To, co zaprezentowała wczoraj reprezentacja „Canarinhos”, to istne mistrzostwo świata. Pokaz konsekwencji, skuteczności oraz przemyślanej i bezbłędnej gry obronnej. Stary król został zdmuchnięty z tronu przez młodego księcia. Stop, pauza, start – zaczynamy nowy rozdział gry.
Finał marzeń, wielki spektakl, walka gigantów – takie tytuły nosiły wszystkie piłkarskie gazety na świecie w przededniu wielkiego finału Pucharu Konfederacji 2013 w Brazylii. To miał być przedsmak tego, co czeka nas za rok. To miał być dzień Hiszpanów, którzy w swojej historii nie zdobyli jeszcze tego oto – bądź co bądź – wielkiego trofeum. Cztery lata temu było wielkie rozczarowanie. Wszyscy czekali na podobny finał, jednak w półfinale lepsza okazała się reprezentacja USA i w efekcie „La Furia Roja” musiała zadowolić się zaledwie brązowym medalem.
Od 1994 roku Brazylia była maszynką do zabijania, która potrafiła rozgromić dosłownie każdego – dwa mistrzostwa świata, jedno wicemistrzostwo, a do tego wszystkiego doszło jeszcze parę sukcesów z rozgrywek Copa America. Nagle czar prysł. Na ustach fanów piłki nożnej pojawiła się Hiszpania, która najpierw wywalczyła tytuł mistrza Europy, a następnie tytuł mistrza świata. Na Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie padły pierwsze rekordy, podopieczni Vicente del Bosque ukarali bowiem makaroniarzy z Włoch czterema bramkami – było to najwyższe zwycięstwo w całej historii mistrzostw Europy, reprezentacja Hiszpanii jako pierwsza obroniła ów tytuł oraz została pierwszą drużyną w dziejach, która wygrała trzy turnieje z rzędu.
Koniec historii. Wróćmy do czasów teraźniejszych. Finałowe starcie w Pucharze Konfederacji można odbierać w dwojaki sposób, jednak dla nas, kibiców, pogrom w wykonaniu piłkarzy „Canarinhos” to dobry znak. Bo przecież ile można grać w barceloński sposób? Ile podań można wymienić podczas jednego spotkania? I w końcu ile razy można wygrywać? Każda seria się kiedyś kończy i w tym sezonie udowodniła to zarówno reprezentacji Hiszpanii, jak i FC Barcelona.
Kiedy patrzyłem na skład „La Furia Roja”, miałem wrażenie, że nowy sezon Primera Division wystartował dużo wcześniej i w pierwszej kolejce mieliśmy widowisko w postaci Gran Derbi. I tutaj można dopatrywać się pierwszego błędu Vicente del Bosque. Szkoleniowiec Hiszpanii nie lubi zmian – chce mieć ciągle tych samych zawodników i najlepiej jeszcze, żeby byli w tej samej formie. Sęk w tym, że nawet jeśli grają istny piach, to del Bosque konsekwentnie stawia właśnie na nich. I kiedy widzę na prawej obronie Alvaro Arbeloę, nóż mi się w kieszeni otwiera. Bo na ławce siedzi młody Cesar Azpilicueta, który zaliczył bardzo solidny sezon w londyńskiej Chelsea i w większości spotkań był jak ściana średnicy 20 centymetrów. „Azpili” jest szybszy, zwrotniejszy i potrafi pociągnąć zespół w akcjach ofensywnych. W dodatku zna się dobrze z Juanem Matą, więc pomocnik „The Blues” mógłby zamieniać się stronami z Pedro, aby lepiej funkcjonowały skrzydła „La Furia Roja”. Jest tylko jeden mały problem, który nazywa się Vicente del Bosque.
Brazylia dopiero buduje swój nowy zespół, oparty na umiejętnościach Neymara, Oscara, Hulka czy superszybkiego Lucasa Moury. Ma czas, nikt jej nie popędza, chociaż już za rok będzie gospodarzem mistrzostw świata, których jest oczywiście głównym faworytem. Presja jej nie zniszczy, tak jak nie zniszczyła Neymara, na którego skierowane były oczy wszystkich fanów futbolu – nie tylko kibiców Barcelony. Młody Brazylijczyk pokazał, że wart jest każdych pieniędzy, a transfer do Hiszpanii nie jest efektem medialnego szumu, który powstał wokół jego osoby. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony dobrą grą Neymara w Pucharze Konfederacji, ponieważ kiedy oglądałem mecze towarzyskie Brazylii, jak chociażby ten z Anglią, wydawało mi się, że ma on duży potencjał, jednak nie potrafi go dobrze wykorzystać. Do tego momentu znałem umiejętności Neymara tylko z filmików na YouTube o tytułach: „Neymar goal and skills! Must watch”. I tutaj w głowie rodziły się kolejne pytania: czy on jest gotowy na podbój Europy? Przecież w Brazylii grają o wiele, wiele słabsi obrońcy, których Neymar może spokojnie kręcić swoimi efektownymi sztuczkami. Myślałem, że jest przereklamowaną gwiazdeczką i kiedy dojdzie do wielkiego transferu, Neymar zniknie z powierzchni ziemi niczym brytyjski Titanic – pach! nie ma. Na szczęście myliłem się (chyba).
„Barcelona, Real plus Torres i Mata” (skład Hiszpanii) polegli. Ale to nie jest wielkie zaskoczenie. Polegli również w półfinałowym spotkaniu z Włochami, w którym prezentowali tragiczną skuteczność i momentami wyglądali jak zagubione dzieci w Tesco. Wszyscy znamy ten świetny (tak, świetny, i tutaj nie ma nawet o czym mówić) styl Barcelony oraz Hiszpanii. Jednak czasy się zmieniają i teraz żeby wygrać, potrzeba czegoś ekstra, czegoś nowego. Dlatego Vicente del Bosque powinien czym prędzej obejrzeć mecze kadry „La Roja” do lat 21. Thiago Alcantara, Isco, David de Gea i wielu innych świetnych grajków to przyszłość kadry Hiszpanów, na którą trzeba postawić i szybko odciążyć Xaviego oraz słabych na skrzydłach Pedro, Matę i Davida Silvę. Pytanie – czy del Bosque na to stać? Czy przed mistrzostwami świata zaryzykuje zmianę systemu oraz wprowadzi do składu nowych zawodników i da im pograć? Bo przecież nie chodzi tutaj o to, aby siedzieli oni na ławce rezerwowych…
Szkoleniowiec Hiszpanii chyba powoli zaczyna się gubić. Dlaczego do wykonania „jedenastki” posłał w bój środkowego obrońcę, Serio Ramosa? Na boisku byli przecież Xavi czy Iniesta. To tak, jakby Jose Mourinho odsunął od karnych Franka Lamparda, a Brendan Rodgers Stevena Gerrarda. Po pierwsze – tak się po prostu nie robi ze względu na to, co ci panowie osiągnęli. A po drugie – na jakiej podstawie Vicente del Bosque wywnioskował, że Ramos wytrzyma ciśnienie, presję i spokojnie skieruje piłkę do bramki rywala? Sergio Ramos i opanowanie to antonimy – od dawien dawna.
Zamknął się rozdział wielkiej, starej reprezentacji „La Furia Roja”. Czas przewrócić kolejką kartkę książki i zacząć pisać w niej zupełnie nową historię gry.
PS Fernando Torres został królem strzelców Pucharu Konfederacji z pięcioma trafieniami oraz jedną asystą. Paradoksalnie mówiąc – chłopak zasłużył, bo strzelał. Ale komu? Cztery bramki Tahiti i jedna Nigerii nie mogą być miarą umiejętności najlepszego snajpera turnieju.
Obserwuj autora tekstu na Twitterze: @JakubSosnicki
Mało konkretów w tym artykule. Poza tym Hiszpania
U21 gra tym samym systemem...
System gry oparty na Xavim i Inieście jest jeden.
Poza tym del Bosque ma wprowadzić kilku młodych
graczy, a nie całą kadrę U21.
Ramos przecież często wykonuje rzuty karne, skąd
to zdziwienie?
Co nowego wniesie do drużyny Thiago względem
Xaviego? Na ME U-21 grał identycznie, tylko
przeciwnicy byli słabsi niż Brazylia z PK.
Czy Isco to coś innego niż David Silva? Wg mnie nie
w wymianie na młodych powinno polegać ulepszanie
systemu gry Hiszpanii. Skoro jest to system, to nie o
nazwiska powinno tu w ogóle chodzić.
Niech strzela, ale w konkursie rzutów karnych, a nie
w meczu, gdzie mamy na boisku rasowych strzelców -
moja zdanie oczywiście.
Każda zmiana wnosi coś do zespołu - czy jest to
zawodnik, czy menedżer. Tym bardziej że tą młodzi
gracze, którzy palą się na samą myśl o grze na
wielkich turniejach. Oczywiście, może zjeść ich
presja, ale JA (!) bym zaryzykował i to moje zdanie
jest opisane wyżej.
Troche racji jest bo iscoi thiago graja super,a w
ostatnich meczach xavi wygladal bardzo slabo.
Hiszpania ma duzo talentow wiec kogos moga
wprowadzido skladu:)
Nie no racja, że przydałyby się nowe twarze.
Marzyłem o Montoyi lub Carvajalu na prawej obronie
meczu z Brazylią, chciałoby się też obejrzeć
Navasa od pierwszej minuty, silnego Javi Martineza,
może Isco, Thiago. Ale to nie jest zmiana SYSTEMU
GRY, ani zmiana taktyki. To będzie prawie taka sama
Hiszpania, tylko np. bardziej wybiegana, z większą
ilością sił. Tiki-taka nie umiera, wbrew pozorom.
No i zgadzam się z Tobą. Ale nic nie będzie już
takie samo, kiedy odejdzie Xavi. Dlatego według mnie
czym prędzej powinny pojawić się nowe twarze w
kadrze, żeby zagrać z tymi najlepszymi i żeby w
jakiś sposób pojąć tą, hmm... filozofie(może to
złe określenie)?
Iniesta jeszcze parę lat pogra, więc trzeba to
wykorzystać i dać tym chłopakom z nim pograć. Na
ME U-21 pokazali się ze świetnej strony - to jest
przyszłość i moim zdaniem del Bosque już teraz
powinien z niej skorzystać. :))
Jasne, zgadzam się z faktem, że potrzeba nowych
twarzy. Ale to nie rozwiązuje problemu. Czy z Thiago
czy z Xavim, Brazylia by ich pokonała w niedzielę.
Potrzeba nauczyć się trochę przeformułować
system gry, przede wszystkim. Personalia to sprawa
drugoplanowa. Hiszpania (i Barcelona) musi umieć
reagować na tak agresywny pressing jaki
prezentowała Brazylia (i Bayern).
Fart Brazyli
Dobrze, niech balonik w Brazylii się pompuje.
Niech to oni będą największym faworytem.
Mistrzostwa to nie Puchar Konfederacji.
Hiszpania i tak za rok pewnie zgarnie puchar jak to
robiła w ostatnich latach :)
Bedą jeszcze Niemcy.