Afera bednarzowa – Wisła vs kibole


18 lipca 2014 Afera bednarzowa – Wisła vs kibole

Jacek Bednarz – bo to nazwisko będzie się przewijało najczęściej w tym tekście – po zakończeniu kariery piłkarskiej nie miał łatwego życia w kontekście pracy w klubach. Piłkarzem był raczej solidnym, typowym wyrobnikiem,  takim, jakich wielu biegało po boiskach polskiej ligi. Chyba więcej emocji niż jego postawa na boisku wzbudza działalność jako osoba mająca wpływ na funkcjonowanie klubów w Polsce.


Udostępnij na Udostępnij na

Pomijając pracę w Legii (która była dość kontrowersyjna), prawdziwy kocioł zaczął się, gdy Jacek Bednarz przejął stery w klubie przy ulicy Reymonta – Wiśle Kraków. Kibice wspomnianego zespołu praktycznie od początku jego pracy nie byli zadowoleni. Padały zarzuty o kiepskie prowadzenie klubu, nieudolność, a przede wszystkim kiepskie pomysły na redukcję wydatków i zarabianie pieniędzy dla klubu. Apogeum konfliktu zostało osiągnięte w tegorocznych derbach Krakowa, gdzie ultrasi Wisły wrzucili kilka rac na boisko, co spowodowało przerwanie meczu. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać, gdyż Komisja Ligi w natychmiastowym tempie zamknęła sektor C (na którym zasiadają ultrasi Wisły) na kolejne spotkanie z Ruchem Chorzów.

Używanie pirotechniki na polskich stadionach jest zakazane, jednak bardzo często kibice mimo tych obostrzeń odpalają race, aby uatrakcyjnić swój doping. Rodzime kluby permanentnie cierpią przez  zachowania kibiców, płacąc wysokie kary, zarówno na polskim podwórku, jak i w europejskich pucharach. Nierzadko głównym powodem sankcji są właśnie środki pirotechniczne takie jak petardy czy race. Ciężko znaleźć jest wspólny mianownik między kibicami a zarządami drużyn, a idealnym przykładem jest tutaj spór SKWK (Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków) z Jackiem Bednarzem. Ogień konfliktu dodatkowo podsycany jest również przez polski rząd. Premier Donald Tusk nie raz obiecywał położyć kres chuligańskim wybrykom na stadionach, miał tutaj na myśli pośrednio środki pirotechniczne. Wszystkim osobom decyzyjnym w naszych klubach zależy na tym, aby stadiony były pełne, głośny doping trwał przez 90 minut, a na odpowiednich sektorach pojawiały się efektowne oprawy. Zasadniczą kwestią jest jednak pytanie: „na ile możemy pozwolić kibicom?”. Wiadomo, że ofiarowanie przysłowiowego palca może poskutkować odgryzieniem ręki tuż przy samym barku, a wypośrodkowanie relacji jest bardzo trudne i kończy się wojną z kibicami, idealnie przypominającą tą z Krakowa.

Kibice Wisły, którzy przyszli na kolejny domowy mecz ekstraklasy z Ruchem Chorzów (z wyłączonym sektorem C, który należy do ultrasów), byli świadkami niecodziennej sytuacji. Grupa kibiców, która przez zamkniętą trybunę nie znalazła się na stadionie, zaczęła wstrzeliwać petardy do środka obiektu z zewnątrz. Już w 3. minucie spotkania musiało ono zostać przerwane, aby uporządkować murawę ze środków pirotechnicznych. Zachowanie kibiców z pewnością nie było godne pochwały, gdyż na obiekcie znajdowało się około 10 tysięcy osób, a konsekwencje takiej „zabawy” mogły być naprawdę tragiczne, gdyż sprawcy tej sytuacji nie mogli do końca kontrolować trajektorii lotu rac. Prezes Wisły, Jacek Bednarz, wydał około 500 zakazów stadionowych dla całego Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że sporo osób, które otrzymały taką sankcję w ogóle nie było nawet w pobliżu stadionu przy ulicy Reymonta. Po tych wydarzeniach konflikt naprawdę się zaostrzył i trwa w najlepsze do tej pory. Nie wydaje się, aby za panowania obecnego prezesa na linii kibice – zarząd zapanował ład i porządek.

Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków na każdym kroku bojkotuje Jacka Bednarza, z mniejszych lub większych powodów. Prezes w mediach deklarował między innymi kontrowersyjną postawę (tuż przed meczem z Zawiszą Bydgoszcz):

Jeśli będzie trzeba, to sam pójdę do wojewody i powiem, by zamknął stadion.

Co by nie mówić, gdyby faktycznie tak się stało, byłaby to niecodzienna sytuacja, aby prezes klubu zamykał własny stadion w obawie przed własnymi kibicami. Do tego jednak nie doszło i podczas meczu z bydgoskim klubem trybuny dopingowały zespół „Białej Gwiazdy”.

Jednym z tych bardzo poważnych zarzutów był z pewnością problem z meczem wyjazdowym do Warszawy na spotkanie z Legią. Zarządzający Wisły zwrócił się do przedstawicieli stołecznego klubu o zakaz wejścia na stadion dla swoich kibiców, natomiast prezes „Wojskowych”, Bogusław Leśnodorski, nie zgodził się na takie rozwiązanie. Co więcej, bilety przeznaczone do dystrybucji zostały wysłane do Krakowa przed prośbą Jacka Bednarza o zakaz. Oświadczenie, które oficjalnie wystosowała Wisła po tych wydarzeniach było zupełnie kompromitujące dla klubu. Oto one:

„Wisła Kraków SA zwróciła się do warszawskiej drużyny z prośbą o bilety na najbliższe spotkanie. Bilety te trafiły do Krakowa, jednakże w związku z obawami włodarzy Legii o bezpieczeństwo na ich stadionie,  klub ze stolicy Polski ostatecznie odmówił sprzedaży wejściówek kibicom „Białej Gwiazdy” na ten mecz.

Władze Wisły Kraków podjęły dzisiaj ostateczną próbę przekonania władz Legii do zmiany stanowiska w tej sprawie. Ta, niestety, nie przyniosła oczekiwanego efektu, czyli wyrażenia zgody na to, aby drużynę trenera Franciszka Smudy wspierali przy Łazienkowskiej fani z Krakowa”.

Jest to mydlenie oczu i naginanie rzeczywistości, co z pewnością nie powinno mieć miejsca na takim poziomie. Prezes, który podejmuje jakąkolwiek decyzję, powinien grać z kibicami w otwarte karty, nawet jeżeli miałby narazić się na nieprzychylne komentarze.

Czytając źródła związane z krakowskim klubem można odnieść wrażenie, iż głównym oponentem Jacka Bednarza jest Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków. Pozostali kibice, którzy nie utożsamiają się z tą organizacją, jasno komentują działania tych kibiców. Bardzo często pojawiają się zarzuty, które porównują SKWK do mafii i bandytów, o czym była mowa w tygodniku „Newsweek”. Spora część fanów „Białej Gwiazdy” jest za całkowitym usunięciem Stowarzyszenia z meczów Wisły, argumentując, że doping wcale nie jest gorszy bez ich obecności. Tłem tej sprawy są jak zwykle w przypadku kibiców różne punkty widzenia. SKWK, jak większość grup kibicowskich w Polsce, prowadzi także pozasportową działalność, stara się pomagać chorym dzieciom, czy fundować paczki dla biednych maluchów. Podobnie ma się sytuacja z inicjatywą na rzecz ojczyzny, czyli akcje patriotyczne takie jak chociażby cykliczne spotkania z Instytutem Pamięci Narodowej w celu edukowania i zwiększaniu świadomości kibiców. Wszystkie podobne sprawy są skutecznie tuszowane w mediach przez wybryki chuligańskie poszczególnych jednostek, które zawsze rzutują na całą grupę fanów. Opinia publiczna jest bezlitosna i mocno perswazyjna, dlatego wszystkie dobre „uczynki”  kibiców nie będą tak nagłaśniane, jak wybryki (często nieznaczne) rozdmuchane przez media do ogromnych rozmiarów.

Dla przykładu w Serbii pirotechnika nie jest zakazana, co przekłada się na efektowne oprawy meczowe, którymi zachwycają się nie tylko kibice na całym świecie, ale również postronni obserwatorzy. W Polsce taka sytuacja będzie możliwa tylko wtedy, kiedy rząd będzie szerzej patrzeć na działalność kibiców na różnych płaszczyznach. Oczywiście nie można chwalić kibiców Wisły za wstrzeliwanie rac na stadion, gdyż mogłoby to mieć fatalne skutki. Jednak trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy race są naprawdę aż tak szkodliwe? Zawsze wystąpią jednostki, które zrobią coś nieodpowiedniego, tylko wtedy należy zachować zdrowy rozsądek i wyciągać konsekwencje tylko wobec poszczególnych osób, a nie rozciągać je na całą grupę.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, która jest niezrozumiała i frustrująca dla kibiców Wisły. Pod koniec czerwca w Krakowie odbywał się finał (dwumecz) Centralnej Ligi Juniorów (pomysł Zbigniewa Bońka) pomiędzy „Białą Gwiazdą” a Cracovią. Na żadnym spotkaniu nie pojawił się ani Prezes Bednarz, ani trener Wiślaków, Franciszek Smuda. Kibice załamują ręce, wyliczając zarobki obu Panów (Bednarz 40.000 PLN, Smuda 60.000 PLN miesięcznie), którzy zamiast obserwować młodych piłkarzy, którzy kiedyś mogliby stanowić o sile pierwszego zespołu, zajmują się innymi rzeczami. Na finale CLJ był obecny między innymi Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, który z pewnością ma również ogrom spraw na głowie, a potrafił przyjechać i obejrzeć rozgrywki – argumentują kibice Wisły.

Krakowski konflikt nie jest niczym dobrym ani dla klubu, ani dla kibiców. Wisła traci pieniądze przez mniejsze frekwencje na stadionie, a fani cierpią, gdyż nie mogą dopingować swojej drużyny. Konflikt trwa w najlepsze i mimo wielkich starań ze strony SKWK, aby odwołać Prezesa Bednarza, będzie trwał dalej. W tej sytuacji bardzo często pada hasło „z fanatykami nie wygrasz”. Pytanie tylko, jak daleko to wszystko zajdzie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze