Poznajcie uczestników 15. klubowych mistrzostw świata


Kto spróbuje zdetronizować Real Madryt?

12 grudnia 2018 Poznajcie uczestników 15. klubowych mistrzostw świata

12 grudnia rozpoczną się 15. klubowe mistrzostwa świata. 14. raz będziemy świadkami zmagań siedmiu drużyn w formacie pucharowym. Na turnieju pojawią się najlepsze drużyny z każdego kontynentu oraz przedstawiciel gospodarza. Tak jak przed rokiem impreza odbędzie się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.


Udostępnij na Udostępnij na

Rok temu klubowe mistrzostwa świata było rozgrywane na dwóch stadionach. W 2018 roku postanowiono tego nie zmieniać i znowu wybrano te same areny. Pierwszym z miast goszczącym najlepsze drużyny globu będzie Al Ajn, gdzie mieści się 25-tysięczny stadion – Hazza Bin Zayed. Drugim jest Abu Zabi ze stadionem o pojemności 49,5 tys. – Zajid Ar-Rijadija. Jeżeli chodzi o sam format i rozstawienie, to wszystko jest zawarte w poniższym tweecie.

https://twitter.com/iAhmedJunior74/status/1072197850409418752

Uczestnicy 15. klubowych mistrzostw świata

Od 2005 roku w turnieju bierze udział zawsze siedem drużyn. Sześciu drużynowych mistrzów kontynentów oraz jeden przedstawiciel gospodarzy. Prawdopodobnie tegoroczne zmagania będę ostatnie w takiej formie, ale o tym będziemy informować w następnym artykule dotyczącym tego turnieju. W 2018 roku ZEA będzie reprezentować Al-Ain FC, czyli mistrz tego kraju. Pozostali uczestnicy to Team Wellington (Oceania), Esperance Tunis (Afryka), Kashima Antlers (Azja), CD Guadalajara (Ameryka Północna), River Plate (Ameryka Południowa) i Real Madryt (Europa). Tradycyjnie zwycięzcy Ligi Mistrzów i Copa Libertadores są rozstawieni od półfinałów.

Al-Ain FC (ZEA)

Al-Ain FC pojawi się na klubowych mistrzostwach świata po raz pierwszy. To dzięki roli gospodarza, a zwykle reprezentuje go lokalny mistrz ligowy. W nowym sezonie aktualnie plasuje się na 1. miejscu w lidze. Zespołowi nie udało się osiągnąć sukcesu w AFC Lidze Mistrzów. W fazie grupowej nie poniósł porażki (dwie wygrane i cztery remisy), wyprzedził katarski Al-Rayyan i saudyjski Al-Hilal. Lepszy okazał się tylko irański Esteghlal. Następnie w 1/8 finału klub trafił na katarski Al-Duhail, który już nie dał żadnych szans Al-Ain (2:4 i 1:4).

Zjednoczone Emiraty Arabskie w ostatnich latach nie miały okazji zaprezentowania się na arenie międzynarodowej. Większość kibiców z Europy nie śledzi rozgrywek AFC Ligi Mistrzów, więc mało kto będzie mógł kojarzyć rodzimych piłkarzy reprezentujących Al-Ain FC. Ale w kadrze znajduje się kilku obcokrajowców i to oni stanowią główną siłę napędową mistrzów ZEA. W obronie dobrze prezentuje się Japończyk Tsukasa Shiotani. Na skrzydłach mocnymi ogniwami są Egipcjanin Hussein El Shahat i Brazylijczyk Caio. Ale największą gwiazdą jest Marcus Berg, który był królem strzelców w zeszłym sezonie. W Lidze Mistrzów też strzelał dużo, bo w fazie grupowej zdobył sześć goli. W tegorocznych rozgrywkach ligowych w 11 meczach zdobył 10 goli. Jego regularność strzelecka nie umyka selekcjonerowi reprezentacji Szwecji, który regularnie powołuje napastnika „The Boss”.

W przeszłości trenerem Al-Ain był Zlatko Dalić, który jest selekcjonerem wicemistrzów świata. Model chorwacki spodobał się właścicielom mistrza ZEA i obecnie trenerem jest Zoran Mamić. 47-latek trenuje kluby na Półwyspie Arabskim od 2016 roku. Na poprzednich klubowych mistrzostwach świata Al-Jazira raczej była przedstawiana jako drużyna mogąca zagrać maksymalnie w ćwierćfinale. Przedstawiciele gospodarzy na przekór prognozom doszli do półfinału i postraszyli w nim przez chwilę Real Madryt. Niestety wysiłek przeciwko „Królewskim” za dużo kosztował mistrza ZEA, bo w meczu o 3. miejsce opadł kompletnie z sił, wysoko przegrywając z Pachucą (1:4). Może Al-Ain poprawi ten wynik?

Team Wellington (Nowa Zelandia)

Nikt nie spodziewał się, że Team Wellington pojawi się na klubowych mistrzostwach świata. Udało się mu pierwszy raz w historii wygrać OFC Ligę Mistrzów, zatrzymując siedmioletnią dominację Auckland City. Co ciekawe, nawet dokonał tego w półfinale, bo wtedy trafił na najmocniejszą drużynę w regionie Oceanii. Dzięki bramkowemu remisowi na wyjeździe (0:0 i 2:2) zespół awansował do finału, gdzie zmierzył się z Lautoką z Fidżi. W dwumeczu nie dał większych szans rywalowi, pokonując go 6:0 i 4:3. W lidze na razie ogląda plecy Auckland, ale to nie będzie miało większego znaczenia w dalszej fazie, bo tam po sezonie zasadniczym rozgrywane są play-offy. Tradycyjnie przedstawiciel Oceanii będzie otwierał klubowe mistrzostwa świata. Celem będzie wygranie pierwszego meczu.

W Team Wellington nie znajdziemy znanych zawodników. Drużyna z Nowej Zelandii składa się z młodych piłkarzy, tylko dwóch przekroczyło 30. rok życia. Kilku zawodników próbowało sił za granicą, jak choćby bramkarz Scott Basalaj. Był on przez dwa lata w Partick Thistle U-20, ale jak reszta po czasie wrócił do kraju. Kilku zdolniejszych zawodników przebijało się do grającego w australijskiej A-League Wellington Phoenix, ale byli za słabi na utrzymanie miejsca w tej ekipie.

W barwach „TeeDubs” gra paru obcokrajowców, ale to nie są znani zawodnicy w skali światowej. W środku pola pewnym elementem jest Argentyńczyk Mario Barcia, a obok niego gra wychowanek angielskiego Blackpool 21-letni Henry Cameron. Trenerem zwycięzcy OCE Ligi Mistrzów jest Anglik hiszpańskiego pochodzenia – Jose Figueira. Co ciekawe, łączy on jednocześnie pracę trenera Team Wellington, kadry U-17 Nowej Zelandii oraz posadę asystenta selekcjonera kadry seniorskiej „All Whites”.

Esperance Tunis (Tunezja)

Tunezyjczycy zagrają na klubowych mistrzostwach świata po raz drugi. Ostatni raz mieli okazję zmierzyć się z najlepszymi na świecie w 2011 roku. Nie mogą wspominać tego turnieju najlepiej, bo przegrali już w pierwszym meczu w ćwierćfinale z Al-Sadd (1:2), a potem w meczu o 5. miejsce z Monterrey (2:3). W tegorocznej edycji CAF Ligi Mistrzów nie było łatwo o końcowe zwycięstwo. Oczywiście, fazę grupową udało się przejść bez większego szwanku. Lepsze od Esperance okazało się tylko egipskie Al Ahly.

Następnie w ćwierćfinale zespół z Tunisu zagrał z rodakami z Etoile Sahel (1:0, 2:1), a pierwszą większą przeszkodą było angolskie Primeiro de Agosto. W pierwszym spotkaniu „Mkachkha” przegrała 0:1. W rewanżu Angolczycy szybko zdobyli gola, ale ostatecznie po trudach udało się wygrać 4:2. W finale doszło do rewanżu z Al Ahly. W pierwszym meczu Esperance przegrało 1:3, ale udało się mu w drugim meczu wygrać 3:0 i sięgnąć trzeci raz w historii po tytuł najlepszej drużyny w Afryce.

https://www.youtube.com/watch?v=OGM-aB-R_gg

Esperance złożone jest praktycznie z samych Tunezyjczyków. Jest w drużynie jedynie trzech obcokrajowców: reprezentant WKS Fousseny Coulibaly, Kameruńczyk Franck Kom i Algierczyk Youcef Belaili. Wszyscy z nich mają miejsce w składzie ekipy z Tunisu. Poza tym jest trzech aktualnych reprezentantów kraju: napastnik Taha Yassine Khenissi (kontuzja wyeliminowała go z mundialu), bramkarz Moez Ben Cherifia i czekający na debiut obrońca Aymen Mahmoud. Selekcjoner też zwraca uwagę na grę pomocnika Ghaylena Chaaleliego, ale ostatnio wypadł z listy powoływanych. W kadrze są też piłkarze, którym nie powiodło się w Europie, np. Anice Badri grający dawniej w rezerwach Lille i Royal Mouscron czy Iheb Mbarki, któremu nie wyszło w Evian.

Ciekawy przypadek dotyczy trenera Esperance. Jest nim Moin Chaabani, który przejął zespół tymczasowo po zwolnieniu Khaleda Ben Yahii przez porażkę w pierwszym meczu półfinału CAF Ligi Mistrzów. Po tym zdarzeniu tymczasowemu szkoleniowcu udało się dokonać dwóch comebacków w tych rozgrywkach. Jako ratownik wchodzi drugi raz w tę rolę. Może dobrym występem na klubowych mistrzostwach świata wreszcie dostanie okazję prowadzenia drużyny na pełen etat? W końcu losowanie dla przedstawiciela Afryki jest dobre, a już raz w historii mistrz Czarnego Lądu wystąpił w finale.

Kashima Antlers (Japonia)

Będzie to drugi występ tej drużyny w historii na klubowych mistrzostwach świata, ale pierwszy w roli zwycięzcy AFC Ligi Mistrzów. Na pewno dobrze ten występ jest wspominany, bo grała ona od pierwszego meczu otwarcia (jako gospodarz) aż do samego finału. Wtedy dopiero po dogrywce uległa Realowi. W 2018 roku nie udało się jej zdobyć mistrzostwa Japonii (3. miejsce, ale za to triumfowała w rozgrywkach azjatyckich).

Japończycy w fazie grupowej wylądowali w dość wyrównanym zestawieniu. Praktycznie do ostatniej kolejki każdy liczył się w walce o awans. W najlepszej pozycji była Kashima, bo nawet porażka z Suwonem nie wyrzuciła jej z turnieju, ale kosztowała ją pierwsze miejsce w grupie. Za nią uplasowali się Sydney FC i Shanghai Shenhua. W fazie pucharowej zawodnicy Kashimy pokonali dwie chińskie ekipy: Shanghai SIPG (3:1, 1:2) i Tianjin Quanjin (2:0, 3:0). W półfinale stoczyli zacięty bój z Suwonem (3:2, 3:3), żeby potem zmierzyć się w finale z Persepolis. Tam wystarczyła im do sukcesu wygrana na swoim boisku (2:0, 0:0).

W Kashimie znajdują się zawodnicy znani głównie na kontynencie azjatyckim. Choć jest kilka szerzej znanych nazwisk, jak choćby stoper Gen Shoji – reprezentant Japonii i uczestnik ostatniego mundialu (trzy mecze, w spotkaniu z Polską nie zagrał). Jest także stoper z Korei Jung Seung-Hyeon (na mundialu wszystkie mecze na ławce rezerwowych) i znany z gry w Schalke Atsuto Uchida. W bramce stoi trzykrotny zwycięzca AFC Ligi Mistrzów – Koreańczyk Kwon Sun-Tae. W środku pola bardzo dobrze spisuje się Brazylijczyk Leo Silva, a jego rodak Serginho gra zaledwie pół roku w Kashimie, a zdobył już parę ważnych goli.

Jest też kilku zawodników, na których będzie warto zwrócić uwagę. Warto będzie przyglądać się grze 23-letniego lewego obrońcy Kokiego Anzaia. W środku pola w obliczu kontuzji Silvy więcej okazji do popisu będzie miał 22-letni reprezentant Japonii Kento Misao. Poza Serginho za gole odpowiedzialny jeszcze jest Yuma Suzuki, ale 22-latek też zmaga się z kontuzją. Może go zabraknąć na klubowych mistrzostwach świata.

CD Guadalajara (Meksyk)

Drużyna z Guadalajary pojawi się pierwszy raz na klubowych mistrzostwach świata. To oczywiście dzięki wygraniu CONCACAF Ligi Mistrzów. Był to jej drugi triumf w tych rozgrywkach, ale po 56-letniej przerwie. Rozgrywki międzynarodowe w tej strefie są rozgrywane w systemie pucharowym. Pierwszym rywalem popularnych „Chivas” było Cibao z Dominikany. Meksykanie nie pozostawili żadnych złudzeń rywalom. Następnie w ćwierćfinale trafili na Seattle Sounders. Po porażce w pierwszym meczu 0:1 odrobili straty u siebie, wygrywając 3:0.

W półfinale przeciwko New York Red Bulls ponownie zdecydował atut własnego boiska (1:0, 0:0). W finale trzeci raz z rzędu rywalem była ekipa z MLS. Tym razem było to Toronto FC. Tutaj już piłkarze Guadalajary nie mieli wcale łatwo. Wygrana na wyjeździe 2:1 i porażka na swoim stadionie 1:2, bezowocna dogrywka i konkurs rzutów karnych. Dopiero to pomogło zdobyć upragnione trofeum.

Jednak od tego dwumeczu upłynęło pół roku. Przez ten czas „Chivas” nie zaliczył dobrego okresu w lidze. Zarówno w poprzednim sezonie, jak i w obecnym zawodzi. Nie będzie mu dane przystąpić do obrony tytułu. Dla tego zespołu klubowe mistrzostwa świata mogą być podreperowaniem atmosfery na koniec roku. Choć to nie znaczy, że tam są wyłącznie słabi zawodnicy.

CD Guadalajara składa się wyłącznie z rodzimych piłkarzy. Gra tutaj 38-letni Carlos Salcido, którego kibice z Europy powinni pamiętać z gry w PSV Eindhoven. Wśród zawodników wartych uwagi jest bramkarz Raul Gudino, powracający do rodzimego klubu po trzech latach gry na Starym Kontynencie. Warto także zwrócić uwagę na 20-letniego Alana Cervantesa oraz 22-letniego Orbelina Pinedę. Ten drugi ma więcej zadań w ataku i najczęściej gra na pozycji ofensywnego pomocnika. Jego młodszy kolega to reprezentant młodzieżówki i zawodnik odpowiedzialny za destrukcję.

River Plate (Argentyna)

Najdłużej musieliśmy czekać na zwycięzcę Copa Libertadores. W 2018 roku zagrano ostatni raz dwumecz finałowy i oba mecze były przekładane. Pierwszy z powodu bardzo mocnego opadu deszczu, a drugi z powodu chuligańskiego wybryku kibiców River Plate. Ostatecznie mecz rewanżowy rozegrano w Madrycie na Santiago Bernabeu, a po dogrywce górą byli „Los Millonarios”. Czwarty triumf w historii w tych rozgrywkach i zagrają drugi raz na klubowych mistrzostwach świata. Za pierwszym razem rewelacyjnie nie grali, ale doszli do finału. W nim przegrali z Barceloną 0:3. W rozgrywkach kontynentalnych w fazie grupowej wyszli z pierwszego miejsca bez porażki, wyprzedzając Flamengo, Santa Fe i Emelec. W fazie pucharowej eliminowali Racing Club (0:0, 3:0), Independiente (0:0, 3:1) oraz Gremio (0:1, 2:1). W finale rozegrali pamiętny dwumecz z odwiecznym wrogiem – Boca Juniors.

https://www.youtube.com/watch?v=_-yNUlXMwTw

https://www.youtube.com/watch?v=6-6QnKIJDrw

Jeżeli ktoś miałby pokonać przedstawiciela Europy, to tylko ekipa z Ameryki Południowej. Na 15 turniejów czterokrotnie udawało się zwyciężać triumfatorowi Copa Libertadores. Resztę zgarniał triumfator UEFA Ligi Mistrzów. W 2018 roku będzie o to trudno, bo nikt nie oczekuje cudów od River Plate. Poza dobrym wynikiem w rozgrywkach kontynentalnych idzie mu dość przeciętnie w lidze argentyńskiej.

Jeżeli ktoś oczekuje gry wielu talentów, to może się rozczarować. Trener Marcelo Gallardo stawia na doświadczonych zawodników. W bramce jest 32-letni Franco Armani, który debiutował w kadrze na mundialu w Rosji. W obronie znany z gry w Nuernberg 35-letni Javier Pinola. W środku pola czasem swoje szanse dostaje 25-letni Bruno Zuculini, któremu zaszkodził związek z Manchesterem City. Częściej w tej strefie pokazuje się 32-letni Enzo Perez, który w przeszłości grał w Benfice i Valencii. Ofensywnie ustawiony w środku jest 25-letni Juan Quintero, który nie może zagrzać na dłużej miejsca w FC Porto.

Ale w argentyńskiej ekipie znajdzie się parę utalentowanych piłkarzy wartych obserwacji. Na prawej obronie Gonzalo Montiel, choć 21-latek nie ma łatwo o miejsce w podstawowym składzie. W środku pola jest 20-letni Exequiel Palacios, którego już obserwują europejskie drużyny. A swoje minuty łapie 18-letni napastnik Julian Alvarez. Może ktoś z nich błyśnie na turnieju i pchnie swoją karierę w kierunku Starego Kontynentu?

Real Madryt (Hiszpania)

Nic nadzwyczajnego o hiszpańskiej ekipie nie napiszemy. W Lidze Mistrzów triumfowała trzeci raz z rzędu jako pierwsza w historii. W fazie grupowej tylko Tottenham zdołał ją wyprzedzić w grupie, a za nią uplasowała się Borussia Dortmund i APOEL. W play-offach madrytczycy szli jak burza i pokonywali naprawdę mocnych rywali. Najpierw PSG (3:1, 2:1), potem Juventus (3:0, 1:3) oraz Bayern (2:1, 2:2). W finale zagrali z rewelacyjnym Liverpoolem, ale i na niego znaleźli sposób. Wygrana 3:1 oznaczała przejście do historii.

https://www.youtube.com/watch?v=YbAtBii76Xk

Przedstawiać piłkarzy „Królewskich” nie musimy. Wszyscy doskonale wiemy, co się dzieje w Madrycie. W lidze nie idzie im najlepiej, ale cały czas mają kontakt z czubem tabeli. W fazie grupowej Ligi Mistrzów nie mają większych problemów i zameldowali się już w następnej rundzie. Dzisiaj tylko dograją ostatnią kolejkę dla formalności. Co im dadzą klubowe mistrzostwa świata?

Oczywiście nikt sobie nie wyobraża innego scenariusza niż wygrana Realu. Choć oczywiście w przeszłości rywale potrafili im stawiać twarde warunki. Tegoroczny turniej też będzie traktowany lekko z przymrużeniem oka, ale jest o co walczyć. Jeżeli Hiszpanie wygrają, to przejdą do historii jako pierwsza drużyna wygrywająca te rozgrywki trzy razy z rzędu. Mogą także zdobyć łącznie czwarte mistrzostwo, co pozwoli im wyprzedzić Barcelonę i zostać ekipą z największą liczbą wygranych klubowych mistrzostw świata. No i oczywiście zawsze jest miło kończyć rok z jakimś trofeum. A to przyda się „Królewskim” na naładowanie akumulatorów na 2019 rok.

Komentarze
molnar (gość) - 6 lat temu

Faworyci sa dwaj Real i River.Brak tych druzyn w finale bylby wielkim zaskoczeniem,ale niewiele wskazuje,zeby ich moglo tam zabraknac.Kadrowo Real chyba troche nieco lepiej prezentuje sie od River,ale moze zadecydowac dyspozycja dnia.Real aktualnie nie jest w najwyzszej formie,druzyna po odejsciu Trenera Zidane i CR jakby stracilo nieco wiare w siebie.Cienko zaczela gra linia pomocy,Modric i Kros wyraznie poza forma i brakuje lidera w srodku pomocy.Niewiem czy to wystarczy,zeby krolewscy ograli River,bo moze okazac sie,to byc zbyt malym argumentem.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze