Wściekła Legia psuje święto w Chorzowie


20 września 2015 Wściekła Legia psuje święto w Chorzowie

Otoczka pierwszego niedzielnego meczu ekstraklasy była znakomita. Świętujący 80-lecie stadion przy ulicy Cichej doczekał się powrotu legendarnej „Omegi”, mógł zobaczyć Ruch Chorzów biegający w strojach nawiązujących do śląskich barw. Mógł też podziwiać piłkarzy Legii znęcających się nad swoją ofiarą.


Udostępnij na Udostępnij na

Dwanaście minut. Tyle czasu potrzebowali Nikolić, Vranjes i Kucharczyk, by pokazać, że Legia, co prawda w kryzysie, dalej jest klasową drużyną mającą w swoim składzie potężne działa. To był prawdziwy blitzkrieg, obrona chorzowian zobaczyła, ile może znaczyć błąd w kryciu/ustawieniu przy dobrze dysponowanym rywalu.

Patryk Lipski
Patryk Lipski (fot. Twitter)

Kłamstwem jednak byłoby napisanie, że warszawianie byli jedynymi aktorami tego widowiska. Poziomem do piłkarzy Berga dorównała ofensywna młodzież Ruchu. Trzy nazwiska warte zapamiętana: Lipski, Mazek i Stępiński. Ten pierwszy swoją techniką, przeglądem pola i decyzjami boiskowymi przerasta swoją drużynę o klasę (co najmniej!), ten drugi szybkościowo startuje w innej lidze, ten ostatni z kolei zaczyna grać tak, jak na bardzo zdolnego napastnika przystało. To oni po trójkowej akcji zdobyli honorową bramkę, to oni siali ferment w szeregach obronnych legionistów, wreszcie to oni pokazywali, że Ruch ma w swoim składzie biegające lokaty długoterminowe.

Druga połowa to pokaz kolejnego atutu Legii. Kontrola wydarzeń boiskowych. Nawet gdy „Niebiescy” byli przy piłce, piłkarze z Warszawy nie podpalali się, spokojnie wyczekując na ruch Ruchu. W odpowiednim momencie skarcili ich czwartą bramką, co zupełnie „odcięło” motywację piłkarzy Fornalika.

Aleksandar Prijović
Aleksandar Prijović (fot. Grzegorz Rutkowski)

Komu należą się laury indywidualne po tym meczu? Na pewno Nemanji Nikoliciowi, który do dziewiątej bramki w dziewiątym ligowym meczu dołożył dwie asysty, pokazując, jak wielki drzemie w nim potencjał. Na pewno Aleksandarowi Prijoviciowi, który wreszcie udowodnił, że umie trafiać do siatki i popisać się zagraniem efektownym i efektywnym zarazem (asysta przy bramce Nikolicia). Dużo dobrego można powiedzieć o grze Stojana Vranjesa, który wykonał sporo pożytecznej pracy w środku pola, dokładając do tego bramkę, która zapewne doda mu nieco pewności siebie. Ostatnią wyróżnioną osobą powinien być Guilherme. Najlepszy obecnie piłkarz ekstraklasy (a na pewno najbardziej kompletny) znów dał pokaz mieszanki techniki i ambicji. Bez Brazylijczyka liga straciłaby sporo kolorytu i czystej piłkarskiej jakości.

Wygląda więc na to, że Henning Berg uratował posadę. Na jak długo? Tego nie wiadomo, wydaje się jednak, że do przerwy reprezentacyjnej jest nie do ruszenia. Chwila wytchnienia od krytyki wszystkim przy Łazienkowskiej dobrze zrobi. Pozostaje tylko zachować chłodną głowę i w podobnym stylu punktować kolejnych rywali.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze