Oczy całej piłkarskiej Europy będą zwrócone na Niemcy. Nie może to dziwić, bowiem już 16 maja do gry wraca Bundesliga. Będzie to zatem najsilniejsza grająca liga na świecie. Należy jednakże pamiętać, że w tym samym dniu ze snu wybudza się również zaplecze niemieckiej ekstraklasy. Sprawdzamy, jak wygląda 2. Bundesliga krótko przed jej wznowieniem.
Trzeba przyznać, że sytuacja w drugiej Bundeslidze jest najciekawsza od paru lat. Wszystko za sprawą nieoczekiwanego lidera oraz dużych i uznanych firm, które depczą mu po piętach. Rozgrywki 2. Bundesligi zostały oficjalnie zawieszone 13 marca, lecz ostatnie mecze miały miejsce kilka dni wcześniej. Oznacza to, że rozgrywki zostały wstrzymane na ponad dwa miesiące. Nie zmienia to faktu, że władze niemieckiego związku piłkarskiego wykazały się determinacją oraz odwagą, wznawiając zmagania dość szybko. Jak jednak kształtuje się tabela drugiej ligi po 25 kolejkach?
2. Bundesliga ma niespodziewanego lidera
Na pierwszym miejscu w tabeli drugiej ligi niemieckiej plasuje się Arminia Bielefeld, która przed sezonem raczej nie była stawiana w gronie faworytów do awansu. Zespół prowadzony przez Uwe Neuhausa utarł jednakże nosa konkurencji i ma ogromną szansę wrócić do Bundesligi po 11 latach nieobecności. Gdy „Die Blauen” ostatni raz grali w najwyższej lidze, mistrzem został Wolfsburg, a ostatnią bramkę dla Arminii w Bundeslidze strzelił w ostatniej kolejce nie kto inny jak Artur Wichniarek. Później zdarzyło im się występować nawet w trzeciej lidze.
O drużynie z Bielefeld pisaliśmy na naszym portalu w grudniu. Już wtedy Arminia kończyła 2019 rok na fotelu lidera. Uwe Neuhaus, który jak dotąd nie ma dużych sukcesów trenerskich (dwukrotne wygranie trzeciej ligi – z Unionem Berlin oraz Dynamem Drezno), zbudował zespół, który w 25 spotkaniach przegrał tylko dwukrotnie oraz zremisował dziewięć razy. Wynik ten pozwolił zająć jego drużynie pierwsze miejsce, mając 51 punktów, co daje przewagę aż sześciu „oczek” nad drugim VfB Stuttgart. Jest to więc niewątpliwie jego najlepszy sezon w trenerskiej karierze.
– To byłoby coś, czego nigdy wcześniej nie osiągnąłem. I byłoby to potwierdzeniem wielu, wielu lat pracy trenerskiej – tak o ewentualnym awansie wypowiedział się 60-letni szkoleniowiec. Oprócz niego bohaterem Arminii zostałby 32-letni napastnik, Fabian Klos. Kapitan zespołu praktycznie całą swoją karierę spędził w Bielefeld. Był z „Die Arminen” w trzeciej lidze, może być w pierwszej. Oprócz tego Klos na chwilę obecną jest królem strzelców z szesnastoma trafieniami. Wyrasta więc na żywą legendę swojego klubu.
Wie gewohnt: Das Sturmduo Voglsammer und Klos schießen Arminia Bielefeld auch im neuen Jahr zum Sieg. #arminia #bielefeld #bochum #zweiteliga #DSCBOC pic.twitter.com/2SwMD81ohA
— Sky Sport (@SkySportDE) January 28, 2020
W Stuttgarcie marzą o powrocie…
Tuż za Arminią plasuje się VfB Stuttgart, które zdaje się być zbyt dużym klubem, żeby przesiadywał „jedynie” na zapleczu. Drużyna „Die Roten” ma zaledwie jeden punkt przewagi nad trzecim HSV, a już 27 maja czeka ich bezpośrednie starcie, które może okazać się bardzo istotne. Jeden mecz na szczycie pięciokrotny mistrz kraju ma już za sobą. Ostatnim spotkaniem Stuttgartu przed przymusową przerwą było starcie ze wspomnianą Arminią. Mecz ten zakończył się wynikiem 1:1.
Utytułowany klub swój pierwszy kryzys przeżył w 2015 roku, kiedy to w lutym miał najmniej punktów w historii występów w najwyższej lidze. Skończyło się szczęśliwie – rozgrywki 2014/2015 „Die Roten” zakończyli nad kreską, uzyskując 36 punktów, co dawało zaledwie punkt przewagi nad miejscem barażowym. Rok później jednakże nadeszło nieuchronne – grające coraz słabiej VfB w 2016 roku spadło z ligi pierwszy raz od 39 lat, kończąc sezon na przedostatnim miejscu. Następnie udało im się szybko wrócić do Bundesligi, by ponownie spaść po dwóch latach.
Stuttgart jest więc tegorocznym spadkowiczem. W zeszłym sezonie drużyna Marcina Kamińskiego zajęła 16. miejsce, a w barażach została wyeliminowana przez obecną niespodziankę ligi, Union Berlin. W pierwszym spotkaniu barażowym padł remis 2:2, a rewanż rozgrywany w Berlinie zakończył się bez bramek. To oznaczało kolejne pożegnanie z ligą.
VfB Stuttgart's 2018/19 season ends in relegation. They follow Hannover 96 and 1. FC Nürnberg into the second division. pic.twitter.com/3HBFZ8swGz
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) May 27, 2019
Obecna kampania to przede wszystkim nastawienie na jak najszybszy powrót. Pellegrino Matarazzo, który zastąpił pod koniec zeszłego roku zwolnionego Tima Waltera, ma jasny cel. Kolejny rok w drugiej lidze będzie dla zespołu ze Stuttgartu tragedią.
…tak samo jak w Hamburgu
Zespół HSV jest jeszcze bardziej utytułowany od VfB Stuttgart. Sześciokrotny mistrz Niemiec oraz zdobywca Pucharu Europy z 1983 roku pożegnał się z pierwszą ligą w sezonie 2017/2018. Było to o tyle bolesne, że drużyna z Hamburga opuściła najwyższą klasę rozgrywkową po raz pierwszy od jej utworzenia, czyli od kampanii 1962/1963. Słynny zegar odliczający dni HSV w Bundeslidze na Volksparkstadion musiał zatrzymać się dwa lata temu. Od tamtego momentu zegar ten odlicza czas od założenia klubu, czyli ponad 130 lat.
Rip HSV clock 💙 pic.twitter.com/5hZuLRHz0Y
— Max 🏆🏆🏆🏆🏆 (@Maksee_) June 12, 2019
Od razu więc HSV nastawiło się na szybki powrót do elity. W poprzednim sezonie to się jednak nie udało. Zabrakło bardzo niewiele. Hamburg zajął czwarte miejsce, a do Unionu czy Paderborn zabrakło im zaledwie punktu. Nie można jednakże myśleć o awansie, ponosząc aż dziesięć porażek. Zwłaszcza tak istotnych jak te pod koniec zmagań z bezpośrednimi rywalami do awansu.
W obecnych rozgrywkach drużynie Dietera Heckinga idzie – wydawać by się mogło – nieco lepiej. Zdobycz 44 punktów pozwoliła „przezimować” pandemię na trzecim miejscu premiowanym starciem barażowym. Czwarte Heidenheim ma na swoim koncie jednakże tylko trzy „oczka” mniej, rywalizacja więc z pewnością nie jest zakończona.
Druga strona tabeli
Walka o awans wydaje się najciekawszym elementem 2. Bundesligi, lecz nie zapominajmy o drużynach, które starają się pozostać w drugiej lidze. Żaden klub nie jest skazany na pożarcie, a dolna część tabeli jest wyjątkowo płaska. Pomiędzy ostatnim a jedenastym miejscem jest jedynie różnica sześciu punktów. Na samym dnie jednakże znajduje się Dynamo Drezno, które uzbierało jak dotąd 24 punkty. Drużyna ze wschodniej części Niemiec z pewnością nie była zadowolona z przymusowej przerwy. Odniosła ona bowiem dwa zwycięstwa z rzędu, nabierała więc wiatru w żagle.
Tyle samo punktów ma na swoim koncie Karlsruher. Mistrz z 1909 roku ma najwięcej straconych goli w lidze, a ich ostatnie dwa spotkania zakończyły się porażkami. Drużyna prowadzona przez zaledwie 37-letniego trenera, Christiana Eichnera, zagra w najbliższym meczu z Darmstadt, które zajmuje 6. miejsce w tabeli. Nie będzie więc łatwo o zdobycz punktową.
#ABPFIFF. Nach dem Anschlusstreffer können wir den Ball nicht nochmal im Tor unterbringen, es bleibt beim 3:1 …#FCHKSC #KSCmeineHeimat pic.twitter.com/QJufiI1owu
— Karlsruher SC (@KarlsruherSC) March 7, 2020
Na miejscu trzecim od końca, które oznacza grę w barażach o utrzymanie, znajduje się SV Wehen Wiesbaden. Początek sezonu, mówiąc łagodnie, nie był dla nich udany – jeden zdobyty punkt w siedmiu meczach mówi sam za siebie. Później jednak coś w drużynie Rüdigera Rehma drgnęło, co poskutkowało dwoma zwycięstwami, w tym jednym z VfB Stuttgart. Obecnie Wehen traci trzy punkty do bezpiecznego, 15. miejsca, a po wznowieniu rozgrywek czeka ich rewanżowe starcie właśnie ze spadkowiczem z poprzedniego sezonu.
2. Bundesliga – rozgrzewka przed prawdziwą ucztą
Będziemy świadkami rozegrania czterech meczów jednocześnie. FC Erzgebirge Aue podejmie u siebie SV Sandhausen. Oprócz tego walczące o utrzymanie nad kreską VfL Bochum zagra z kolejną niespodzianką rozgrywek, czyli Heidenheim. Kolejnym starciem będzie wspomniany mecz Karlsruher – Darmstadt, który wydaje się najciekawszym spotkaniem. Co więcej, SSV Jahn Regensburg będzie gościł Holstein Kiel, a te drużyny dzielą zaledwie dwa punkty.
Wznowione rozgrywki 2. Bundesligi będzie można odebrać jako przystawkę przed daniem głównym. Pierwsze spotkania 26. kolejki będą bowiem rozgrywane o godzinie 13:00, na dwie i pół godziny przed wznowieniem pierwszej ligi. Jest to więc idealna okazja, żeby stęsknieni kibice zapoznali się z zapleczem ligi, które potrafi być równie ciekawe, co niektóre europejskie ekstraklasy.