Wyrównana walka o tytuł w La Liga. Historia i teraźniejszość


8 maja 2016 Wyrównana walka o tytuł w La Liga. Historia i teraźniejszość

Dwie kolejki do końca. Trzy drużyny w grze o tytuł mistrzowski. Sezon 2015/2016 przejdzie do historii jako jeden z najbardziej wyrównanych w ciągu 84 lat istnienia La Liga. Tylko jedenaście razy mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której w przedostatniej kolejce w walce o tytuł mistrzowski pozostawały trzy zespoły. 


Udostępnij na Udostępnij na

Gra się do samego końca

Pierwsza taka sytuacja miała miejsce w pierwszym sezonie po wojnie domowej, w kampanii 1939/1940. Przed ostatnią kolejką w grze pozostawały Sevilla, która była liderem, Atletico Aviacion (dziś Atletico Madryt) i Real. Zespół z Andaluzji przegrał swoje spotkanie z Herculesem, co wobec wygranej Atletico z Valencią sprawiło, że po tytuł sięgnęli właśnie „Rojiblancos”. Jeszcze ciekawiej było w sezonie 1950/1951, kiedy to o mistrzostwie zdecydowało bezpośrednie starcie dwóch pretendentów. Atletico zremisowało z Sevillą 1:1 (w grze była jeszcze Valencia). Wynik ten przyniósł „Atleti” triumf w całych rozgrywkach.

Temporada 1970/1971 to znów walka Atletico do samego końca. Tym razem ochotę na tytuł miały również Valencia i Barcelona. Wobec remisu w bezpośrednim starciu klubów z Madrytu i Katalonii tytuł powędrował w ręce „Los Ches”.

Jose Reyes
Reyes w barwach Atletico. Jego dwa gole w ostatnim meczu sezonu 2005/2006 dały tytuł Realowi, w którym wówczas występował (fot. Maivoo.com)

„Barca” była w takiej sytuacji między innymi w sezonie 1981/1982. „Blaugrana” roztrwoniła przewagę pięciu punktów nad grupą pościgową i przed ostatnią kolejką spadła na trzecie miejsce. Liderem był Real Sociedad, który dzięki zwycięstwu nad Athletikiem w ostatniej kolejce wygrał ligę. Natomiast w kampanii 1999/2000 liderem przed ostatnią serią było Deportivo, które miało trzy punkty przewagi nad Zaragozą i „Dumą Katalonii” właśnie. „Depor” wygrało swoje spotkanie i przypieczętowało bardzo dobry sezon zdobyciem mistrzostwa.

Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2005/2006. Do decydującej kolejki z taką samą liczbą punktów przystępowały Barcelona i Real, bezpośredni stosunek starć przemawiał na korzyść „Królewskich”. Na potknięcia rywali liczyła Sevilla, która traciła do wspomnianej dwójki dwa punkty. Real wygrał jednak swoje spotkanie i sięgnął po kolejny w swojej historii tytuł mistrzowski.

Barcelona – Espanyol

Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie wyobrażał sobie, że Barcelona może nie zdobyć mistrzostwa. Dziś taki scenariusz jest prawdopodobny. I wydaje się, że najwięcej do powiedzenia w tej kwestii będzie miał właśnie Espanyol. Po katastrofalnym przełomie marca i kwietnia wszystko wróciło na właściwe tory. Barcelona grała efektownie i skutecznie. Tym razem jednak będzie to pojedynek derbowy. Wyświechtane powiedzenie o tym, że rządzą się one swoimi prawami, nie będzie wcale nadużyciem. Lokalni rywale Barcelony potrafią napsuć bardziej utytułowanym kolegom sporo krwi. Wystarczy przypomnieć sobie remis z rundy jesiennej czy też dwa niezwykle zacięte, czego nie widać może po wynikach, spotkania w Pucharze Króla. „Papużki” są specjalnie zmotywowane na każdy mecz z „Dumą Katalonii”. Tym razem jednak Espanyol staje przed szansą upokorzenia odwiecznego rywala i zagrania mu na nosie poprzez przyczynienie się do przegrania przez Barcelonę walki o mistrzostwo. Jedno jest pewne – będą trzeszczały kości. Mogę to wam zagwarantować. Niech nie zmylą was uśmiechnięte twarze trenerów obu ekip.

Levante – Atletico

Levante jest czerwoną latarnią ligi. Nad tym meczem właściwie nie ma co dłużej się rozwodzić. Każdy inny niż zwycięstwo „Atleti” wynik będzie sensacją. „Rojiblancos” wygrali sześć kolejnych spotkań, w ekipie Simeone trudno znaleźć jakieś słabe punkty. Atletico to maszyna. Maszyna, która cierpi i triumfuje. To właśnie ten zespół jest ostatnio w najlepszej dyspozycji, jest najbardziej regularny spośród wszystkich kandydatów do tytułu. Powiem szczerze, że to właśnie „Rojiblancos” są moim osobistym faworytem nie tylko do wygrania Primera Division, ale również do sięgnięcia po podwójną koronę po zwycięstwie w finale Ligi Mistrzów z Realem. Warto też wspomnieć, że Atletico do końca ligowego sezonu będzie musiało radzić sobie bez Diego Simeone na ławce rezerwowych. Ma to związek z nieodpowiednim zachowaniem sztabu szkoleniowego „Rojiblancos” w spotkaniu z Malagą.

Real Madryt – Valencia

W teoretycznie najgorszej sytuacji są podopieczni Zinedine’a Zidane’a. Mimo że „Królewscy” mogą pochwalić się najdłuższą serią wygranych spotkań spośród całej trójki pretendentów do tytułu (10), to w tej kolejce czeka ich zdecydowanie najtrudniejsze zadanie. Po rozwodzie z Garrym Neville’em „Los Ches” zdecydowanie odżyli. I nawet ostatnia porażka z Villarrealem i remis z Getafe tego nie zmienią. „Nietoperze” nie są już synonimem nędzy i rozpaczy, a wygrane pod wodzą Pako z Sevillą i Barceloną tylko to potwierdzają. O tym, że nowy trener Valencii powinien dostać szansę również w przyszłym sezonie, pisaliśmy TUTAJ. Sytuację drużyny „Zizou” pogarszają kontuzje. Co prawda do kadry wrócili Benzema i Casemiro, urazów doznali jednak Keylor Navas i Gareth Bale, czyli piłkarze, od których w tym sezonie bardzo dużo w Realu zależy. „Los Galacticos” czeka bardzo trudny pojedynek i wobec minimalnych szans na mistrzostwo nie zdziwię się, jak Ronaldo i spółka odpuszczą walkę o Primera Division, by skupić się na przygotowaniach do Ligi Mistrzów. Będzie to ostatnie spotkanie Realu Madryt przed własną publicznością. Mecz będzie wyjątkowy dla Arvalo Arbeloi, któremu kończy się kontrakt z madryckim klubem i będzie to dla niego ostatnia szansa, by wystąpić na Bernabeu.

Wszystkie spotkania 37. kolejki Primera Division rozpoczną się o godzinie 17.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze