Galimatias po włosku – kto nowym trenerem „Squadra Azzurra”


29 czerwca 2014 Galimatias po włosku – kto nowym trenerem „Squadra Azzurra”

Kibice włoskiej reprezentacji przeżywają dramat w związku z ostatnimi poczynaniami drużyny dowodzonej przez Cesare Prandellego na brazylijskim mundialu. Fala krytyki spływa na zawodników, którzy pojechali po złoty medal, a przyjechali do kraju z pustymi rękoma, odpadając już w fazie grupowej. Na Półwyspie Apenińskim trwa dyskusja, kto ma ponownie doprowadzić na wysoki poziom „Squadra Azzurra”.


Udostępnij na Udostępnij na

Katastrofa, dramat, sabotaż – takimi słowami można opisać występ reprezentacji Włoch podczas dwudziestych finałów piłkarskich mistrzostw świata w Brazylii. Jako winnego wskazano oczywiście Cesare Prandellego, którego rozum i mądre decyzje zaowocowały podczas Euro 2012, lecz tym razem wszystko poszło w odwrotnym kierunku. Choć przed samym mundialem mówiło się, że im trudniejsza grupa, tym lepiej radzą sobie w niej Włosi. W Kraju Kawy byliśmy świadkami wyjątku od reguły i bardzo ametodycznej gry Squadra Azzurra. Mimo wygranego spotkania, dobrze rozegranego pod względem taktycznym przeciwko Anglii, zespół zaczął cofać się w rozwoju. Przede wszystkim brakowało błysku, ale również odpowiedzialności ze strony doświadczonych zawodników.

Błędne wybory

Wiele mówiono przed mundialem, czy na pewno Cesare Prandelli powołał dobry skład, bo jego wybory sprawiły dużo kontrowersji. Słynie on z tego, że potrafi zaufać i dać szansę zawodnikom, którzy w poprzedzającym sezonie zrobili duży postęp. Największym wygranym w powołaniach Cesare Prandellego był oczywiście Matteo Darmian, który w minionych rozgrywkach spisywał się rewelacyjnie w defensywie u boku Kamila Glika w drużynie Torino. Zawodnik ze Stadio Olimpico di Torino nie wyróżniał się niczym szczególnym na boisku, a przy golu dla Kostaryki do spółki z Chiellinim nie upilnował Bryana Ruiza, który zanotował jedyne trafienie. Nie można było mieć do niego większych pretensji, bo przed mistrzostwami świata dopiero zadebiutował w kadrze narodowej, więc nie był przyzwyczajony do nowych realiów. Z perspektywy czasu można polemizować, czy naturalizacja Gabriela Paletty była dobrym rozwiązaniem. Piłkarz na co dzień występujący w Parmie pochodzi z Argentyny i przez dłuższy czas liczył, że zagra w narodowym trykocie swojego narodu. Jednak w przypadku 28-latka okazało się, że nadzieja matką głupich i nie ma nawet iluzorycznych szans, aby wystąpić kiedykolwiek w ekipie Albicelestres, bo konkurencja w formacji obronnej jest gigantyczna. Podczas debiutu przeciwko Hiszpanii w marcu tego roku można było oczekiwać, że może on załatać dziurę na środku obrony, ale z upływem czasu okazało się, że ta decyzja nie rozwiązała problemu, a przyniosła negatywne skutki.

Szkoleniowiec reprezentacji Włoch miał naprawdę spory dylemat przed turniejem, na kogo postawić w ataku. Wiele szumu medialnego zrobiono koło Cirro Immobile, który ma być następcą Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund. Król strzelców ostatniego sezonu włoskiej Serie A nie zabłysnął żadną składną okazją, co pokazało, że ma wiele do poprawienia. Może troszkę dziwić, że Prandelli tuż przed mundialem postawił na zawodników, których sam do końca nie zna, a oni nie byli do końca ukształtowani na piłkarską imprezę o tak wielkiej randze. Właściwie to spowodowało, że w pewnym momencie drużyna zaczęła się rozsypywać.  Brakowało między sobą ogrania i pełnego zrozumienia, co we wcześniejszych latach było główną zaletą tego zespołu.

Z pewnością niepowołanie kilku zawodników miało kluczowe znaczenie. Można polemizować o braku w kadrze Christiana Maggio, który rozegrał swój najsłabszy jak do tej pory sezon w Napoli. Jednak jest to piłkarz, który ma doświadczenie i doskonale wie, jak smakuje wielki sukces oraz porażka na wielkich turniejach. Tym bardziej że nie tylko może występować na bokach obrony, ale również jako defensywny pomocnik. Kto wie, czy nie byłby dobrą opcją za Montolivo, który z powodu kontuzji nie wystąpił na mundialu w Brazylii. Nie jest to jedyna pomyłka Prandellego. Sporo dyskusji włoscy dziennikarze poświęcili Giuseppe Rossiemu, który jest uznawany za jednego z największych pechowców w futbolu na Półwyspie Apenińskimi. Bardzo poważny uraz wyeliminował go z gry podczas Euro 2012. Teraz było podobnie, bo przez dłuższy okres nie grał w piłkę, ale kiedy powrócił na ostatnią prostą rozgrywek Serie A, to spisywał się z dobrze i zdobywał gole. Były trener Fiorentiny nie zabrał go do Brazylii i w tym momencie pojawia się pytanie, czy nie spisałby się lepiej niż Cirro Immobile? Napastnik Violi”  udowodnił swoją klasę w rundzie jesiennej włoskiej ekstraklasy, gdzie po sporych przeciwieństwach losu wzniósł się na piedestał swoich możliwości. Można było również powołać go w miejsce Antonio Cassano, który lata najlepszej swojej gry ma za sobą. Natomiast Prandelli w swojej talii chciał mieć doświadczonego zawodnika, który w kluczowych momentach rozstrzygnie o losach spotkania.

W ślady Lippiego

Cesare Prandelli stał się drugim szkoleniowcem w historii włoskiej piłki, który podczas turnieju rozgrywanym w XXI wieku najpierw osiągnął sukces, a później doświadczył dużej kompromitacji. Pierwszym był Marcelo Lippi, który w 2006 roku zdobył z reprezentacją Włoch mistrzostwo świata i w wielkiej chwale ustąpił miejsca Roberto Donadoniemu, który podczas Euro 2008 nie powtórzył dzieła swojego poprzednika. Reprezentacja Włoch ponownie trafiła w ręce Lippiego, lecz w Republice Południowej Afryki nastąpiła totalna katastrofa. Nikt nie spodziewał się, że w grupie z Paragwajem, Słowacją i Nową Zelandią mistrzowie świata sprzed czterech lat doznają sromotnej klęski. Piłkarze zlekceważyli swoich rywali, ale mieli nadzieję, że w decydującym meczu przeciwko naszym południowym sąsiadom uda się wygrać. Podopieczni Vladimira Weissa rozpracowali Italię i przy dużym szczęściu pokonali Squadra Azzurra”  3:2. Wówczas włoska reprezentacja straciła zaufanie kibiców, które odzyskała dwa lata później na polsko-ukraińskich mistrzostwach Europy. Niby tak wielka katastrofa w dziejach piłkarskiej Italii nie mogła się po raz drugi z rzędu zdarzyć, ale zostały powielone błędy z afrykańskiego turnieju.

Po tych trzech meczach można stwierdzić, że Włosi mieli problem z przygotowaniem fizycznym, a ich gra momentami wyglądała bardzo topornie. Ci, którzy mieli stanowić o trzonie zespołu, nie trafili na mundial w dobrej dyspozycji. Osobiście nie spodziewałem się, że Giorgio Chiellini będzie mało zwrotny i jego determinacja na placu gry będzie ograniczona. Nie był tym samym twardym defensorem co w Juventusie, gdzie potrafił powalić zawodników i dać do zrozumienia, że łatwo nie da się przez niego przejść. Dużo nieudanych odbiorów piłki, wiele prostych strat spowodowało, że ocena za brazylijski mundial w jego wykonaniu nie będzie najlepsza. Podobnie jak przed czterema laty, czołowi piłkarze ofensywnej formacji nie potrafili wziąć ciężaru gry na swoje barki. Brakowało lidera, który byłby w stanie ochronić zespół przed klęską.

Umarł król, niech żyje król

Prandelli za swoje winy musiał zapłacić posadą szkoleniowca reprezentacji Włoch. Po przegranym meczu z Urugwajem podał się do dymisji wraz z prezesem włoskiej federacji piłkarskiej – Giancarlo Abete. Dla obu panów zdarzenia z brazylijskiego championatu były bardzo dotkliwe, bo sami wierzyli w wielki sukces. Dotychczasowy trener Italii nie ukrywał rozczarowania, lecz na konferencji prasowej stwierdził, że udział w odpadnięciu ekipy z Półwyspu Apenińskiego mają również sędziowie – Wina za porażkę spada także na sędziego. Czerwoną kartkę można dać zawsze, można wszystko odwrócić – skomentował po meczu Cesare Prandelli. 

Zdaniem dziennikarzy La Gazzetta dello Sport” Roberto Mancini, Massimiliano Allegri oraz Luciano Spalletti mają realne szanse na objęcie posady trenera Squadra Azzurra”. Każdy z nich ma spore obycie we włoskim futbolu i w ambicjach ma prowadzenie drużyny narodowej. Patrząc na tę trójkę, można stwierdzić, że najmniejsze doświadczenie posiada Massimiliano Allegri. Jest on określany jako ten, który doprowadził Milan w przeciętność. Nie można zapominać, że z tym zespołem w 2011 roku sięgnął po tytuł mistrza Włoch, ale także uplasował się dwukrotnie na podium z ekipą Rossonerich. Natomiast ma on najbardziej realne szanse na zatrudnienie przez włoską federację, ponieważ jemu będzie najłatwiej dogodzić w kwestii finansowej. Zarówno Luciano Spalletti, jak i Roberto Mancini mają bardzo duże wymagania pieniężne i to może stanowić olbrzymi problem.

Gdyby ode mnie zależało, kto będzie nowym trenerem reprezentacji Włoch, to postawiłbym bez wątpienia na Roberto Manciniego, z którym można byłoby wiązać długą przyszłość. Ponadto jest to szkoleniowiec, który ma silny charakter, bo wielokrotnie jako sternik Manchesteru City został niesłusznie potraktowany i oceniony przez kibiców, dziennikarzy czy też nawet piłkarzy. Swoją markę potwierdził w ostatnim czasie na Wyspach Brytyjskich, gdzie w 2012 roku z zespołem The Citizens”  zdobył mistrzostwo Anglii. Jedyną wadą może być jego dawny spór z Mario Balotellim, za co ten wyleciał z drużyny grającej na Etihad Stadium. Obaj panowie nie przepadają za sobą, więc pewnie początki współpracy będą szalenie trudne.

Będzie to zdecydowanie lepszy wybór niż zatrudnienie Luciano Spallettiego, który również jest bardzo dobrym szkoleniowcem, ale mniej doświadczonym niż Roberto Mancini. Początkowo może się wydawać, że łatwiej będzie zatrudnić byłego trenera Zenitu Sankt Petersburg, jednak jest on związany pieniężnie z rosyjską federacją i dogadanie się w sprawie jego kontraktu może być nieopłacalne. Nie sądzę, aby postawiono na zagranicznego fachowca, bo od wielu lat Włosi stawiają na swoich, i tak  na pewno będzie tym razem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze