Ogromne emocje, mnóstwo walki i historyczny awans. To wszystko zapewnili nam piłkarze Lecha Poznań w starciu z Feyenoordem Rotterdam. Kolejorz wygrał 1:0!
Początek spotkania to zdecydowana walka w środku pola, w której piłkarze z Poznania prezentowali się nieco lepiej od rywali. W 6. minucie gry pierwszy celny strzał oddał Semir Stilić, ale nie był on w stanie zaskoczyć dobrze interweniującego Timmera. Gospodarze odpowiedzieli w 15. min. strzałem Roya Makaya. Wraz z upływem czasu Lech atakował coraz śmielej. W 23. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Robert Lewandowski, lecz po raz kolejny czujność zachował bramkarz Feyenoordu. Chwilę później Kolejorz zdołał udokumentować swoją przewagę. W 27. min. rzut rożny egzekwował Stilić, a piłkę do siatki głową skierował Ivan Djurdević.
Lech po zdobyciu gola wcale nie zwalniał tempa. Kolejną akcję przeprowadzili Grzegorz Wojtkowiak do spółki ze Zlatko Tanevskim. Macedończyk zdołał dośrodkować w pole karne wprost na głowę Lewandowskiego, ale piłka dosłownie o centymetry minęła słupek bramki strzeżonej przez Henka Timmera. Dwie minuty później niekonwencjonalnym zagraniem do Rengifo popisał się Stilić, jednak Peruwiańczyk strzelił niecelnie. Ostatnie minuty pierwszej połowy to nieustające ataki Feyenoordu, które kończyły się na linii defensywnej Lecha.
Druga część spotkania to zepchnięcie poznaniaków na własną połowę i świetna postawa chorwackiego bramkarza w bramce Lecha. Turina uchronił kilkukrotnie swój zespół przed utratą wyrównującego gola. W 59. min. wygrał pojedynek sam na sam z najbardziej aktywnym piłkarzem gospodarzy, Royem Makaayem. Od tej pory obraz meczu się nie zmieniał. Lechici ograniczali się do kontrataków i konsekwentnie wybijali z rytmu swoich rywali. W końcówce spotkania, po strzale brazylijskiego obrońcy Bahii, Turina ponownie popisał się kapitalną interwencją i zdołał przenieść piłkę nad poprzeczką.
Kolejorz miał kilka dogodnych okazji, których nie wykorzystał, i do ostatniego gwizdka sędziego było bardzo nerwowo. Podopieczni Franciszka Smudy przyzwyczaili nas do „horrorów”, które kończyły się happy-endem. W środowy wieczór scenariusz był ten sam. Tym razem na De Kuip.
Tak trzymać KOLEJORZ !
Nareście po 5 latach mamy zespół w 1/16 PUEFA
lech moze dojść do finalu bo z udienese 1 mecz grają
u siebie