Tetteh to bezsprzecznie największy wygrany zmiany na ławce trenerskiej. U Macieja Skorży udało mu się zagrać jedynie cztery mecze, a bywało, że został nawet oddelegowany do III-ligowych rezerw „Kolejorza”, w których dwukrotnie wystąpił. Po przyjściu Jana Urbana zdecydowanie odżył, a pozycja Trałki już wcale nie jest taka mocna. Czy kapitan straci w tym sezonie miejsce w składzie?
Może mało kto pamięta, że Abdul Aziz Tetteh wcześniej był obserwowany już przez Wisłę Kraków, ale „Białej Gwiazdy” nie było stać na sprowadzenie Ghańczyka. Nastąpiło jednak drugie podejście do naszej ekstraklasy i tym razem nic nie stanęło na przeszkodzie, żeby 25-letni defensywny pomocnik zawitał do Polski.
Miał zastąpić Linettego?
Po transferze niewiele się o nim mówiło, gdyż większość zajęta była Dariuszem Dudką i Marcinem Robakiem, chociaż Piotr Rutkowski, wiceprezes Lecha, jasno deklarował, że Tetteh był jednym z priorytetów w letnim okienku transferowym.
Z pewnością miało to związek z ewentualnym transferem Karola Linettego, do którego ostatecznie nie doszło. Nowy zawodnik Lecha bardzo chciał uciec z coraz biedniejszej Grecji, a wizja transferu do mistrza Polski była całkiem ciekawa. Z drugiej jednak strony zdążył się już zaaklimatyzować w greckiej lidze, która okazała się dla niego bardzo przyjazna. Grywał często, ustabilizował formę i pewnie po cichu liczył na transfer do lepszego klubu (czytaj: Olympiakosu Pireus). Wyszło inaczej.
Złe miłego początki
Początki w polskiej ekstraklasie miał trudne. Co prawda już w 1. kolejce wyszedł niespodziewanie w pierwszym składzie, ale wytrwał zaledwie 45 minut. Skorża nie wypuścił go na drugą połowę w starciu z Pogonią Szczecin. Tetteh miał szczęście, że Lech grał na trzech frontach, grania było całkiem sporo, a kadra do najszerszych nie należała. Aklimatyzacja przebiegała w ekspresowym tempie. Nie było czasu na eksperymentowanie, wypuszczanie Ghańczyka na ostatnie minuty.
Jednak po porażce z Piastem Gliwice w 6. kolejce szala goryczy się przelała. Skorża odsunął Tetteha od pierwszego składu, nieco traktując go jako kozła ofiarnego słynnego poznańskiego kryzysu. Lech nie zaczął jednak cudownie wygrywać i 25-letni pomocnik powrócił w końcu na przełomowe spotkanie z Górnikiem Zabrze, w którym udało się uciułać jeden punkt. Wydawało się, że teraz będzie już z górki i Lech zacznie piąć się w tabeli. Nic bardziej mylnego. Musiało dojść do zmiany trenera, co Tettehowi było ewidentnie na rękę.
Nowy trener, nowe nadzieje
Po przyjściu Urbana zagrał w trzech spotkaniach, a „Kolejorz” zdobył w nich siedem punktów. Przede wszystkim pokonał na wyjeździe Fiorentinę i Legię. W obu tych meczach Tetteh zagrał od pierwszej do ostatniej minuty, emanując spokojem i dobrym przeglądem pola. Kiedy trzeba było zwolnić tempo gry, można było na niego liczyć. Nie boi się wziąć odpowiedzialności na swoje szerokie barki. Piłka mu nie przeszkadza, a doskonałe warunki fizyczne (188 cm wzrostu) przydają się w powietrznych pojedynkach. Silny jak tur, dobra gra głową, nie najgorszy strzał. Tyle mogliśmy wywnioskować z tego filmiku, który krążył w sieci po transferze Tetteha do Lecha Poznań.
Wszystko nagle doskonale się sprawdza, a przecież Ghańczyk nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wreszcie ma szansę na stałe zadomowić się w jednym klubie, gdyż do tej pory był co chwilę wypożyczany, tułał się po greckich i hiszpańskich klubach, co nie sprzyja stabilizacji formy. W Lechu ma się to zmienić. W końcu przyszedł za 300 tysięcy euro, co – jak na warunki naszej ekstraklasy – nie jest małą sumą. Już zaczyna się powoli spłacać.
Polska ekstraklasa – delikatnie mówiąc – należy raczej do fizycznych lig, więc taki ktoś jak Tetteh czuje się tutaj jak ryba w wodzie. Nie powala na kolana umiejętnościami technicznymi. Dobrze wywiązuje się z typowo defensywnych zadań, może zabezpieczać tyły, żeby Linetty czy Hamalainen mieli komfort psychiczny przy wyprowadzaniu piłki.
Czy Trałka straci miejsce w składzie?
Trałka wprowadza dużo spokoju, ale jednak nie jest tak napakowany jak Ghańczyk, nie przepcha silnych pomocników. On bazuje raczej na umiejętnościach czysto piłkarskich. Jan Urban ostatnio pokazuje, że obaj od początku mieli czystą kartę, a opaska kapitańska nie jest zakładana na stałe. W każdej chwili może ją przejąć Szymon Pawłowski, co uczynił np. w starciu z Legią Warszawa.
Obawiano się, że Tetteh będzie kopią Arnauda Djouma (pamiętacie jeszcze kogoś takiego?), ale już widzimy, że te obawy były nieuzasadnione. Szybko wkomponował się w zespół, nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby poczuć polską piłkę. Będziemy uważnie śledzić jego rozwój, bo coś czuję, że Lech będzie miał z niego pożytek, jeśli dostanie większą porcję zaufania. Z każdą minutą na boisku jest coraz lepiej. Idealny prognostyk na dzisiejszy rewanż. Z drugiej jednak strony Urban lubi rotować składem, więc nie zdziwię się, jeśli dzisiaj Tetteh zasiądzie na ławce rezerwowych. Jeśli tak się stanie, to Trałka dostaje jasny sygnał, że rywalizacja jeszcze trwa.