Jeszcze na początku grudnia mogło nam się wydawać, że Girondins Bordeaux z Ludovikiem Obraniakiem w składzie będzie walczyło o wysoką lokatę w Ligue 1 i europejskie puchary. Dzisiaj, po czterech kolejnych porażkach, „Żyrondyści” zajmują odległe dziesiąte miejsce w tabeli ligi francuskiej i mało kto bierze ich poważnie pod uwagę w walce o czołowe miejsca. Czy słusznie spisujemy już sezon klubu z Akwitanii na straty? A może piłkarze Francisa Gillota obudzą się jeszcze jak nadchodząca wiosna?
Girondins Bordeaux jest jednym z najbardziej zasłużonych klubów piłkarskich we Francji. Piłkarze z Akwitanii sześć razy zdobyli mistrzostwo kraju, trzy razy sięgali po krajowy puchar, a w 1996 roku dotarli nawet do finału Pucharu UEFA, w którym przegrali 1:5 z Bayernem Monachium. „Żyrondyści”, bo tak mówi się na piłkarzy Bordeaux we Francji, regularnie uczestniczą w europejskich pucharach, i to nie tylko w roli chłopców do bicia. Jednak obecna forma zawodników Francisa Gillota pozostawia wiele do życzenia, aby nie powiedzieć, że jest wręcz katastrofalna. Drużynie walczącej o czołowe miejsca w tabeli nie wypada przegrać czterech kolejnych meczów w rozgrywkach ligowych. Czy możemy zatem już teraz spisać sezon Bordeaux na straty? Niekoniecznie…

Trwające rozgrywki w przypadku klubu z południowo-zachodniej Francji należy podzielić na dwie części. Pierwsza z nich to okres od rozpoczęcia zmagań w Ligue 1 aż do końcówki listopada. W tym czasie piłkarze Bordeaux prezentowali dobrą formę sportową i efektowną, a co najważniejsze, efektywną piłkę i byli postrachem dla wszystkich. W pierwszych 13 ligowych kolejkach podopieczni Francisa Gillota wygrali sześć spotkań, tyle samo meczów zremisowali i tylko raz przegrali. Na 39 możliwych punktów zdobyli aż 24 i zajmowali drugie miejsce w tabeli Ligue 1. „Żyrondyści” byli w takim gazie, że potrafili ograć na Stade Gerland Lyon 2:0, pokonać u siebie Marsylię 1:0 i wywieźć cenny punkty z Parc des Princes po bezbramkowym remisie z PSG. Dodatkowo Bordeaux z powodzeniem rywalizowało w Lidze Europy, w której już przed ostatnią kolejką było pewne awansu do kolejnej fazy.
Początek sezonu był bardzo dobry, aby nie mówić, że wyśmienity. Co się stało po 13. kolejce L1 i trwa do teraz? To pytanie zadają sobie kibice, działacze, trenerzy i z pewnością sami zawodnicy. Piłkarze ze Stade Chaban-Delmas zaczęli zawodzić. Mecze z teoretycznie słabszymi zespołami kończyły się porażkami lub remisami. Bordeaux spadało coraz niżej w tabeli ligi francuskiej. Wszyscy zastanawiali się, co jest tego przyczyną. Wielu wyjaśniało słabszą postawę „Żyrondystów” kontuzją Ludovica Obraniaka.
Reprezentant Polski od początku sezonu był motorem napędowym zespołu z Akwitanii. Z odpowiedniego rytmu wybiła go jednak groźna kontuzja, która negatywnie wpłynęła na poczynania całego Bordeaux. Pod nieobecność Obraniaka drużyna Gillota odniosła jedno zwycięstwo i tylko raz przegrała, ale pięć remisów z takimi ekipami, jak: Reims, Sochaux, Nancy czy Troyes, chwały jej nie przynosi. Bez Polaka Bordeaux zdobyło tylko osiem punktów na 21 możliwych.
Wydawało się, że powrót Obraniaka po kontuzji będzie dla Bordeaux jak woda dla ryby. Nic bardziej mylnego. Co prawda zespół z Polakiem w składzie wygrał dwa mecze, ale nie była to ta sama drużyna co na początku rozgrywek. Ostatnie cztery spotkania, wszystkie przegrane, pokazują, że „Żyrondyści” nadal są w dołu i nie widać końca ich słabszej dyspozycji. Od 13. do 27. kolejki Bordeaux zdobyło tylko 14 punktów na 42 możliwe. Z drugiego miejsca w tabeli spadło na dziesiąte, a jego strata do czołówki cały czas się powiększa. Czyżby zespołu znad Garonny miało zabraknąć w przyszłej edycji europejskich pucharów?
Uważam jednak, że nie powinniśmy jeszcze spisywać sezonu Girondins Bordeaux na straty. Czemuż to? Jest kilka powodów, które pozwalają mi tak sądzić. Po pierwsze, Bordeaux rywalizuje w Lidze Europy, w której dzisiaj zacznie dwumecz z Benficą Lizbona w 1/8 finału. Wydaje mi się, że wcale nie musi zakończyć tego pojedynku jako przegrany. Po drugie, „Żyrondyści” nadal grają w Pucharze Francji. Dobrze wiemy, że o zmaganiach w tych rozgrywkach decyduje dyspozycja w danym dniu, a Bordeaux już nie raz pokazało, że potrafi ograć lepszych od siebie. W ćwierćfinale ekipę czeka mecz przeciwko Lens, drużynie z drugiej ligi. No i po trzecie, piłkarze Francisa Gillota mają korzystny kalendarz gier w Ligue 1. Zmagania z czołówką tabeli, poza Saint-Etienne i Marsylią, już za nimi. Jeśli w meczach z Sochaux, Reims, Nancy, Troyes i Evian TG, czyli zespołami walczącymi o utrzymanie, piłkarze z Akwitanii staną na wysokości zadania, to skończą rozgrywki na wysokim miejscu w tabeli.
Jak dla mnie przyszłość piłkarzy Girondins Bordeaux leży tylko i wyłącznie w ich rękach. Jeśli zaczną grać tak jak w pierwszych 13 kolejkach obecnego sezonu, to powinni zakończyć ligę na miejscu w czołówce. Jednak jeśli będą nadal prezentowali taką formę jak obecnie, skończą tuż nad strefą spadkową. Mimo wszystko myślę, że wraz z nadchodzącą wiosną przebudzą się również „Żyrondyści”.
Na razie to cienko...
Dlaczego Bordeaux gra az tak słabo ? A no odpowiedź
jest wręcz banalna. Nie ma Gouffrana nie
Żyrondystów.