Przed rozpoczęciem tego sezonu Premiership wydawało się, że Tottenham będzie punktować rywali niczym pięściarz wagi ciężkiej, a tymczasem Spurs z taką dyspozycją, jaką prezentują aktualnie, byliby chłopcem do bicia nawet w wadze koguciej.
Latem na transfery na White Harte Lane przeznaczono aż 85 mln funtów. Wszystko po to, by Koguty wreszcie zaczęły się liczyć w walce o mistrzostwo Anglii i w końcu odegrały znaczącą rolę w rozgrywkach międzynarodowych. W związku z tym do Londynu przybyli tacy gracze jak Luka Modric, Giovanni dos Santos, Heurelho Gomes, Roman Pawliuczenko i Vedran Corluka. Tylko Manchester City i Barcelona wydały na wzmocnienia więcej pieniędzy, ale za to Tottenham pozyskał graczy, których zazdrościła im cała Europa, w szczególności Chorwata Modricia i Rosjanina Pawliuczenkę. Co prawda stolicę Anglii opuścili m.in. Robbie Keane, który przeszedł do Liverpoolu i Dimitar Berbatow, który z kolei zasilił Manchester United, ale na High Street uznano, że z niewolników nie ma pracowników, poza tym Meksykanin Giovanni, a także wspomniany już Pawliuczenko, wypełnią lukę po Irlandczyku i Bułgarze. Na dodatek w odwodzie pozostawał jeszcze utalentowany Darrent Bent. Wydawało się więc, że Juande Ramos ma team zdolny walczyć o pierwsze od 1961 mistrzostwo Anglii albo przynajmniej na stałe dołączyć do śmietanki ligi angielskiej. Los miał jednak inne zdanie na ten temat niż fani Spurs.
Po czterech kolejkach Premiership Tottenham zamyka tabelę, mając na koncie zaledwie punkt. Jest jedynym zespołem, który w tym sezonie nie wygrał jeszcze meczu, w poniedziałek przegrywając 1:2 z Aston Villą. Sympatycy Spurs po porażkach z Middlesbrough i Sunderlandem na początku rozgrywek najstarszej ligi świata byli w szoku, ale uspokoili się trochę, gdy w 3. kolejce ich pupile niespodziewanie zremisowali z Chelsea na Stamford Brigde. Gdy jednak Koguty po raz pierwszy od czterech lat przegrały u siebie z The Villans na White Harte Lane, tak jak w filmie Czy leci z nami pilot? włączyła się sygnalizacja: teraz możecie już panikować. Juande Ramos jednak ani myśli korzystać z tej wskazówki. – Zawsze po takich meczach jestem zły zarówno na siebie, jak i na piłkarzy, ale to nie jest odpowiedni moment, żeby panikować. Przed nami jeszcze wiele spotkań i w końcu wygrzebiemy się z dołka, dzięki sile spokoju i doświadczenia – przyznał Hiszpan tuż po potyczce z AV. Kiedy jednak to nastąpi? Tego Ramos już nie wie.
Powody słabej postawy Tottenhamu znają już jednak kibice, którzy hiszpańskiemu menedżerowi zarzucają brak rozeznania co do możliwości i przyzwyczajeń podopiecznych. W środku pola w meczu z zespołem Martina O’Neila wystąpił bowiem duet Michael Dowson – Tom Huddlestone. Zamiast stanowić ścianę płaczu dla rywali, zawodnicy wzajemnie sobie przeszkadzali, poza tym dla żadnego z tej dwójki środek pola to nie jest miejsce, gdzie zazwyczaj występują. Szansy z kolei nie otrzymał Jamie O’Hara, który jak ryba w wodzie czuje się w walce w centrum boiska i nie waha się włożyć głowy tam, gdzie niejeden gracz bałby się spojrzeć. Na skrzydłach szaleją Aaron Lennon i David Bentley, ale gdy przychodzi czas na dokładne dośrodkowania, pojawia się poważny problem. Problem ma również Luka Modric, który na razie snuje się jak dziecko we mgle po angielskich boiskach, w meczu z AV w dodatku skrzydeł nie dał mu rozwinąć mało zwrotny duet defensywnych pomocników Dawson – Huddlestone. Ramos ze wszystkich stron jest również atakowany za stosowanie z uporem maniaka ustawienia z jednym napastnikiem. W spotkaniu z The Villans zagrali w systemie 1-4-5-1, gdzie najbardziej wysuniętym graczem Kogutów był Pawliuczenko, zaś wspierać go miał Darrent Bent. Tyle, że jedna z gwiazd EURO 2008 wciąż poznaje się z angielskim stylem gry, co każe myśleć, że niezbędny mu jest partner w napadzie. Ramos stwierdził jednak, że Rosjanin powinien poradzić sobie w pojedynkę, co jednak, jak czas pokazał, było brnięciem w ślepą uliczkę. Na razie więc jedynym zawodnikiem, do którego nie można mieć jak na razie pretensji, jest Gomes. Brazylijski bramkarz w każdym meczu dwoi się i troi, byleby tylko Tottenham nie schodził z boiska z bagażem 5 – 6 goli. Tak samo było również i w poniedziałek, kiedy uchronił swój zespół przed znacznie większą porażką.
Mecz z AV to potwierdzenie tezy, że na White Harte Lane nie dzieje się dobrze, a remis z Chelsea był wyjątkiem potwierdzającym regułę. Tyle, że mimo fatalnej passy Kogutów Wisła absolutnie nie ma prawa lekceważyć rywala, bo, jak słusznie zauważył na forum jeden z fanów Spurs, „Tottenham to specyficzny zespół. Gdy na niego bardzo liczysz – zawodzi, gdy pogrzebiesz – wstaje jak feniks z popiołów w blasku chwały„.
Odwróć tabelę, zobaczysz Spursów na czele. Po kolei.
Bent nie jest piłkarzem skrojonym na miarę jakichś
większych celów, jest bardzo szybki, w Charltonie
imponował nosem snajpera, ale bez przesady. Jeszcze w
tamtym sezonie był czwartym napastnikiem (po Defoe,
Keano i Berbie), a teraz kreuje się go na zbawcę. Bo
strzelił trzy gole Leyton Orient, cztery Norwich
przed sezonem. Taki Walcott strzelił kiedyś 100 goli
dla AFC Newbury w jednym sezonie, a ile strzelił goli
dla Arsenalu w pierwszym sezonie? Jednego... Bent
strzelił niby dwa gole, ale z Chelsea dostał prezent
od Lampsa, a z The Villans po prostu odbiła się od
niego piłka po strzale Jenasa. Pawliuczenko słabo
wyglądał z Villą, łatwy do przepchania, nie dochodizł
praktycznie do sytuacji.
Maciek, Dawson grał z AV w środku obrony, on nie
występuje w drugiej lini :)
Tottenhamowi potrzeba zgrania i szczęścia. Szczęścia,
bo już w poprzednim słabym sezonie aż 15 razy
trafiali w słupek/poprzeczkę. To dużo jak na 38
meczów. Zgrania, bo tam cały zespół jest nowy, oni
się kompletnie nie znają, nie czują. Berbatov
idealnie rozumiał się z Keane'm, strzelili razem
46 goli (po 23) w tamtym sezonie, nawet kiedy PFA
dawała nagrodę piłkarza miesiąca kwietnia (2008), to
podzieliła ją na ich obojga... A Pawliuczenko i Bent
znają się tylko z telewizji. Zresztą, mam nadzieję,
że Benta wygryzie Fraizer Campbell, który fajnie
wypadł z NUFC jeszcze w barwach MU.
Modrić może być straszną klapą. Fizycznie prezentuje
się katastrofalnie, jakichś fajnych prostopadłym
piłek nie rzuca wcale. Corluka to jest równie dobry
transfer City co SWP i Robinho. Powtarzam, dobry
interes City nie Spursów. To taka gorsza wersja Paulo
Ferreiry, mało zwrotny, niespecjalnie szybki, z Villą
nawet się nie podłączał do akcji ofensywnych. A Bilić
mówił, że to najlepszy prawy obrońca świata.
Faktycznie O''Hara mógłby dostać szansę. Jego chyba
Michniewicz kiedyś miał do Zagłębia ściągać na
wypożyczenie. Ktoś mądry napisał, że Ramos stawia na
Huddlestone'a dlatego, że ten strzela z dystansu. To
faktycznie chyba jedyny powód. Porównania grubaska
(choć ponoć przy Ramosie obok Jenasa schudł
najwięcej) do Carricka i Hoddle'a grubymi nićmi
szyte.
Co do Gomesa, fatalny błąd przy golu rewelacyjnego
(piłkarz dwie klasy lepszy od Bentleya i jedną od
Lennona) Ashleya Younga. Ale swoje w tym meczu też
wybronił. Świetnie wyrzuca piłkę jedną ręką, znacznie
za połowę boiska. Kiedyś tak robił Peter Bonetti z
Chelsea, mistrz świata z 1966 roku.
Zaraz się okaże, że Jola niepotrzebnie zwolniono.
Niedawno się przypomniał, wygrywając Emirates Cup z
HSV. On dwa razy lądował piąty na mecie sezonu w
Premiership, Ramosowi to na razie nie grozi...
Pozdrówka i zdrówka.