Aitor w krainie Yorkshire


24 stycznia 2015 Aitor w krainie Yorkshire

Młody i mało doświadczony trener rodem z Baskonii, może z przytupem zakończyć pierwszy, pełny sezon w roli szkoleniowca Middlesbrough. Awans do Premier League byłby znakomitym początkiem jego solowej kariery menedżerskiej i potwierdzeniem opinii wielu ekspertów, którzy dostrzegają w nim ogromny potencjał trenerski. Dotychczasowe wyniki oraz charakterystyczny styl gry zespołu z północno-wschodniej Anglii już częściowo potwierdzają te przewidywania. W sobotę Aitor Karanka i jego chłopcy stanęli jednak przed prawdopodobnie najtrudniejszym wyzwaniem w obecnym sezonie. Zwycięskie starcie w 4. rundzie FA Cup z mistrzem Anglii, Manchesterem City,  miało dodatkowy smaczek - na ławce trenerskiej obu zespołów zasieli szkoleniowcy, którzy w przeszłości pracowali w wielkim Realu Madryt.


Udostępnij na Udostępnij na


Jeden z najstarszych brytyjskich klubów (założony w 1876 r.) z pewnością chciałby jeszcze przed 140. urodzinami zafundować swoim fanom nieco spóźniony prezent w postaci powrotu do Premier League. Przed relegacją (w 2009 roku) piłkarze M’Borough przez 11 kolejnych sezonów skutecznie rywalizowali bowiem z najlepszymi zespołami na poziomie angielskiej ekstraklasy, a w sezonach 04/05 i 05/06 – także w rozgrywkach europejskich.

(Nie)dawnych wspomnień czar

Kibice „Boro” do dzisiaj z rozrzewnieniem wspominają znakomity zespół, w którym prym wiedli tak renomowani piłkarze jak Michael Reiziger, Abel Xavier, Gaizka Mendieta, Jimmy Floyd Hasselbaink, Fábio Rochemback czy Ray Parlour. Niezapomniany dla fanów Middlesbrough sezon 2005/06 zakończył się bowiem awansem drużyny z Riverside Stadium do finału ówczesnego Pucharu UEFA, w którym jednak angielski zespół nie miał nic do powiedzenia w konfrontacji z hiszpańską potęgą – Sevillą (porażka 0:4). We wcześniejszych rundach ambitna postawa zespołu prowadzonego wtedy przez Steve’a McClarena (obecnego opiekuna Derby County) pozwoliła wyeliminować faworyzowane zespoły Romy, Stuttgartu czy Bazylei. W dwóch ostatnich rundach przed finałem „Smoogies” skutecznie odrabiali straty z pierwszego spotkania, strzelając przeciwnikom (Steaule i FC Basel) w rewanżu aż 4 gole. Co ciekawe, pamiętny finał w Eindhoven był dla McClarena ostatnim spotkaniem w roli szkoleniowca Middlesbrough. Od następnego sezonu objął stery w reprezentacji Anglii, z którą nie zakwalifikował się na EURO 2008, co było głównym zadaniem powierzonym mu przez angielską federację (Football Association).

Po spadku z Premier League Middlesbrough nieprzerwanie gra na zapleczu angielskiej ekstraklasy, gdzie regularnie plasuje się w okolicach środka tabeli (najwyższe miejsce w tym czasie to siódme). Ambicje klubu zarządzanego przez Steve’a Gibsona sięgają jednak znacznie wyżej…

Hiszpański zaciąg

Przed Karanką drużynę „Boro” bez powodzenia prowadzili tak uznani na Wyspach szkoleniowcy, jak Gordon Strachan czy Tony Mowbray. Żaden z nich nie potrafił przywrócić drużyny tam, gdzie jej właściwe miejsce, czyli do elity (M’Borough spędzili najwięcej sezonów w historii klubu właśnie w angielskiej ekstraklasie – aż 60). Teraz przed zadaniem odbudowy silnego zespołu Middlesbrough staje były asystent Jose Mourinho, który wzorem swojego pryncypała postanowił emigrować za pracą z Półwyspu Iberyjskiego na Wyspy Brytyjskie. Razem ze sobą Karanka sprowadził do północno-wschodniej Anglii zaufanego trenera od przygotowania fizycznego – Carlosa Cachadę, a minionego lata namówił do współpracy byłego napastnika „Królewskich”, Ivana Pereza Munoza, który jest odpowiedzialny za rozpracowywanie przeciwników i analizy taktyczne. Iberyjski sztab szkoleniowy „Boro” uzupełnia urugwajski trener bramkarzy Leo Percovich, który szkolił golkiperów m.in. w Stuttgarcie, Valencii i oczywiście Realu Madryt…

Mimo pomocy hiszpańskojęzycznych współpracowników początki Aitora Karanki na angielskiej ziemi nie należały do najłatwiejszych. Debiut w roli pierwszego trenera w seniorskim futbolu zakończył się dla hiszpańskiego szkoleniowca zupełnym niepowodzeniem. Wyjazdowa porażka w derbowym meczu z Leeds (1-2) była jedną z trzech poniesionych przez Middlesbrough w pierwszych pięciu spotkaniach ligowych pod wodzą Karanki. Wśród części ekspertów i kibiców rozgorzała nawet dyskusja na temat słuszności zatrudnienia na stanowisku menedżera „Boro” człowieka, który nie ma żadnego doświadczenia w samodzielnej pracy trenerskiej, a dotychczas trenował głównie grupy młodzieżowe w swojej ojczyźnie.

Argumentem przemawiającym za Hiszpanem był jednak trzyletni „staż” w roli asystenta Jose Mourinho w Realu Madryt. Na Riverside liczono, że Karanka będzie kolejnym menedżerem wysokiej klasy, podobnie jak poprzedni bliscy współpracownicy „The Special One” – Andre Villas Boas czy Steve Clark. Kibice „Boro” w większości pozytywnie oceniali decyzję władz klubu o powierzeniu zadania odbudowy mocnej pozycji Middlesbrough na arenie krajowej trenerskiemu nuworyszowi z Baskonii. Tylko niespełna 4% z nich deklarowało wyraźne niezadowolenie z powodu zatrudnienia mało znanego szkoleniowca w Middlesbrough.

W ankiecie dotyczącej wyboru kolejnego menedżera Middlesbrough, przeprowadzonej na początku listopada 2013 r. przez lokalny dziennik GazetteLive, największą popularnością kibiców cieszył się niespodziewanie Aitor Karanka. Niewiele mniej głosów zebrali m.in. Ole Gunnar Solskjaer i Roberto Di Matteo.

Zdolny uczeń Mourinho

Według znanego piłkarskiego prawidła drużynę powinno budować się od tyłu, a więc od solidnej defensywy. Tak właśnie postąpił na początku swojej pracy w Middlesbrough Karanka, który przez wiele lat terminował u boku mistrza organizacji gry obronnej, Jose Mourinho. Teraz zdobytą wiedzę Hiszpan przekłada na praktykę i na razie wychodzi mu to doskonale. Jego drużyna może pochwalić się w obecnym sezonie żelazną, jak na warunki Championship, defensywą – tylko 18 straconych bramek w 27 dotychczas rozegranych meczach (średnio 0,66 traconego gola na mecz!) musi robić wrażenie – druga w tej klasyfikacji drużyna Derby County ma już na koncie 25 straconych goli.

Na lidera formacji obronnej Middlesbrough niespodziewanie wyrasta rodak trenera „Boro” – Daniel Ayala. Młody Hiszpan (24 lata) wcześniej przebywał w Liverpoolu, w którego barwach przez dwa lata zdołał zaliczyć ledwie 5 występów. Po transferze do Norwich, podobnie jak na Anfield, był regularnie wypożyczany do klubów Championship, ale nigdzie nie mógł liczyć na miejsce w podstawowym składzie. W 2013 roku trafił na kolejne wypożyczenie, tym razem krótkie (ledwie 93-dniowe), do zespołu Middlesbrough. Hiszpański stoper znakomicie wykorzystał szansę, jaką otrzymał w klubie z Riverside Stadium. W pierwszym swoim sezonie w czerwono-białych barwach wystąpił w 19 spotkaniach, w których zanotował asystę i strzelił aż 3 gole, co jak na środkowego obrońcę jest wynikiem rewelacyjnym. Sztab szkoleniowy „Boro” szybko podjął decyzję o podpisaniu kontraktu z perspektywicznym stoperem z Andaluzji, co okazało się znakomitym posunięciem. W bieżącej kampanii Ayala jest filarem defensywy Middlesbrough, zagrał już w 28 spotkaniach (we wszystkich rozgrywkach) i zdobył 3 bramki.

Partnerem Hiszpana na środku obrony jest ostatnio 22-letni wychowanek akademii „Boro”, Ben Gibson, dla którego jest to premierowy sezon gry w podstawowym składzie zespołu z Championship. Bezpośrednim konkurentem Gibsona jest jego rówieśnik z Nigerii, Kenneth Omeruo, wypożyczony do końca sezonu z Chelsea Londyn (podobnie jak czeski defensor, Tomas Kalas i angielski napastnik Patrick Bamford). Na początku sezonu ciemnoskóry obrońca wygrywał nawet rywalizację o miejsce w składzie z Anglikiem, ale niezależnie od tego, który ze stoperów występuje w podstawowej jedenastce Middlesbrough, gra obronna zespołu nie ulega pogorszeniu. Jest to o tyle zaskakujące, że średnia wieku całego bloku defensywnego „Smoogies” wynosi nieco ponad 25 lat (a zdecydowanie zawyża ją doświadczony, 36-letni grecki golkiper – Dimitrios Konstantopoulos)! Warto jednak w tym miejscu przypomnieć, że Karanka przez wiele lat z powodzeniem pracował z grupami juniorskimi w swojej ojczyźnie, więc doskonale wie, jak przygotować młodych zawodników do rywalizacji na wysokim poziomie.

Karanka okazał się również pojętnym uczniem w zakresie przygotowania taktycznego, a nauczyciela miał doprawdy wybitnego. Eksperci na Wyspach są pod dużym wrażeniem elastyczności hiszpańskiego szkoleniowca w doborze ustawienia drużyny pod konkretnego przeciwnika. Znakomity menedżer „Boro” nieustannie imponuje taktyką, personaliami i organizacją gry swojej drużyny. Kompaktowość w poczynaniach defensywnych i właściwie zbilansowana gra całego zespołu są kluczem do świetnych wyników w bieżącej kampanii. Do tego dochodzi bardzo dobra forma niemal wszystkich piłkarzy ofensywnych, spośród których Karanka może dowolnie wybierać – mówi ekspert serwisu SkySports, zajmujący się na co dzień ligą Championship, Peter Beagrie.

Rzeczywiście, w obecnym sezonie hiszpański szkoleniowiec Middlesbrough stosował już kilka różnych ustawień taktycznych, m.in. 1-4-2-3-1, 1-4-4-2 czy 1-4-4-1-1. Karanka może sobie jednak pozwolić na płynną zmianę formacji, nawet w trakcie pojedynczego meczu, bo – jak twierdzi Beagrie – ma do tego świetnie przygotowanych wykonawców. Dobrą robotę w centralnej strefie boiska wykonują dwaj środkowi pomocnicy – Grant Leadbitter i Adam Clayton. Moim zdaniem nawet za często próbują włączać się do akcji ofensywnych, chcąc za wszelką cenę pomóc kolegom z przodu. W formacji ataku jest przecież wielu zawodników, którzy znajdują się aktualnie w świetnej dyspozycji. A Leadbitter i Clayton odpowiedzialni są przede wszystkim za utrzymanie właściwej dyscypliny w środkowej części boiska i pomoc kolegom z obrony – mówi ekspert SkySports.

Piłkarska Wieża Babel

W obecnej kadrze Middlesbrough Karanka ma do dyspozycji przedstawicieli aż 12 narodowości, w tym tak „egzotycznych”, jak reprezentant Gwinei Równikowej, Emilio Nsue (ofensywny zawodnik ustawiany przez Karankę… na boku obrony) czy Gambijczyk Mustapha Carayol. Jednak największą zagraniczną gwiazdą w multikulturowej drużynie Middlesbrough jest belgijski napastnik Jelle Vossen, który został wypożyczony do końca obecnego sezonu z KRC Genk. Dla drużyny z Cristal Arena (którą prowadzi obecnie, znany z angielskich boisk, szkocki menedżer Alex McLeish) Vossen strzelił w całej karierze już ponad 100 bramek, przez co stał się żywą legendą klubu. W sezonie 2010/11 jego 20 goli wydatnie pomogło drużynie z Genku w zdobyciu trzeciego w historii klubu mistrzostwa Belgii, które dla wielu ekspertów było sporym zaskoczeniem.

Rosły napastnik odrzucał jednak konsekwentnie oferty zmiany pracodawcy, napływające głównie z Niemiec. Przed obecnym sezonem zdecydował się w końcu na zmianę otoczenia i zupełnie niespodziewanie trafił na Riverside Stadium. W drużynie „Boro” we wszystkich rozgrywkach wystąpił w 22 meczach (aż 10-krotnie wchodził na boisko z ławki rezerwowych) i strzelił 5 goli, ale rywalizacja na pozycji napastnika jest w zespole Karanki naprawdę duża. Hiszpański szkoleniowiec ma bowiem do dyspozycji swojego rodaka, Kike (7 goli w obecnym sezonie), szybkiego i dobrego technicznie reprezentanta Ghany, Alberta Adomaha (3), solidnego Lee Tomlina (7) oraz utalentowanego młodzieżowego reprezentanta Anglii, Patricka Bamforda (9). Zdrowa rywalizacja jest potrzebna w każdym zespole, gdyż pomaga także w rozwoju indywidualnym zawodnika. Szczególnie jestem zadowolony z postępów, jakie stale czyni Bamford. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, on również, dlatego liczę na to, że zostanie z nami na dłużej – mówi Karanka, dając w ten sposób do zrozumienia, że młody Anglik powinien dostawać w najbliższym czasie najwięcej szans spośród całego ofensywnego kwintetu.

Młody napastnik Middlesbrough, Patrick Bamford, może w najbliższym czasie stać się łakomym kąskiem dla klubów Premier League.

Apetyt rośnie…

Po wtorkowym zwycięstwie w lidze z Cardiff City (2:1) „Boro” wskoczyli na pozycję wicelidera, wykorzystując potknięcie Ipswich Town, dotychczasowej drugiej siły Championship. Od sześciu meczów popularni „Smoogies” są niepokonani. Ostatnim razem przegrali z wysoko notowanymi „Traktorzystami” Micka McCarthy’ego (0:2), a nie tak dawno mogli poszczycić się jeszcze lepszą serią – ośmiu kolejnych meczów bez porażki.

Drużyna Karanki bardzo dobrze radzi sobie w meczach na własnym stadionie. Do tej pory na Riverside Stadium „Boro” przegrali tylko dwa spotkania – oba na początku sezonu (z Sheffield Wednesday 2:3 oraz z Reading 0:1). Od tego momentu piłkarze Middlesbrough są niepokonani u siebie – w 11 kolejnych meczach zanotowali serię 7 zwycięstw i 4 remisów. Dobra postawa w meczach rozgrywanych na naszym stadionie jest kluczem do sukcesu. Jesteśmy mocni na własnym boisku, chociaż uważam, że powinniśmy zdobyć jeszcze więcej punktów u siebie. Cały czas będziemy nad tym pracować – stwierdził ambitny Karanka.

Teraz przed Middlesbrough seria meczów ligowych z zespołami z dołu tabeli (m.in. Charltonem, Blackpool czy Leeds), a więc szansa na ugruntowanie pozycji wicelidera, a nawet zaatakowanie miejsca nr.1, które od kilku tygodni okupuje rewelacja obecnego sezonu – A.F.C. Bournemouth, z Arturem Borucem w bramce. W bezpośredniej rywalizacji obu tych drużyn na Riverside Stadium padł bezbramkowy remis, co świadczy o bardzo zbliżonym poziomie drużyn ze ścisłej czołówki Championship.

Dobre wyniki zespołu z północno-wschodniej Anglii nie przekładają się tylko na poprawę frekwencji na stadionie. Na każde spotkanie „Boro” w obecnym sezonie przychodzi średnio ok. 18 tys. widzów, co jak na standardy Championship jest wynikiem zadowalającym, jednak należy pamiętać, że trybuny Riverside Stadium mogą pomieścić prawie 35 tys. kibiców, a więc niemal dwukrotnie więcej, niż wynosi przeciętna w aktualnie trwającej kampanii. Jesteśmy zatem świadkami nietypowej sytuacji, ponieważ wicelider z Middlesbrough to, obok Wigan Athletic (które aktualnie zajmuje miejsce w strefie spadkowej), najgorszy klub pod względem zapełnienia swojego stadionu na meczach Championship (tylko 53% całkowitej pojemności trybun).

Co ciekawe, aż 20% posiadaczy karnetów sezonowych to kobiety (najwyższy taki współczynnik w całej Anglii)! Problem z przyciągnięciem nowych kibiców na Riverside ma jednak głębsze podłoże społeczno-ekonomiczne, bowiem wyniki zespołu, jak również ofensywny styl gry, nie pozostawiają wiele do życzenia. Można jednak przypuszczać, że sytuacja ta powinna ulec poprawie wraz z ewentualnym awansem „Smoogies” do angielskiej elity.

Pucharowe okno wystawowe

Także w tegorocznych rozgrywkach o Puchar Ligi drużyna Middlesbough pokazała się z bardzo dobrej strony, odpadając dopiero w ćwierćfinale – po pamiętnym konkursie rzutów karnych z Liverpoolem (przegranym 13-14). W regulaminowym czasie gry na Anfield padł remis 1:1, a w dogrywce do wyrównania doprowadził w ostatniej minucie gry Patrick Bamford, skutecznie egzekwując rzut karny. Niestety dla fanów „Boro”, decydującą jedenastkę spudłował Albert Adomah. W ten sposób podopieczni Karanki zaprzepaścili szansę na powtórzenie wyczynu drużyny z 2004 roku, która triumfowałą w całych rozgrywkach League Cup (w finale zwyciężyli z Boltonem 2:1), zdobywając pierwsze, i jak dotąd jedyne, prestiżowe trofeum w historii klubu.

https://www.youtube.com/watch?v=_ft02wfI9aY

Ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Ligi Angielskiej pomiędzy Liverpoolem i Middlesbrough miało niezwykle dramatyczny przebieg.

 

Sobotnim rywalem Middlesbrough, w meczu 4. rundy FA Cup, był mistrz Anglii, Manchester City. Z drużyną „Obywateli” popularni „Boro” rywalizowali już w Pucharze Anglii w sezonie 2009/10. Wówczas na Riverside Stadium (w meczu 3. rundy) górą byli goście. Jednobramkowe zwycięstwo ekipie City zapewnił gol Benjaniego Mwaruwariego.

https://www.youtube.com/watch?v=O3ujPNmVmYQ 

Ostatnia konfrontacja wspomnianych zespołów w lidze (07.07.2009, Premier League) zakończyła się identycznym rezulatem, co potyczka pucharowa (tym razem zwycięski gol autorstwa Bellamy’ego). Kibice Middlesbrough doskonale pamiętają jednak ostatnią kolejkę wcześniejszego sezonu Premier League (2007/08), kiedy to ich ulubieńcy zmasakrowali szykujących się dopiero do spektakularnego podboju Anglii i Europy „Obywateli”. Na Riverside Stadium gospodarze rozgromili bogatego przeciwnika z niebieskiej części Manchesteru aż 8:1, a w składzie drużyny prowadzonej wówczas przez Svena-Görana Erikssona znajdowali się już piłkarze wysokiej, europejskiej klasy, jak Elano czy Martin Petrov.

https://www.youtube.com/watch?v=sGOZgELbK_c

Stewart Downing i Afonso Alves poprowadzili Middlesbrough w ostatniej kolejce kampanii 2007/08 do spektakularnego zwycięstwa nad Manchesterem City.

Obecny Manchester City to już kompletnie inny, znacznie mocniejszy zespół. Dość powiedzieć, że jedynym piłkarzem z obecnej kadry, pamiętającym wspomniany pogrom, jest bramkarz Joe Hart (wówczas rezerwowy). Dlatego też wynik tamtej konfrontacji stanowi obecnie historię. do której wracają jedynie najbardziej zagorzali sympatycy „Boro”.

To jest jego czas!

Zdecydowanym faworytem sobotniego stracia na Etihad Stadium był zespół „Obywateli”, których trenerem jest aktualnie Manuel Pellegrini. W sezonie 2009/10 chilijski weteran prowadził Real Madryt, z którym szybko odpadał jednak z rozgrywek Copa Del Rey (1/16 finału) i Ligi Mistrzów (1/8 finału). Drugie miejsce w lidze zostało uznane przez wszystkich w królewskim klubie za porażkę, dlatego zdecydowano się na kolejną zmianę trenera. Pellegriniego zastąpił… Jose Mourinho, wraz z którym na Santiago Bernabeu przywędrował Aitor Karanka. Jeszcze jako asystent Portugalczyka miał on okazję mierzyć się z prowadzonym przez Pellegriniego Manchesterem City (zwycięstwo Realu 3:2 oraz remis 1:1).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Teraz role nieco się odwróciły i Karanka  rywalizował z „Inżynierem” dysponując słabszym kadrowo zespołem. W żaden sposób nie deprymuje to jednak hiszpańskiego menedżera Middlesbrough: To normalne, że oni są faworytem. Ale moi piłkarze muszą uwierzyć, że da się tam [na Etihad Stadium] wygrać. Karanka oczekuje również od swoich podopiecznych maksymalnej koncentracji. Nie chodzi o to, żeby pojechać do Manchesteru i cieszyć się z samej gry przeciwko mistrzowi Anglii. Kiedy wychodzisz na Etihad bez żadnej presji, na pewno przegrasz, inkasując kilka goli. Musimy zagrać najlepiej, jak potrafimy, a wtedy może uda się wygrać – powiedział przed meczem dla stacji BBC Sport opiekun „Boro”, który jeszcze w trakcie kariery piłkarskiej skutecznie rywalizował z najlepszymi zespołami w Europie (m.in. trzykrotnie zdobywając Puchar Europy z Realem Madryt).

Niezależnie od wyniku sobotniej konfrontacji dotychczasową pracę Karanki na Riverside Stadium należy ocenić bardzo wysoko. Doświadczenie zebrane u boku jednego z najlepszych trenerów na świecie zaczyna procentować. Każdego dnia u jego [Mourinho] boku uczyłem się czegoś nowego. Nawet po przyjściu do Middlesbrough kontaktowałem się z nim regularnie, aby skonsultować pewne sprawy – mówi Hiszpan i odważnie zapowiada: Teraz nadchodzi mój czas!. Pozostaje zatem czekać na rozwój kariery kolejnego asystenta Mourinho, który u swojego boku wychował już kilku naprawdę dobrych fachowców.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze