Zlatan Ibrahimović hamulcowym reprezentacji Szwecji


Czy reprezentacja Szwecji rzeczywiście zyskuje na obecności Zlatana?

20 listopada 2021 Zlatan Ibrahimović hamulcowym reprezentacji Szwecji

Szwecja zaprzepaściła ogromną szansę na bezpośredni awans do mistrzostw świata, przegrywając podczas listopadowego zgrupowania z Gruzją (0:2) i Hiszpanią (0:1). Wystarczyły cztery punkty, by ominąć kolejne nerwowe mecze, ale ostatecznie wszystko rozstrzygnie się podczas marcowych barażów. Winnych było kilku, ale warto przyjrzeć się jednej postaci. Zlatan Ibrahimović, bo o nim właśnie mowa, lekko mówiąc – zawiódł oczekiwana kibiców. 


Udostępnij na Udostępnij na

Oto opowieść o człowieku, który w czasach swojej świetności był uznawany w Szwecji za zbawcę. Dzisiaj wiele osób uważa, że zamiast pomagać reprezentacji, to bardziej jej przeszkadza.

Powrót króla?

W 2019 roku Zlatan Ibrahimović sięgnął po swoją 12. Guldbollen (nagroda dla najlepszego szwedzkiego piłkarza w danym roku). Z tej okazji gazeta „Aftonbladet” postanowiła przeprowadzić szczerą rozmowę z laureatem. Z pewnością nikt się nie spodziewał, jak mocno ten wywiad zmieni oblicze całej reprezentacji. Ibrahimović przyznał, że bardzo tęskni za reprezentowaniem swojego kraju, a jego marzeniem jest jeszcze raz zagrać na wielkim turnieju.

Ta deklaracja była bardzo szokująca, gdyż „Ibra” od jakiegoś czasu prowadził otwartą wojnę z SvFF (odpowiednik PZPN). Już legendarny napastnik wytykał błędy selekcjonerowi w mediach społecznościowych i otwarcie krytykował działania związku. Jednak wcześniej wspomniana rozmowa kompletnie odmieniła całą narrację. Do tej pory niezainteresowany Zlatanem selekcjoner Janne Andersson nagle był skory do rozmów, a SvFF było gotowe przyjąć piłkarza z otwartymi ramionami. Trudno się dziwić – w końcu to Ibrahimović. Po tygodniach negocjacji uzgodniono szczegóły i oficjalnie ogłoszono powrót. 119-krotny reprezentant Szwecji ponownie miał przywdziać żółto-niebieski trykot.

Powrót Zlatana do reprezentacji był wielkim wydarzeniem, choć trzeba zaznaczyć, że zdania na ten temat były mocno podzielone. Jedni uważali, że mimo wieku to wciąż zawodnik, który sportowo i mentalnie może popchnąć tę drużynę do przodu, a drudzy twierdzili, iż będzie niepotrzebnym elementem. I trudno nie mieć wrażenia, że obie strony miały trochę racji. „Ibra” to zawodnik o niesamowitej sile charakteru i nie sposób go nie rozpatrywać jako wzmocnienie, ale jednak Szwecja największe sukcesy w XXI wieku świętowała już bez niego.  

Monolit Anderssona

Przypomnijmy – tuż po nieudanych mistrzostwach Europy we Francji (Szwecja zakończyła je z ledwie jednym punktem na koncie) Zlatan Ibrahimović postanowił skupić się wyłącznie na karierze klubowej. Po wrzuceniu żółtej koszulki do szafy niejednokrotnie wypowiadał się negatywnie o szwedzkim związku piłki nożnej, jak i o samych zawodnikach. W tym samym czasie teoretycznie osłabiona Szwecja zaczęła powoli i stopniowo rozkwitać. Kadrę przejął Janne Andersson, który wcześniej królował na krajowym podwórku i zapowiadane przez wszystkich chude lata reprezentacji okazały się jej najlepszymi w XXI wieku.

Najpierw „Blågult” (niebiesko-żółci) rozegrali całkiem udaną kampanię kwalifikacyjną do mistrzostw świata w Rosji, ale prawdziwy początek tej kadry to barażowy dwumecz z Włochami. Szwedzi nie grali widowiskowo, ale bardzo skutecznie i to zapewniło im zwycięstwo oraz upragniony awans na mundial. Na turnieju byli jednym z czarnych koni i w grupie z Meksykiem, Koreą Południową oraz Niemcami zajęli pierwsze miejsce. W 1/8 finału skromnie pokonali Szwajcarię 1:0, ale w ćwierćfinale musieli uznać wyższość dobrze dysponowanych Anglików.

Operacja Euro 2020 prawie zakończyła się w równie udanym stylu. Pewny awans z eliminacji i pierwsze miejsce w fazie grupowej zwiastowały, że Szwecja ponownie może namieszać na międzynarodowej arenie. Niemniej jednak marzenia o kolejnym świetnym turnieju pogrzebała Ukraina. Trzeba jednak pamiętać, że Szwedzi wcześniej tylko raz w XXI wieku wychylili głowę poza fazę grupową. W 2004 roku, gdzie w kadrze były takie tuzy jak „Ibra”, Henrik Larsson czy Fredrik Ljungberg. Janne Andersson może tylko pomarzyć o takim zespole.

Porażka z naszymi wschodnimi sąsiadami nieco zamazuje obraz reprezentacji. Szwecja w końcu uniezależniła się od Zlatana i zaczęła grać jak zgrany i zżyty ze sobą zespół. Nowym liderem na boisku stał się Emil Forsberg, który może nie zdobywa wielu bramek, ale dzięki swojej kreatywności i mobilności daje wiele dobrego całej drużynie. Ibrahimović był indywidualistą i często też egoistą, a Forsberg to oddany żołnierz, który dla sukcesu kadry zrobiłby wszystko.

Obiecujący początek i walka z wiekiem

Wątpliwości z dnia na dzień narastały, aż w końcu przyszedł czas sądu ostatecznego, czyli marcowe zgrupowanie. Szwecja mierzyła się wtedy z Gruzją oraz Kosowem. Inny rezultat niż sześć punktów byłby sporym rozczarowaniem. „Blågult” ku uciesze kibiców wygrali oba spotkania, ale co ważne – z bardzo dobrej strony zaprezentował się właśnie Ibrahimović. W meczu z Gruzją asystował przy bramce Viktora Claessona, a przeciwko Kosowu był jednym z najlepszych na placu gry. Asysta, cztery utworzone szanse i celność podań na poziomie 84% dały nadzieję, że „Ibra” pod wodzą trenera Janne Anderssona będzie sporym wzmocnieniem podczas Euro.  

kosova-sot.info

Niestety, ale ze snu o wyjeździe na mistrzostwa Europy Zlatana wybudziła kontuzja. 40-latek walczył z czasem, lecz koniec końców Euro oglądał na kanapie przed swoim telewizorem. Jego koledzy ostatecznie odpadli w 1/8 finału z Ukrainą, ale daleko komukolwiek było do stwierdzenia, że ze Zlatanem Szwecja mogłaby zajść dalej. Ibrahimović nie był już postrzegany jako zbawca, a raczej przydatny element w całej układance Anderssona.  

Napastnik AC Milan jednak nawet przez moment nie pomyślał o ponownym zakończeniu kariery reprezentacyjnej, gdyż jego celem wciąż było zagranie na wielkim turnieju ze szwedzką flagą na piersi. Z powodu kolejnych problemów zdrowotnych „Ibra” opuścił wrześniowe i październikowe zgrupowania, ale w listopadzie będąc w pełni sił, dołączył do kadrowiczów.  

Hamulcowy

I tutaj dochodzimy do punktu wyjścia, a mianowicie nieszczęsnego spotkania z Gruzją w Batumi. Janne Andersson zakomunikował przed pierwszym gwizdkiem, że parą atakujących będzie duet Ibrahimović – Isak. Połączenie młodości z doświadczeniem dawało ogromną nadzieję na pokaźne zwycięstwo, ale niespodziewanie wszystko zakończyło się katastrofą. Gruzja sensacyjnie pokonała Skandynawów 2:0, a Zlatan Ibrahimović był najgorszym piłkarzem w całym meczu.  

❌ Zmarnowana niemal stuprocentowa sytuacja,  

❌7 przegranych pojedynków,  

❌3 spalone,  

❌ledwie 69% skutecznych podań.  

Statystyki jednak nie pokazują, jak słaby był Ibrahimović tego dnia. Każda akcja Szwedów z jego udziałem traciła na impecie, a próby dogrania czy chociażby minięcia rywali mocno spowalniały wszelakie próby zaatakowania gruzińskiej bramki. Trzeba powiedzieć jasno i otwarcie, że Zlatan był hamulcowym tej reprezentacji i gdyby obok Isaka wystąpił Dejan Kulusevski, to cały mecz mógłby wyglądać dla Szwecji zupełnie inaczej.  

Ogólna krytyka spowodowała, że w kolejnym spotkaniu z Hiszpanią Ibrahimović usiadł na ławce. Na placu gry pojawił się dopiero w 73. minucie, zastępując Alexandra Isaka. W Sewilli poradził już sobie nieco lepiej, ale nie był w stanie odmienić losów spotkania i najbardziej zapamiętany zostanie nie dzięki grze, a bandyckiemu atakowi łokciem na Azpilicuetę. Za ten występek 40-latek otrzymał żółty kartonik i przez to nie wystąpi w pierwszym meczu barażowym.  

***

Nie można tu wysnuwać zbyt daleko idących wniosków, gdyż wszystko zweryfikują baraże. Zlatan ma jeszcze szanse na udowodnienie swojej wartości, ale pytanie nasuwa nam się jedno. Czy Zlatan Ibrahimović jest rzeczywiście jeszcze potrzebny tej reprezentacji? A może to właśnie „Ibra” potrzebuje jej bardziej? Na odpowiedzi do tych pytań będzie trzeba poczekać przynajmniej do marca przyszłego roku. 

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze