Porto wyeliminowało Napoli, FC Basel pokonał Red Bull Salzburg, a rzuty karne rozstrzygnęły derby Sewilli na korzyść „Sevillistas”. Tak zakończyły się trzy ostatnie spotkania 1/8 finału Ligi Europy. Stawkę ćwierćfinalistów uzupełniają AZ Alkmaar, Benfica Lizbona, Juventus Turyn, Olympique Lyon i Valencia.
W Neapolu kibice nie wyobrażali sobie, aby ich klub nie odrobił jednobramkowej straty z Porto. I rzeczywiście w 21. minucie stan dwumeczu się wyrównał. Higuain wycofał do Pandeva, który ładnym strzałem uszczęśliwił włoskich kibiców. Przez większość spotkania dominowali gospodarze, ale w świetnej dyspozycji był bramkarz „Smoków”, Fabiano, który kilkukrotnie powstrzymywał rywali. Od 69. minuty rozpoczął się koszmar neapolitańczyków. Najpierw Fernando wypuścił piękną piłkę do Nabila Ghilasa, który strzelił bramkę, a siedem minut później Ricardo Quaresma niemal zapewnił swojej drużynie awans. Portugalczyk w swoim stylu popisał się doskonałym dryblingiem, którym minął dwóch rywali i kapitalnie uderzył z linii pola karnego, tuż pod poprzeczkę Pepe Reiny. Napoli zdołało jeszcze odpowiedzieć w doliczonym czasie gry. Callejon zagrał do Zapaty, a Kolumbijczyk pokonał Fabiano. To okazało się jednak za mało na przyjezdnych, którzy po ostatnich gwizdku sędziego mogli cieszyć się z zasłużonego awansu.
W Salzburgu po pierwszej połowie wydawało się, że po bezbramkowym remisie w Szwajcarii wicemistrzowie Austrii spokojnie awansują. Już od dziewiątej minuty przyjezdni musieli sobie radzić w dziesiątkę, ponieważ Suchy został ukarany czerwoną kartką za wślizg w nogi rywala. Na domiar złego w 21. minucie Soriano wykorzystał wrzutkę Kampla i to gospodarze byli bliżej upragnionego awansu. Jednak Basel ambitnie walczyło, choć w pierwszej połowie nie udało mu się nic strzelić. Szwajcarom dodatkowo nie pomagali kibice, przez których agresywne zachowanie sędzia przerwał spotkanie na dziesięć minut. W drugiej połowie osłabieni goście niespodziewanie ruszyli do masowego ataku. I w 51. minucie Streller najwyżej wyskoczył do główki w polu karnym i umieścił piłkę w siatce. Taki wynik już dawał awans „Czerwono-niebieskim”. Dziewięć minut później Sauro jeszcze dobił zaskoczonych rywali, gdy zachował zimną krew w zamieszaniu w polu karnym i wbił piłkę do bramki. Gospodarze rzucili się do ataku, ale całkowicie nieudolnie kończyli swoje akcje. Pięć minut przed końcem siły się wyrównały. Kompletnie nieudana przewrotka Alana, który zamiast w piłkę, trafił w głowę rywala i sędzia pokazał mu drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Wtedy już było pewne, że to Szwajcarzy będą się za chwilę cieszyć z awansu.
W derbach Sevilli Betis miał spokojnie dowieźć do końca dwubramkowe prowadzenie z pierwszego meczu na stadionie rywala. Jednak najpierw w 20. minucie N’Diaye zaliczył fatalny kiks, który skrzętnie wykorzystał Jose Antonio Reyes, wlewając w serca kibiców nadzieję. Betis umiejętnie bronił się niemal przez całe spotkanie, ale kwadrans przed końcem Carlos Bacca wykorzystał dośrodkowanie Alberto Moreno i pewnie pokonał Adana. Przy takim wyniku zadecydować musiała dogrywka, która jednak nie przyniosła rozstrzygnięcia i skończyło się na serii jedenastek. Już w pierwszym strzale Adan obronił uderzenie Vitolo, a Ruben Castro pewnie wykorzystuje swoją szansę i to Betis jest bliższy awansu. W czwartej kolejce N’Diaye trafił prosto w Beto i wynik się wyrównał. W decydującym strzale pomylił się Nono i to podopieczni Unai Emery’ego ostatecznie świętowali awans.
Panie redaktorze awansował Alkmaar, a nie Anży.
Ciesze sie niezmiernie po tym jak Olimpique Lyonnais
wywalczyl awans