9. kolejka ekstraklasy – (W)TOP 5


Zabawne sytuacje, kontrowersje i największe niespodzianki ekstraklasy

18 września 2017 9. kolejka ekstraklasy – (W)TOP 5
Grzegorz Rutkowski

Za nami 9. kolejka ekstraklasy, w której nie brakowało ciekawych sytuacji do naszego cyklu (W)TOP 5. Zakończona seria gier stała pod znakiem niewykorzystanych sytuacji i kontrowersyjnych decyzji sędziowskich. Zapraszamy!


Udostępnij na Udostępnij na

Obecnie w ekstraklasie nie ma chyba drużyny, która zachwycałaby stylem. Są zespoły, którym dopisuje szczęście. Jedni mają przebłyski dobrej, efektownej i efektywnej gry. Inni mają po prostu pecha. Po 9. kolejce liderem jest Lech Poznań, którego piłkarze niczym szczególnym się nie wyróżniają. Najważniejsze jednak są punkty, a te potrafią zdobywać.

1. Był karny?

Najpierw przenieśmy się na stadion obecnego lidera rozgrywek. „Kolejorz” w minionej kolejce podejmował Koronę Kielce. I choć poznaniacy nie zdominowali rywala, udało im się zgarnąć trzy punkty. W drugiej połowie swoich szans nie wykorzystali koroniarze. Ten mecz wyglądałby pewnie zupełnie inaczej, gdyby nie kontrowersyjna decyzja arbitra, który w 27. minucie spotkania nie dopatrzył się zagrania ręką Żubrowskiego w okolicach pola karnego.

Powtórki ewidentnie potwierdzają, że zagranie ręką było. Pytanie tylko czy w „szesnastce”?

Ustawienie sędziego nie było najlepsze, ale nie ma powodu, by usprawiedliwiać błędną decyzję. Panowie sędziowie, za dużo ostatnio tych błędów.

2. Piękna akcja Wisły Płock i… pudło

33. minuta spotkania Wisły Płock z Pogonią Szczecin przejdzie do historii. Właśnie na tym etapie meczu „Nafciarze” wyszli ze świetnie zapowiadającą się kontrą. Jeden z płocczan zagrał piłkę wzdłuż pola karnego, w którym jego koledzy nie potrafili umieścić futbolówki w bramce. Prawdopodobnie gdyby ta nie trafiła w słupek, Dominik Furman byłby w stanie zdobyć gola. Tak czy inaczej ta sytuacja może być faworytem do miana pudła kolejki.

3. Błędy bramkarzy

Mecz Górnika Zabrze ze Śląskiem Wrocław obfitował w błędy bramkarzy. Nie popisali się golkiperzy obu zespołów. Jako pierwszy z nie najlepszej strony pokazał się już w 6. minucie zawodnik Śląska – Jakub Wrąbel. Na szczęście dla wrocławian jego błąd nie kosztował ekipy utraty bramki, ale w „szesnastce” gości zrobiło się naprawdę gorąco.

http://ekstraklasa.tv/skroty/gornik-zabrze-slask-wroclaw-zobacz-skrot-meczu-i-bramki/8r2q3c

Błąd Wrąbla od 0:50.

Z kolei w ostatniej fazie tego starcia pomyłka 21-letniego Tomasza Loski kosztowała graczy Górnika utratę gola i tym samym trzech punktów. Jego błąd wykorzystał niezawodny snajper, Marcin Robak, ustalając wynik spotkania na 2:2.

https://twitter.com/oracnap/status/909114933689896960

4. Pudła w Niecieczy

Mecz w Niecieczy z pewnością przejdzie do historii, gdyż „Słoniki” na swoim boisku grały w roli… gości. Wszystko ze względu na to, że swoje „domowe” mecze w tej miejscowości rozgrywają piłkarze Sandecji Nowy Sącz.

To starcie zakończyło się zwycięstwem „Sączersów” 1:0, ale zostanie zapamiętane jako typowy mecz dla koneserów. Piłkarze obu drużyn robili co mogli, by zostać na długo w pamięci kibiców. Problem polegał jednak na tym, że starali się to robić nie efektownymi zagraniami, ale kiksami i pudłami. Jako pierwszy dogodnej sytuacji nie wykorzystał gracz „Słoni” – Roman Gergel.

https://twitter.com/live_now2/status/909419657987264513

Z kolei w drużynie z Nowego Sącza nie popisał się Wojciech Trochim, który powinien wpisać się na listę strzelców. Bardzo dobrą piłkę zagrał wzdłuż bramki Adrian Danek, a Trochimowi pozostawało umieścić futbolówkę w siatce. Pomocnik Sandecji trafił jednak w poprzeczkę.

https://twitter.com/MarcinLechowski/status/909434917263745030

5. Słodko-gorzki mecz Augustyna

Błażej Augustyn, były piłkarz Górnika Zabrze, po krótkiej przygodzie z zagranicą wrócił do rodzimej ekstraklasy. W barwach Lechii Gdańsk rozegrał do tej pory cztery spotkania. Starcie z Jagiellonią było jego piątym meczem w biało-zielonej koszulce. Ten pojedynek zaczął się dla niego niemal idealnie. W 11. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zdobył głową bramkę na 1:0.

Obrońca Lechii nie cieszył się jednak długo. Niespełna kwadrans później przeciął zagranie Fiodora Cernycha i zaliczył samobójcze trafienie.

Koniec końców jego drużyna zdołała wyrównać w jednej z ostatnich akcji meczu, ale trzeba przyznać, że starcie z Jagiellonią obrońca gdańszczan będzie pamiętał długo.

* Cykl (W)TOP 5 ma charakter humorystyczny. Jego celem jest wyłowienie takich sytuacji z meczów ekstraklasy, które wzbudzą uśmiech kibiców. Ideą tekstów nie jest obrażanie opisywanych osób czy klubów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze