To, o czym Pep Guardiola mówił od miesięcy, spełniło się wczoraj w nocy. Real Madryt w wielkim stylu przypieczętował perfekcyjne niemal dziewięć miesięcy. Statystyki każą sądzić, że drugiego takiego sezonu możemy już nigdy nie zobaczyć.
Jeszcze nigdy w historii San Mames nie było świadkiem wygrywania mistrzostwa przez drużynę inną niż Athletic. Baskowie, nienawidzący Madrytu z zasady, nie byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Gdyby Barcelona przegrała z Malagą, musieliby ustawić się w szpaler. Nie wiadomo, czy by to zrobili, bo chociaż ich trener, Marcelo Bielsa, stwierdził, że w jego drużynie wszyscy są bardzo dobrze wychowani, to jednak chwilę później dodał, że w takich sytuacjach trzeba brać pod uwagę tło historyczne. A tło historyczne jest takie, że „Los Bilbainos” prędzej utną sobie obie ręce, niż będą nimi bili brawa Realowi.
Na szczęście (dzięki temu prawdopodobnie uniknęliśmy jakiegoś absurdalnego skandalu), Barcelona nogami Messiego i Iniesty rozbiła Malagę. Madryt musiał wygrać w „Katedrze”. I wygrał. Pierwszego gola, tego formalnie dającego mistrzostwo, zdobył Gonzalo Higuain, facet, który powoli zaczyna mieć monopol na trafienia na wagę zwycięstwa w La Liga. Potem trafiali jeszcze Oezil i Ronaldo. Athletic walczył dzielnie, ale był zdecydowanie za słaby. Absencje w środku pola dały o sobie znać. Dwie poprzeczki, dwie genialne parady Ikera i nagle okazało się, że Estadio San Mames nie jest wcale takie straszne. Kilka tygodni temu sporo pisało się o niezwykle trudnym kalendarzu „Los Merengues”, o czterech potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznych wyjazdach – Reyno, Calderon, Camp Nou i San Mames. Niemożliwe wydawało się wygranie na każdym z tych obiektów. A jednak. 14 goli strzelonych, trzy stracone. Marcelo Bielsa przed meczem mówił, że o ile według niego tytuł mistrzowski nie zawsze wpada w ręce ekipy, która na niego zasłużyła, o tyle teraz nikt nie ma prawa powiedzieć, że madrytczycy nie zasłużyli na trofeum. W ciągu całego sezonu byli ekipą zdecydowanie najlepszą, najrówniejszą, najbardziej efektowną i efektywną. Może nie odkryli futbolu na nowo, ale na pewno dali z siebie wszystko. „Los Blancos” są pierwszą drużyną w historii, która w jednym sezonie wygrała wyjazdowe mecze na stadionach siedmiu dotychczasowych mistrzów Hiszpanii (Barcelona, Atletico, Valencia, Athletic, Real Sociedad, Sevilla i Betis). To mówi samo za siebie.
Nie wiemy, kto wygra Trofeo Pichichi, ale w tym momencie to sprawa drugorzędna. Rekord, który ustanowią Messi i/lub Ronaldo, będzie być może wieczny. Dwa lata temu mówiło się, że 38 goli w sezonie to wynik nie do pobicia. Teraz obaj tytani zbliżają się 50. Trochę szkoda zachowania Barcelony w kwestii Trofeo Zamora. Victor Valdes miał czterobramkową przewagę nad Ikerem Casillasem i pewnie obroniłby ją obronił bez zabawy w nierozgrywanie ostatnich meczów. Trofeo Zarra trafi w ręce Soldado lub Llorente, dla każdego z nich będzie to pierwsze tego typu wyróżnienie. Trofeo Di Stefano wygra pewnie Messi, no bo kto inny może zostać uznany najlepszym graczem ligi? Miejmy nadzieję, że Trofeo Miguel Munoz wpadnie w ręce Luisa Garcii lub Ramona Sandovala. Obaj na wyróżnienie zasługują znacznie bardziej niż Mourinho czy Pep. Najtrudniej wytypować zwycięzcę nagrody imienia Gurucety dla najlepszego arbitra Primera Division. Naszym cichym faworytem jest Alvarez Izquierdo.
Na koniec ciekawostka. Lubimy ciekawostki.
Wygranie przez Real ligi na San Mames sprawiło, że hiszpańscy dziennikarze mogli odkurzyć bardzo stary, nieużywany ostatnio termin aliron. Etymologia tego słowa jest szalenie ciekawa i warta przedstawienia. Cała historia zaczyna się w połowie XIX wieku w kopalniach żelaza w Kraju Basków. Owe kopanie były zarządzane przez Anglików, ale pracowali tam miejscowi robotnicy. Gdy udało im się dokopać do złoża czystego, niezanieczyszczonego metalu, krzyczeli „all iron” i od tego momentu pracodawca płacił im wyższą stawkę godzinową. Hiszpanie, jak to Hiszpanie, szybko zmienili all iron na aliron. Słowo to weszło do języka potocznego jako swego rodzaju okrzyk radości. W 1914 roku podczas kolacji, na której świętowano kolejny wygrany mecz Athleticu, znana śpiewaczka Teresita Zaza zaintonowała piosenkę. Gdy doszła do refrenu – „Aliron, pon, pon, pon” – przerwał jej roześmiany głos z głębi sali dopowiadający „El Athletic, campeon!”. Od tego momentu każde zwycięstwo „Los Leones” kwitowane jest zwrotem aliron. Nawet wspomniana piosenka dorobiła się nowej zwrotki mówiącej o triumfach ekipy z San Mames. Baskom z pewnością nie podoba się to, że cała Kastylia używa teraz ich okrzyku. A Kastylii podoba się to, że Baskom się to nie podoba. Koło nienawiści musi się toczyć.
Tekst spoko ale najbardziej zainteresowała mnie
ciekawostka ;). Faktem jest to że na niektórych
stadionach świętować po prostu nie wolno chociaż
hasła o nieumiejętności przegrywania są
przypisywane właśnie Kastylijskiej stronie
Hiszpanii ( dorobić gębę to połowa sukcesu ) .
Przed meczem miało miejsce podżeganie kibiców
przez władze klubu z kraju Basków a zaraz po nim
nie obyło się bez inwektyw . Pamiętamy też
słynne gratulacje "zawsze lepszej drużyny" kiedy to
zraszaczami i agresją bramkarza próbowali oddać
cześć tym słabszym . Czy są złośliwości w
stronę Basków? To na pewno ale o takowych
zachowaniach w drugą stronę nawet nie poprawne jest
o tym napisać . Nie chce przesądzać o winie lub
niewinności jakiejś ze stron hm ja po prostu chcę
oddzielenia spraw geopolitycznych i historycznych od
piłki nożnej bo to piękny sport .
Ps. To dla nikogo żadne odniesienie ale pamiętam
jak pan Orłowski był zbulwersowany przyśpiewkami
na Santiago Bernabeu tak jak by na innych stadionach
było różowo i kolorowo ;).
Czemu nagroda dla Najlepszego gracza ligi dla
Messiego ? Nie mniej na tą nagordę zasłużył CR7
.
...nie wiedziałem że w Hiszpani spadł śnieg ;)
Jeśli mnie pamięć nie myli to po stronie Interu w
pamiętnym półfinale ligi mistrzów sprzed dwóch
lat też nie brakowało skandalicznych incydentów-
zachowanie Mourinho w stosunku do zawodnika
Barcelony, Ibrahimovica oraz prowokacyjne gesty
Mourinho po końcowym gwizdku w kierunku
katalońskiej publiczności. Znalazł się
"orędownik" Interu, który cię wtedy pewnie nic nie
obchodził i ostatni obrońca sprawiedliwości...
Jeśli skandalem nazywasz szepnięcie coś Zlatanowi
na ucho to brawo dla ciebie . Mourinho podbiegł do
kibiców Interu i wraz ze swoimi współpracownikami
cieszył się z kibicami ( widać to dokładnie na
filmiku że biegł tylko w stronę jednego sektora ).
Skandalem było to że orędownicy gratulowania i
umiejętności przegrywania zachowali się tak jak
się zachowali .
Tobie Mourinho już dawno zatruł umysł, bronisz
Portugalczyka a czasami jego działań i zachowań
nie da się racjonalnie obronić i wytłumaczyć a ty
dalej swoje. Real nie umiał przegrywać w
przeszłości i dobrze o tym wiesz (brutalne faule
albo awantury w końcówkach przegranych meczów i
nie tylko z Barceloną), zobaczymy czy po tym
mistrzostwie nauczą się szanować drużyny, które
ich pokonają (ponoć to królewska cecha).
Wyszydzany przez ciebie Guardiola przy Mourinho to
wzór do naśladowania bo przynajmniej nie umniejsza
sukcesów największego rywala doszukując się przy
tym spisków, korupcji itp. tylko potrafi powiedzieć
bez ironii że Real jest lepszy. Mam nadzieję, że
Mourinho się też tego nauczy...
Gdzie ty przeczytałeś bronieniu Mourinho ?? Ja mam
takie wrażenie że postawisz tezę a następnie ją
zwalczasz czyli walczysz tak na prawdę sam ze sobą
. Z Guardioli wzięli przykład sezonowcy pokroju
Pitera99 czyli odeszli ;).
http://www.igol.pl/article,47604.html
Wyżej masz co powiedział "wzór" po drukowanym
karnym z Milanem .
Murinho jest co najmniej dziwny ,ale w tym sezonie
nie messi powinien dostać nagrodę ;(
Przeciwstawiasz mi słowa o których dobrze wiem ale
do czego zmierzasz??? Jak wam sędziowie drukowali
karne w lidze hiszpańskiej to Mourinho też strugał
wariata i udawał, że wszystko jest w porządku...
Nie raz przedstawiał kontrfaktyczne twierdzenia jak
by nie wiedział o co chodzi . Podobnie było jak
"busi" używał rasistowskich obelg .
Nie kłóćcie się, bo to niczego nie da. Uznajmy
wszyscy, że Mourinho jest deb*lem i koniec.