Po 16 latach Michał Willmann zmienia otoczenie z południowej Polski na wschodnią Hiszpanię. Długo w kontekście młodego Polaka mówiło się o jego przenosinach do silniejszych klubów. W zimie spekulowano o możliwości przejścia do ekstraklasowego Piasta Gliwice, natomiast niedawno zgłosił się ŁKS Łódź. Jednakże w przypadku klubu z Łodzi, zespół z Bielska - Białej pozostał nieugięty i nie zaakceptował oferty. Sam piłkarz uważany za ogromny talent został wybrany przez kibiców najlepszym piłkarzem klubu w ostatnich rozgrywkach Betclic 2. ligi. Jego transfer pokazuje, że zawsze warto mierzyć wysoko, a swoją determinacją i zaangażowaniem można osiągnąć swoje marzenia.
Podbeskidzie to styl życia
Michał Willmann to nie jest po prostu wychowanek Podbeskidzia. To ktoś, kto przez szesnaście lat zżył się z klubem jak mało kto. Przechodził przez wszystkie szczeble akademii, oddychał powietrzem z Klimczoka, uczył się grać i przegrywać, dojrzewał razem z drużyną. Dziś to zawodnik, który zna każdy centymetr murawy przy Rychlińskiego. Dla wielu kibiców jest ucieleśnieniem tego, co w tym klubie najlepsze – konsekwencji, pracy i oddania.
Ostatni sezon tylko potwierdził jego wartość. Wyróżniał się w każdej formacji, ciągnął grę do przodu, asekurował, dogrywał. 33 mecze, 6 asyst, mnóstwo niewidocznej roboty. Kto oglądał Podbeskidzie regularnie, ten wie, że Michał wykonywał kawał tytanicznej roboty w obronie, jak i ataku. W klubie występował nie tylko na pozycji prawego obrońcy, ale i na prawej pomocy, gdzie zwłaszcza w ostatnich kolejkach i sparingach radził sobie świetnie. Warto dodać, że był także jednym z kapitanów drużyny. Wielu uważało go za najlepszego piłkarza w zespole. I nie bez powodu był rozpatrywany w gronie najlepszych prawych obrońców ligi. Zainteresowanie z wyższych lig? Było. Nie raz. Ale propozycje nie rzucały na kolana, a klub nie zamierzał żegnać się z liderem w środku sezonu. Bo to był ten moment, gdy nie kalkulowano. Willmann był potrzebny tu i teraz.
🔚 Nasz wychowanek Michał Willmann przenosi się na zasadzie transferu definitywnego do hiszpańskiego CD Castellón!
Z całego serca dziękujemy Ci za wszystko, spełniaj marzenia i trzymamy kciuki za Twój dalszy rozwój ❤️🤍💙
𝗜𝗡𝗙𝗢: https://t.co/uvqElKfxOl pic.twitter.com/53cPiSw0lB
— TS Podbeskidzie S.A. (@TSP_SA) July 21, 2025
W pierwszym zespole ma już na koncie 55 spotkań. Ale w sercach kibiców – znacznie więcej. To zawodnik, którego historia z Podbeskidziem nie kończy się na liczbach. Bo czasem piłka to nie tylko statystyki. Czasem to opowieść o człowieku, który po prostu chciał grać u siebie. I robił to dobrze.
W Hiszpanii będzie planem na przyszłość
Michał Willmann z swoim nowym klubem podpisał umowę, która będzie obowiązywała przez kolejne 4 lata. Według informacji płynących z Hiszpanii kwota transferu mogła wynieść nawet 300 tyś. euro. Oznaczałoby to, że zostałby pobity rekord transferowy drugiej ligi, jednakże brakuje w tej kwestii jakichkolwiek potwierdzonych informacji. Więc pozostaje nam jedynie bazować na domysłach.
Z zawodnikiem są wiązane spore nadzieje. Jednak, jak się okazuje piłkarz początkowo będzie przydzielony do czwartoligowych rezerw, gdzie będzie występował na początku sezonu. Z biegiem czasu i jego dobrymi występami ma zostać udostępniony pierwszej drużynie, która planuje w przyszłości włączyć się w walkę o awans do jednej z najlepszych lig świata. Plan zakłada, aby przez kolejne 2-3 lata ustatkować swoją pozycję w drugiej lidze i dopiero po tym czasie myśleć o awansie. Warte podkreślenia jest, że Michał trafia do zespołu, którego trenerem jest Johan Plat. Szkoleniowiec lubi stawiać na młodych, co pokazywał w poprzednim sezonie. Wydaje się zatem, że główną przeszkodą w regularnej grze może być Jeremy Mellot, czyli doświadczony, ograny bywalec boisk Laliga Hypermotion.
Michał dołączył do drużyny z wielkimi perspektywami. Podpisał kontrakt z zespołem rezerw, więc na początku będzie miał ograniczone możliwości gry w pierwszym zespole występującym w drugiej lidze, ale będzie regularnie grał w Castellón B w czwartej lidze. Jednocześnie będzie stale powoływany do pierwszego zespołu – jeśli pokaże się z dobrej strony, dostanie szansę gry. Klub bardzo poważnie traktuje projekt sportowy i jest w pełni zaangażowany w plan awansu do LaLiga EA Sports w krótkim czasie, co byłoby ogromnym osiągnięciem, ale też wielkim wydatkiem. Na ten moment plan zakłada pozostanie w drugiej lidze przez przynajmniej 2–3 sezony, o ile wszystko będzie robione właściwie. – mówi nam Alex Galvez Sanchez, redaktor Nostresport
***
Jaki to klub? Club Deportivo Castellón to klub piłkarski z położonego w regionie Walencji miasta Castelló de la Plana. Choć jego nazwa nie należy do najczęściej powtarzanych w kontekście wielkich hiszpańskich marek, to ma on długą, sięgającą 1922 roku historię. Zespół przez większą część XX wieku funkcjonował jako klub drugoligowy. W najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał zaledwie pięć sezonów. Jednym z jego najbardziej znanych wychowanków jest Gaizka Mendieta, a swój ślad zostawił tu również m.in. Vicente del Bosque.
Michał Willmann podpisał czteroletni kontrakt z CD Castellon, siedemnastą drużyną poprzedniego sezonu La Liga 2. 🇪🇸
20-letni prawy obrońca występował ostatnio w Podbeskidziu Bielsko-Biała. pic.twitter.com/tAneL3OfXt
— Tomek Hatta (@Fyordung) July 21, 2025
W ostatnich dekadach Castellón doświadczył wielu turbulencji – zarówno sportowych, jak i finansowych. Wskutek fatalnego zarządzania oraz zadłużenia, klub spadł do niższych lig i stracił na znaczeniu. Przełom nastąpił w 2020 roku, a kluczowym momentem było przejęcie klubu w 2021 roku przez Haralabosa „Boba” Voulgarisa – kanadyjskiego inwestora greckiego pochodzenia. Znanego jest ze swojej działalności w świecie zakładów bukmacherskich i analizy danych.
Hiszpański ,,kuzyn” Wisły?
Haralabos Voulgaris nie jest typowym właścicielem klubu piłkarskiego. Nie dorobił się na nieruchomościach, nie odziedziczył majątku po rodzinie, nie wszedł do futbolu z nudów czy dla prestiżu. Pieniądze zarobił, obstawiając mecze. I to nie raz na jakiś kupon na weekend, tylko zawodowo — z pełnym oddaniem, systemem, analizą i ryzykiem, które przyprawiłoby o zawrót głowy niejednego inwestora.
„Voulgaris uwielbia dane, pracował pod tym kątem w NBA w Dallas Mavericks. Niegdyś stworzył swój własny system do obstawiania meczów, inspirował się właśnie Brighton czy innym dobrym przykładem – Brentford. Potrafił bawić się za grube sumy – choćby milion dolarów o czym mówił mi jeden ze zorientowanych w obstawianiu dziennikarzy.” – opowiada Marcin Ziółkowski z FutbolNews
Przez lata jego domeną była NBA. Studiował grę, szukał wzorców, budował modele matematyczne, przewidywał wyniki na podstawie danych. I wygrywał. Potrafił postawić milion dolarów na jeden mecz. Dość szybko stał się w tym na tyle dobry, że w końcu sam Mark Cuban, właściciel Dallas Mavericks, zatrudnił go jako analityka do spraw rotacji i strategii. Przeniósł się więc z pozycji człowieka z zewnątrz do środka wielkiej ligi. Ale NBA to był etap. Kolejnym miała być piłka nożna, a właściwie: piłkarski projekt zbudowany od zera. W 2021 roku Voulgaris przejął hiszpański CD Castellón. Klub, który przez lata był na uboczu, walczył z problemami finansowymi, a jego kibice przyzwyczaili się raczej do frustracji niż do radości.
Over a 5 year period, this man won 70% of his NBA bets.
He was so good The Mavs hired him as Director of Quantitative Research.
But, a sideline incident with an NBA superstar ended his time with the team.
Here’s how Haralabos Voulgaris used his NBA edge to change basketball: pic.twitter.com/LXEaGJTUNk
— TJ Ross (@TJRossSF) March 29, 2025
Wzorce czerpane z największych klubów
Kanadyjczyk postanowił to zmienić i zainwestował ponad 10 milionów euro i ruszył z misją, która przypomina projekty Tony’ego Blooma w Brighton czy Union Saint-Gilloise. Castellón miał nie być klubem jak każdy inny. Od początku wszystko oparto na danych i technologii. Transfery? Nie z polecenia agenta czy z nazwiska. Tylko profil zawodnika, analiza liczb, modele wydolnościowe, potencjał rozwojowy. Zawodnicy dostali aplikację, przez którą mogą skontaktować się z personelem medycznym. Każdy szczegół jest rejestrowany, monitorowany i przeliczany. To nie klub, to start-up z drużyną piłkarską. Ale za liczbami stoi też człowiek. Voulgaris to postać z krwi i kości — bezpośredni, konkretny, czasem ironiczny. Na Twitterze nie unika polityki, nie trzyma się bezpiecznych tematów. Po jednym z wystąpień Kamali Harris wrzucił fragment jej wypowiedzi z komentarzem, że nie rozumie, co w ogóle powiedziała. Trudno się dziwić, bo to człowiek, który od lat operuje logiką, precyzją i analizą, a nie polityczną nowomową.
Uwielbia Barcelonę, a Castelló de la Plana jest wystarczająco blisko, by łączyć życie prywatne z prowadzeniem klubu. Nie wiadomo, dokąd zajdzie jego projekt, ale już teraz wiadomo jedno — Voulgaris nie przyszedł do futbolu dla poklasku. On chce coś zbudować. I ma plan. Pytanie tylko gdzie jest jego sufit?
Polsko – hiszpańskie akcenty
Co ciekawe, w Castellónie można natknąć się na znajome twarze z krakowskich klimatów. Klub ten w pewnym momencie stał się miejscem pracy dla kilku postaci związanych z Wisłą Kraków, co dla uważniejszych kibiców może być miłym zaskoczeniem. Jednym z nich był Albert Rude — hiszpański trener, który przez moment pełnił funkcję pierwszego szkoleniowca Białej Gwiazdy i zapisał się jako zwolennik nowoczesnych, analitycznych metod pracy. Drugim, równie interesującym nazwiskiem, był Kiko Ramírez. W Wiśle pełnił rolę dyrektora sportowego, ale wcześniej miał też doświadczenia trenerskie w Polsce. Jego obecność w Castellónie to przykład tego, jak drogi polskiego i hiszpańskiego futbolu potrafią się przecinać w najmniej spodziewanych miejscach.