Mijający właśnie 2018 rok nie dostarczył nam wielu powodów do piłkarskiej radości, dlatego ten nowy, nadchodzący może być tylko lepszy. Tego sobie i wszystkim życzymy! Resztę zapomnijmy.
W jakim miejscu znajduje się polska piłka? Jaki był dla niej 2018 rok? Kolorowo na pewno nie jest, ale też gorzej już być nie może, dlatego z optymizmem (umiarkowanym) i ufnością należy spoglądać w przyszłość.
Zaczęło się – jak zawsze – pięknie. Pierwszy gol 2018 roku, zdobyty przez Krzysztofa Piątka na treningu noworocznym Cracovii, rozbudzał apetyty dochodzących do siebie po udanych nocnych wojażach Polaków.
Jak zawsze też na początku roku towarzyszyły nam ogromne pokłady optymizmu. Nadzieje na korzystny rezultat „Orłów Nawałki” w nadchodzącym rosyjskim mundialu czy wizje podboju Europy w wykonaniu polskich klubów. Oczywiście – jak to również bywa – im dalej w kalendarzu, tym więcej rozwianych marzeń…
Mimo wszystko nie brakowało też miłych akcentów. Choćby objawienie, jakim został Krzysztof Piątek, który z przytupem rozpoczął mijający rok i dokładnie tak samo go kończy. Cracovia, Genoa? Bez różnicy. I tu, i tu strzelanie przychodzi mu z łatwością. Cieszyć może również, że podczas ostatnich 12 miesięcy na szerokie wody wypłynęło kilku młodych graczy, dzięki którym – o ile nie wkroczą na niewłaściwą ścieżkę – możemy spokojniej spoglądać w przód. Walukiewicz, Kownacki, Żurkowski, Loska, Kądzior… oby i w 2019 im się wiodło!
To nie był czas reprezentacji
No… miało być zupełnie inaczej. I to „miało być” to słowa klucze, bo praktycznie zawsze „ma być”, a nigdy nie ma. Niestety. Jesteśmy narodem wiecznych optymistów. Cokolwiek by się nie działo, my zawsze widzimy wszystko na różowo, nawet wtedy kiedy jest czarne. Dokładnie tak samo było z oczekiwaniami stawianymi przed naszą narodową reprezentacją, która co prawda dobrze pokazała się na mistrzostwach Europy, ale było to… w 2016 roku.
Na rosyjskim turnieju było już katastrofalnie, a tylko nieliczni dostrzegli symptomy słabości znacznie wcześniej. Zwieńczeniem tej biało-czerwonej epopei był pamiętny mecz z Japonią, który okazał się hitem! Niektóre jego fragmenty na stałe zapiszą się w annałach polskiej myśli taktycznej.
Polskie kluby w pucharach
Ok. Tutaj chyba nie ma się co rozpisywać. Właściwie pisać nie ma o czym. W razie czego zostawiamy trochę pustych linijek, a każdy sam może sobie dopowiedzieć, co chce.
„007 zgłoś się”, czyli Brzęczek na stanowisku
Jak to właściwie z trenerem Brzęczkiem jest? Młody, pograł w kadrze, grał za granicą, prowadził kilka klubów – w tym świetny sezon z Wisłą Płock. Dostał szansę od prezesa Bońka i na początku tej przygody nie wyglądało to najlepiej. Dajmy mu jednak czas, niech buduje po swojemu i uczy się na własnych błędach, a może wykuje jakieś „żelazo”. Kilku zawodników na poziomie mamy, w kolejce ustawiają się kolejni, dlatego poczekajmy. Gorzej już raczej nie będzie, a jest się od czego odbić.
Tutaj życzymy bycia realistami w ocenie naszego potencjału. Pamiętajcie – bez koloryzowania!
Mocne zakończenie roku
Już myśleliśmy, że spokojnie zakończy się ten 2018 rok i szybko o nim zapomnimy, jednak końcówka w wykonaniu krakowskiej Wisły i melodramat z Vanną Ly w roli głównej był tak emocjonujący, że w redakcji nie nadążaliśmy z zamawianiem popcornu.
Klasa! Była akcja, były emocje – nawet dalej są. Polało się też oczywiście kilka łez.
Poważnie… jak można sprzedawać w taki sposób jeden z najstarszych polskich klubów? Farsa. Tyle historii, tylu oddanych temu klubowi ludzi… nie wolno tego traktować w ten sposób. Dziwić może, że w krakowskim magistracie Wisła traktowana jest po macoszemu, a prezydent Majchrowski nie robi nic, by pomóc uratować „Białą Gwiazdę”.
Jasne, że ciekawie nie jest. Historie z bandytami, czarny PR, długi i niekończące się problemy, ale kluby takie jak ten muszą istnieć. Czym byłaby polska piłka bez Wisły, Legii, Widzewa czy Górnika? Czy to nie te drużyny nakręcają futbolową koniunkturę?
Zgoda, że za błędy trzeba płacić, ale pamiętajmy też, że upadek Wisły może także oznaczać upadek wielu ludzi i rodzin, które nigdy nie odzyskają należnych im pieniędzy. Nie zawsze wszystko jest zero-jedynkowe, a niektórzy zapominają chyba, jak to „wół cielęciem był” (pozdrawiamy Lecha Poznań).
***
To tylko kilka faktów z 2018 roku. Oczywiście można rozkładać go na czynniki pierwsze i analizować, ale wychodzimy z założenia, że lepiej o nim zapomnieć. Co się stało, to się nie odstanie, a czasem lepiej jest dostać kubeł zimnej wody na głowę niż non stop egzystować w skowronkach.
Ludziom polskiej piłki życzymy, by 2019 był rokiem lepszych i roztropnych decyzji, a kibicom, by dostarczył im odrobinę radości. Udanej zabawy, ale już w 2019 patrzmy na nasz futbol trzeźwym okiem!
Szczęśliwego nowego roku. Więcej dobrych tekstów ❤️