Liverpool o krok, snajper van Buyten


Po pierwszych ćwierćfinałowych meczach najbliżej awansu do kolejnej fazy jest Liverpool, który bez problemów pokonał na wyjeździe 3:0 PSV. W pozostałych meczach sprawa przejścia do półfinałów pozostaje jeszcze otwarta.


Udostępnij na Udostępnij na

AS Roma – Manchester United

Nie łatwe zadanie czeka lidera angielskiej Premiership w rewanżowym spotkaniu 1/4 Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu Czerwone Diabły uległy na wyjeździe 1:2 włoskiej Romie, prezentując przy tym kiepski styl. Biorąc pod uwagę kłopoty kadrowe zespołu zarządzanego przez sir Alexa Fergusona, opłakane w skutkach konsekwencje może przynieść czerwona kartka Paula Scholesa, który odgrywał jedną z kluczowych ról w zespole.

W środowym spotkaniu od początku inicjatywę mieli podopieczni Luciano Spalletiego, którzy powinni odnieść wyższe zwycięstwo. Zawiodła jednak skuteczność m.in. kapitana Rzymian – Tottiego. I jak przed meczem głosili piłkarscy eksperci, decydujące znaczenie o awansie do półfinałów może odnieść fakt, iż Roma w rozgrywkach włoskiej Serie A nie ma już najmniejszych szans na odrobienie strat do liderującego Interu Mediolan. Rzymianie mogą więc spokojnie skupić się na rozgrywkach Champions League.

W tygodniu poprzedzającym spotkanie Ferguson głosił w mediach, iż planem minimum włoskiej eskapady Czerwonych Diabłów będzie strzelenie bramki. Jak powiedział: „- Bezbramkowy remis to niebezpieczny rezultat.”

Sytuacja wyjściowa Anglików przed rewanżowym spotkaniem nie jest zła, wszak niejednokrotnie zdarzały się cuda w Teatrze Marzeń. Statystyki przemawiają jednakże za Włochami. Roma w europejskich rozgrywkach tylko dwukrotnie wracała na tarczy ze spotkań z angielskimi drużynami. Natomiast Manchester na Półwyspie Apenińskim zdołał wygrać tylko dwukrotnie, z Juventusem Turyn.

Chelsea Londyn – Valencia

Od początku swojej przygody w Chelsea Londyn, największym marzeniem Romana Abramowicza był sukces w Lidze Mistrzów. Niestety ani Claudio Ranieri, ani Jose Mourinho nie spełnili jeszcze wielkiego snu swojego szefa. Bardzo mało prawdopodobne, że stanie się to w tym sezonie, ponieważ w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Champions League na Stamford Bridge, The Blues zaledwie zremisowali z Valencią 1:1. Głównym mankamentem piłkarzy Mourinho w tym spotkaniu okazała się celność strzałów. Bo co z tego, że w całym meczu gospodarze uderzali na bramkę strzeżoną przez Canizaresa aż 14. razy, skoro tylko trzy kopnięcia były skierowane w jej światło? Ozdobą meczu w Londynie był niewątpliwie gol autorstwa Davida Silvy. Pomocnik Valencii uderzył pięknie z 30. metrów i nie dał najmniejszych szans Petrowi Cechowi. „- Strzeliłem dlatego, bo nie było innej możliwości. Villa był daleko, a na karku miałem obrońców, więc postanowiłem zaryzykować” – powiedział po meczu młody Hiszpan. Gol zdobyty przez Silvę zmusił piłkarzy ze Stamford Bridge do zmasowanego ataku, co skutkowało cofnięciem się drużyny gości. Ataki przyniosły skutek dopiero w 53. minucie. Niezdecydowanie obrońców wykorzystał król pola karnego – Didier Drogba i wspaniałym strzałem głową przelobował Canizaresa. Mimo wielu ataków podopiecznych Jose Mourinho, wynik do końca spotkania się nie zmienił

Jak po każdej prawdziwej bitwie, tak i po meczu na Stamford Bridge, mamy ofiary. W tym przypadku jest to lewoskrzydłowy Valencii – Vicente, który naciągnął ścięgno udowe i na boisku nie pojawi się przynajmniej przez miesiąc.

Trenerzy obu zespołów z dystansem podchodzą do rewanżowego meczu na Mestalla, ale nietrudno zgadnąć, że w nieco lepszym humoru jest opiekun Valencii. „- Mamy to, co chcieliśmy: awans rozstrzygnie się u nas na Estadio Mestalla” – mówił po meczu Quique Sanchez Flores. Jak zwykle kontrowersyjnie i nonszalancko wypowiedział się Jose Mourinho:  „- To nie będzie moje największe wyzwanie w karierze. Jeśli awansujemy to dobrze, jeśli nie, to pójdę z dziećmi na wrestling. Zawody w Londynie są 24. kwietnia, tego samego dnia, co pierwszy mecz półfinałowy”. Takie podejście do sprawy na pewno nie spodoba się Romanowi Abramowiczowi i fanom „Niebieskich”. Niemal pewne jest to, że szkoleniowiec Chelsea robi po prostu dobrą minę do złej gry. Wszyscy wiedzą, że na Mestalla Mourinho zagra o posadę managera wciąż jeszcze aktualnego mistrza Anglii i w razie porażki może rzeczywiście pójdzie z dziećmi na wrestling, ale już jako człowiek bez pracy.

PSV Eindhoven – FC Liverpool

W ciągu ostatniego półtora roku tylko dwóch trenerów potrafiło pokonać Arsenal, Manchester i Liverpool. Pierwszy z nich nazywa się Jose Mourinho, a drugi – Ronald Koeman. Aktualny szkoleniowiec PSV Eindhoven z ‘The Reds’ i ‘Czerwonymi Diabłami’ rozprawił się w poprzednim sezonie prowadząc portugalską Benficę, a londyńczyków marzeń o Pucharze Mistrzów pozbawił miesiąc temu. Po wtorkowym meczu na stadionie Philipsa trudno się jednak spodziewać kontynuacji znakomitej angielskiej passy.

Spotkanie rozpoczęło się wprawdzie od ambitnych ataków gospodarzy, brakowało jednak pomysłu na rozwiązanie akcji i natarcia kończyły się zazwyczaj stratą lub niecelnym uderzeniem. Strzelecka niemoc zemściła się na PSV w 27. minucie, kiedy to Steven Gerrard zamienił na bramkę dośrodkowanie Finnana, zdobywając tym samym swoją 15. bramkę w historii występów w Champions League. Tuż po przerwie kapitalnym strzałem po błędzie Simonsa popisał się Riise, a wynik meczu ustalił bohater sobotniej konfrontacji z Arsenalem – Peter Crouch.

„- To niemożliwe, byśmy pojechali na Anfield i awansowali do następnej rundy. Jeśli miałbym w to wierzyć, to musiałbym być z innej planety” – oznajmił po meczu zrezygnowany Koeman. Jego zespół przystąpił do meczu bez dwóch kluczowych graczy: Alexa i Arouny Kone, nawet te absencje nie tłumaczą jednak tak wysokiej porażki. Mimo efektownego zwycięstwa ostrożny w deklaracjach był z kolei Benitez. „- Wiemy, że jesteśmy blisko, ale w piłce nożnej trzeba być skoncentrowanym w każdy meczu” – wyznał z dziennikarzom, ku przestrodze przypominając finał Champions League sprzed dwóch lat.Już w doliczonym czasie gry żółtą kartkę za dyskusje z arbitrem otrzymał Dirk Kuijt. Dla Holendra był to drugi kartonik w tym sezonie i z tego powodu zabraknie go w rewanżu na Anfield Road. „- Czy specjalnie zarobiłem żółtą kartkę? Cóż, czasem trzeba być sprytnym…” – powiedział wychowanek FC Utrecht. ‘The Reds’ awans mają już praktycznie w kieszeni i nawet bez Kuijta na własnym obiekcie powinni bez problemu poradzić sobie z PSV. Zwłaszcza, że Ronald Koeman ma teraz inne zmartwienia, bo w Eredivisie jego drużynie po piętach depczą Ajax, AZ i FC Twente…

AC Milan – Bayern Monachium

Na Giuseppe Meazza w Mediolanie spotkały się dwie drużyny, w których powoli kończy się jakiś piłkarski rozdział. Milan po aferze „Calcio” gra bardzo chimerycznie w lidze. Słabe występy przeplata jeszcze gorszymi z trudem ciułając punkty, które umożliwią start w Lidze Mistrzów. Bayern z kolei powoli wychodzi z ligowego kryzysu. Stary-nowy trener Ottmar Hitzfeld odnalazł już drogę porozumienia z zawodnikami, jednak na walkę o mistrzostwo jest już stanowczo za późno. Więc dla obu drużyn pozostała już walka tylko w Lidze Mistrzów, w której radzą sobie zaskakująco dobrze.

Remis 2:2 to wynik zgoła zaskakujący, bowiem to „Rosso-Neri” byli faworytami tego spotkania. Jednak już nie pierwszy raz murawa zweryfikowała przedmeczowe zapowiedzi i to Bawarczycy są w komfortowej sytuacji przed rewanżem.

Do przerwy to jednak gospodarze dyktowali warunki. Mimo dobrej postawy zastępującego Olivera Kahna Michaela Rensinga, Andrea Pirlo zdołał umieścić piłkę w siatce na pięć minut przed końcem pierwszej odsłony spotkania.

Elektryzujący, czy wręcz dramatyczny był ostatni kwadrans spotkania. Najpierw w zamieszaniu podbramkowym błąd Didy wykorzystał van Buyten i po raz pierwszy umieścił piłkę w siatce. Chwilę potem w polu karnym padł Brazylijczyk Kaka i najlepszy strzelec tej edycji LM zdobył swojego siódmego gola celnie egzekwując jedenastkę. A gdy wydawało się, że mecz zakończy się skromnym zwycięstwem Milanu, wtedy to van Buyten strzelił drugiego gola i stał się prawdziwym bohaterem nie tylko Bawarii, ale i całych Niemiec.

Faworytem do awansu jest zdecydowanie Bayern. Dwie bramki strzelone na wyjeździe dadzą komfort na Stadionie Olimpijskim. Dodatkowo do składu powrócą Kahn i van Bommel, a w szeregach Włochów zabraknie Alberto Gilardino, który został zawieszony za zbyt dużo żółtych kartek.

Hanna Urbaniak, Tomasz Banasiuk, Kamil Kołsut, Mateusz Ruchała

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze