Zapowiedź pierwszej kolejki SPL: czwarty sierpnia – start ligi szkockiej


Już czwartego sierpnia (najbliższa sobota) rozpoczyna się nowy sezon w Scottish Premier League. Tytułu mistrzowskiego broni Celtic Glasgow, który - jak dobrze pamiętamy - wywalczył trofeum sezonu 2006/07 ze sporą przewagą nad resztą stawki.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwsza kolejka (4-5 sierpnia) rozpocznie się meczem Inverness – Glasgow Rangers, w którym zdecydowanym faworytem będą piłkarze ze stolicy. Podopieczni Waltera Smitha mieli świetną końcówkę ubiegłego sezonu, mecze przygotowawcze również pokazują, że znajdują się w dobrej formie (w ostatnich dniach pokonali w sparingach Chelsea Londyn, wcześniej zremisowali z Ajaksem Amsterdam). Odzyskanie tytułu po dwóch latach przerwy jest więc 'obowiązkiem’ „The Gers” tym bardziej, że zespół wzmocniło kilku naprawdę niezłych piłkarzy. Nowymi graczami „Light Blues” są napastnicy Alan Gow (sprawdzony w SPL, bowiem w ostatnim sezonie zbierał bardzo dobre recenzje w barwach Falkirk), DaMarcus Beasley (pozyskany z PSV Eindhoven), Jean-Claude Darcheville (Bordeaux) i Lee McCulloch (przyszedł z Wigan za 2,25 mln funtów, może grać również jako ofensywny napastnik); pozyskano również dwóch bramkarzy (Graeme Smith i Roy Carroll) i trzech obrońców. Inverness również dobrze prezentowało się w meczach towarzyskich (6 wygranych i jedna porażka), ale grało z nieporównywalnie słabszymi rywalami, więc na tym polu ciężko porównywać oba zespoły. Zakupy Caledonian Thistle nie rzucają na kolana: pozyskano dwóch napastników (Dean McDonald i Marius Niculae), ale w sobotnim meczu być może nie wystąpi żaden z nich. Historia wskazuje jednak, że Glasgow Rangers nigdy nie miało łatwej przeprawy z Inverness. W ostatnich trzech sezonach z dziewięciu rozegranych spotkań tylko trzy zakończyły się wygraną wicemistrza kraju, padły cztery remisy i dwukrotnie wygrywali piłkarze Caledonian Thistle (oba zwycięstwa miały miejsce w ubiegłym sezonie). Zdecydowanym faworytem mimo wszystko są piłkarze Smitha i nawet ewentualny remis należy rozpatrywać w kategorii niespodzianki.

Dundee United na własnym stadionie podejmować będzie Aberdeen. W zespole gospodarzy być może zadebiutuje w oficjalnym meczu Łukasz Załuska, który w trakcie przerwy przeszedł z Korony Kielce za 150 tysięcy funtów. DU ma w swoim składzie aż dwóch polskich bramkarzy, bowiem kilka dni temu wypożyczyło na pół sezonu ze Sturmu Graz Grzegorza Szamotulskiego. Popularny „Szamo” świetnie zaprezentował się w towarzyskim meczu przeciwko Barcelonie, bronił bardzo pewnie i pokonał go dopiero Thierry Henry dobijając wykonywany przez siebie rzut karny. Zanosi się więc na zaciętą rywalizację Polaków o miejsce w składzie i z całą pewnością będzie to z korzyścią dla United. Aberdeen w niewielkim stopniu zmieniło swoją kadrę i to właśnie jest dodatkowym atutem trzeciego zespołu ubiegłego sezonu. Działacze postawili przed piłkarzami zadanie zajęcia co najmniej równie wysokiej lokaty, więc „The Dons” od początku muszą wygrywać, by nie tracić kontaktu z zespołami ze stolicy (które raczej między sobą rozstrzygną sprawę mistrzostwa). W poprzednich trzech sezonach z dziewięciu meczów ligowych Dundee United wygrało tylko dwa razy, ale obie wygrany miały miejsce w niedawno zakończonych rozgrywkach (poza tym cztery zwycięstwa Aberdeen i trzy remisy). Mecz zapowiada się na wyrównany pojedynek z niewielkim wskazaniem na „The Dons”.

Trzecią parę stanowi Gretna, która na własnym stadionie podejmować będzie Falkirk. Spotkanie zapowiada się bardzo ciekawie. W przedsezonowych sparingach gospodarze sobotniego meczu nie prezentowali się okazale, ale z całą pewnością można to usprawiedliwić faktem, że trener 'zgrywał’ kilku nowych piłkarzy z zespołem. Falkirk również znacznie 'przewietrzył’ swoją kadrę i właściwie trudno powiedzieć na co stać oba zespoły. Za zespołem „The Bairns” przemawia doświadczenie nabyte w SPL w ostatnich dwóch sezonach, za Gretną fakt, iż beniaminek często na początku sezonu zaskakuje rywali. A najbardziej prawdopodobnym wynikiem wydaje się być bezbramkowy remis. Dodam tylko, że mecz rozegrany zostanie na boisku Motherwell, bowiem stadion Gretny nie spełnia wszystkich wymogów pierwszoligowych (i będą na nim rozgrywane jedynie mecze pucharowe).

Kibice w Edynburgu zacierają ręce na samą myśl o derbach miasta. Tak się składa, że w pierwszej kolejce oba zespoły zmierzą się 'u siebie’, a gospodarzem będzie Heart of Midlothian. Co do tego meczu to powstało kilka wątpliwości związanych z terminem jego rozegrania – początkowo spotkanie miało się odbyć w sobotę, ale później przesunięto je na poniedziałek, ale oficjalnie tej informacji jeszcze nie potwierdzono, więc na dzień dzisiejszy nie ma całkowitej pewności co do dnia jego rozegrania. Faworytem spotkania wydaje się być Hearts, które od kilku lat bije się o czołowe lokaty (mam na myśli miejsca 2-3), a czwarta pozycja zajęta w minionym sezonie, to dla klubu porażka. W kadrze Hibs wciąż znajduje się Zbigniew Małkowski, który powrócił po wypożyczeniu do Gretny. Polski bramkarz chciał zostać w drużynie „The Black and Whites”, ale oba kluby nie porozumiały się odnośnie rozliczenia i „Małek” musiał wrócić do Edynburga. Najwyraźniej Polak – ze względu na brak ofert – pozostanie w tym sezonie w Hibs i wypada mieć tylko nadzieję, że uda mu się powrócić do podstawowego składu. W ubiegłych trzech latach drużyny w lidze spotykały się ze sobą dwunastokrotnie: sześć zwycięstw odniosły „Serca” (trzy wygrane w ubiegłym sezonie), trzykrotnie kibice obserwowali podział punktów i trzy razy lepsi okazywali się piłkarze Hibs. Tym razem wszyscy zdecydowanie stawiają na Hearts, ale piłkarze „The Cabbage” również nie są bez szans.

Wszyscy kibice Motherwell z całą pewnością pamiętają fatalny początek ubiegłego sezonu w wykonaniu ich pupili. „The Steelmen” na początku rozgrywek przegrywali prawie wszystko i przez długo czas znajdowali się na końcu stawki. W tym sezonie nie będzie im wiele łatwiej, bowiem stracili swojego gwiazdora Scotta McDonalda, który odszedł do Celtiku Glasgow, a pozyskany w zamian Chris Porter z pewnością jest zawodnikiem mniejszego formatu. W pierwszym meczu spotkają się oni na wyjeździe z Saint Mirren, które też minionego sezonu do zbyt udanych nie zaliczy. „Święci” osiągnęli swój cel, jakim było utrzymanie się w lidze, ale po świetnym początku kibice liczyli na trochę więcej niż jedenaste miejsce. Przed sezon St Mirren wzmocniło znacznie skład (przyszedł m.in. solidny napastnik Craig Dargo), więc w tych rozgrywkach liczy na szybsze zapewnienie sobie miejsca w najwyższej klasie rozgrywek i choć dziesiątą lokatę na zakończenie sezonu. Z czterech meczów ubiegłego sezonu Saint Mirren wygrało dwa, a pozostałe zakończyły się bezbramkowymi remisami. Teraz również takie rozwiązanie (tj. podział punktów) jest najbardziej prawdopodobne.

Nie tylko kibice Celtiku zastanawiają się jak z kłopotami bogactwa w ataku poradzi sobie Gordon Strachan. W tym momencie w składzie jest aż siedmiu zawodników, którzy mają pełne prawo myśleć o grze w pierwszym składzie. Do Macieja Żurawskiego, Kenny Millera, Jana Vennegoora of Hesselinka, Dereka Riordana i Aidena McGeady’ego dołączyli pozyskani przed sezonem Scott McDonald i Chris Killen. O ile McGeady i Riordan będą prawdopodobnie grali w pomocy (lewa i prawa strona), to pozostałych pięciu zawodników musi walczyć o miejsce w meczowym zestawieniu i co najmniej jeden będzie zmuszony usiąść na trybunach. Najlepiej wygląda sytuacja Hesselinka, który w minionym sezonie chyba najmniej ze wszystkich napastników „The Bhoys” rozczarowywał. Holender zresztą jest jedynym piłkarzem typu Hartsona, a jak już wiemy Strachan opiera swoją taktykę na silnym, dobrze grającym atakującym. Nie najlepiej wyglądają szanse Macieja Żurawskiego, który stracił większość tamtego sezonu na leczeniu kontuzji, a w sparingach nie grał zbyt wiele. Pewny za to swojej pozycji w drużynie może być Artur Boruc, który jest 'panem własnego losu’ i jeśli będzie dobrze się prezentował, to na pewno będzie uwzględniany w pierwszym składzie. Kilmarnock stracił kilku piłkarzy, w zamian pozyskał tylko Craiga Brysona i w stolicy jest raczej bez szans na wygraną. Celtic jest zdecydowanym faworytem tego meczu i inny rezultat byłby z całą pewnością sporą niespodzianką. W ostatnich trzech sezonach „The Bhoys” wygrali wszystkie jedenaście spotkań z tym rywalem!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze