Zapomniani: Piotr Ćwielong


13 września 2015 Zapomniani: Piotr Ćwielong

Skoro mamy niedzielę, a pogoda jeszcze zahacza o letnią, to nie pozostaje nic innego, jak przywołać postać jakże barwnego zawodnika VfL Bochum – Piotra Ćwielonga, który w obecnym sezonie w barwach niemieckiego drugoligowca zagrał łącznie aż... 13 minut! Niegdyś solidny ligowiec, a dzisiaj idealny kandydat do naszej cotygodniowej rubryki.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie wiem, czy pamiętacie sławną wypowiedź Pana Piotra, ale ona idealnie odzwierciedla położenie byłego zawodnika Śląska Wrocław. W takim razie – zapraszamy na małą powtórkę.

https://www.youtube.com/watch?v=AmmPKDHWKgM

Internet jest bezlitosny. Jeśli już coś raz zostało wpuszczone do sieci, to już tam zostanie na zawsze. „Pepe” i jego wyznanie będzie przypominane przy każdej nadarzającej się okazji, jeśli nagle zaświeci słońce, a zawodnicy nie mają ochoty, żeby wypluwać płuca w poszukiwaniu bramki. Ćwielongowi wystarczyło kilkanaście sekund, żeby być na ustach wszystkich przez wiele lat, choć pewnie nie o taką sławą sympatycznemu zawodnikowi chodziło. Dzisiaj musiałbym mocno pogrzebać w pamięci, żeby sobie przypomnieć jakiś piłkarski atrybut, który można mu przypisać. Ledwo pamiętam, na jakiej pozycji występował.

Twitter także nie zapomina takich rzeczy.  Tylko czeka na okazję, żeby wyciągnąć broń i wystrzelić. Znaleźliśmy kozła ofiarnego i strzelamy do niego jak do… kaczki.

Legendarna wypowiedź Ćwielonga to doskonała wizerunkowo-medialna lekcja dla młodych zawodników, którzy dopiero są na początku swojej przygody z piłką i nieco gubią się przed kamerami. To nie jest ich świat. Dlatego polecamy lekcję prof. Piotra Ćwielonga pt. „Jak się nie ośmieszać w telewizji”.

Niestety Piotr Ćwielong nie wytrzymał presji i szybko czmychnął do Niemiec, żeby kontynuować swoją błyskotliwą karierę. Przecież to w końcu trzykrotny mistrz Polski (2 razy z Wisłą Kraków i raz ze Śląskiem Wrocław). Dzisiaj jedynie możemy pisać o nim jako o solidnym ligowcu, który zapragnął podbijać Zachód. Trafił do niezłej drużyny, na początku nawet regularnie grywał i zastanawialiśmy się, czy nie zasługuje na powołanie do kadry, w której udało mu się raz wystąpić już za czasów Adama Nawałki przeciwko Irlandii (przyp. 0:0). Niestety ten mecz miałem wątpliwą przyjemność oglądać z perspektywy trybun.

W pierwszym sezonie w Bochum zagrał w 30 meczach (1 gol), w kolejnym już tylko w sześciu, a w obecnym zaledwie dwa razy podnosił się z ławki rezerwowych, żeby odbębnić występ. W 1. kolejce przeciwko Paderborn wszedł w 78. minucie, a na kolejne wejście musiał czekać do 4. kolejki, kiedy trener Gertjan Verbeek wpuścił go na minutę przed końcem spotkania, kiedy trzeba było grać na czas, bo na tablicy wyników widniało 2:1. Uwłaczające dla zawodnika, który trzy razy zdobywał mistrzostwo kraju, występował z orzełkiem na piersi i wyjeżdżał z Polski jako solidny piłkarz.

Dzisiaj może pochwalić się jedynie tym, że znajduje się w kadrze zespołu, który prowadzi w ligowej tabeli i znowu myśli o awansie do Bundesligi. Marne pocieszenie dla 29-letniego zawodnika, który jest w idealnym wieku, żeby odpalić. Nie może żyć nadzieją, że nagle trener zacznie na niego stawiać. Jeśli Bochum skończy sezon na pierwszym miejscu, to klub dołoży wszelkich starań, żeby dokonać kilku wzmocnień. Wtedy dla Ćwielonga może nie być miejsca nawet na ławce i pozostaną mu tylko IV-ligowe rezerwy, z którymi zdążył się już oswoić.

Czas sobie przypomnieć dawne dzieje i jego zabawy z obrońcami i bramkarzami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze