Everton pokonał dziś na własnym terenie Manchester City 2:0. Bramki dla „The Toffees” zdobywali Leon Osman oraz Nikica Jelavić.
Na Goodison Park przyjechał dziś wicelider Premier League i urzędujący wciąż mistrz Anglii, Manchester City. Oba zespoły podchodziły do dzisiejszych zawodów w zupełnie odmiennych humorach. Podopieczni Davida Moyesa w zeszły weekend zaliczyli wstydliwą wpadkę z Wigan Athletic w krajowym pucharze, tracąc trzy bramki w ciągu trzech minut, podczas gdy „The Citizens”, na tym samym etapie rozgrywek, wbili Barnsley pięć bramek i bezproblemowo awansowali do dalszej fazy rozgrywek.
Obie drużyny przystąpiły do dzisiejszego spotkania osłabione brakiem kilku istotnych zawodników. „The Toffees” musieli radzić sobie bez kontuzjowanych Tony’ego Hibberta, Phila Jagielki oraz Tima Howarda, z kolei Roberto Mancini nie mógł skorzystać dziś z usług Micah Richardsa, Sergio Agüero, Jacka Rodwella, Yaya Toure, Maicona i Vincenta Kompany’ego.
Spotkania od ataków rozpoczęli gospodarze, którzy w pierwszym kwadransie gry nie wypuszczali zawodników z Manchesteru poza obręb własnej połowy. Już w 13. minucie piłka, po efektownym uderzeniu Kevina Mirallasa, ugrzęzła w strzeżonej przez Joe Harta bramce. Radość Belga nie trwała jednak długo, ponieważ chorągiewka sędziego liniowego, niesłusznie – jak wykazały powtórki – powędrowała w górę.
Na pierwszy celny strzał gości musieliśmy czekać aż do 23. minuty. Wtedy to mocnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Carlos Tevez, jednak piłka wylądowała w rękach Jana Muchy. Argentyńczyk dał tym strzałem sygnał do ataków swoim partnerom i już w ciągu następnych dwóch minut Edin Dżeko dwukrotnie uderzał na bramkę byłego golkipera Legii Warszawa. Słowak bez problemu wyłapał jednak piłkę po obu strzałach Bośniaka.
To, co nie udawało się gospodarzom przez pierwsze pół godziny, wyszło im w 32. minucie spotkania. Swoją kapitalną akcję Seamus Coleman zakończył precyzyjnym wystawieniem piłki przed pole karne do Leona Osmana, który perfekcyjnie uderzył piłkę na bramkę Joe Harta. Futbolówka w powietrzu nabrała niesamowitej rotacji, która nie dała podstawowemu bramkarzowi reprezentacji Anglii szans na reakcję.
Goście jeszcze przed przerwą starali się doprowadzić do wyrównania, a w 38. minucie na uderzenie z dystansu zdecydował się Carlos Tevez. Strzał Argentyńczyka w niedużej odległości minął jednak prawy słupek bramki Jana Muchy. Po pierwszych 45 minutach Everton w pełni zasłużenie prowadził więc 1:0.
Początek drugiej połowy pokazał, że w przerwie Roberto Mancini przeprowadził ze swoimi podopiecznymi męską rozmowę, ponieważ zawodnicy z Manchesteru od początku drugiej części rzucili się do ataków. Większość ich akcji zatrzymywała się jednak w okolicach szesnastego metra i nie kończyła się strzałem na bramkę. W 59. minucie okazję stworzył sobie za to Everton, jednak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka uderzona przez Leona Osmana przeleciała nad poprzeczką.
Po chwili sytuacja gospodarzy drastycznie się pogorszyła. Sfrustrowany kolejnymi nieudanymi zagraniami Steven Pienaar jeszcze w pierwszej połowie zarobił żółtą kartkę, a w 60. minucie nakładką zaatakował Javiego Garcię, za co musiał wylecieć z boiska. Goście bardzo szybko postarali się wykorzystać tę sytuację i już w 66. minucie Carlos Tevez stanął oko w oko z Janem Muchą. Słowacki bramkarz w fantastyczny sposób poradził sobie jednak zarówno z tym uderzeniem, jak i dobitką Jamesa Milnera.
W 78. minucie wielkie szczęście uchroniło „The Citizens” przed stratą drugiej bramki. Po rzucie rożnym głową na bramkę Harta uderzał bowiem Sylvain Distin, jednak piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Na odpowiedź gości nie musieliśmy długo czekać. David Silva znakomicie zagrał piłkę do Pablo Zabalety, lecz w tym starciu również górą był Jan Mucha.
W 85. minucie goście zostali za to okradzeni przez arbitra. Po uderzeniu Carlosa Teveza na czternastym metrze piłkę ręką zagrał Marouane Fellaini, jednak sędzia, ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych na Goodisoon Park, odgwizdał rzut wolny z siedemnastego metra. Do piłki podszedł Kolarov, którego uderzenie zatrzymało się na murze.
Sztuka, która nie udała się Manchesterowi City, udała się gospodarzom w doliczonym czasie gry. W 94. minucie znakomitą kontrę wyprowadził Marouane Fellaini, który zagrał piłkę do Nikicy Jelavicia. Chorwat opanował piłkę, przełożył ją sobie na lewą nogę i precyzyjnym uderzeniem przypieczętował zwycięstwo Evertonu.
Everton pokonał więc Manchester City 2:0, do czego w znacznym stopniu przyczynił się były bramkarz warszawskiej Legii – Jan Mucha. Goście z Manchesteru za sprawą dzisiejszej porażki stracili już praktycznie szansę na walkę o obronę mistrzowskiego tytułu.
zaiscie sa jeszcze szanse dla spursow :)