33 kolejka Scottish Premier League


Celtic już w niedzielę mógłby świętować tytuł mistrzowski, gdyby spełnione zostały dwa warunki: po pierwsze zespół Macieja Żurawskiego i Artura Boruca musiał w sobotnim meczu pokonać Motherwell w stolicy Szkocji (co wprawdzie wydawało się łatwe, ale jeśli wziąć pod uwagę 'czarną serię' ostatnich spotkań stołecznego zespołu, to nie można było mieć stuprocentowej pewności), a zajmujący drugą lokatę Rangersi musieli przegrać w Saint Mirren z miejscową drużyną.


Udostępnij na Udostępnij na

Celtic przystępował do meczu na własnym obiekcie osłabiony brakiem Paula Telfera, który zdecydował się rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron już teraz (pierwotnie wygasał on w czerwcu); 36-letni obrońca postanowił wrócić do Anglii, gdzie od dłuższego już czasu przebywa jego rodzina. Do pierwszego składu powrócił Maciej Żurawski. Polski napastnik przez dwa miesiące leczył kontuzję łydki i dopiero na początku miesiąca podjął treningi z resztą zespołu. Niestety „Magic” na boisku przebywał tylko trzydzieści pięć minut, bowiem doznał kolejnej kontuzji i Gordon Strachan dość nieoczekiwanie zmuszony był dokonać pierwszej zmiany. W miejsce byłego napastnika Lecha Poznań wszedł Derek Riordan, który – jak się potem okazało – został jednym z ojców sukcesu swojego zespołu. To właśnie były napastnik Hibernianu Edynburg kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy strzelił jedynego gola w tym spotkaniu.Mecz nie był ciekawym widowiskiem, a przyczynili się do tego piłkarze, którzy grali można powiedzieć 'wakacyjnie’, rzadko przeprowadzali ciekawe i szybkie akcje. Mecz był szarpany, w pierwszej połowie znudzeni kibice często gwizdali na uczestników spotkania dopominając się lepszej gry. W drugiej części Celtic szybko wyszedł na prowadzenie, co 'rozruszało’ nieco widowisko, bowiem goście zaczęli grać odważniej i dążyli do zmiany niekorzystnego rezultatu. Dobre spotkanie rozegrał Artur Boruc, który kilka razy ratował swój zespół przed stratą bramki; broniący tytułu „The Bhoys” mogli w drugich czterdziestu pięciu minutach podwyższyć rezultat spotkania, ale fatalnie pudłowali, co doprowadziło do nerwowej końcówki. Ostatecznie jednak trzy punkty zostały na Celtic Park, co znacznie przybliżyło piłkarzy Gordona Strachana do drugiego z rzędu, a czterdziestego pierwszego w historii klubu tytułu Mistrza Szkocji.

Spotkanie pomiędzy Inverness i Falkirk można podsumować jedynie bardzo krótko, bo z całego spotkania na uwagę zasłużyło jedynie ostatnie dziesięć minut. Oba zespoły przez pozostałą część czasu grały tak, aby się wzajemnie nie skrzywdzić, brakowało nawet ostrej gry, co w Szkocji nie zdarza się często. Dopiero ostatnie minuty przyniosły emocje, a także i bramki. Pierwsi gola zdobyli przyjezdni, a dokładnie uczynił to Carl Finnigan. Gospodarze od razu rzucili się do ataku i sześć minut później strzał Rankina z kilku metrów przyniósł im wyrównanie. Zespoły podzieliły się więc punktami, utrzymały swoje miejsca w tabeli. Po takim meczu można zadać pytanie o sens rozgrywania spotkań, które już przed rozpoczęciem nie toczą się o nic. Niestety do końca sezonu jeszcze kilka takich bardzo przeciętnych widowisk się odbędzie.

Dużą niespodziankę sprawili swoim kibicom piłkarze Dunfermline wygrywając na własnym stadionie z faworyzowanym Hibernianem 1:0. Jedynego gola zdobył sześć minut przed końcem spotkania Phil McGuire. Obrońca „The Pars” wykorzystał dośrodkowanie Hammilla z rzutu wolnego i strzałem głową pokonał świetnie broniącego McNeila. To właśnie bramkarz Hibs był najlepszym piłkarzem swojego zespołu broniąc w nieprawdopodobnych sytuacjach. Już w pierwszej części wygrał dwukrotnie pojedynek sam na sam z piłkarzami gospodarzy, nie dał się też pokonać strzałami z daleka. Sprzyjało mu również szczęście, bo po strzale jednego z miejscowych piłka odbiła się od poprzeczki, a w innej sytuacji prowadzący zawody Craig MacKay nie podyktował rzutu karnego dla „The Pars”. Niestety pozostali zawodnicy z Edynburga nie dostosowali się poziomem gry do swojego bramkarza i byli tylko statystami w meczu.

Dunfermline odniosło zasłużone zwycięstwo i zmniejszyło swoją stratą do przedostatniego Saint Mirren, co pozwala im wierzyć w utrzymanie się w Scottish Premier League.Trudno byłoby wyliczyć, który to już raz Pospisil zdobył decydującą bramkę dla swojego zespołu. Czeski piłkarz pojawił się na boisku dopiero w siedemdziesiątej czwartej minucie zmieniając Aguiara, ale już cztery minuty później zdobył bramkę, która dała jego zespołowi zwycięstwo i trzy punkty. Z przebiegu meczu bardziej sprawiedliwy byłby remis, bo Kilmarnock zaprezentowało się dobrze i miało również kilka dogodnych sytuacji strzeleckich. Po raz kolejny zabrakło w meczowym składzie polskiego napastnika Arkadiusza Klimka, który nie znajduje zaufania u trenera „Serc”.

Rangers wygrało wyjazdowy mecz z Saint Mirren, ale trzy punkty nie przyszły im łatwo. Wprawdzie już w czwartej minucie wicemistrzowie kraju wyszli na prowadzenie po golu Nacho Novo, ale pozostała część meczu była bardzo wyrównana, nawet ze wskazaniem na gospodarzy. „Święci” grali nieskutecznie, ich strzały mijały bramkę McGregora, a jeśli już udało im się oddać celny strzał, to bardzo dobrze spisywał się bramkarz „The Gers” i pewnie bronił. Goście również mieli bramkowe okazje, najlepsze z nich zmarnował Kris Boyd, który dwukrotnie nie potrafił pokonać Smitha. Dzięki trzem zdobytym punktom Rangersi odłożyli świętowanie Celtiku o co najmniej jedno spotkanie. Saint Mirren ma już tylko cztery punkty przewagi nad ostatnim Dunfermline, do końca sezonu zostało pięć kolejek, można więc spodziewać się fascynującej walki o utrzymanie.

Bardzo nierówno w ostatnich meczach gra Aberdeen, które tym razem 'oddało’ komplet punktów Dundee United. Już w pierwszych sekundach sobotniego meczu arbiter Tumilty podyktował rzut karny dla gości po faulu Harta na Samuelu. Jedenastkę pewnie wykorzystał Daly i nieoczekiwanie DU prowadzili już 1:0. „The Dons” rzucili się do gorączkowych ataków, które przyniosły im dwie bramki – najpierw Lovell wykorzystał sprytne zagranie Severina z rzutu wolnego i doprowadził do wyrównania, a niespełna sto dwadzieścia sekund później Foster był faulowany w polu karnym; rzut karny dobrze wykonał Darren Mackie i gospodarze prowadzili. Dwanaście tysięcy kibiców przeżyło szok pomiędzy 14, a 17 minutą, kiedy to goście ponownie wyszli na prowadzenie! Po jednej bramce zdobyli Hunt i Cameron. To właśnie ten drugi piłkarz został bohaterem United zdobywając kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy czwartego gola dla swojego zespołu, co skutecznie pozbawiło gospodarzy złudzeń. „The Dons” byli zespołem lepszym w drugiej części spotkania, mieli więcej okazji bramkowych, ale nie udało im się już więcej pokonać Stilliego i nieoczekiwanie ponieśli wysoką porażkę. O walce o drugie miejsce Aberdeen może już zapomnieć – w pozostałych pięciu meczach będą musieli koncentrować się na utrzymaniu obecnego trzeciego miejsca, bowiem Hearts w ostatnich meczach wygrywa i zmniejszyło swoją stratę tylko do trzech punktów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze