(Nie)spokojny wieczór w Płocku. Lech pnie się ku górze, Wisła popada w stagnację


„Kolejorz” skrupulatnie wykorzystuje wszystkie błędy Wisły i wywozi z Płocka komplet punktów

29 listopada 2019 (Nie)spokojny wieczór w Płocku. Lech pnie się ku górze, Wisła popada w stagnację
Paweł Jaskółka / PressFocus

Pogoda w Płocku dzisiaj nie sprzyjała. Było zimno i wiał przenikliwy wiatr. Odczuli to również piłkarze tamtejszej Wisły oraz poznańskiego Lecha, którzy zaprezentowali nam mocno przeciętne widowisko. Lepszy w nim okazał się zespół „Kolejorza”. Bramki dla podopiecznych Dariusza Żurawia zdobywali Tymoteusz Puchacz oraz Christian Gytkjaer.


Udostępnij na Udostępnij na

Wisła Płock w tym sezonie ze stadionu im. Kazimierza Górskiego stworzyła swego rodzaju twierdzę. Podopieczni Radosława Sobolewskiego przed własną publicznością zdobyli już bowiem siedemnaście punktów. W dzisiejszej rywalizacji z poznańskim Lechem dorobku tego nie udało się powiększyć.

Przed rozpoczęciem meczu trener Sobolewski przekonywał, że defensywa jest kluczem do sukcesu. Ta w drużynie „Nafciarzy” dotychczas sprawowała się bardzo dobrze. Jednak, jak wiadomo, każdy popełnia błędy. Ten przydarzył się obrońcom z Płocka już po blisko 30 minutach gry. Skrupulatnie został on wykorzystany przez „Kolejorza”, którego na prowadzenie wysunął młodzieżowiec, Tymoteusz Puchacz.

Wisła później próbowała jeszcze powrócić do tego meczu, lecz nie była w stanie stworzyć większego zagrożenia w polu karnym rywala. Ten wyczekał doliczonego czasu gry i wyprowadził zabójczą kontrę, którą na gola pewnie zamienił Christian Gytkjaer.

Nieudany rewanż

Po raz pierwszy w trwającej kampanii oba zespoły skrzyżowały rękawice już w drugiej kolejce. Areną bitwy był wówczas stadion przy ulicy Bułgarskiej. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra mało kto spodziewał się tego, co piłkarzy Wisły Płock czekało na boisku.

„Nafciarze” rozegrali bardzo przeciętne zawody, co skrupulatnie wykorzystała drużyna gospodarzy. Ostatecznie Lech zapakował rywalom aż cztery bramki, co odbiło się szerokim echem w polskich mediach. Od tamtego czasu jednak bardzo wiele się zmieniło.

Wisła zdążyła pożegnać się z Leszkiem Ojrzyńskim, którego wyniki zwyczajnie nie przekonywały. Jego miejsce na ławce trenerskiej zajął niedoświadczony Radosław Sobolewski. Były reprezentant Polski dość szybko odmienił grę zespołu, który wreszcie zaczął grać konsekwentnie w defensywie i regularnie zdobywać punkty. Zwyżka formy w pewnym momencie doprowadziła „Nafciarzy” nawet na fotel lidera.

Nieco inaczej wyglądała jesienna przygoda w Poznaniu. „Kolejorz” mimo dobrego początku sezonu dość szybko popadł w stare problemy. Piłkarze ściągnięci latem zawodzili, defensywa przeciekała, a styl gry był bardzo nijaki. Włodarze klubu zdecydowali się dać czas Dariuszowi Żurawiowi, by ten wyciągnął Lecha z dołka.

W ostatnich kolejkach „Kolejorz” był jednak dość przekonujący, czego powiedzieć nie można o Wiśle Płock. Mimo to podopieczni Radosława Sobolewskiego liczyli dziś na rewanż za lipcową porażkę przy Bułgarskiej i tym samym powrót na właściwe tory.

Sztuka ta się jednak nie udała. Poznaniacy postawili na pragmatyzm, co przyniosło bardzo obfite owoce w postaci kompletu punktów. Jak widać, drużyna z Wielkopolski nie jest ulubionym rywalem Wisły Płock. „Nafciarze” po raz ostatni Lecha w lidze pokonali w 2017 roku.

Po zwycięstwo (nie)koniecznie Polakami

Jak chyba każdy zdążył już zauważyć, Lech Poznań jest drużyną, która niezwykle często posyła do boju piłkarzy o statusie młodzieżowca. Dziś jednak zasada ta nie do końca znalazła odzwierciedlenie, gdyż w wyjściowym składzie „Kolejorza” znalazło się zaledwie dwóch Polaków, z czego tylko jeden jest młodzieżowcem.

Tymi zawodnikami byli Tymoteusz Puchacz (w 32. minucie pokonał bramkarza rywali) oraz Tomasz Dejewski. Ten drugi do jedenastki wskoczył kosztem Roberta Gumnego, który zmaga się z urazem. W tym wypadku wspomniany Dejewski miał obsadzić środek obrony, a na prawą stronę został przesunięty Lubomir Satka.

Zupełnie inaczej sytuacja kreowała się w zespole Wisły Płock. Radosław Sobolewski od 1. minuty na boisko wysłał aż ośmiu Polaków. Jednak żeby nie było tak kolorowo, podkreślić trzeba, że zaledwie jeden z nich posiadał status młodzieżowca.

Lech pokazał jednak, że nie liczy się ilość, tylko jakość. Tę niewątpliwie zapewnił Tymoteusz Puchacz. Przyzwoicie zagrali również obcokrajowcy. Przy pierwszym golu reprezentantowi Polski do lat 20 asystował Joao Amaral. Przy drugim trafieniu główną rolę odegrali natomiast Pedro Tiba oraz Chriastian Gytkjaer.

***

Po dzisiejszym meczu w Płocku sytuacja podopiecznych Radosława Sobolewskiego znacznie się skomplikowała. W najgorszym wypadku po zakończeniu 17. kolejki Wisła może znaleźć się na ósmej lokacie w ligowej tabeli. Ponadto do „Nafciarzy” na zaledwie punkt zbliżył się dzisiejszy rywal, Lech Poznań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze