenty gry. Rzeczywistość pokazała co innego, lecz jak to w przypadku Moraty bywa, znowu znalazł się ktoś ślepej wiary.

Juventus wystawia rękę po raz drugi

Na ratunek przychodzi Juventus. Obie strony mogły być zadowolone z pierwszej relacji. Postanowili spróbować jeszcze raz, już na zupełnie innym etapie kariery piłkarza oraz położenia klubu. Niespełna 28-latek udaje się na roczne wypożyczenie, które Juventus Turyn kosztować będzie 10 milionów euro. Jeśli mistrzowie Włoch zdecydują się na zakup napastnika, wówczas zapłacić będzie trzeba kolejne 45 miliony euro płatne przez trzy lata. Patrząc na to, że suma samego rocznego wypożyczenia jest dość wysoka jak na taki zabieg, tylko prawdziwy kataklizm mógłby powstrzymać Moratę od powrotu do Hiszpanii.

Cała operacja zamknie się w 55 milionach euro. Kwota kolejnego transferu z udziałem Moraty znów wysoka. Ale czy to oznacza, że ponownie klub ściągający Hiszpana popełni błąd? Pandemia nie miała aż tak wielkiego wpływu na rynek transferowy, jak moglibyśmy przypuszczać, a rynek od dawna nie obfituje w klasowych snajperów. Inna sprawa, czy Alvaro Morata do nich należy. Casting na nową „9” Juventusu Turyn wygrał były zawodnik Atletico. Za jego plecami znaleźli się Edin Dzeko, Arkadiusz Milik czy Luis Suarez. Ten ostatni powędruje do Madrytu w miejsce Moraty. Na całej operacji najwięcej stracić może reprezentant Polski, który na koniec może pozostać z niczym.

Alvaro Morata – drugi najdroższy za Neymarem

Jeśli Hiszpan na stałe zagości w Turynie, wówczas suma wydana na napastnika przez wszystkie kluby osiągnie 234 miliony euro. Tylko „Stara Dama” na usługi Alvaro Moraty wydać może łącznie 85 milionów euro. Fenomen wychowanka Realu Madryt trwa bez końca. Nie dość, że piłkarz trafia do topowych klubów, to te wciąż płacą za niego sporo pieniędzy. Szukając powodów takiego stanu rzeczy, dojść można do kilku wniosków, które w ostatnich latach poniekąd określają trendy rynku piłkarskiego.

Droga na szczyt jest znacznie dłuższa i trudniejsza, niż pozostanie na nim. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, kiedy piłkarz po wyrobieniu własnej marki zapewnia sobie prace na kilka lat do przodu. Taki trend tylko się pogłębia, jeśli na rynku brak jest napastników na sprzedaż. Popyt na nich rośnie, a towaru wcale nie przybywa. Alvaro Morata – choć statystyk rewelacyjnych nie ma – z pewnego poziomu nie schodzi. To piłkarz nadal gwarantujący przynajmniej kilkanaście goli w sezonie, jednak mający nad głową sufit, który wcale nie sięga wysoko.

Piłkarz przeciętny, o potencjale i warunkach fizycznych, dzięki którym mógłby stać się czołowym napastnikiem. Rosły napastnik, dobry w powietrzu. Mimo wysokiego wzrostu dysponuje dobrą szybkością, ale mimo to ma swoje ograniczenia. Te – pomimo otrzymywanych szans – wciąż nie pozwalają mu przekroczyć pewnego poziomu. Tego nie przeskoczą również kluby zatrudniające Hiszpana. Nie oszukujmy się, trudno wyobrazić sobie sukces drużyny, w której wyjściowym napastnikiem ma być Alvaro Morata. 27-latek zmarnowanych szans bać się nie musi, bo wie, że kolejne ma zagwarantowane.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze