AC Milan – Juventus Turyn, czyli il classico


21 września 2014 AC Milan – Juventus Turyn, czyli il classico

Za nami prawdziwy klasyk ligi włoskiej. W Mediolanie AC Milan zmierzył się z Juventusem Turyn. Czy mecz pełen podtekstów, w którym wystąpiły dwa najbardziej utytułowane kluby z Półwyspu Apenińskiego, sprostał oczekiwaniom?


Udostępnij na Udostępnij na

Na trybunach ponad 78 tysięcy kibiców. Z tego tytułu do kasy klubowej wpłynęło ponad 3 miliony euro, co jest ligowym rekordem. Piękna oprawa: „Rok wściekłości, by wrócić wielkim” pokazuje zmiany, jakie zaszły w Mediolanie. Silvio Berlusconi również zaczął na nowo wierzyć w swój zespół, pojawiając się kilka razy w tygodniu w ośrodku szkoleniowym, by wspierać swoich zawodników. Dziś Pippo Inzaghi jako trener drużyny ze stolicy mody podjął Juventus prowadzony przez Massimiliano Allegriego, byłego szkoleniowca mediolańczyków. Między panami nigdy nie było sympatii. Inzaghi – jeszcze jako piłkarz – w prowadzonym przez Allegriego Milanie wystąpił podczas dwóch sezonów tylko w 13 spotkaniach (choć trzeba brać pod uwagę kontuzję zawodnika). Już po zakończeniu kariery piłkarskiej Max oskarżył Pippo, że ten drugi, gdy prowadził młodzieżówkę AC Milan, chciał przejąć jego posadę szkoleniowca pierwszej drużyny. Zawodnik ponoć odgryzł się, stwierdzając, że chętnie weźmie tę pracę i będzie lepszym od Massimiliano trenerem. Osobiste animozje to nie wszystkie smaczki, jakie zaoferował nam dzisiejszy mecz. Inzaghi z Milanem osiągnął największe sukcesy w karierze, jednakże to z Juventusem zdobył pierwsze scudetto. Również spojrzenie na ligową tabelę przyspieszało bicie serca – lider podejmuje wicelidera, a oba zespoły na swoim koncie posiadały komplet punktów.

Super Pippo, jak obiecywał, trenerem Milanu został, ale czy jest lepszy od Allegriego?

Pierwsza połowa nie przyniosła bramek, jednakże obfitowała w wiele ciekawych akcji. Sędzia (Niccola Rizzoli) pozwalał na wiele (choć nie ustrzegł się błędów), dlatego też mecz z każdą minutą nabierał tempa. Należy pochwalić bardziej „brytyjski” styl sędziowania, jaki pojawił się w tym sezonie w Serie A. Dzięki temu calcio nie przypomina już tak bardzo futbolu amerykańskiego, w którym każdy upadek zawodnika kończy się przerwaniem akcji. Od początku Juventus w swoim stylu zdominował środek pola, utrzymując się dłużej przy piłce. Nadspodziewanie dobrze spisywała się obrona Milanu, nie dopuszczając piłkarzy Juve do swojej bramki. Piłkarze ze stolicy mody, nastawieni na kontrataki, czekali na błąd rywala. Najlepszą sytuację po stracie Giorgio Chielliniego wypracował sobie Jeremy Meneza. Przejął piłkę w środku pola i ruszył na bramkę strzeżoną przez Buffona. Pozbawiony wsparcia kolegów zdecydował się na strzał, który jakby od niechcenia obronił kapitan turyńczyków. Bez wątpienia Menez był najlepszym zawodnikiem Milanu. Szybki, ciągle pod grą, popisał się kilkoma ciekawymi zagraniami. Dobry występ w pierwszych 45 minutach zanotował także Keisuke Honda. Pomimo skromnych warunków fizycznych dochodził do groźnych sytuacji główkowych (w stałych fragmentach gry widać już rękę Gianniego Vio, włoskiego specjalisty od rzutów wolnych). Trochę gorzej zaprezentował się Stephan El Shaarawy wracający po kontuzji. Brakowało mu pewności siebie i unikał bezpośrednich starć z przeciwnikami. W Juventusie wyróżniającymi się piłkarzami byli Roberto Pereyra (w drugiej połowie przygasł i został zmieniony w 75. minucie przez Arturo Vidala) oraz Paul Pogba (tym razem operował głównie na skrzydłach). Fernado Llorenre, zapewne z powodu niewątpliwej konkurencji ze strony Alvaro Moraty i Kingsley’a Comana, był niezwykle aktywny na boisku. Dryblował, często pokazywał się partnerom przed polem karnym, co w erze Antonio Conte było rzadkością. W 31. minucie po koronkowej akcji z Tevezem i Pereyrą mógł wpisać się na listę strzelców, jednakże strzał z najbliższej odległości wybronił Abbiati.

Początek drugiej części spotkania został rozegrany według podobnego scenariusza, a dominacja Juve zarysowała się jeszcze wyraźniej. Bardzo słabo funkcjonowała druga linia mediolańczyków i większość ataków była prowadzona z jej pominięciem. Ograniczony do defensywy Milan w 71. minucie stracił bramkę. Magiczną asystę Pogby rozrywającą zasieki mediolańczyków wykorzystał niezawodny Carlos Tevez. Pięć minut później na murawie pojawił się Fernando Torres, który niestety nie miał wielu okazji do pokazania się kibicom. Pod koniec otrzymał żółtą kartę za faul na Chiellinim. Kontrowersje wzbudziło przewinienie na Menezie, po którym, jak pokazały powtórki, sędzia słusznie nie podyktował rzutu karnego. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie.

Bez wątpienia Juventus zasłużył na zwycięstwo. Był zespołem, który stwarzał groźniejsze, bardziej wyrafinowane sytuacje. Powoli po zawodnikach „Starej Damy” widać myśl szkoleniową Allegriego. Piłkarze mają więcej swobody, zauważalna jest duża wymienność pozycji. Stopniowo „kontrolowana improwizacja” zaczyna zwyciężać ze sztywną, planującą każdy najmniejszy detal taktyką Antonio Conte. Pomimo porażki Pippo Inzaghi powinien być zadowolony z występu swoich podopiecznych. Mecz był miejscami otwarty, prowadzony w dynamicznym tempie i zwłaszcza pierwsza połowa mogła się podobać. Milan zagrał bardzo dobrze w obronie, jednakże dużo pracy wymaga linia pomocy. Szczególnie nieudany występ zaliczył Sulley Muntari, który popełniał wiele błędów, a pod koniec meczu poruszał się po boisku tempem dryfującego lodowca.

Jak w jednym zdaniu można podsumować dzisiejsze spotkanie? Entuzjazm i pasja, których ubywało wraz z siłami przegrały z indywidualnościami i mądrością prowadzenia gry. Za wcześnie, by oceniać, który z Włochów jest lepszym trenerem (sukcesy niezaprzeczalnie przemawiają za trenerem „Bianconerich”). Na pewno Inzaghi wprowadził do zespołu ze stolicy mody radość z gry, której brakowało pod koniec rządów Allegriego. Szybki, ofensywny, choć niewyrafinowany styl gry jest przyjemny dla oka. Na tym etapie z bezpośredniego starcia zwycięsko wychodzi Max, ale trzeba pamiętać, że prowadzi uporządkowaną drużynę, którą odziedziczył po wybitnym trenerze. Pippo przejął rozbity AC Milan po fatalnym sezonie i powoli buduje bardzo ciekawy projekt, który może spowodować, iż na San Siro wielka piłka wróci szybciej, niż większość  specjalistów sądziła. A kto doprowadził „Rossonerich” do takiego stanu, to już temat na osobny artykuł.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze