Wychowanek Wisły Kraków, były zawodnik Pogoni, wyszedł w podstawowej jedenastce swojej nowej drużyny – New England Revolution. W spotkaniu przeciw Montrealowi Impact, ochrzczonym za oceanem mianem „Derbów Syropu Klonowego”, Polak zaliczył 90 minut, ale Revolution, po przeciętnym meczu, przegrali 1:2.
Partnerem Polaka w ataku był Gustavo Bou, Argentyńczyk znany głównie z Racing Club de Avellaneda. Drużyna Buksy nie należy do faworytów ligi, ale odkąd przejął ją Bruce Arena, prezentuje się co najmniej solidnie i play-offy w tym sezonie są jak najbardziej w ich zasięgu. W zeszłym sezonie Arena wyciągnął Revs z dna i poprowadził do siódmego miejsca w konferencji wschodniej. W pierwszej rundzie PO zawodnicy z Gillette Stadium odpadli z rywalizacji po porażce z Atlantą United.
Mecz z Montrealem odbył się na Stade Olympique, na sztucznej murawie i pod dachem. W Quebecu temperatura spada teraz nawet do -10 i gra na otwartej przestrzeni mogłaby być zbyt ekstremalna. Naprzeciw Buksy, w drużynie prowadzonej przez Thierry’ego Henry’ego zagrał m.in. Bojan Krkić i były piłkarz Wisły – Romell Quioto. Jak w tych warunkach poradził sobie Buksa?
Ano całkiem przyzwoicie. Nie był to wielki mecz Polaka, ale Revs przez większość czasu oddawali pole rywalom, więc momentów, w których mógłby się wykazać, było dość mało. Buksa bardzo dużo pracował w obronie, starał się już na połowie Montrealu utrudniać rozegranie piłki obrońcom rywali. Bruce Arena nakazał też Polakowi powroty w pole karne przy stałych fragmentach gry.
Perfect technique 👌 @TealBunB with the banger 🔥 #MTLvNE pic.twitter.com/kO7ZlsiueI
— Major League Soccer (@MLS) February 29, 2020
W ofensywie natomiast było na trójkę z plusem. Buksa wygrał kilka główek, czym potrafił otworzyć grę pod bramką rywala. Często schodził też niżej po piłkę, co dwukrotnie skończyło się bardzo dobrymi zagraniami do kolegów z drużyny. Najpierw, w 28. minucie, zagrał z klepki do Dejuana Jonesa, który pognał w pole karne Impact i oddał celny strzał. 8 minut później zagrał chyba jeszcze lepszą piłkę do Cristiana Penilli, który wyszedłby sam na sam, gdyby nie poplątały mu się nogi.
Najbliżej gola Buksa był w 18. minucie – po dośrodkowaniu Bou z rożnego Polak uderzył głową po koźle, a Clement Diop z trudem sparował piłkę do boku. Groźnie było też w 60. minucie. Uderzenie Buksy zza pola karnego lewą nogą minimalnie minęło bramkę Diopa. Nieźle wyglądała współpraca na linii Buksa – Bou (choć fajerwerków nie było), co można było zaobserwować już w przedsezonowych sparingach. Amerykańscy komentatorzy w trakcie meczu kilka razy pochwalili byłego napastnika Pogoni, zauważając przede wszystkim jego wielką ochotę do gry i nieustępliwość.
OH MY WORD. What a goal by @impactmontreal Maximiliano Urruti. #MTLvNE pic.twitter.com/zw8quJmGMa
— Major League Soccer (@MLS) February 29, 2020
Drużyna z Foxborough wyszła na prowadzenie w 13. minucie dośrodkowaniu Penilli i uderzeniu Teala Bunbury’ego. Wyrównanie przyszło na 7 minut przed przerwą po podwójnej główce w polu karnym i strzale Romella Quioto. Buksa w tej sytuacji ustawiony był na bliższym słupku i niestety nie zdążył doskoczyć do Joela Watermana. W 80. minucie zwycięskiego gola zdobył Maximiliano Urruti, sprytnie wykorzystując zawahanie bramkarza Revs – Matta Turnera. Powinien w tym meczu paść jednak jeszcze jeden gol, ale Tajon Buchanan, skrzydłowy New England, postanowił na 4 minuty przed końcem trafić w słupek. Głową, na pustą bramkę, z metra. Debiut Buksy wypadł więc nieco lepiej niż drużynowy występ Revolution.
Some balls didn't bounce our way today. Looking forward to seeing our home fans next weekend! #NERevs pic.twitter.com/8EO1HPRseY
— New England Revolution (@NERevolution) February 29, 2020
Wygląda na to, że Buksa szybko zaaklimatyzował się w Nowej Anglii, w czym z pewnością pomaga mu bardzo dobra znajomość angielskiego. Wszystko wskazuje też na to, że Bruce Arena zaufa mu na początku sezonu i Polak będzie miał wiele szans, żeby zapracować sobie na dobrą opinię. W tym sezonie MLS będziemy mieli okazję oglądać w akcji jeszcze czterech Polaków: Przemysława Frankowskiego, który od roku gra w Chicago Fire (31 meczów, 5 goli w pierwszym sezonie), Kacpra Przybyłko (15 goli w 26 meczach w barwach Philadelphii Union), Przemysława Tytonia (FC Cincinnati, 15 występów) i Jarosława Niezgodę. Ten ostatni na debiut w barwach Portland Timbers jeszcze chwilę poczeka ze względu na problemy ze zdrowiem, ale wkrótce i jego powinniśmy oglądać na amerykańskich boiskach. Nowi koledzy Niezgody, popularni „Drwale”, są wymieniani wśród faworytów do tytułu mistrzowskiego.