Więcej pytań niż odpowiedzi. Reprezentacja Polski z wieloma znakami zapytania


Reprezentacja Polski słabo zaprezentowała się w spotkaniu z Holandią i musi poprawić nastroje przed mistrzostwami świata, a ma na to tylko jeden mecz

24 września 2022 Więcej pytań niż odpowiedzi. Reprezentacja Polski z wieloma znakami zapytania
Dawid Szafraniak

Polska jest narodem malkontentów, pesymistów i Januszy z wygodnego fotela przed telewizorem. Trudno się nie zgodzić z tym twierdzeniem, aczkolwiek nie jest przypadkiem to, że przed każdą wielką piłkarską imprezą jesteśmy przestraszeni i zadajemy sobie tysiące pytań. Mecz z Holandią, zamiast nabić w nas pozytywne myślenie, to raczej sprawił, że w wielu polskich domach poleciały przekleństwa i stara ta sama gadka „po co ja to oglądam”. Reprezentacja Polski z Walią jedynie może uspokoić i zatamować krwawienie kibiców, ale nic więcej.


Udostępnij na Udostępnij na

Absolutnie nie dziwimy się temu faktowi. Reprezentacja Polski wyglądała karykaturalnie. Była cieniem Holendrów. Przez ani minutę nie pokazaliśmy im, na co nas stać. Przeszliśmy obok meczu, podziwiając jedynie grę „Oranje”, która była w czwartek na domiar łaskawa i poczęstowała nas zaledwie dwoma bramkami, a my potrafiliśmy oddać zaledwie dwa strzały celne. Niestety, znów, zamiast jechać na turniej spokojni i pewni swego, nabraliśmy wody w ustach i tak będziemy trzymać ją do 22 listopada. Oto kilka niewiadomych, o których będzie głośno w najbliższych miesiącach. Mecz z Walią może tylko przyćmić niektóre wątpliwości.

Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Trójką czy może czwórką?

Wieczne rozważanie. Czy jesteśmy przygotowani na grę trójką obrońców? A może zastosować bezpieczny i sprawdzony wariant z czwórką defensorów? Rozmawiać tak sobie możemy, a na koniec Holendrzy wyjdą na murawę i powiedzą: „chłopaki gramy w piłkę, no co wy robicie?”. Reprezentacja Polski na Stadionie Narodowym w czwartek nie grała w piłkę. Niezależnie od tego, jak się ustawimy, musimy po prostu operować piłką.

Pojawiają się słuchy, że na Meksyk raczej nie możemy wyjść takim systemem jak na Holandię, bo dostaniemy w czapkę. Ameryki nie odkryjemy, grając tak jak z Holandią, wychodząc nawet ósemką czy dwójką obrońców, przegramy. Czesław Michniewicz kombinuje. Wiemy przecież, że potrafi wymyślić coś niekonwencjonalnego i zaskoczyć przeciwników. Na siedem meczów trzykrotnie wychodziliśmy trójką. To jedynie pokazuje, że mamy miszmasz. Poniekąd możemy tym zaskoczyć rywali, ale szkoda tylko, że w sumie to my sami nie wiemy, co chcemy grać. Wyniki mówią jednak, że lepiej gramy klasycznym ustawieniem z czterema obrońcami, aczkolwiek w przestrzeni publicznej dominuje dziwne przekonanie, że ten wariant jest przestarzały.

Reprezentacja Polski potrzebuje Piotra Zielińskiego, tylko pytanie: gdzie?

Piotr Zieliński niepodważalnie był najlepszym naszym zawodnikiem w meczu z Holendrami. Zagrał tak, że nawet Wojciech Kowalczyk nie miał do czego się przyczepić. Pan Piłkarz. Był jednak ustawiony jako „dziesiątka”, bo tak było trzeba go traktować z Sebastianem Szymańskim. Nie będziemy się już rozpływać nad „Zielem”, bo jeśli Robert Lewandowski tego dnia mógł liczyć na kogoś, to tylko na Zielińskiego. Może w końcu będzie tym kluczowym zawodnikiem, jak sobie go wszyscy wyobrażamy. Generalnie udowodnił, że jeśli ktoś widzi kadrę bez niego, to niech idzie na dwór zbierać burzę. Takie gadki nie mają sensu.

Problemem jest to, gdzie go ustawić. Wiele jest zależne od tego, jaką formacją wyjdziemy. W środku pola mamy biedę. Przydałby się tam pod nieobecność Jakuba Modera i Krystiana Bielika, ale znów wtedy mamy deficyt trochę wyżej. Bliżej nam jednak do myślenia, że na „ósemce” brakuje nam gościa, który przetransportuje piłkę trochę wyżej, a tam już muszą sobie poradzić. Co z tego, że zawodnik Napoli był niebezpieczny pod bramką, jeśli trudno było nam się tam przedostać. Niełatwo znaleźć optymalne ustawienie, w którym Piotr Zieliński w końcu zafunkcjonuje i rozkocha w sobie Polskę.

Reprezentacja Polski z problemem na stoperze

Mecz z Holandią miał być „wojną systemów”, bo obie drużyny miały zagrać zbliżonymi formacjami. W rzeczywistości odbiliśmy się od ściany i na pozór podobne ustawienie wypunktowało wszystkie nasze złe ustawienia, błędy indywidualne i niedostatki w technice. Wychodząc trójką w obronie – wiadomo, że jest to tylko umowne, bo w trakcie meczu trzeba dostosować się do warunków panujących na boisku – nasi wszyscy stoperzy nie mogą skupić się jedynie na bronieniu. „Oranje” pokazali nam, jak to powinno wyglądać.

Wchodzący środkowi obrońcy jak w masło pomiędzy nasze formacje robili dużo szumu i wprowadzali zamieszanie. Trudno jednak wyobrazić sobie Jana Bednarka i Kamila Glika w takiej roli. Za to Jakub Kiwior stawia dopiero pierwsze kroki, ale być może w przyszłości nada się na taką funkcję. Razem z Krystianem Bielikiem są naszą nadzieją. Musimy zaczynać grać piłką już od własnego pola karnego, jeśli chcemy grać nowocześnie.

Piotr Matusewicz / PressFocus

Nie ma co ukrywać, że reprezentacja Polski zdecydowanie lepiej czuje się w destrukcji. Kamil Glik i Jan Bednarek wolą ustawić się troszeczkę niżej i nadrobić coś ustawieniem niż szybkością. Wybitni w wyprowadzaniu piłki także nie są. Jeśli chcemy zatem grać jak Holandia, to nie z Glikiem. Pytanie, czy na ten moment jesteśmy w stanie bez niego sobie poradzić. Tego nie jesteśmy pewni. W dwa miesiące raczej nie wymyślimy nikogo nowego. Owszem, są jeszcze Paweł Dawidowicz i Mateusz Wieteska, ale czy są to zawodnicy, którym można aż tak bardzo zaufać? Tego również nie jesteśmy pewni.

Bida z nędzą w środku pola

Grzegorz Krychowiak z Karolem Linettym dali prawdziwy popis gry w środku pola. Dali czadu i udowodnili, że trzeba szukać dalej, bo inaczej nie będziemy spać spokojnie do listopada. Jest tam problem. Nie będzie w Katarze Jakuba Modera. Być może dostępny będzie Krystian Bielik, ale wiemy, jak to z nim bywa. Można przestawić niżej Piotra Zielińskiego, ale wtedy tracimy jakość gdzie indziej. Nadzieja w Szymonie Żurkowskim i Mateuszu Klichu, którzy może zaczną grać w klubach.

Jacek Pietrasik

Jest też człowiek nieoczywisty, czyli Jacek Góralski. „Rzeźnik”, ale obiektywnie patrząc, nie zawodzi w reprezentacji, jak choćby Krychowiak. Nie zmienia to faktu, że mamy tutaj same zagadki i błądzenie po omacku. Może się okazać, że z formacji, w której mieliśmy komfort wyboru, będziemy eksperymentować już na samych mistrzostwach. W tym momencie nie mamy ani jednego pewniaka. Nie wiemy, czy będziemy próbować grać z jednym „przecinakiem”, czy jednak spróbować pograć piłeczką, co zresztą nam nie wychodzi.

Wielkim chichotem losu jest to, że najbliżej wyjściowej jedenastki na mecz z Meksykiem jest Jacek Góralski. Archetyp piłkarza, którym wielu gardzi i uważa za przestarzały, a właśnie to „Góral” może być naszą najmocniejszą bronią w środku pola.

Mecz o utrzymanie, który musi wlać w nas trochę optymizmu

Mecz z Walią będzie bardzo ważny nie tylko pod względem utrzymania w Lidze Narodów. Dla przypomnienia, z Wysp Brytyjskich musimy wywieźć co najmniej punkt, żeby pozostać w dywizji A. Jest to również ostatnia szansa, aby poprawić nastroje w szatni, ale też w narodzie. Wiemy, jak szybko potrafimy zmieniać nastawienie. W czwartek byli nieudacznikami, w niedzielę mogą się pojawić komentarze „jedziemy po medal”. Od ściany do ściany.

Najważniejsze jednak w tym wszystkim to udowodnienie samym sobie, że jesteśmy w stanie powalczyć z Meksykiem, a później Argentyną. Nie chcielibyśmy myśleć, co się zacznie dziać w kraju po ewentualnej przegranej z Walią. Na żadne z powyższych wątpliwości Czesław Michniewicz nie odpowie ostatnim meczem w Lidze Narodów, bo sam pewnie będzie bił się z myślami do samego początku mundialu, ale może nas troszeczkę uspokoić. Sprawić, że siadając na kanapie 22 listopada, nie będziemy podchodzić z typowym nastawieniem przed wielkimi turniejami, czyli dzisiaj mecz otwarcia, za cztery dni mecz o wszystko, a na koniec z Leo Messim o honor.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze