Przedostatnia kolejka bieżącego sezonu Premier League okazała się druzgoczącą dla West Hamu United. Popularni „The Hammers” żegnają się z najwyższą klasą rozgrywkową w Anglii. Gwóźdź do trumny przybił w doliczonym czasie gry, bramką na 3:2, Charles N’Zogbia. A podopieczni Granta prowadzili 2:0. Swój mecz przegrało też Birmingham, a także Arsenal, który może spaść na czwartą pozycję w tabeli.
Wigan – West Ham 3:2
„The Hammers” po pierwszej połowie mieli wszelkie powody do zadowolenia w i tak opłakanej sytuacji – w końcu przed rozpoczęciem spotkania znajdowali się na ostatniej pozycji w tabeli i grali dosłownie o wszystko. Nawet gdyby zremisowali, spadliby do Championship. Po 12 minutach gry prowadzenie gościom dał Ba. Ten sam zawodnik zdołał je jeszcze podwyższyć, w związku z czym podopieczni Granta do szatni w przerwie meczu mogli zejść zadowoleni. Jakiś czas po wznowieniu gry zbudził się jednak instynkt strzelecki N’Zogbii, który zdobył kontaktową bramkę. Do tego na boisku odnalazł się jeszcze Sammon. Dał on remis swojej drużynie, co mocno pogorszyło sytuację West Hamowi. Czas upływał i było już jasne, że londyński klub spadnie z ligi. W 4. minucie doliczonego czasu gry decydującego gola zdobył w dodatku N’Zogbia, co pogrążyło gości, a dało wiele nadziei dla gospodarzy. Jeszcze mogą się oni uratować przed relegacją, bo różnice na dole tabeli są naprawdę małe.
Birmingham – Fulham 0:2

W bardzo złej sytuacji zostali postawieni zawodnicy McLeisha. Jeżeli nie poprawią oni gry w ostatniej kolejce sezonu, mogą położyć kres zasadzie mówiącej o tym, że zwycięzcy Pucharu Ligi z angielskiej ekstraklasy nie spadają. Chociaż są oni jeszcze w bezpiecznej strefie, to tak naprawdę nie mają prawa się tak czuć. Tylko oczko w bilansie bramkowym sprawia, że pod nimi znajduje się 18. w stawce Blackpool. Birmingham na swoim własnym stadionie przegrywało już od 5. minuty, po bramce Hangelanda. Ten sam zawodnik powtórzył swoje osiągnięcie jeszcze po wznowieniu gry w drugiej połowie, a „The Cottagers” zaprezentowali się w dodatku dobrze w obronie, dzięki czemu prowadzenie utrzymali.
Arsenal – Aston Villa 1:2
W słabym stylu sezon kończą podopieczni Arsene’a Wengera. Jeżeli Manchester City wygra najbliższy mecz ligowy ze Stoke, wskoczy na trzecią pozycję w tabeli, na razie piastowaną właśnie przez „The Gunners”. Trofeów na Emirates po raz kolejny brak, a jedynie czwarte miejsce w lidze byłoby w ich wykonaniu czymś poniżej oczekiwań. W 11. minucie prowadzenie gościom dał Bent, lecz zanim w pełni upłynął pierwszy kwadrans, było już 2:0 – znów dzięki umiejętnościom reprezentanta Anglii. Gospodarze zdobyli honorową bramkę dopiero na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry, za sprawą Van Persiego. Czy jest to jednak jakiś powód do dumy dla Arsenalu? Raczej nie.