Wielkanocne jajo Śląska


30 marca 2013 Wielkanocne jajo Śląska

GKS Bełchatów pokonał u siebie Śląsk Wrocław po bramce Łukasza Madeja z rzutu karnego. Goście kończyli mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce, którą zobaczył Kelemen.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początku spotkania lepiej prezentowali się zawodnicy Śląska Wrocław. Serie podań, które wymieniali pomiędzy sobą, piłkarze nie prowadziły jednak do niczego. Co jakiś czas próbowali strzału z daleka, ale akcje nie zachwycały i mecz bardziej nużył, nic zachwycał. Zespoły grały ostrożnie i – szczerze mówiąc – pierwsza połowa mogłaby się nie odbyć.

Łukasz Madej
Łukasz Madej (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Nawet w tak nudnej połowie były przebłyski – między innymi strzał Mili z 30. minuty czy kontratak Bełchatowa pięć minut później. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Traore się nie pogubił. Na samym końcu próbował Stevanović, ale Zubas był niezwykle czujny. Jak zwykle ostatnio.

W przerwie Kamil Kiereś zdecydował się na dwie korekty. Zapewne chętnie wymieniłby i trzeciego gracza, ale potrzebował jeszcze zmiany w zapasie. Druga część meczu rozpoczęła się bardzo dynamicznie. Już na początku Śląsk miał rzut wolny tuż za polem karnym. Na strzał zdecydował się Kowalczyk, jednak został zablokowany.

Chwilę później została rozegrana akcja, którą wykończył Sobota. Piłka wpada do siatki, ale… gol nie został uznany z powodu spalonego. Następnie zaatakowała ekipa z Bełchatowa. Nowak wyszedł sam na sam i wypuścił sobie piłkę, a Kelemen sfaulował go wślizgiem. Tomasz Wajda nie miał żadnych wątpliwości – rzut karny i czerwona kartka dla faulującego. Do piłki podszedł Łukasz Madej, były zawodnik Śląska.

Sebastian Mila
Sebastian Mila (fot. Filip Susmanek/ iGol.pl)

Zanim jednak Łukasz uderzył piłkę, sędzia zdążył ukarać Gikiewicza oraz Milę żółtymi kartkami za dyskusję. Drugi z braci Gikiewiczów rozpoczął rozgrzewkę, która trwała dobre dwie, trzy minuty. Przez cały czas Madej stał przy piłce. Co mogło się dziać w głowie tego piłkarza? W końcu jednak Rafał stanął między słupkami. Zmienił kapitana Sebastiana Milę. Popularny „Zbój” wziął rozbieg i pokonał bramkarza. Pierwszy gol Bełchatowian na wiosnę!

W Śląsku zrobiło się nerwowo, ale było widać, że drużyna stawia na ofensywę i szuka bramki wyrównującej. Nic z tego jednak nie wychodziło. Piłkarze Bełchatowa, gdy tylko zdobyli piłkę, bardzo ją szanowali i często się cofali. WKS natomiast postawił na długie podania. Na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry na boisko wszedł Mouloungui. Duża nadzieja wrocławian.

Do drugiej połowy sędzia doliczył aż sześć minut. I to było fenomenalne sześć minut Zubasa. Obronił przynajmniej trzy piłki meczowe. Koniec końców wyszedł z tego pojedynku z kolejnym czystym kontem. Śląsk przegrał pierwsze starcie na wiosnę, a gospodarze, którzy wciąż nie stracili bramki w tym roku, przesunęli się w tabeli o jedno oczko.

Komentarze
~tylko inter (gość) - 12 lat temu

śląsk to dno i oni myślą o europejskich pucharach
niech lepiej nie ośmieszają i tak już słabej ligi
"mistrz polski " za dychę

Odpowiedz
~!!! (gość) - 12 lat temu

To spotkanie pokazuje poziom Polskiej Ligi..

Odpowiedz
Odśnieżacz (gość) - 12 lat temu

Śląsk po prostu nie zasłużył na mistrzostwo, co
pokazuje m.in. ten mecz. Ale polska liga nie jest
słaba (oczywiście z perspektywy normalnego kibica)

Odpowiedz
~Nikko (gość) - 12 lat temu

Brawo Bełchatów ! W końcu Śląsk dostał w d*pę.
Lalusie pier*olone.
Oni chcą mieć mistrza albo europejskie puchary ? Z
taką grą toby się nawet w 1. lidze nie utrzymali.
Brawo Bełchatów !!!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze