5 powodów, dla których Wisła Kraków utrzyma się w lidze


Ekipa z Reymonta jest w słabej sytuacji – czy wygrzebie się ze strefy spadkowej?

23 marca 2022 5 powodów, dla których Wisła Kraków utrzyma się w lidze
Dawid Szafraniak

Wisła Kraków w 1. lidze – dla wielu kibiców to brzmi jak science fiction, że klub z taką historią mógłby skończyć na zapleczu ekstraklasy. Przez lata Wisła Kraków walczyła o mistrzostwa krajowe. Dzisiaj w oczy zajrzało jej widmo spadku. Postanowiliśmy przygotować pięć powodów, dla których jednak Wisła Kraków zdoła utrzymać się w elicie.


Udostępnij na Udostępnij na

Początek sezonu to wielkie nadzieje Wisły Kraków. Nowy trener, nowi zawodnicy z ciekawą przeszłością. I pierwsze kilka kolejek było naprawdę niezłych. Zespół pod wodzą Adriana Guli utrzymywał się w czołowej piątce tabeli. Później jednak Wisła Kraków wpadła w dołek, z którego nie wygrzebała się aż do tej pory. Notowała porażkę za porażką i wylądowała w strefie spadkowej. W międzyczasie zmienił się trener i odeszło kilku ważnych zawodników. „Biała Gwiazda” cały czas jednak widzi światełko w tunelu i może mieć nadzieję, że zdoła pozostać w ekstraklasie. Dlaczego więc Wisła Kraków utrzyma się w lidze?

Bo trenerem jest Jerzy Brzęczek

Można narzekać na Jerzego Brzęczka w kontekście pracy z reprezentacją Polski. Można mówić, że nigdy selekcjonerem kadry nie powinien być. Jednak nie można całościowo negować jego warsztatu trenerskiego. Jerzy Brzęczek to szkoleniowiec, na którego przez ostatni rok czaiło się kilka ekstraklasowych ekip. Jednak dopiero teraz Wiśle Kraków udało się go zakontraktować. Jest to świetny ruch ze strony działaczy. Brzęczek już przed pracą w reprezentacji dobrze sobie radził w ekstraklasie. Czas spędzony w kadrze tylko poszerzył jego wiedzę oraz warsztat trenerski i dał tak bezcenne doświadczenie.

Trzeba pamiętać, jak Jerzy Brzęczek poradził sobie podczas pracy w Wiśle Płock. Tam, w sezonie 2017/2018, udało mu się doprowadzić „Nafciarzy” aż na czwarte miejsce w tabeli. Ten wynik dał mu też przepustkę do pracy z reprezentacją. Widzimy więc, że Brzęczek potrafił już odnosić sukcesy z zespołem klubowym. Były selekcjoner kadry może wnieść do szatni jeszcze jedną, bezcenną rzecz: charyzmę i doświadczenie. A chyba to jest to, czego najbardziej potrzeba zespołowi, który wygląda jak zlepek jedenastu niezgranych ze sobą piłkarzy. Jerzy Brzęczek może ulepić z tego drużynę, która stanie się jednością i która będzie wiedziała, że na ławce trenerskiej jest człowiek, który niejedno w futbolu już przeszedł.

Bo ostatnie mecze wlały nadzieję

Jeśli spojrzymy tylko na zdobyte punkty, to wcale nie zobaczymy jakiejś różnicy w ostatnich meczach. Dwa remisy i porażka w ostatnich trzech starciach. Jednak trzeba na to spojrzeć z szerszej perspektywy – ostatnie spotkania to zmagania z: Lechią Gdańsk, Lechem Poznań i Pogonią Szczecin. Są to zespoły o całkiem innych aspiracjach niż Wisła Kraków i w każdym z tych meczów to przeciwnik Wisły Kraków był zdecydowanym faworytem. Jeśli jednak popatrzymy tylko na to, jak „Biała Gwiazda” radziła sobie na boisku, to możemy powiedzieć, że w jej stylu gry w końcu coś drgnęło.

Najlepiej widać to na przykładzie meczu z Lechem. Wisła przed spotkaniem była skazywana na pożarcie i trudno się temu dziwić. Jednak w czasie starcia zobaczyliśmy taką drużynę, jaką kibice chcieliby widzieć w każdym meczu. Wisła zagrała wysokim pressingiem i nie pozwalała Lechowi zbliżać się do jej pola karnego. W ofensywie też wyglądało to naprawdę dobrze – „Biała Gwiazda” kreowała sobie sytuacje i w końcu wyszła na prowadzenie. Ostatecznie Lech wyrównał w ostatniej akcji meczu, ale styl gry Wisły Kraków wlał nadzieję w serca sympatyków. Jeśli zespół tak będzie się prezentował, to jego szanse na utrzymanie diametralnie wzrosną.

Bo ma niezły terminarz

Początek rundy wiosennej to kilka naprawdę trudnych dla „Białej Gwiazdy” spotkań. Zespół ma już za sobą rywalizacje z Rakowem Częstochowa, Legią Warszawa, Lechią Gdańsk, Lechem Poznań i Pogonią Szczecin. Teraz powinno już być tylko łatwiej. Kluby, z którymi Wisła Kraków będzie się mierzyć w najbliższym czasie, to głównie zespoły ze środka i dołu ligowej tabeli. Dla drużyny otwiera się więc szansa na to, aby zacząć solidnie punktować. Musi jednak zacząć to robić już teraz, ponieważ do bezpiecznego miejsca zespół traci cztery punkty, a do końca nie zostało już dużo kolejek. Jeśli spojrzymy na te pozostałe mecze, to w każdym ze spotkań Wisła Kraków jest w stanie zdobyć trzy punkty, więc terminarz ułożył się dla „Białej Gwiazdy” naprawdę nieźle.

Bo zimą przeprowadziła niezłe transfery

Wiemy, jak to jest z transferami „Białej Gwiazdy”. Już niejednokrotnie wydawało się, że ma za sobą dobre okienko, a później rzeczywistość brutalnie weryfikowała potencjał zawodników. W Krakowie wierzą jednak, że tym razem będzie inaczej. Zacznijmy od transferu zawodnika już ogranego w naszej lidze. Wisła Kraków sprowadziła Marko Poletanovicia, który w Polsce jest od trzech i pół roku. Serb w naszej lidze to solidna firma i dziwiło to, że odchodzi z walczącego o mistrzostwo Polski Rakowa do zespołu broniącego się przed spadkiem. Dla Wisły to jednak dobre wzmocnienie rywalizacji w środku pola.

Jeśli chodzi o zadania defensywne, to grę obronną zespołu mają poprawić przede wszystkim Joseph Colley i Enis Fazlagić. Pierwszy z nich to środkowy obrońca ściągnięty z Chievo Verona. W przeszłości miał okazję trenować w akademii Chelsea. Szwed grał trochę na wypożyczeniu w rodzimym kraju, jednak we Włoszech nie potrafił się przebić. Enis Fazlagić zaś to zawodnik młody, bo zaledwie 21-letni, który gra na pozycji defensywnego pomocnika. Macedończyk był podstawowym zawodnikiem słowackiej Żiliny. Wisła Kraków wydała na niego aż pół miliona euro, więc oczekiwania wobec niego są naprawdę spore. Widać to też po tym, że Fazlagić od początku rundy gra w pierwszej jedenastce.

Wisła wzmocniła też atak. Do klubu przybył Luis Fernandez grający na pozycji napastnika i w ostatnich meczach prezentował się naprawdę nieźle. W pięciu spotkaniach zdążył już strzelić dwie bramki. Jednak to nie po nim spodziewamy się najwięcej. Do Wisły przybył zawodnik z potencjałem na bycie gwiazdą ekstraklasy. O kim mowa? O Momo Cisse.

Bo ma Momo Cisse

Ostatnie mecze pokazują, że zawodnik z Gwinei może być tym, który będzie siał postrach w defensywie rywali. Jego sprowadzenie to dość nietypowy ruch. Ten 19-letni skrzydłowy jest zawodnikiem VFB Stuttgart, a do Wisły przyszedł na półtoraroczne wypożyczenie. Właściwie nie było takiego przypadku, żeby zagraniczny klub wysyłał młodego zawodnika właśnie do naszej ligi, aby ograł się w seniorskiej piłce. Być może jednak w następnych latach będzie to częstsze zjawisko w ekstraklasie.

Główny atut Gwinejczyka to niesamowita szybkość. Boczni obrońcy rywala po prostu nie nadążają za Momo Cisse. Skrzydłowy ma też świetny drybling i łatwość w wygrywaniu pojedynków. Znacznie poszerza repertuar ofensywny „Białej Gwiazdy”. Ta współpraca jest w stanie przynieść obopólne korzyści – Momo Cisse może otrzaskać się w seniorskiej piłce, a przy okazji pomóc Wiśle w utrzymaniu.

Wisła znajduje się w sytuacji bardzo trudnej. W tym momencie traci cztery punkty do bezpiecznego miejsca. Jednak ma też sporo argumentów, by ostatecznie uratować miejsce w ekstraklasie. Miejsce tak zasłużonego dla polskiej piłki klubu jest w elicie. Najbliższe kolejki dadzą nam odpowiedź, jaka będzie przyszłość „Białej Gwiazdy”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze