Kontrowersje wokół meczu towarzyskiego z Grecją nie kończyły się nawet po pierwszym gwizdku arbitra. Selekcjoner Adam Nawałka podkreślał, że na ranking nikt nie patrzy i liczy się wartościowy mecz. Czy tak właśnie było?
Do pierwszego składu Nawałka delegował zawodników, którzy rzeczywiście mieli o co grać. W głównej mierze to nie były nazwiska, które wybiegły na boisko, żeby tylko odnotować swoją obecność w pomeczowym protokole. Michał Pazdan, Jakub Błaszczykowski, Karol Linetty czy Marcin Komorowski. Każdy z nich walczył o miejsce w składzie na mecze eliminacyjne. Z kolei tacy zawodnicy, jak: Thiago Cionek, Ariel Borysiuk i Piotr Zieliński, grali o bilety do Francji.
Pomijając aferę z koszykami i klapę Grecji w meczu z Wyspami Owczymi, to powiedzmy sobie szczerze. Ta drużyna kompromituje się w każdym spotkaniu. Zawodnicy kompletnie nie trzymali swoich pozycji, panował chaos. Bramkarz gości wyraźnie chciał krzyczeć do swoich obrońców i nakreślić im swoją nieudolność, ale wyglądało to sztuczniej niż makijaż Joli Rutowicz.
Ok. Swoje sytuacje Grecja stworzyła, ale to bardziej wynikało z indywidualnych umiejętności poszczególnych zawodników i w pewnych momentach kiepskiej postawy naszej drużyny. Mecz generalnie miał atmosferę wakacyjnego święta nie tylko na boisku, z którego wiało nudą, ale też na trybunach. Doping kibiców był równie chaotyczny jak formacje Greków, a ilość ich dobrej postawy była dostosowana do tej, którą prezentowała reprezentacja Polski.
Widowisko ożywiło się w momencie, kiedy na murawie pojawił się Marcin Borski, sędzia z Polski. Szwajcarski poprzednik Alain Bieri doznał kontuzji. Wydawało się, że nasz arbiter pomoże naszym, którzy niemiłosiernie się męczyli, ale nic z tego nie wyszło.
Gdybym był złośliwy napisałbym,że po wejściu sędziego Borskiego na boisku jest już 11 Polaków… ale nie jestem złośliwy więc nie napiszę ;)
— Leszek Bartnicki (@lbartnicki) June 16, 2015
Po pierwszej połowie jedynie kilka sytuacji było wartych większej uwagi. Świetna interwencja Artura Boruca, klepka Linettego i Błaszczykowskiego, poprzeczka Milika i zmiana arbitra. Działo się średnio co 11 minut. Gdzieniegdzie pojawiły się fajne pomysły, żeby mecz Polski z Grecją nagrać i puszczać dziecku jako kołysankę, bo szału nie było.
W drugiej połowie było równie ciekawie. Kibice ożywili się dopiero przy wejściu na boisko Sebastiana Mili. W pierwszej chwili można było pomyśleć, że euforia spowodowana jest zejściem z boiska Piotra Zielińskiego. Niestety, ale zawodnik rozegrał słabe spotkanie, a na boisku po prostu spacerował. Podobnie zawiódł Karol Linetty, który jeśli ma poprowadzić nas do sukcesu w eliminacjach na Euro i samych mistrzostwach, to jeszcze kilka wiosen musi minąć.
Z Gruzją w drugiej połowie graliśmy źle, ale były 4 bramki. Z Grecją już 70 minut nie gramy nic i 0:0, gdzie sens, gdzie logika? :(
— Anna Domowicz (@AD_SubP) June 16, 2015
Równie przykre jak sam mecz było wejście Sławomira Peszki. Liczbę jego celnych podań można policzyć na ręce bez palców. Za dużo znęcania nad naszymi „Orłami”, ale po raz kolejny zasłużyli. Cóż. Mecz był nudny jak flaki z olejem. Zremisowaliśmy bezbramkowo z Grecją i tylko ciekaw jestem, jakie wnioski z tego meczu wyciągnie Adam Nawałka. Jeszcze raz zapytam. Warto było?
Z Gdańska Michał Kujawiński/ iGol.pl
Będą oceny pomeczowe?
http://igol.pl/inne/mecz-dla-koneserow-taktyki-oceny-polakow-za-spotkanie-z-grecja/ - zapraszam :)