W 54. pierwszoligowych derbach ŁKS-u z Widzewem gospodarze odnieśli pewne i zasłużone zwycięstwo 2:0, zdobywając obie bramki po rzutach rożnych. Drużynie z Alei Unii Lubelskiej udało się przerwać trwającą ponad 11 lat passę meczów bez porażki Widzewa.
Ostatni raz takiej sztuki ówcześni podopieczni Marka Dziuby dokonali 5 marca 1997 roku! Co ciekawe, w tamtym spotkaniu w zespole ŁKS-u zagrali Bogusław Wyparło oraz Tomasz Kłos, którzy i dziś wybiegli na murawę. Rzutami rożnymi
Pod wodzą Marka Chojnackiego w zespół ŁKS-u wstąpił nowy duch walki, a dzisiejszy mecz potwierdził tylko, że wygrane nad Zagłębiami, odpowiednio Sosnowiec oraz Lubin, nie były przypadkowe. Od samego początku optyczną przewagę osiągnęli ełkaesiacy, a umiejętności Bartosza Fabiniaka testował raz po raz Sebastian Mila. Po jednym z jego mocnych uderzeń, golkiper Widzewa sparował piłkę na rzut rożny. Do dobrze dośrodkowanej piłki najlepiej wyskoczył Marcin Adamski, który wykorzystując błąd Tomasza Lisowskiego, skierował ją do siatki. Faktem jest, iż obecny reprezentant Polski rozegrał bardzo słabe spotkanie.
O dziwo, bramka w żaden sposób nie wpłynęła na zmianę obrazu meczu oraz stylu gry rywalizujących ze sobą lokalnych rywali. Widzew nadal próbował bez pomysłu przejść linię pomocy rywali, a ŁKS ani myślał o przyśpieszeniu tempa gry. Na nic zdała się zmiana w środku pola ekipy Widzewa Piotra Kuklisa na Mindaugasa Pankę, którą trener gości przeprowadził w przerwie meczu.
Zamiast tego, ŁKS z uporem kolekcjonował na swoim koncie kolejne rzuty rożne, chcąc wykorzystać znakomicie przećwiczony stały fragment gry. Relatywnie szybko przyniosło to kolejny skutek w postaci bramki.. W 52. minucie nastąpiła kopia pierwszej sytuacji bramkowej z pierwszej połowy, tyle że tym razem katem widzewiaków stał się kapitan ŁKS-u, Tomasz Kłos. Celności brak
Żadna ze zmian dziwnie spokojnego Marka Zuba nie wpłynęła nawet w minimalnym stopniu na obraz gry, jego podopieczni nie oddali nawet jednego celnego strzału na bramkę, de facto kontuzjowanego cały mecz, Bodzia W. A był to mecz nie tyle prestiżowy, co ważny dla końcowego układu tabeli. Przy ławce gospodarzy jak zwykle szalał imiennik Zuba – trener Chojnacki, ale na boisku jego podopieczni grali niezwykle spokojnie i rozważnie, bez problemu dowożąc korzystny wynik do końca derbów.
Jedenaście lat czekania ŁKS-u na zwycięstwo nad lokalnym rywalem przeszło do historii, a przy obecnym układzie w tabeli i terminarzu spotkań, ciężko powiedzieć, kiedy Widzew dostanie szansę rewanżu. Ku pamięci
Mecz odbył się ku pamięci Leszka Jezierskiego, zmarłej w styczniu b.r. legendy łódzkiego sportu. Przez cały czas trwania meczu przy bocznej linii boiska wisiała koszulka upamiętniająca tego wielkiego sportowca oraz sportowca, który po zwycięskich szlakach prowadził oba łódzkie kluby.