Z jednej strony Jarek Kaszowski, z drugiej Zbigniew Kałuża. Odkrywamy kulisy konfliktu w Piaście Gliwice!


W minionym tygodniu coś w Piaście Gliwice pękło. Z klubu zwolniony został m.in. Jarek Kaszowski, a powstałe pękniecie okazało się zarzewiem konfliktu. Konfliktu, na który rzucamy nowe światło

1 kwietnia 2020 Z jednej strony Jarek Kaszowski, z drugiej Zbigniew Kałuża. Odkrywamy kulisy konfliktu w Piaście Gliwice!
LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS

Jak brzmi fachowa definicja określenia "kozioł ofiarny"? To człowiek, na którego inni zrzucają całą odpowiedzialność za coś, czego nie zrobił. Mechanizm działania w tej sytuacji jest bardzo prosty: jakaś grupa ludzi w obliczu kryzysu szuka ofiary, którą w oczach większości mianuje jako winowajcę zaistniałych nieszczęść. Później piętnuje ją w taki sposób, aby po latach został tylko jeden ślad. Ślad kopyt kozła. I o ile to akt skrajnie niehonorowy, o tyle należy się poważnie zastanowić, czy aby władze Piasta się do niego nie posunęły. Czy Jarek Kaszowski jest tutaj poszkodowanym?


Udostępnij na Udostępnij na

Wraz z dniem 26 marca na jednego z naszych rozmówców spadł grom z jasnego nieba. Oto bowiem Jarek Kaszowski został zwolniony w sposób, jakiego raczej nie doświadczają osoby o takiej renomie. I mowa tutaj o nie lada postaci, która w historii Piasta zapisała się nie na kilku, ale kilkunastu kartach. Przez kolejne lata 41-latek barwy „Piastunek” wypisał sobie nie tylko na twarzy, lecz także sercu bijącym dla klubu nawet po zakończeniu piłkarskiej kariery. Do momentu dość osobliwej likwidacji stanowiska przez klubowe władze Kaszowski pełnił rolę menadżera ds. klientów kluczowych, co Zbigniew Kałuża (współwłaściciel gliwiczan) określił jako posadę „nieefektywną i niepotrzebną”.

Określił przedwczoraj, w liście otwartym, w ramach odpowiedzi na (parafrazując pana Kałużę) złe emocje, które Jarek Kaszowski w ostatnich dniach zaczął z siebie wylewać (w mediach mówił o żalu i zdziwieniu). W tym samym piśmie pojawiło się także kilka bezpośrednich zarzutów, które stawiają byłego piłkarza Piasta w nie najlepszym świetle. Przykład: Przez 7 lat obecności w Piaście przedkładałeś swój interes nad interes klubu. Twoja praca nigdy nie przyniosła spodziewanych efektów – napisał Zbigniew Kałuża [całość tutaj].

NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS

Czy Jarek Kaszowski rzeczywiście był przez minione lata swego rodzaju czarną owcą, a władze Piasta mogą umywać ręce, z czystym sumieniem patrząc w oczy kibicom, którzy czują teraz konsternację? Cóż, w tej sprawie należy wysłuchać każdej ze stron, a jako że pan Kałuża (w imieniu klubu) już się wypowiedział, czas na przekazanie głosu samemu zainteresowanemu (nasza rozmowa znajduje się w drugiej części artykułu). Oraz… człowiekowi, który swego czasu funkcjonował w strukturach klubu, a dziś pragnie uchylić rąbka informacji z kuluarów. 

„Czytając list otwarty Zbigniewa Kałuży, przecierałem oczy ze zdumienia”

Kłamstwa, przeinaczanie faktów na własną korzyść, chwalenie się rzeczami nieistotnymi oraz odwracanie uwagi od niekoniecznie zgrabnych działań w klubowych czeluściach – tego typu aura wybrzmiewa z wypowiedzi naszego rozmówcy na temat m.in. Zbigniewa Kałuży. I o ile podkreśla on, że zawsze z dala był od wystawiania laurek piłkarzom w swojej pracy zawodowej, o tyle w przypadku Jarka Kaszowskiego ta ocena wygląda zdecydowanie inaczej. Wszystko dzięki ciężkiej pracy byłego piłkarza gliwiczan w drodze do sukcesu. Drodze okraszonej w prawdziwość działań, która wzbudza zaufanie.

Symbolem Twojego stosunku [Jarka Kaszowskiego] do klubu pozostanie przekazane mi zdjęcie Twojego miejsca pracy, na którym przykleiłeś kartkę z napisem „strefa komfortu”. Fragment otwartego listu Zbigniewa Kałuży

– Każdy, kto orientuje się w życiorysie „Kaszy” zdaje sobie sprawę, że droga do miana legendy Piasta Gliwice była wyboista, a końcowy sukces był wypadkową ciężkiej pracy. Dlatego czytając list otwarty Zbigniewa Kałuży, przecierałem oczy ze zdumienia. Zwłaszcza trafiając na wielce nietrafiony komentarz o „strefie komfortu”. Współczuję klubowym prawnikom (nie wierzę, że samodzielnie do pisania zasiadł Zbigniew Kałuża) braku znajomości zasad retoryki (tekst językowo i składniowo jest słaby), a przede wszystkim rozumienia terminów, którymi się posługują – usłyszeliśmy na wstępie od osoby związanej z Piastem.

Niezależnie na jakim stanowisku czy z jakiego miasta pochodzimy – rzetelna i systematyczna praca jest podstawą naszego sukcesu. Wymagam tego od siebie, wymaga tego od pracowników Paweł Żelem. Fragment listu Zbigniewa Kałuży

– Współwłaściciel Piasta zarzuca Kaszowskiego to, na co sam daje przyzwolenie. Zdaniem Zbigniewa Kałuży gwarantem utrzymania stanowiska w klubie jest ciężka, systematyczna, efektywna praca. Właśnie… więc teraz pojawia się kluczowe pytanie. Jak rozliczyć 12 miesięcy w klubie dyrektora marketingu (Pawła Gniadka) i jego antydokonania? W sezonie 2015/2016 średnia frekwencja na stadionie wynosiła ponad 6300 widzów. W sezonie mistrzowskim spadła poniżej 5000. Komentarz zbędny – kontynuuje narrację były pracownik klubu.

„Prezes Żelem chwalił się wyremontowaną łazienką, jakby w XXI wieku był to powód do dumy”

Bardzo istotną kwestią, którą podjął w swoim oświadczeniu Zbigniew Kałuża, była akademia Piasta. Akademia będąca jedną z kości niezgody, ponieważ według słów włodarza klubu Jarek Kaszowski nie podzielał wizji rozwoju struktur odpowiedzialnych za wychowywanie młodzieży. Co więcej, współwłaściciel spółki twierdzi, że jego pracownik próbował podbierać mu zawodników pod własne skrzydła. Tutaj należy przypomnieć, że w 2014 roku została zapoczątkowana współpraca między oboma podmiotami, w myśl której największe talenty z młodszych roczników akademii Jarka Kaszowskiego miały trafiać później do szkółki Piasta.

Gdy wyłowimy te przysłowiowe perełki, na pewno ich kolejnym krokiem będzie przejście do Piasta Gliwice. Ważne, aby klub mógł oprzeć się na wychowankach i nasza akademia ma stanowić tego zalążek. Naszym zadaniem jest, żeby najmłodsi zawodnicy trafiali do Piasta już w pełni ukształtowani piłkarsko w swojej kategorii wiekowej. Jarek Kaszowski (wypowiedź z 2014 roku)

Odpowiedź Zbigniewa Kałuży w ramach obecnych zarzutów wobec Jarka Kaszowskiego i jego własnej akademii brzmi następująco:

Od kiedy klub utworzył w swoich strukturach akademię piłkarską i rozpoczął samodzielne szkolenie dzieci i młodzieży, nie tylko bezustannie krytykowałeś ten pomysł i odmawiałeś podjęcia współpracy, ale namawiałeś też rodziców młodych piłkarzy na przejście z akademii Piasta do twojej komercyjnej szkółki piłkarskiej. Fragment listu Zbigniewa Kałuży

Warto w tym temacie dodać, że obie szkółki są na podobnym poziomie, biorąc pod uwagę najnowszy model certyfikacji PZPN-u (srebrna gwiazdka). Co to oznacza? Że przy mniejszym zapleczu finansowym „Akademia Team” [swego czasu tutaj o niej pisaliśmy] nie ma się czego wstydzić, czym poniekąd obnaża pracę przedstawiciela najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Ta, choć pozytywnie wybiegająca z planami na przyszłość, ponoć nie funkcjonuje jak należy. Dość powiedzieć, że jeszcze w 2017 roku w Gliwicach nie było ani jednego pełnowymiarowego boiska ze sztuczną murawą. Miało pomóc pojawienie się Jacka Mazurka (obecny dyrektor akademii, były Legii Warszawa), ale…

– Akademia Piasta Gliwice to twór wyłącznie teoretyczny. System szkolenia się nie sprawdza, a część trenerów odeszła, nie zgadzając się z filozofią przełożonych. O infrastrukturze nie ma co wspominać, ponieważ jest ona w opłakanym stanie. Prezes Żelem chwalił się wyremontowaną łazienką, jakby w XXI wieku był to powód do dumy… Szczerze, nie dziwi mnie rozdrażnienie Zbigniewa Kałuży z zazdrością spoglądającego na prężnie rozwijającą się szkółkę piłkarską Kaszowskiego. Piast powołał do życia akademię i na szumnych zapowiedziach skoku jakościowego się skończyło. Jarek nigdy nie zgadzał się z bylejakością prezentowaną przez kierownictwo akademii i nadzorującego ich pracę prezesa Żelema – komentuje nasz rozmówca.

Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus

Jedna historia wprost z ust człowieka, który skomentował konflikt między władzami Piasta a Jarkiem Kaszowskim na łamach naszego portalu, totalnie zbija z tropu. Z kuluarów polskich klubów nieraz na światło dzienne wychodziły głosy, że ludzie odpowiadający za kierunek, w jakim klubowe okręty podążają, traktują kwestię szkolenia młodzieży po macoszemu. A mówiąc kolokwialnie – po łebkach. W myśl zasady, że pieniądze można przecież zainwestować gdzieś indziej, z szybszym zyskiem. I tak oto tworzą się groteskowe incydenty, które nie omijają również gliwiczan.

– Jeden z trenerów młodzieży (tych, którzy otrzymali propozycję pozostania w klubie, ale z niej nie skorzystali) opowiedział mi zabawną historię o władzach akademii, które pojawiły się na meczu rozgrywanym przez jego rocznik. Po pierwszych pięciu minutach obecności zniknęli z trybun. Zaliczone? Zaliczone – opowiada postać znająca realia klubu.

„Jarek Kaszowski nigdy nie przedkładał prywatnych relacji nad dobro klubu”

Zabawna historią zabawną historią, jednak to nie wszystko. Według naszego rozmówcy władze klubu mają na sumieniu również inne działania, które w skali normalności nie znajdowałyby się zbyt wysoko. Na czele owych ruchów, tych nie sprzyjających zarówno nazwisku, jak i klubowi, znajdują się oczywiście Zbigniew Kałuża i Paweł Żelem. Ten pierwszy w swoim liście otwarcie atakuje Kaszowskiego, mówiąc, że ważniejsze były dla niego relacje z pseudokibicami od współpracy z klubem, który wszelkie kontakty z tym środowiskiem chciał z kolei uciąć. Pytanie, jak uciąć coś, co powstało jeszcze w XX wieku i trwa przez dekady? W przypadku byłego piłkarza i prawdziwej legendy Piasta raczej trudno o zakończenie dość unikalnej więzi. Więzi, która sprowadzała się np. do prowadzenia dopingu na stadionie.

– Zbigniew Kałuża zapomina, że „Kasza” jest bardziej rozpoznawalny niż on sam i przez ostatnie 20 lat miał kontakt z kilkoma pokoleniami kibiców „Niebiesko-czerwonych”. I nigdy prywatnych relacji nie przedkładał nad dobro klubu. Jeśli tak było, prosimy o konkretne dowody. Szkoda, że pan Kałuża nie rozlicza Pawła Żelema i Tadeusza Lachawca (kierownik ds. bezpieczeństwa) za zignorowanie czy wręcz zlekceważenie niebezpieczeństwa wynikającego z obecności kibiców Górnika w trakcie meczu odbywającego się przy ul. Okrzei 20 w marcu 2018 roku. Obrazki z chuligańskich ekscesów obiegły wówczas całą Polskę i Piast do tej pory nie potrafi się z tego wizerunkowo wygrzebać – opisuje nasz rozmówca.

Żeby pójść za teorią, że dla Jarka Kaszowskiego najważniejsze jest dobro klubu, należałoby znaleźć ku temu przesłanki. Te, choć może w oczach władz klubu takimi nie są, leżą na ziemi i wystarczy po nie sięgnąć. Z listu pana Kałuży wypływają stwierdzenia, jakoby 41-latek traktował swój ukochany klub jak pewną strefę komfortu, gdzie nie trzeba się wysilać, bo pensja na dobrym poziomie w końcu i tak pojawi się na koncie. Tutaj powinna zapalać się lampka, bo jeśli ktoś nawet w małym stopniu zna Jarka Kaszowskiego oraz przeczytał z jego udziałem choćby kilka wywiadów, wie, że daleko mu do pychy. Ludzie mający z nim do czynienia w przeszłości nie omieszkali tego zaznaczać.

Dyrektor Andrzej Tarachulski [będący z Piastem od poziomu B-klasy – przyp. red.] zawsze powtarzał, że gram za frytki, a zasługuję na schabowego. Premie za zwycięstwo w wysokości 10 złotych z sentymentem wspominam do teraz. Jace Kaszowski (wypowiedź z 2019 roku)

Co ważne, obok pochlebnych słów, które stawiają Jarka Kaszowskiego w świetle zupełnie innym, niż przedstawia je Zbigniew Kałuża w swoim liście, stoją również konkretne działania. Bo oprócz współpracy akademii Kaszowskiemu zależało na tym, aby gliwicki klub podejmował różnego rodzaju akcje mające na celu pomoc dzieciom ze szkół w Gliwicach. Oczywiście z ramienia Piasta, który o ile kilka projektów na przestrzeni minionej dekady wprowadził, o tyle niektóre z nich albo zostały z czasem zepchnięte na boczny tor, albo zostały wycofane. W tej sprawie próbowaliśmy zdobyć informacje od kilku placówek oświatowych, które miały okazję wziąć udział w przedsięwzięciach proponowanych przez klub, lecz niestety bez skutku.

– Nieodzownym elementem programu dla szkół (w ramach projektu „Szkoła na stadionie”) była ich rywalizacja frekwencyjna. Zwycięskie placówki mogły liczyć na konkretne nagrody (m.in. sprzęt sportowy, bilety do Krasiejowa). Tego typu transakcje z firmami odbywały się właśnie na bazie umów barterowych, ale to normalny sposób finalizowania takich rozliczeń. Za kadencji Pawła Żelema nadszedł czas, w którym szkoły z wielkim opóźnieniem otrzymywały zasłużone nagrody, ponieważ ich fizycznie nie posiadano ze względu na likwidację barterów.

Norbert Barczyk / PressFocus

– Wystarczy zapytać przedstawicieli wielu placówek oświaty, jak wygląda ich współpraca z klubem i jak diametralnie się zmieniła w ostatnich trzech latach. Upadły tak sztandarowe programy jak „Akademia Młodego Kibica” czy „Spartakiada” (ta ostatnia została przeniesiona do Areny Gliwice i wciąż prowadzona jest przez Jarka Kaszowskiego). W latach 2013-2016 nastąpił rozkwit „Szkoły na stadionie”, a w 2017 roku program stopniowo był spychany na dalszy plan – komentuje nasz rozmówca.

Słowo klucz: barter, czyli w świecie futbolu nic innego jak np. wymiana jednego produktu na inny między dwoma podmiotami z obopólną korzyścią. Akurat w Piaście było ich więcej niż kilka, o czym władze klubowe wiedziały od lat. Wiedziały i w pewnym momencie (w 2018 roku) usunęły je, nazywając tego typu umowy (parafrazując słowa pana Kałuży) „patologicznymi układami niemającymi nic wspólnego z dobrem klubu”. Tutaj należy się zastanowić, kto tracił? Klub? Na tym, że pełnił funkcję współorganizatora spotkań edukacyjnych dla dzieci, które istniały (skracając) dzięki finansowaniu z umów barterowych? Jeśli one miały temu służyć, to być może rzeczywiście kasa klubu się nie wzbogacała, ale nadal zdobywała coś innego, cenniejszego. Potencjalnie przyszłych kibiców, którzy w przyszłości mogliby tę klubową kasę zasilać.

Tematem przewodnim prowadzonych spotkań jest bezpieczeństwo. Uczniowie III i IV klas dowiadują się, jak wygląda zakup biletu na mecze i jaka procedura obowiązuje przy wejściu na obiekt. Zapoznają się również z regulaminem stadionu. Dzisiaj młodzi fani spotkali się z Jarosławem Kaszowskim, który podzielił się z nimi spostrzeżeniami na temat kibicowania i opowiedział o niebagatelnej roli dopingu. Komunikat klubowy z 13 marca 2019 roku

Jedną z ostatnich kwestii, która stawia wartości wyznawane przez Jarka Kaszowskiego pod znakiem zapytania, jest (zakomunikowana w liście) konfrontacja hojności współwłaściciela Piasta z wątpliwymi pobudkami byłego piłkarza gliwiczan. Ten otrzymał prosto w twarz stwierdzenie, że w ramach rozdawania określonej puli biletów na mecze „Piastunek” bardziej od klubu zależy mu na ludziach, którzy tych wejściówek nie powinni otrzymywać. Akurat tę kwestię niełatwo rozstrzygnąć, bo nie wiemy, do kogo trafiały bilety, natomiast to, co można z tej części oświadczenia wyczytać, nazwalibyśmy koloryzowaniem. Czy pan Kałuża wobec własnych poczynań się na nie pokusił?

Ważniejsze od dystrybucji 100 ufundowanych przeze mnie biletów na każdy mecz dla dzieci z domów dziecka i rodzin zastępczych, było [dla ciebie] rozdawanie tych biletów ludziom, którzy powinni normalnie je zakupić. Fragment listu Zbigniewa Kałuży

– Zbigniew Kałuża wspomina o 100 darmowych biletach dla dzieciaków z rodzin zastępczych i domów dziecka. Gest szlachetny, natomiast taka praktyka w klubie była normalnością i nigdy nie słyszeliśmy, że bilety, które przekazywaliśmy potrzebującym, pochodziły z puli współwłaściciela. A jeśli wspominamy już o biletach, nieprzypadkowo wraz z Kaszowskim odszedł pracownik odpowiedzialny za dystrybucję wejściówek VIP, budzących zresztą sporo kontrowersji. W klubie była prowadzona ewidencja i można wyciągnąć dane, które jasno pokażą, ile Piast stracił finansowo, prowadząc politykę konsumowania najdroższej kategorii biletów dla znajomych – opowiada były pracownik klubu.

 „Jestem tylko jednym człowiekiem, a tam jest cała machina” – Jarek Kaszowski

Wczoraj późnym popołudniem Jarek Kaszowski odpowiedział na zarzuty ze strony Zbigniewa Kałuży. Również w ramach listu otwartego, który odnosi się do niemal wszystkich kwestii wymienionych przez współwłaściciela Piasta Gliwice. Odpowiedź zwolnionego pracownika klubu jest bardzo obszerna i w dużym stopniu wyczerpuje temat, jednak my postanowiliśmy pewne kwestie dodatkowo wyjaśnić.

Zadzwoniliśmy wczoraj wieczorem do Kaszowskiego, by zadać kilka pytań związanych z wyżej nakreślonym konfliktem. Konfliktem, który nabrał charakteru otwartej wojny. Legenda „Piastunek” nie zamierzała zszargać swojego dobrego imienia, dokładnie przygotowując się do złożenia odzewu. Z naszych informacji wynika, że prace nad listem trwały dłużej, niż „Kasza” zakładał, ale w końcu ujrzał on światło dzienne TUTAJ. Poniżej znajduje się nasza rozmowa ukazująca punkt widzenia Jarka Kaszowskiego.

Jarek Kaszowski: Nie może być tak, że Piast Gliwice bawi się w wyciąganie brudów na zewnątrz (ROZMOWA)

[Rozmowa została przeprowadzona tuż po publikacji listu przez Jarka Kaszowskiego, 31 marca 2020 roku]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze