Właściciel Crystal Palace, Steve Parish, w ciągu zaledwie miesiąca zmienił zdanie na temat przyszłości swojego klubu. Od całkowitej sprzedaży, do (zaledwie) poszukiwania nowych sponsorów. Ktoś może zadać pytanie – o co tu właściwie chodzi?
Na początku grudnia 2014 roku, w ekskluzywnym wywiadzie udzielonym dla portalu talksport.com, Parish wyznał, że odda klub w dobre ręce. Wyjawił też, że zarząd otrzymał wiele propozycji kupna, które rozważa i negocjuje, i że będzie także rozważać kolejne do czasu, aż wybierze tę najwłaściwszą dla klubu. Potencjalny nowy właściciel musi jednak spełnić jeden warunek – zaakceptować zasady panujące na Selhurst Park i kontynuować politykę swojego poprzednika.
„W futbolu nie możesz kupić sukcesu, dopóki nie masz ogromnych funduszy. Jeżeli takimi nie dysponujesz, szukasz innych opcji, wymagających mniejszej ilości gotówki. To najlepsze, co możesz zrobić dla klubu.”
„Chciałbym sprowadzić kogoś, kto zaakceptuje nasze zasady i założenia. Wielokrotnie widzieliśmy, jak rozwój innych klubów zostawał zaburzany przez wprowadzanie niewłaściwych zawodników do drużyny i nie chcę, by nasza ciężka praca poszła na marne.”
W jakich okolicznościach Parish mówił te słowa? Po dziewiętnastu kolejkach Crystal Palace zgromadziło zaledwie trzynaście punktów i znajdowało się na osiemnastym miejscu w tabeli, czyli w strefie spadkowej. „Orły” nie miały większych perspektyw na poprawę sytuacji – piłkarze grali po prostu słabo, a ówczesny trener, Neil Warnock, wydawał się nie mieć pomysłu na grę. Anglik zastąpił swojego poprzednika, Tony’ego Pulisa, i trzeba przyznać, że nie był w komfortowej sytuacji. Walijczyk zostawił Palace na kilka dni przed rozpoczęciem sezonu. Podupadłe stratą lubianego menadżera morale drużyny, wyjazdowa porażka z Arsenalem na inaugurację sezonu i ogromna presja ze strony mediów, której Warnock po prostu nie podołał. Niemal zatopił swój okręt, wprowadzając go do strefy spadkowej, zanim został wyrzucony za burtę.
„Spoglądam na tę sytuację jako kibic, i jeżeli ktoś inny może przyspieszyć rozwój klubu, zrobić dla niego więcej niż ja, to kimże jestem, by stawać temu na drodze?”
Gotowość poświęcenia się dla dobra klubu jest z pewnością godna podziwu i szacunku, ale nie zawsze przyczyną całego zła jest właściciel. Jak się okazało, problemem był nie Steve Parish, a niewłaściwy trener. Po zatrudnieniu Alana Pardewa, stołeczne „Orły” zaliczyły prawdziwy wzlot formy, co przełożyło się na pozycję w tabeli. Crystal Palace nie tylko uciekło ze strefy spadkowej i wspięło się na trzynastą lokatę, ale również awansowało do piątej rundy Pucharu Anglii. Z meczu na mecz zespół coraz lepiej rozumie założenia Pardewa, co skutkuje lepszą grą i wynikami.
Gdy nadeszło zimowe okienko transferowe, nowy menadżer „Orłów” nie próżnował i postanowił odcisnąć swój ślad w klubie. Niczym na wojnie sprowadził ze sobą odsiecz składającą się z kilku piłkarzy, którzy mają wesprzeć go w ratowaniu klubu. Do Londynu zawitali: utalentowany, młody angielski pomocnik, Jordan Mutch; wiekowy napastnik z uznaną marką na Wyspach, Shola Ameobi; debiutujący w Premier League, senegalski obrońca Pape N’Diaye Souare; wychowanek Crystal Palace, Wilfried Zaha oraz koreański pomocnik, Lee Chung-Young. Jednak to transfer Pardewa może okazać się strzałem w dziesiątkę dla „Orłów”.
“@RodneyMarsh10: @stevebrookstein @CEO4TAG
>Get the feeling Pardew could be the perfect manager for him…”
Hope so Sir Rodney
— Steve Parish (@CEO4TAG) February 3, 2015
Ulegająca znacznej poprawie sytuacja Palace skłoniła Parisha do zmiany planów. Teraz już nie chce odchodzić, a jedynie znaleźć bogatych sponsorów. Jeśli wierzyć jego słowom, nie będzie to trudne zadanie. W wywiadzie udzielonym kilka dni temu, również dla talksport.com, opowiedział o swoich planach dotyczących przyszłości „Orłów”:
„Poprzedni rok przyniósł nam zyski, które zostały reinwestowane w utrzymanie stadionu, zmiany kierownicze i, oczywiście, w nowych piłkarzy. Jesteśmy w dobrej sytuacji – zarobiliśmy pieniądze, które następnie zainwestowaliśmy w klub.”
„Jest jednak jeszcze wiele rzeczy do zrobienia w klubie. Wydaje mi się, że nie mamy takiego centrum treningowego, jakiego byśmy sobie życzyli. Nie jesteśmy też zadowoleni z wielkości głównej trybuny.”
„Jeżeli chodzi o centrum treningowe, poczyniliśmy znaczne postępy od czasu pojawienia się w klubie, ale wciąż możemy poprawić pewne aspekty. Podobnie sprawa ma się z trybuną. Spójrzcie na tę West Hamu – naszym następnym celem jest osiągnięcie jej poziomu. Uważam, że jej standardy nie odbiegają znacznie od naszych, po prostu mają większy stadion, więc mają więcej przestrzeni na miejsca siedzące. To główna różnica.”
„Chcielibyśmy to zmienić, ale by to zrobić, musimy poczynić większe inwestycje. Nie jesteśmy w stanie tego dokonać z własnych środków, jeżeli chcemy dalej wzmacniać skład. Musimy się zastanowić, jak pozyskać odpowiednie fundusze. Zamiast sprzedać klub, wolelibyśmy uzyskać nowych inwestorów. Prawdopodobnie zaprosimy do współpracy kilku ludzi, ich interesy będą jednak kontrolowane tak, by nie były one sprzeczne z naszymi. Liczymy na to, że pomogą oni w rozwoju klubu.”
Pozostanie obecnego zarządu jest z pewnością dobrą wiadomością dla Crystal Palace. Parish i jego wspólnicy naprawdę dbają o dobro i rozwój „Orłów”. Gdy znajdą odpowiednich sponsorów, to z ich pieniędzmi, i Alanem Pardewem za sterami, mogą zajść naprawdę daleko. Kto wie, może już w kolejnym sezonie zobaczymy efekty pracy zarządu, trenera i piłkarzy? Oczywiście pod warunkiem, że Palace utrzyma się w Premier League, a przed londyńczykami jest wciąż daleka droga, by to osiągnąć.