Vive la France: Paryski sen na jawie


25 kwietnia 2013 Vive la France: Paryski sen na jawie

Wygląda na to, że po 19 latach oczekiwań Paris Saint-Germain wróci wreszcie na tron piłkarskiej Francji. Co, jak i dlaczego? Bierzemy lupę i przyglądamy się paryskim zmaganiom.


Udostępnij na Udostępnij na

Długi czas oczekiwania wybacza wszystko

Powiedzmy sobie szczerze, że bez ogromnego wkładu finansowego PSG byłoby zupełnie inną drużyną. Nie oznacza to jednak, że tytuł mistrzowski z góry należałby się innej drużynie. Spójrzmy na całą sytuację z innej perspektywy. Paris Saint-Germain czeka na mistrzostwo od 19 lat! Rozumiem, że z takim budżetem każde inne miejsce niż pierwsze byłoby katastrofą, ale doceńmy to, że po takiej przerwie PSG znów (prawdopodobnie) wróci na szczyt. Możecie pytać, ile to milionów nie wydali, odpowiedź (w formie pytania) jest jedna:

–  Kto jest mistrzem Francji?

Takim sposobem 80% popularnych hejterów gubi się i traci argumenty.

Bez Ibrahimovicia byłaby to zupełnie inna drużyna...
Bez Ibrahimovicia byłaby to zupełnie inna drużyna… (fot. psg.fr)

W psychologii często można spotkać stwierdzenie: Najważniejsze to mieć swoje cele i dążyć do nich za wszelką cenę. Wybaczmy więc paryżanom styl, w jakim zdobędą to mistrzostwo i cieszmy się tym, że kolejna drużyna puka do elitarnego salonu piłkarskiego świata.

Jakby to obliczył Pitagoras

W tym momencie PSG ma dziewięć punktów przewagi nad drugą Marsylią i jedenaście nad trzecim Lyonem. Według statystyk paryżanie zdobywają ponad 2,2 pkt na kolejkę. Do końca ligowych zmagań każdej z drużyn pozostało pięć meczów, a więc do zdobycia pozostaje 15 oczek. Do upragnionego tytułu PSG potrzebuje zaledwie sześciu punktów, a według diagramów ekipa Ancelottiego zdobędzie ich 11. Kiedy na paryskich ulicach możemy spodziewać się wielkiej fety? 5 lub 18 maja, wszystko zależy od rywali. Może zdarzyć się również tak, że Paris Saint-Germain zapewni sobie tytuł 11 maja po korzystnym wyniku na Stade Gerland w Lyonie. Moim zdaniem Parc des Princes może wpaść w euforię już 5 maja po zwycięstwie z Valenciennes.

Co po tytule?

Możliwe, że się trochę zapędziłem, ale życie na pewno szybko to zweryfikuje. Tak czy siak walka o tytuł we Francji jest według mnie przesądzona. Pozostaje pytanie: co to zmieni? W moim wymarzonym scenariuszu ten sezon odmieni całą ligę. Znajdą się inwestorzy, którzy pomogą innym drużynom dogonić PSG. Saint-Etienne wróci do ścisłej czołówki, a liga francuska będzie siłą liczącą się w Europie. 

Opcja druga wygląda tak, że politycy we Francji wprowadzą kosmiczny podatek dla piłkarzy, a Ibrahimović i spółka uciekną, gdzie pieprz rośnie, francuskie kluby odpadną w eliminacjach europejskich pucharów z Legią, Lechem i Śląskiem.

Gdzie dalej będzie pracował ten pan?
Gdzie dalej będzie pracował ten pan? (fot. skysports.com)

Trzeci scenariusz to powrót do 2002 roku. Wtedy to Olympique Lyon zdobył swoje pierwsze mistrzostwo i nie zszedł z tronu aż do sezonu 2008/2009. Tylko czy taka dominacja PSG byłaby dobra dla samych paryżan? Każdej Barcelonie przydałby się Real, który walczy o honor reszty ligi, albo może każdemu Bayernowi przydałaby się Borussia – tak na czasie.

Transfery? 

Spójrzmy na skład PSG. Kogo należałoby wymienić? Jedynie boczni obrońcy przychodzą mi na myśl. Boję się, że właściciele Paris Saint-Germain za wszelką cenę będą chcieli sprowadzić na Parc des Princes kolejne wielkie nazwiska wagi „Ibrahimović” i w całej konstrukcji znów upadną podstawy. Odważę się powiedzieć, że obecny skład paryżan jest jednym z najlepszych na świecie i kiedy za dwa, trzy sezony będą zgrani niczym Barcelona, mogą wygrywać wszystko.

Kolejną kwestią jest szkoleniowiec. Carlo Ancelotti idealnie pasuje do roli kierownika budowy. Niby zamiast kasku nosi garnitur, ale nawet roboty na wysokościach nie robią na nim większego wrażenia. Problemem bywa drobna robótka, jak pucharowy mecz z Evian, kiedy to Paris Saint-Germain zaprezentowało się na poziomie GKS-u Bełchatów. Do rzeczy, nie wydaje mi się, żeby władze PSG znalazły lepszą osobę do budowania potęgi na Polach Elizejskich. Mourinho byłby zbyt impulsywny, Guardiola zbyt spokojny. Nieźle radził sobie też Kombouare, ale brakowało mu doświadczenia… Jeśli Ancelotti rzeczywiście miałby odejść do Madrytu na ławkę tamtejszego Realu, to Antoine Kombouare byłby jednym z najlepszych kół ratunkowych.

Pozostaje czekać i śledzić rezultaty kolejnych meczów Ligue 1. Szczególnie zachęcam do oglądania potyczek Saint-Etienne, które walczy o prawo gry w Lidze Mistrzów. Nie przyćmi to jednak paryskiego marszu po tytuł. 19 lat, 228 miesięcy, 991 tygodni, 6940 dni, 166554 godzin. Cierpliwość popłaca.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze