Waldemar Kita – właściciel FC Nantes i firmy wydłużającej penisy


Czy pseudokibicom uda się wywieźć na taczce polskiego prezesa z klubu?

19 listopada 2016 Waldemar Kita – właściciel FC Nantes i firmy wydłużającej penisy

Człowiek, który od zera, po ukończeniu technikum optycznego, doszedł do grubych milionów w biznesie. Człowiek, którego pasją była i jest piłka nożna. To właśnie te części składowe – pieniądze i futbol – często lubią się łączyć w funkcję prezesa, właściciela klubu piłkarskiego. Niestety, jak wiemy z własnego podwórka – z różnymi skutkami. Do czego może doprowadzić kontrowersyjna prezesura naszego rodaka w FC Nantes? Ostatnie wydarzenia z udziałem pseudokibiców podczas sobotniego meczu z Toulouse FC nie napawają optymizmem.


Udostępnij na Udostępnij na

Krótka biografia

„Polak sukcesu na obczyźnie” – tak należałoby określić jego działalność biznesową we Francji, do której wyemigrował w latach 70. Waldemar Kita założył w 1986 roku firmę Cornéal, specjalizującą się w produkcji sprzętu okulistycznego i ortopedycznego. 20 lat później, w roku 2006, sprzedaje ją za bagatela 180 mln euro amerykańskiej firmie farmaceutycznej Allergan. W samym sporcie nie wiodło mu się jednak tak dobrze, w latach 1998-2001 zalicza epizod jako prezes szwajcarskiego klubu Lausanne Sports, który rok po odejściu Kity popadł w bankructwo i spadł o kilka szczebli rozgrywkowych niżej. Strona szwajcarska podkreślała spore zasługi swojego byłego zarządcy przy tej degradacji, z czym Kita rzecz jasna się nie zgadzał.

Polski biznesmen powrócił do świata piłki wraz z kupnem FC Nantes w sierpniu 2007 roku. Udziały w klubie ośmiokrotnych mistrzów Francji zakupił za 10 mln euro. Kwota ta, jak się okazało, była mniejsza niż możliwość kupna krakowskiej Wisły, której zakup Kita również sondował u prezesa Cupiała. Patrząc obiektywnie, zespół „Kanarków” jest średniakiem Ligue1, nie nawiązuje od czasów nowej prezesury w żaden sposób do dawnych sukcesów. Bardziej jest klubem, który balansuje na krawędzi spadku i utrzymania się w najwyższej klasie rozgrywkowej we Francji.

Co ciekawe, Polak w 2014 roku został wybrany na „Najlepszego zarządzającego we francuskiej piłce nożnej 2014” przez prestiżowy magazyn „France Football”. Mimo to niemal przez całe dziesięć lat rządów Kity kibice „Kanarków” domagają się jego ustąpienia ze stanowiska sternika FC Nantes. Permanentna krytyka ma swoje podstawy w sposobie zarządzania klubem, który jest kontrowersyjny i niestandardowy jak na warunki zachodnie.

Problematyczna prezesura

Pod względem sposobu zarządzania klubem Waldemar Kita bardzo przypomina świetnie nam znanego Józefa Wojciechowskiego, byłego właściciela Polonii Warszawa. Obaj postrzegają klub piłkarski jako przedsiębiorstwo, w którym panują autorytarne zasady, nie występuje podział i autonomia kompetencji. Kita znany jest również z rządów twardej ręki, często zwalnia trenerów, miesza się do ich pracy, stara się wpływać na ustalanie składu. Ponadto nie przejmuje się protestami kibiców, ma przeświadczenie o własnej nieomylności, jest człowiekiem impulsywnym, jak sobie coś postanowi, trudno zmusić go do zmiany zdania.

Tadeusz Fogiel, świetnie znający realia francuskiej piłki, zauważa także drugą stronę medalu, o realiach pracy Kity wypowiada się tak:

A w Nantes od początku miał ciężko. To nie jest przyjazny teren dla kogoś z zewnątrz. Nic dziwnego, że od pierwszych chwil nie zyskał przychylności lokalnych władz. Poza tym Kita chciał rządzić w klubie po swojemu. Tadeusz Fogiel

Kością niezgody prezesa i władz lokalnych jest choćby kwestia modernizacji przestarzałego stadionu Stade de la Beaujoire. Kita utrzymuje, że dalszy rozwój klubu możliwy jest tylko przy nowoczesnej infrastrukturze. Konieczne jest choćby zwiększenie wpływów z dnia meczowego.

Część sympatyków zarzuca również Polakowi brak zadowalającego wkładu pieniężnego w funkcjonowanie Nantes. Zarzuty dotyczą dokładniej większemu poświęceniu uwagi firmie produkującej m.in. kwas hialuronowy potrzebny do redukcji zmarszczek oraz innych zabiegów medycznych. Kibicie formułują pretensje, jakoby Kita zamiast przedłużać kontrakty piłkarzom, przedłużał męskie członki – do których także wykorzystuje się wspomniany kwas hialuronowy.

Ciekawego wywiadu na łamach „Gazety Wrocławskiej” udzielił obecny bramkach Śląska Wrocław Lubos Kamenar, który miał okazję funkcjonować w klubie zarządzanym przez Kitę. Wielokrotnie był z niego wypożyczany, gdyż nie mógł znaleźć nici porozumienia z polskim prezesem, opisuje to w taki sposób:

Po powrocie z wypożyczenia do Celticu Glasgow zabroniono mi trenować z drużyną. Pan Kita powiedział mi, że teraz mam ciężko pracować, ale nie na boisku, tylko biegając po parku. Zakazano mi treningów z piłką i nie dopuszczano do drużyny, więc po pewnym czasie kupiłem sobie kilka futbolówek i trenowałem chwyty, odbijając piłkę od ściany. To był jeden z najgorszych okresów w mojej karierze. Oczywiście chciałem rozwiązać kontrakt, ale powiedziano mi, że muszę znaleźć klub, który za mnie zapłaci. Lekko nie było, ale cieszę się, że udało mi się stamtąd wyrwać. Lubos Kamenar

Waldemar Kita vs. (pseudo)kibice Nantes

„Jesteś śmierdzącym Polakiem” – takie przyśpiewki można było usłyszeć na stadionie Stade de la Beaujoire w trakcie sobotniego meczu z Toulouse FC (1:1) w ubiegłym tygodniu. Jednak to, co stało się w końcówce tego spotkanie, przeszło najczarniejsze scenariusze bezpieczeństwa. Grupa około 100 zamaskowanych oprychów dokonała desantu na trybunę VIP-owską z zamiarem dokonania linczu na prezesie Kicie. Tylko dzięki przytomności umysłu służb ochroniarskich udało się zapobiec gorszącym scenom i w porę ewakuować właściciela wraz z rodziną.

https://twitter.com/xpennec/status/795043862209302528

Sam Kita skomentował całe zdarzenie dla „Super Expressu”:

Sobotni atak na stadionie nie był pierwszy. Ci ludzie pojawiali się pod moim domem, pod domem moich teściów, pod moim domem pod Paryżem nawet! Zostawiali napisy typu „jesteś śmierdzącym Polakiem”, „wynoś się stąd”, „Kita – polska mafia”. Waldemar Kita

Dodawał:

Nie jestem strachliwy, poza tym mam ochronę. Boję się jednak o innych na stadionie. Przecież tam były również dzieci, które bardzo się przejęły tym atakiem, petardami. W takiej sytuacji łatwo o panikę i nieszczęście. Ja się nie ugnę. Nie będą mnie gnojki zastraszały. Jak trzeba będzie się bić, to będę się bił. Bo o swoje idee bić się warto. Waldemar Kita

Na gorąco po meczu Kita odnosił się szerzej do całego zajścia, zwrócił uwagę na działanie służb odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwa. Swoim przekazem starał się zwrócić uwagę, na to że jest sam w walce z pseudokibicami (źródło „L’Equipe”):

Próbują mi zaimponować. Obrażali mnie przez całe spotkanie, ale to trwa od dziesięciu lat. Nikt nie reaguje, ani prefektura, ani policja. Protestują, bo nie gramy dobrze, ale to nie ja gram w piłkę, nie jestem też trenerem. Staram się zarządzać klubem jak najlepiej. Nie boję się. Co mi zrobią? Zabiją mnie? A potem… policja i prefektura będą miały czyjąś śmierć na sumieniu. Nie mogę tak po prostu rzucić tego wszystkiego i zostawić wielu ludzi, którzy wykonują świetną pracę. Waldemar Kita

Kolejna wypowiedź Polaka, po feralnym meczu z Toulouse, była jeszcze bardziej emocjonalna. Czy Kita rzeczywiście może brać pod uwagę sprzedaż klubu? Taka decyzja byłaby wbrew jego charakterowi:

Jeśli znajdziecie kupca, to nawet zapłacę wam prowizję. Ja chcę dobra tego klubu. Mogę go sprzedać, jeśli to w czymś pomoże. Mają mnie ranić, zabić, zrobić krzywdę mojej rodzinie? To już trwa dziesięć lat. Składałem skargi i zdjęcia. Wiadomo, kto za tym wszystkim stoi. To są ciągle ci sami ludzie! Reakcji władz jednak nie ma. Waldemar Kita

 

Kto postawi na swoim?

Praktycznie cały okres pracy Waldemara Kity w zespole z Bretanii naznaczony jest niezadowoleniem kibiców. Konflikt jednak wciąż narasta, ostatnie wydarzenia opisane wyżej są tego dobitnym przykładem, miarka się przebrała. Czyje racje i pomysł na funkcjonowanie klubu przeważą?

Zdaniem prezesa klub pod względem finansowym stoi na dobrym poziomie, a palącymi problemami do rozwiązania są kwestie stadionu i pseudokibiców. Oba zagadnienia wymagają wspólnej pracy – Nantes, władz lokalnych i policji. Taka współpraca jak na razie się nie udaje, każda ze stron szuka winy u innej, brakuje kooperacji w działaniu.

W Polsce podobny konflikt właścicielsko-kibicowski mieliśmy za rządów Grupy ITI w warszawskiej Legii. Wówczas protest względem grupy trzymającej władzę sprowadzał się do intonowania obraźliwych przyśpiewek, zaniechania dopingu czy absencji w przychodzeniu na stadion. Francuzi posunęli się o krok dalej, przy Łazienkowskiej nikt nie wpadł na pomysł dokonania linczu na panach Walterze czy Wejchercie. W tym przypadku kibice Nantes mogliby się uczyć od fanów Legii cywilizowanych form protestu. Tak jak za czasów Henryka Walezego, gdy król uciekinier, wracając nad Sekwanę, zabrał ze sobą z Rzeczypospolitej pomysł na życie w higienie – w postaci instytucji wychodka. Może warto przestać „robić pod siebie” i pomyśleć przede wszystkim o dobru klubu.

Jedno jest pewne, w takich warunkach dalsze prowadzenie klubu pod sterem Kity nie ma większego sensu. Któraś ze stron musi ustąpić dla dobra zasłużonego dla francuskiej piłki klubu. Jeżeli intensywność sprzeciwu wobec Polaka będzie dalej utrzymywać się na takim poziomie, to bliższy jest jednak scenariusz sprzedaży FC Nantes.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze