Po obfitującej w emocje sobocie niedziela zdecydowanie nie spełniła oczekiwań rosyjskich kibiców. Szczególnie zawiódł hit siódmej kolejki. Na Łużnikach w derbach Spartaka nie padła ani jedna bramka.
Na ogół w meczach tych dwóch drużyn nie ma wątpliwości, kto powinien zdobyć komplet punktów. Zdecydowanie silniejszą kadrą i o wiele większym doświadczeniem dysponują zawodnicy ze stolic największego kraju świata. Jednak w tym sezonie jakoś im nie idzie, co objawia się zajmowanym przez nich szóstym miejscem w tabeli. Mniej znany imiennik „Miaso” za to spisuje się nadspodziewanie dobrze. Wygrywanie ze słabszymi oraz nieprzegrywanie z silniejszymi powodowało, że gracze z Kabardo-Bałkarii liderowali Premier Lidze. Starcie derbowe miało pokazać, w jakim miejscu są obie jedenastki.
Od samego początku bardzo widoczna była przewaga miejscowych. „Czerwono-biali” raz po raz bywali w polu karnym Otto Fredriksona. Najbardziej widoczny był król strzelców ubiegłego sezonu, Welliton. Brazylijczyk jednak, zamiast znajdować sobie pozycję do oddanie strzału, notorycznie popełniał błędy kończące akcje jego zespołu. Uderzyć udało mu się dopiero w 14. minucie, lecz piłka zablokowana przez Władimira Kisienkowa wyszła na rzut rożny. 60 sekund później kontratak przeprowadzili goście. Piłka trafiła do Władimira Diadiuna. Temu udało się uderzyć obok interweniującego Sosłana Dżanajewa, lecz nie na tyle precyzyjnie, by umieścić piłkę w siatce.
W okolicach kwadransa gry na Łużnikach zaczął padać deszcz. Ulewa spowodowała, że tempo meczu wyraźnie siadło, a i tak niedokładni piłkarze zaczęli popełniać jeszcze więcej błędów. Jeden z nich zakończył się tragicznie dla Romana Koncedałowa. W 24. minucie zdecydował się na faul taktyczny, przewracając wychodzącego sam na sam z Fredriksonem Wellitona. Za swój występem pomocnik z Nalcziku wyleciał z boiska, osłabiając swój team. Utrata piłkarza niespecjalnie wpłynęła na obraz gry. „Miaso” nadal atakowało, a przyjezdni przyjmowali akcje rywali, skutecznie utrudniając mu życie. Przeciwnicy zmuszeni byli uderzać z dystansu, co za dobrze im nie wychodziło.
Niebezpiecznie się zrobiło, gdy Miodrag Djudović na osiem minut przed końcem pierwszej połowy sfaulował jednego z moskwian tuż pod polem karnym. Uderzenie młodego Żano Ananidze minęło mur, lecz Fredrikson zdołał je obronić. 120 sekund przed gwizdkiem kończącym tę część meczu fiński golkiper uprzedził w swojej „szesnastce” Marka Suchego, żegnając zagrożenie pod własną bramką. Do przerwy gole nie padły.
W drugiej połowie trener Walery Karpin postanowił postawić na atak, wprowadzając Ariego w miejsce Ibsona. Jednak to goście okazali się groźniejsi w tym okresie gry. Dżanajew najpierw wyłapał dośrodkowanie Fiłatowa, by później pomylić się przy akcji Goguy. Jednak rosyjski bramkarz zdążył w porę naprawić swój błąd i zapobiec utracie bramki. W odpowiedzi Welliton niemal wyszedł sam na sam, lecz sędzia przerwał akcje, odgwizdując jego przewinienie na Fiłatotowie.
W 60. minucie w niebezpieczeństwie znalazł się Fredrikson. Jeden z graczy „Miaso” mógł znaleźć się w sytuacji sam na sam z nim, lecz przez złe przyjęcie piłki zmuszony był uderzać zza pola karnego, z czym fiński bramkarz sobie poradził. 120 sekund później powinna paść bramka dla Nalcziku. Najpierw Dżanajew w sobie tylko wiadomy sposób odbił uderzenie głową z trzech metrów, a dobitkę Gruzina z tej samej odległości zablokował młody Rienat Sabitow. W odpowiedzi dwukrotnie próbował Ari. Jego główkę z najwyższym trudem sparował fiński golkiper przyjezdnych, a w dobitce przeszkodził mu jeden z defensorów gości.
Gdy do końcowego gwizdka brakowało 17 minut, Fredrikson niemal nie sprezentował gola przeciwnikom. Strzał Sabitowa z dystansu sparował przed siebie, gdzie na piłkę czyhał Żano Ananidze. Leżący Fin mógłby jedynie podziwiać, jak futbolówka wpada do siatki, gdyby nie to, że młody reprezentant Gruzji trafił w poprzeczkę.
Im bliżej było końca meczu, tym mniej akcji obserwowali sympatycy futbolu zgromadzeni na trybunach. Gdy sędzia Nikołaj Iwanow zakończył zawody, mogli odetchnąć z ulgą i żałować, że nie poszli do kina. Po słabym meczu w derbach Spartaka padł zasłużony bezbramkowy remis. Wynik ten nie satysfakcjonuje żadnej ze stron. Moskwianie zaczynają tracić kontakt z czołówką, a gracze z Kabardo-Bałkarii prawdopodobnie w środę po zaległej potyczce Zenitu z CSKA stracą pozycję lidera.
W pozostałych niedzielnych meczach: Zenit i Rubin zremisowały bezbramkowo odpowiednio z Terekiem i Anży, a Rostów przegrał z Ałanią 0:1.