W latach 1996-2000 byli na samym szczycie. Zdobywali mistrzostwa, reprezentowali Polskę w europejskich pucharach… Dziś zamiast starć z Atletico, Manchesterem czy Panathinaikosem mierzą się z Błękitnymi Raciąż, Energią Kozienice albo LKS-em Rosanów. ŁKS, Widzew i Polonia parę miesięcy temu rozpoczęli trudną walkę o powrót na piłkarskie salony. Walkę, która okazuje się dużo trudniejsza, niż początkowo zakładano.
Miały być awanse rok po roku, dominacja w lidze i trybuny pełne fanów. W Łodzi i Warszawie teraz już wiedzą, że ponowne występy w najwyższej klasie rozgrywkowej mogą nie nastąpić tak szybko, jak się spodziewano.
ŁKS: nowy obiekt, stare problemy
Zacznijmy od łódzkiego klubu, który jako pierwszy na chwilę zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Kiedy w marcu 2013 roku ŁKS wycofał się z rozgrywek I ligi, stało się jasne, że czeka go mozolna odbudowa od najniższych klas rozgrywkowych, która potrwa co najmniej kilka lat. Początki wyglądały obiecująco. Pierwszy sezon w IV lidze (piąty poziom rozgrywkowy) okazał się bułką z masłem. Łodzianie z 38 spotkań przegrali tylko trzy, a sezon zakończyli z 14-punktową przewagą nad zespołem z Paradyża. Niezły wynik dawał podstawy do wiary w kolejny awans. Ełkaesiacy szybko zostali jednak sprowadzeni na ziemię. Wzmocnienia zawodnikami z doświadczeniem wyniesionym z ekstraklasy (przyszli m.in. Arkadiusz Mysona, Szymon Gąsiński, Robert Sierant) okazały się niewypałem. ŁKS finiszował na zaledwie 5. lokacie z aż 22 punktami straty do pierwszego Radomiaka Radom. W Łodzi wynik przyjęto z rozczarowaniem, ale działacze zapewniali, że w drugim sezonie na poziomie III ligi wyciągną wnioski i uda się osiągnąć postawiony cel. Optymizm budował też fakt, że na początku nowego sezonu łodzianie przenieśli się na nowy (choć zaledwie jednotrybunowy) obiekt, który powstał tuż obok starego wysłużonego stadionu i należy do najładniejszych na tym poziomie rozgrywkowym. Poprawa infrastruktury nie znalazła jednak przełożenia na postawę ełkaesiaków na boisku. Po rundzie jesiennej „Biało-czerwono-biali” zajmują 6. miejsce z 10-punktową stratą do prowadzącego Sokoła Aleksandrów. Co warte podkreślenia, 1. lokata w grupie łódzko-mazowieckiej (podobnie jak w innych grupach III ligi) wcale nie gwarantuje bezpośredniego awansu. Zwycięzca lokalnej rywalizacji będzie musiał jeszcze rozegrać baraż, który ostatecznie wyłoni nowego drugoligowca.
Za niezadowalający wynik sportowy utratą posady zapłacił duet trenerski Marek Chojnacki – Dariusz Bratkowski. Ich miejsce po rundzie jesiennej zajął Robert Szwarc, popierany przez spore grono fanów i głównego sponsora klubu (właściciela firmy zajmującej się produkcją kibicowskich gadżetów). Czy zmiana na trenerskim stołku wystarczy, by łodzianie wiosną powalczyli jeszcze o grę w barażach? Trudno powiedzieć. Niezbędne na pewno będą wzmocnienia, a te – jak w wielu klubach na tym poziomie rozgrywkowym – zależne są od sytuacji finansowej drużyny. W Łodzi liczono, że otwarcie nowego obiektu przyczyni się do wzrostu zainteresowania meczami. Tego jednak nie odnotowano. – Nie jesteśmy zadowoleni z poziomu wypełnienia trybuny na jesiennych spotkaniach – przyznaje Adrian Buchta z biura prasowego ŁKS-u. – Do całkowitego pokrycia kosztów organizacji meczu potrzeba frekwencji na poziomie 2000 osób. Tymczasem średnia z dotychczasowych pojedynków ligowych rozegranych na nowym obiekcie oscyluje w granicach 1500 widzów. Na szczęście brakującą kwotę pokryły wpływy ze sprzedaży pakietów VIP oraz umów sponsorskich – dodaje Buchta. Działacze klubu nie mogą być też usatysfakcjonowani z liczby sprzedanych karnetów. Stałe wejściówki nabyło ok. 300 fanów łódzkiej drużyny.
Polonia: burmistrz w bramce zatrzymał „Czarne Koszule”
Niezadowolenie panuje też wśród kibiców warszawskiej Polonii, która podobnie jak ŁKS występuję w III lidze łódzko-mazowieckiej. Zespół ze stolicy również drugi rok z rzędu przekonuje się, że rywalizacja na czwartym poziomie rozgrywkowym znacznie odbiega od tej klasę niżej. Po awansie z 1. miejsca na koniec sezonu 2013/2014 zespół ze stolicy kolejny raz próbuje walczyć o promocję do II ligi. Na ten moment bezskutecznie. Miniony sezon warszawiacy zakończyli na zaledwie 14. miejscu (na 18 drużyn). W tym grają nieco lepiej, ale 5. lokata po rundzie jesiennej i 30 oczek (czyli tyle samo, ile uzyskał… ŁKS) to ciągle dużo poniżej oczekiwań. Dla fanów Polonii szczególnie bolesna była porażka w ostatniej kolejce pierwszej części sezonu, kiedy w pojedynku derbowym musieli uznać wyższość drużyny rezerw Legii. Na pocieszenie fanom „Czarnych Koszul” pozostaje wygrana na własnym boisku z ŁKS-em w największym tegorocznym hicie na trzecioligowych boiskach.
Duży wpływ na taki, a nie inny dorobek punktowy Polonii miała fatalna postawa drużyny w końcowych minutach ligowych spotkań. Jak wyliczył portal DumaStolicy.pl, aż 6 z 11 goli warszawiacy tracili po 85. minucie, z czego aż w czterech przypadkach oznaczało to dodatkową stratę punktów. – Przed sezonem nie zakładaliśmy, że znajdziemy się w roli zespołu goniącego lidera, a raczej sądziliśmy, że będziemy uciekać przed drużynami, które teraz są na czele ligowej tabeli. Nie ulega wątpliwości, że wszystko jest jeszcze możliwe i liczę, że będziemy w stanie w końcowym rozrachunku powalczyć o awans – nie traci optymizmu trener „Czarnych Koszul”, Igor Gołaszewski, w wywiadzie dla DumaStolicy.pl.
Szkoleniowiec Polonii zdaje sobie sprawę, że stawiane przed klubem wymagania są znacznie większe niż dotychczasowe wyniki drużyny. – Nie wszyscy zawodnicy się sprawdzili. Najbardziej zabolała mnie porażka z Pilicą Białobrzegi, w której wielu zawodników to amatorzy. Wystarczy przypomnieć o tym, że na bramce stoi u nich burmistrz, a na obronie gra zawodowy taksówkarz. Wspominając o tym, nie chcę tutaj nikogo obrażać, ale podobne porażki dla takiego klubu jak Polonia są bardzo bolesne.
Wobec przeciętnego wyniku z rundy jesiennej w Warszawie już myślą o zimowych transferach. Mówi się o tym, że drużynę mógłby wzmocnić m.in. znany z ekstraklasowych boisk Sebastian Olszar. Tylko czy przyjście napastnika, który ostatnio występował w zaledwie szóstoligowym niemieckim Greifswalder FC, wystarczy do tego, by Polonia na wiosnę włączyła się do walki o awans? Strata 10 oczek do Sokoła Aleksandrów łatwa do odrobienia z pewnością nie będzie.
Widzew: trener młodszy od zawodników
Promocja do wyższej klasy stanowi też cel nowego Widzewa. RTS rozpoczął odbudowę od występów na piątym poziomie rozgrywkowym, ale IV liga nieco zaskoczyła faworyzowanych łodzian. Wydawało się, że widzewiacy śladem ŁKS-u i Polonii z poprzednich lat zdystansują ligową stawkę, tymczasem po rundzie jesiennej zajmują 4. miejsce i mają 9 punktów straty do lidera. To niespodzianka, na starcie sezonu zakładano bowiem, że „Czerwono-biało-czerwoni” zakończą rywalizację bez żadnej porażki na koncie. Tak zapowiadał zresztą nawet trener Widzewa Witold Obarek, którego w klubie już jednak nie ma. Po pierwszej przegranej w sezonie honorowo podał się do dymisji. Zastąpił go zaledwie 26-letni Marcin Płuska, bardzo często młodszy od samych zawodników. Nowy szkoleniowiec rozpoczął pracę w Widzewie od dwóch zwycięstw, ale później przyszła październikowa czarna seria trzech spotkań, w których zespół z Łodzi zdobył zaledwie jeden punkt. Już sam wybór niedoświadczonego trenera wywołał falę komentarzy wśród łódzkich kibiców. „Szanse takim trenerom to możemy dawać, jak nie będzie nam groził awans i spadek. A teraz to my musimy awansować, a nie bawić się w eksperymenty”; „Pierwsza praca poza wyjazdem na studiach na work& travel do Texasu? Jak dla mnie kula w płot” – pisali użytkownicy największego widzewskiego fora internetowego eWidzew.pl. Były też jednak głosy bardziej powściągliwe: „Wiek wzbudza mieszane uczucia, ale z jakimikolwiek ocenami trzeba się wstrzymać do kilku spotkań”; „Dajmy facetowi popracować, jest młody, ale może być lepszy niż połowa tych doświadczonych”. Faktem jest, że w momencie gdy Płuska obejmował stanowisko, Widzew miał osiem punktów straty do lidera i jeden zaległy mecz do rozegrania. Na koniec rundy dystans ten zwiększył się o jedno oczko, ale już przy równej liczbie rozegranych spotkań. W Widzewie jednak wierzą w młodego szkoleniowca, o czym świadczą pierwsze zimowe ruchy transferowe. Zespół wzmocniło czterech zawodników Bzury Chodaków, w której wcześniej pracował Płuska. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Bzura w IV lidze mazowieckiej zajmuje dopiero 8. miejsce. Pomysł takich transferów skomentował zresztą na Twitterze Zbigniew Boniek, któremu losy byłego klubu nie są obojętne. „Widzew powinien wziąć 2-3 liderów z 2. czy 3. ligi, trzeba myśleć w wielki sposób” – napisał Zibi, jednoznacznie wskazując swoim zdaniem najlepszy kierunek ruchów kadrowych.
Budowa nowego stadionu 03.12.2015 (foto)https://t.co/0sHW6z2Rn0 pic.twitter.com/J1pRuokJe5
— WidzewToMy.net (@WidzewToMy_net) December 3, 2015
Pocieszeniem dla kibiców Widzewa może być przebiegająca zgodnie z harmonogramem budowa nowego stadionu przy al. Piłsudskiego. Jesienią widzewiacy swoje mecze rozgrywali na obiekcie łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, a ograniczona pojemność kameralnego stadionu sprawiła, że za każdym razem mecze RTS-u oglądało mniej niż tysiąc widzów. Pod koniec listopada 2016 roku problem powinien być już nieaktualny. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, właśnie wtedy Widzew rozegra inauguracyjne spotkanie na nowym obiekcie, który będzie mógł pomieścić ponad 18 tysięcy widzów. Miejsca dla wszystkich chętnych kibiców nie powinno zatem zabraknąć. Pytanie tylko: zmagania której ligi będą oni wówczas obserwować z trybun?
Czekamy na powrót do elity
Odbudowa zasłużonego klubu nie jest łatwym zadaniem, o czym już teraz przekonują się działacze ŁKS-u, Widzewa i Polonii. Mogą się jednak pocieszać, że historia zna przypadki powrotu do ekstraklasy w różnym tempie. U jednych poszło to błyskawicznie, inni potrzebowali więcej czasu. Lechia Gdańsk z A klasy do drugiego poziomu rozgrywkowego doszła w cztery lata, po trzech kolejnych lechiści trafili ponownie do ekstraklasy. Z kolei Pogoni Szczecin powrót do najwyższej klasy zajął już tylko pięć lat. Można zatem przypuszczać, że opisane wyżej kluby prędzej czy później ponownie zagoszczą w krajowej elicie. Oby stało się to jednak jak najszybciej, bo ekstraklasa bez wspomnianej trójki sporo traci na swojej atrakcyjności.
Widzew w elicie
Widzew w elicie
Widzew w elicie