– Gorzej przed naszą publicznością już nie możemy zagrać – mówił po meczu trener Warty. Miał rację, poznaniacy rozegrali słabe spotkanie, ale mimo tego pokonali Flotę Świnoujście 2:0. O wyniku zadecydowała nieskuteczność przyjezdnych oraz czerwona kartka Przemysława Kazimierczaka w drugiej połowie spotkania.

Warta bardzo szybko i szczęśliwie objęła prowadzenie. W 5. minucie po dośrodkowaniu Pawła Iwanickiego piłkę do własnej bramki skierował Dawid Kubowicz. Wynik jednak powinien być zupełnie inny. Chwilę wcześniej doskonałe sytuacje zmarnowali kolejno Damian Staniszewski oraz Charles Uchenna Nwaogu. Mimo utraty gola to Flota była stroną dominującą. Goście dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale nie potrafili wykorzystać nawet najbardziej wybornych okazji. Do tego stopnia, że w 22. minucie meczu uderzenie Kubowicza w boczną siatkę (w praktycznie 100% sytuacji) wywołało salwę śmiechu wśród publiczności na trybunach.
– Jeśli napastnicy nie wykorzystują tak dogodnych sytuacji, to powinni być rozliczani jak obrońcy, których błędy powodują utratę bramki – ostro komentował po meczu postawę napastników Paweł Sikora, drugi trener Floty.
Po zmianie stron gra się wyrównała, choć nadal groźne okazje stwarzali sobie goście. Jednak szczęście tego dnia towarzyszyło tylko „Zielonym”. W 59. minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Tomasz Magdziarz, jednak próbując mijać bramkarza, został ewidentnie podcięty. Rezultatem tego była czerwona kartka dla Przemysława Kazimierczaka oraz rzut karny dla Warty. „Jedenastkę” na bramkę zamienił Piotr Reiss, dla którego było to trzynaste trafienie w tym sezonie. Osłabiona i zniechęcona Flota nie była już w stanie wyrządzić poznaniakom krzywdy.
– Flota nam pomogła. W momencie przewagi strzeliła sobie samobójczego gola. Kolejnym momentem zwrotnym była czerwona kartka i rzut karny po faulu na Magdziarzu. To szczęśliwe zwycięstwo po słabej grze, ale zdarzały nam się dawniej mecze, kiedy byliśmy zespołem lepszym, a przegrywaliśmy – analizował Marek Czerniawski, trener Warty.
Goście przegrali na własne życzenie i pomimo bezpiecznego miejsca w tabeli, sytuacja w Świnoujściu nie jest najlepsza. Zespół nie wygrał wiosną jeszcze żadnego spotkania, a atmosfera w drużynie jest – delikatnie mówiąc – średnia.
– Dziś nie tworzyliśmy kolektywu, same nazwiska na boisku nie grają. Przyszli do nas zawodnicy z dobrych klubów, ale brakuje im serca do gry – mówił wyraźnie rozgoryczony Sikora.
– Po kilku dobrych akcjach Flota spoczęła na laurach, zaczęły się kłótnie. Nie było kolektywu – wtórował mu Czerniawski.