Brazylijczyk, którego wszyscy kojarzą z meczów niemieckiej Bundesligi, nie uraczy już nieprzeciętnymi umiejętnościami swoich fanów. Legenda Bayernu Monachium czy Bayeru Leverkusen zawiesza buty na kołku i choć jego ostatnim klubem nie był żaden zespół niemiecki, ale brazylijski, to i tak jego nazwisko będzie głównie kojarzone z osiągnięciami, jakie zdobył za naszą zachodnią granicą.
W wieku 43 lat przygoda z piłką dla Jose Roberto da Silva Juniora, popularnie znanego po prostu Ze Roberto, dobiegła końca. Wicemistrzostwo świata z Brazylią w 1998 roku i potrójnie podwójne korony zdobyte z Bayernem Monachium to tylko niektóre z tych największych sukcesów, jakie w swojej karierze zdobył były już brazylijski pomocnik. W 2011 roku pobił rekord 1. Bundesligi pod względem rozegranych meczów na niemieckich boiskach przez obcokrajowca. Wynik zatrzymał się na liczbie 311.
Początki jak ze snu
Karierę seniorską Ze Roberto rozpoczął w brazylijskiej Portuguesie. Po trzyletniej przygodzie w tym klubie, dla którego rozegrał 61 spotkań, przyszła oferta, o której mógł marzyć każdy. W wieku 23 lat jego osobą zainteresował się wówczas wielki Real Madryt. Klub marzenie dla wielu młodych piłkarzy stał się rzeczywistością dla wciąż mającego przed sobą długą karierę Ze Roberto.
Zanim trafił do „Królewskich”, mógł czuć się już pełnoprawnym reprezentantem swojego kraju. Zadebiutował w kadrze w 1996 roku w meczu z Bośnią i Hercegowiną. Następnie przyszły eliminacje do czempionatu we Francji w 1998 roku. Wtedy już jako piłkarz Realu nie był on zawodnikiem anonimowym. Na mistrzostwa świata pojechał, jednakże jego pozycja w kadrze była przypisana do ławki rezerwowych. W ekipie z Madrytu natomiast o ile po prostu był, o tyle tak naprawdę grał niewiele. Mimo wszystko jego osobą zainteresował się niemiecki Bayer Leverkusen, który dał mu przepustkę do wielkiej piłki. Brazylijczyk niemający pewnego miejsca w składzie i wypożyczany do Flamengo skorzystał z oferty Der Werkself i od tego momentu już jako wicemistrz świata walczył o pewne miejsce w Bayerze.
Niemcy drugim domem
Tuż po zakończeniu mundialu Ze Roberto zaczął występować w Bayerze Leverkusen. W swoim debiucie rozegrał mecz z Hansą Rostock, ale kolejny mecz z SC Freiburg zmienił wszystko. Pomocnik zaliczył asystę i jego kariera nabierała rumieńców. Z klubem zdobył dwukrotnie wicemistrzostwo kraju, zajął raz 3. miejsce, ale największym sukcesem okazał się finał Ligi Mistrzów z jego byłym zespołem.
Pech jednak chciał, że Ze Roberto w meczu tym nie wystąpił. Fakt ten nie zniechęcił włodarzy Bayernu Monachium, którzy bez zastanowienia ściągnęli go z Leverkusen. Tam z miejsca dostawał mnóstwo szans na pokazanie swojego piłkarskiego kunsztu i w pewnym sensie występami w monachijskim gigancie mógł zaleczyć ból spowodowany brakiem powołania na mundial w Korei i Japonii. W ekipie „Bawarczyków” jednak błyszczał i co roku mógł kolekcjonować kolejne trofea.
W Niemczech zdobył wszystko, co było możliwe do osiągnięcia z drużyną. Jego czas powoli dobiegał końca, ale mógł zaliczyć jeszcze jeden wielki turniej, który odbył się właśnie na stadionach w Niemczech. Jadąc z Brazylią, liczył na końcowy sukces. Na Weltmaisterschaft 2006 grał w kadrze już jako podstawowy zawodnik, jednakże na golu strzelonym Ghanie w 1/8 rozgrywek i następnie przegranym minimalnie ćwierćfinale z Francją zakończył przygodę nie tylko z turniejem, ale również i karierą reprezentacyjną. Mający wówczas 32 lata ze Roberto gasł również w Bayernie i dalej swoją przygodę z piłką przeżywał w urugwajskim Club Nacional oraz brazylijskim Santosie.
Koniec trasy
Po dwuletniej tułaczce w Ameryce Południowej powrócił do Niemiec. Do klubu, z którym święcił największe sukcesy, czyli Bayernu. W nim występował jeszcze przez dwa sezony. Był nie tylko świadkiem przeprowadzki z Olimpiastadion na Allianz Arenę, ale również uczestnikiem. Niestety zawodnik młodszy się nie stawał, a Bayern był coraz silniejszy. Od roku 2009 Ze Roberto stał się prawdziwym piłkarskim obieżyświatem. Na dwa lata zawitał do Hamburgera SV, a potem grał w Katarze i w Brazylii.
Ostatnie dwa lata piłkarskiej kariery poświęcił klubowi Palmeiras i to w nim zakończył swą przepiękną przygodę. Mając na karku 43 lata, postanowił zawiesić buty na kołku. Może uważać się za piłkarza spełnionego. Dla wielu pozostanie wielką legendą. Sam zresztą to podkreślił, mówiąc: – Jestem szczęśliwy z tego wszystkiego, czego doświadczyłem jako zawodnik na boiskach piłkarskich.