Wiara i niepokój


Porażka 0:1 w towarzyskim meczu z Ukrainą, nieudany eksperyment z ustawieniem 1-3-5-2, a przede wszystkim afera alkoholowa z udziałem Artura Boruca, Dariusza Dudki i Radosława Majewskiego- to wszystko sprawia, że żaden polski kibic nie może spać spokojnie przed pierwszymi meczami reprezentacji Polski w eliminacjach MŚ.


Udostępnij na Udostępnij na

Co prawda pierwsi przeciwnicy biało- czerwonych, czyli Słowenia i San Marino to nie rywale klasy światowej, ale w ostatnim czasie atmosfera wokół kadry zrobiła się więcej niż nieprzyjemna. A przy takiej otoczce trudno o korzystny wynik, nawet ze znacznie niżej notowanym rywalem.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Od czasu gdy wybryk tria biało- czerwonych ujrzał światło dzienne, minął tydzień, a na dobrą sprawę, nikt praktycznie nie wie co wydarzyło się we Lwowie. W związku z różnymi doniesieniami i informacjami, potwierdzanymi bądź dementowanymi przez ludzi zarówno będących jak i niebędących (!) blisko kadry, w głowie każdego sympatyka drużyny narodowej powstał niezły burdel. Czy Boruc, Dudka i Majewski zostali na czas nieokreślony zawieszeni, bo pili piwo poza hotelem „Opera” czy w nim? Czy było to skromne picie czy ostry melanż, taki, że gracze nie wiedzieli jak się nazywają? Czy pili wszyscy bądź większość, a przyłapana na gorącym uczynku trójka, miała po prostu pecha i jako jedyna została złapana, a reszcie niechlubne występki uszły płazem? A może ktoś na nich doniósł? Prawdy o wydarzeniach ze środowej nocy raczej nigdy się już nie dowiemy, bo trójka piłkarzy zdobyła się tylko na wyjaśnienie na piśmie, opublikowane na stronie internetowej PZPN. Prawdą jest jednak, czemu pierw piłkarze zaprzeczali, że popijawa, owszem była. Leo Beenhakker wyznał bowiem w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej„, że gdyby chodziło jedynie o 2-3 piwa, nie robiłby z tego afery. Z dwójką zawodników zresztą już porozmawiał na osobności i doczekał się wyjaśnień oraz przeproszeń. – Zrozumieli w 100% swoje zachowanie i przyrzekli, że coś takiego nie będzie miało już nigdy miejsca. Jeden jednak chyba jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co zrobił i swoje zachowanie zrozumiał jedynie w 70% – przyznał Don Leo. Choć nikt oficjalnego tego nie potwierdził, w tym przypadku chodzi o Artura Boruca, którego zresztą Celtic Glasgow już ukarał grzywną w wysokości 50 tys. funtów, ale za…libację podczas lipcowego turnieju z okazji 100-lecia Feyenoordu Rotterdam. Ciekawe dlaczego właśnie teraz władze The Bhoys zdecydowały się na taki krok?

Osobna kwestia to to, że cała Polska o sprawie dowiedziała się, nie od rzecznik prasowej reprezentacji, Marty Alf, ale od rzecznika prasowego PZPN, Zbigniewa Koźmińskiego, co rozwścieczyło Beenhakkera. – Na jakiej podstawie pan Koźmiński informuje o tym dziennikarzy i w jakiej roli wówczas występuje- jako rzecznik prasowy PZPN czy członek zarządu? – grzmiał Holender. Sam zainteresowany nie widział jednak w swoim zachowaniu niczego złego. Ba, sam zaatakował Leo, że zależy mu aby sprawę szybko zamieść pod dywan. Bardziej wygląda to jednak na kolejny akt wojny piłkarskiej centrali z Beenhakkerem, mającej na celu jak najszybsze pozbawienie go posady, bez konieczności wypłacania wysokiego odszkodowania. Sprawą do jak najszybszego wyjaśnienia są również nazwiska dziennikarzy, którzy balowali z kadrowiczami, a także kompletnie zdemolowali jeden z hotelowych pokoi, o co w pierwszej kolejności oskarżono Boruca, Dudkę i Majewskiego. Kultura nakazuje by owi żurnaliści, nie chowali dłużej głowy w piasek i przyznali się do winy, wszak pismaków, którzy w tej chwili wylewają pomyję na zawieszonych zawodników i bawią się w stróżów prawości, a sami mają swoje za uszami. „Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem„- takie hasło powinno towarzyszyć tym dziennikarzom, którzy tamtej środowej nocy balowali wspólnie z zawodnikami, a dziś są pierwsi do umoralniania. I tylko kibice jak zwykle muszą się czuć puszczeni kantem.

Błąd systemu

Nim doszło do ostro zakrapianej imprezy pod znakiem picia za błędy, Polska przegrała towarzysko z Ukrainą. Mecz przypominał ciąg dalszy EURO 2008, ale na całe szczęście porażka nie niosła za sobą takich konsekwencji, jak przegrane biało- czerwonych podczas ME. Leo po spotkaniu był wręcz wściekły. Chociaż przed pierwszym gwizdkiem sędziego mówił, że nie przywiązuje wagi do wyniku, tuż po zakończeniu spotkania powiedział do dziennikarzy: – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gra w pełni odzwierciedlała wynik. Kompletnym niewypałem okazała się próba przećwiczenia ustawienia 1-3-5-2, które w znaczący sposób ograniczyło możliwości paru piłkarzy, a także miało spory wpływ na ilość okazji stworzonych w środę przez biało- czerwonych. Dla przykładu uczestniczący niemal w każdej ofensywnej akcji na prawej flance Paweł Golański, a później Marcin Kowalczyk sprawili, że często w środku pola musiał operować Jakub Błaszczykowski, co spowodowało, że Kuba momentami snuł się po boisku zupełnie nie wiedząc co robić. Pozycja lewego obrońcy wyraźnie nie służyła Jackowi Krzynówkowi, który o ile w pierwszej połowie starał się jak mógł, brać udział w każdej akcji zaczepnej, o tyle w drugiej połowie oddychał rękawami. Zupełnie niewidoczny był także Ireneusz Jeleń, który nie mógł liczyć na wsparcie kolegów z pomocy, a w pojedynkę nie potrafił poradzić sobie z ukraińskimi defensorami. Słabo wyglądała również komunikacja między trójką środkowych obrońców, a zatem Dariuszem Dudką, Michałem Żewłakowem i Adamem Kokoszką. Żewłak, debiutujący w roli kapitana ze swoich obowiązków wywiązywał się poprawnie, ale już Dudce i Kokoszce szło znacznie gorzej. Piłkarze zresztą po meczu przyznawali, że nie są przyzwyczajeni do ustawienia 1-3-5-2 i chyba prędko się to nie zmieni.

Nie od dziś wiadomo, że trener powinien taktykę dostosować do piłkarzy, a nie na odwrót. Tak więc chyba lepiej, żeby ustawienie 1-3-5-2 schować głęboko do kieszeni i prędko jego stamtąd nie wyciągać. Tak samo jak system 1-4-5-1, który co prawda święcił triumfy w eliminacjach EURO 2008, ale już na samej imprezie większych sukcesów nam nie przyniósł. Przede wszystkim oba systemy wyraźnie ograniczają możliwości naszych napastników. W meczu z Ukrainą, Jeleń był kompletnie niewidoczny, nie dlatego, że jest po prostu bez formy, ale z tego względu, że skazany był w ataku tylko i wyłącznie na siebie (Ebi Smolarek był bowiem tylko łącznikiem między atakiem a pomocą, a nie partnerem w napadzie gracza AJ Auxerre), nie mając wokół siebie żadnego wsparcia. Z kolei w ustawieniu 1-4-5-1 polscy napastnicy potrafili w eliminacjach ME strzelić zaledwie cztery gole (trzy Radosława Matusiaka i jeden Macieja Żurawskiego) z 24 zdobytych w sumie przez polski zespół. Na EURO 2008 nasi atakujący również z rzadka dochodzili do bramkowych sytuacji. Ów system był również gwoździem do trumny Pawła Janasa, który na tydzień przed MŚ 2006 zdecydował, żeby grać z jednym napastnikiem, bo taktyka ta zdała niby egzamin w towarzyskiej grze z Chorwacją. Na samym mundialu jednak magia tego ustawienia nagle gdzieś znikła i w efekcie polski napad praktycznie nie istniał. Istotą tego systemu jest to, że jedyny piłkarz grający w ataku musi być potężnie zbudowany, obdarzony fantastyczną techniką i potrafiący radzić sobie w starciach z obroną rywala w pojedynkę. Takich zawodników póki co nie mamy i prędko mieć nie będziemy, stąd też chyba dalsze próby czy z systemem 1-4-5-1 czy 1-3-5-2 są raczej skazane na kolejne niepowodzenia, no i przede wszystkim zupełnie niepotrzebne. Zwłaszcza, że jest system, który idealnie pasuje do reprezentacji Polski i który nie raz był kluczem do sukcesu biało- czerwonych w eliminacjach do wielkich imprez.

Nowa reprezentacja

To ustawienie to rzecz jasna 1-4-4-2. Na pewno nie jest to system, którego stosowanie świadczy o geniuszu szkoleniowca, ale też reprezentacja ma za zadanie wygrywać, a nie wytyczać nowe trendy w taktyce. Wygrywać systemem sprawdzonym, stąd powrót do ustawienia 1-4-4-2 to najlepsze z możliwych rozwiązań, zwłaszcza, że preferują go praktycznie wszyscy kadrowicze. No i na pewno jest to najlepszy sposób by przerwać niemoc naszych atakujących, wszak w eliminacjach MŚ 2002, dzięki owemu ustawieniu mieliśmy świetny duet atakujących: Emmanuel Olisadebe- Paweł Kryszałowicz, który zdobył w sumie dziewięć goli (Oli siedem, a Kryszał dwa, nie można też jednak zapominać o wspaniałym jokerze w osobie Marcina Żewłakowa, który także zaliczył dwa trafienia), zaś w eliminacjach MŚ 2006, Polacy, obok Szwedów, mieli najskuteczniejszą dwójkę napastników w Europie! Duet Tomasz Frankowski- Maciej Żurawski strzelił w sumie aż 13 goli (Franek siedem, a Żuraw sześć, do tego doszły bramki innych atakujących: dwa Marka Saganowskiego, jedno Piotra Włodarczyka). W eliminacjach EURO 2008 już tak wspaniałego duetu nie mieliśmy, mimo iż kandydatów nie brakowało (Ebi Smolarek był bowiem ustawiany raczej jako pomocnik niż napastnik). Teraz jest nadzieja, że taka magiczna dwójka znów się znajdzie, stąd tak ważny jest powrót do systemu 1-4-4-2. Chodzi o Pawła Brożka i Roberta Lewandowskiego- piłkarzy wręcz kosmicznych jak na polskie warunki. Obaj szybcy, świetnie wyszkoleni technicznie, inteligentni i diabelsko skuteczni. Napastnik Wisły w tym sezonie zdobył już sześć goli (cztery w lidze, dwa w europejskich pucharach), atakujący Lecha ma na koncie o jedno trafienie mniej (dwa gole w lidze, trzy w europejskich pucharach). Brożek ma w dodatku Leo wiele do udowodnienia, a mianowicie fakt, że niesłusznie został pominięty przy powołaniach na EURO 2008, zaś Lewandowski chce pokazać, że mimo niewielkiego doświadczenia, jest już gotowy do gry w reprezentacji. W dodatku w odwodzie są jeszcze Artur Wichniarek (już trzy gole w Bundeslidze po zaledwie dwóch kolejkach!), Ireneusz Jeleń (jeden gol jak na razie w Ligue 1, przeciętny występ z Ukrainą nie powinien być przeszkodą w kolejnych powołaniach, bo we Lwowie zawiedli praktycznie wszyscy), Łukasz Sosin (bombardier, regularnie zdobywający koronę króla strzelców w lidze cypryjskiej, jeden z ojców sensacyjnego awansu Anorthosisu Famagusta do Ligi Mistrzów). W sumie więc mamy aż pięciu napastników grających na naprawdę wysokim poziomie, więc niech Leo korzysta garściami z tego co ma, bo już dawno nie mieliśmy takiego bogactwa wśród atakujących.

W ogóle powołania na pierwsze mecze eliminacyjne do MŚ ze Słowenią i San Marino to znak, że powstaje nowa reprezentacja. Oczywiście o żadnej rewolucji mowy nie ma, bo też póki co kopalnią talentów nie jesteśmy i długo nie będziemy, ale też widać, że po sromotnej klęsce na EURO 2008, pewne głowy polecą. Przede wszystkim wszystko wskazuje na to, że dobiegł końca czas w kadrze Macieja Żurawskiego. Magic nie dostał powołania na wrześniowe mecze w eliminacjach do mundialu w RPA, zabrakło dla niego również miejsca w zespole na towarzyski mecz we Lwowie. Pod znakiem zapytania stanęła również przyszłość piłkarzy odkrytych przez Leo, a więc Adama Kokoszki, Michała Pazdana, Jakuba Wawrzyniaka i Tomasza Zahorskiego, którzy również nie dostali zaproszenia na pierwsze starcia w kwalifikacjach. Kłopoty zdrowotne póki co z gry eliminują Grzegorza Bronowickiego, Pawła Golańskiego i Łukasza Gargułę, zaś Boruc, Dudka i Majewski do reprezentacji pewnie w wrócą w październiku. Raz, że będą to już mecze z o wiele silniejszymi rywalami (zwłaszcza z Czechami, ale mecz w Bratysławie ze Słowacją to też nie będzie spacerek, ale wielka słowiańska wojna), a dwa, że są to zbyt ważni dla drużyny narodowej gracze, by za ich wybryk gniewać się do końca życia. 6 września więc prawdopodobnie zobaczymy zupełnie odmienioną reprezentację. W bramce zapewne stanie Łukasz Fabiański, który jako jeden z nielicznych nie zawiódł w potyczce z Ukrainą. Na środku obrony obok nowego kapitana, Michała Żewłakowa prawdopodobnie zagra, powracający do kadry po dwuletniej nieobecności, Bartosz Bosacki, którego powołania kibice i dziennikarze domagali się już przed EURO 2008. Wtedy jednak Don Leo nie ugiął się pod naciskiem fachowców, teraz zreflektował pogląd i dał szansę Bosemu. Chyba, że zamiast stopera Lecha Poznań, zagra Piotr Polczak. Jego debiut w meczu z Ukrainą pozytywnie ocenił sam Żewłakow, ale z drugiej strony Bosacki Polczaka na głowę bije doświadczeniem, co pewnie zadecyduje o tym, że ze Słowenią od pierwszych minut zagra bohater meczu z Kostaryką podczas Weltmaisterschaaft 2006. Na prawej obronie wystąpi już w pełni zdrów Marcin Wasilewski (z powodu kontuzji zabrakło go w spotkaniu z Ukrainą), ale mimo wszystko Wasyl nie może spać spokojnie. Co prawda uraz leczy Golański, ale za to w kadrze jest świetnie spisujący się od początku sezonu Grzegorz Wojtkowiak. O miejsce na lewej obronie zażartą rywalizację stoczą Seweryn Gancarczyk z Marcinem Kowalczykiem. Wielu do Beenhakkera miało pretensje o to, że żaden z nich nie pojechał do Austrii i Szwajcarii, bo wobec kontuzji Bronowickiego miałby dla niego alternatywę i nie musiał kombinować z wystawianiem na lewej obronie Golańskiego. Teraz szansę dostali obaj i naprawdę ciekawe, kto wygra tą jakże pasjonującą rywalizację o miejsce na lewej flance.

Bez większych niespodzianek będzie wyglądać druga linia. Niepodważalne są pozycje Mariusza Lewandowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego. Raczej na pewno też na lewej pomocy wystąpi Jacek Krzynówek, zaś jedyna niewiadoma to to, czy Leo B. zagra dwójką defensywnych pomocników (wówczas partnerem Lewego w środku pola będzie Rafał Murawski) czy też podzieli centrum pomocy dla człowieka od czarnej roboty (Lewandowski) i rozgrywającego (wówczas zagra Roger). O ataku już wspomnieliśmy- raczej na 100% zagra duet Brożek- Lewandowski, który ma naprawdę wszelkie dane ku temu, by być równie skuteczny co w eliminacjach MŚ`02 para Olisadebe- Kryszałowicz czy w kwalifikacjach MŚ`06 Żurawski- Frankowski. Na razie Beenhakker ma głowę pełną problemów i zmartwień i na pewno aż do meczu ze Słowenią spać spokojnie nie będzie. Ale może znów historia się powtórzy? Wszak podobna atmosfera towarzyszyła kadrze przed eliminacjami EURO 2008, a kto później wygrał w wielkim stylu grupę A? Bo w końcu, jak śpiewała Budka Suflera: „…a po nocy, przychodzi dzień, a po burzy słońce…”

Skład reprezentacji Polski na mecz ze Słowenią wg iGol.pl

Fabiański- Wasilewski, Żewłakow, Bosacki, Kowalczyk (Gancarczyk)- Błaszczykowski, Lewandowski, Roger (Murawski), Krzynówek- Brożek, Lewandowski

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze