Trenerzy, którzy zawiedli w Katarze


Wielkie reprezentacyjne turnieje przynoszą różne pozytywne zaskoczenia, ale wiążą się też z dużymi rozczarowaniami. Nie inaczej jest w przypadku szkoleniowców

16 grudnia 2022 Trenerzy, którzy zawiedli w Katarze
agenparl.eu

Z każdych mistrzostw świata zostają w głowie pewne historie. Czasem są to zespoły, które stają się rewelacją turnieju, a czasem drużyny, które zawiodły na całej linii. W przypadku tych drugich najczęściej odpowiedzialnością za niepowodzenie obarczony zostaje selekcjoner. Którzy trenerzy zawiedli na trwającym mundialu?


Udostępnij na Udostępnij na

Przy ocenie pracy selekcjonerów trzeba zwracać uwagę na kilka czynników. Oczywiście sprawą kluczową jest osiągnięty wynik. Pamiętać trzeba, że to, co dla jednych jest sufitem, dla innych bywa podłogą. Drugą kwestią jest styl i perspektywy na przyszłość. Istotna także jest atmosfera, jaka panuje w zespole i wokół niego. Po katarskim turnieju nie zabraknie trenerów, którzy chcieliby o nim bardzo szybko zapomnieć.

Pierwsza ofiara Maroka

Jednym z największych przegranych tego czempionatu jest bez wątpienia Luis Enrique. Dotychczas 52-latek znany był ze swojej bezkompromisowości, co potwierdził również w Katarze. Nie powołał na turniej Sergio Ramosa, a w składzie Hiszpanów aż roiło się od młodych gwiazd. Selekcjoner zasłynął także innowacyjnym sposobem komunikacji z mediami, z którego nie korzystali inni trenerzy. Jego zespół trafił do wymagającej grupy z Niemcami, Japonią oraz Kostaryką.

Po pierwszym spotkaniu wygranym aż 7:0 z ekipą z Ameryki Środkowej Hiszpania stała się jednym z faworytów do końcowego triumfu. Żadna drużyna nie zrobiła aż tak dużego wrażenia w tej serii gier. „La Furia Roja” grała szybko, ofensywnie, wymieniała bardzo dużo podań i nie odpuszczała nawet przy wysokim prowadzeniu. Następnie przyszedł zremisowany mecz z Niemcami, a w trzeciej kolejce fazy grupowej Enrique otrzymał sygnał ostrzegawczy od Japonii.

Trudno powiedzieć, ile w tej porażce było chłodnej kalkulacji Hiszpanów, a ile słabości i bezradności. Jednak z perspektywy czasu można odbierać ten wynik jako znak, że coś w tym zespole jednak nie funkcjonuje. Przede wszystkim rywale Hiszpanów zbyt łatwo odrobili straty i wyszli na prowadzenie – to wszystko w przeciągu trzech minut. Do awansu ekipie z Półwyspu Iberyjskiego wystarczyły cztery punkty. Jeżeli jednak liczyli, że mecz z Marokiem będzie tylko formalnością, to grubo się mylili.

Mecz w 1/8 finału był w wykonaniu faworyta bardzo… hiszpański. Mnóstwo wymienionych podań, przytłaczająca przewaga w posiadaniu piłki i bardzo mało konkretów w polu karnym przeciwników. Zaledwie jeden celny strzał przez całe spotkanie oddany na bramkę Bounou. Wielkie nadzieje Hiszpanów prysły jak mydlana bańka, a Enrique stracił posadę. Jego następcą został Luis de la Fuente.

Zmarnowane pokolenie?

Czasem trenerzy drużyn narodowych mają po prostu szczęście. O takich sprzyjających okolicznościach pracy mógł mówić w ostatnich latach Roberto Martinez. Selekcjoner Belgów miał okazję pracować ze świetnym pokoleniem piłkarzy takich jak: Romelu Lukaku, Kevin de Bruyne, Eden Hazard, Yannick Carrasco, Axel Witsel, Dries Mertens czy Youri Tielemans. Największym sukcesem tego zespołu jest trzecie miejsce podczas mundialu rozgrywanego w roku 2018 w Rosji.

Trwający turniej miał być dla Belgów ostatnią szansą na osiągnięcie czegoś wielkiego. Brak równie utalentowanych następców sprawiał, że kibice liczyli na ostatni wielki mundial podopiecznych Martineza. Grupa, do której trafiły „Czerwone Diabły”, nie wydawała się szczególnie wymagająca. Czas pokazał, że dwa zespoły z tego zestawienia doszły aż do strefy medalowej.

Belgowie od samego początku zmagań wyglądali bardzo słabo. Zostali zdominowani przez Kanadę, ale mimo to udało im się to spotkanie wygrać. Porażka z Marokiem bardzo skomplikowała sytuację brązowych medalistów z Rosji. W decydującym starciu z Chorwacją padł remis, a nieskutecznością raził Romelu Lukaku. Ten rezultat sprawił, że jego zespół odpadł już w fazie grupowej, a nad Martinezem zebrały się czarne chmury. Ostatecznie selekcjoner sam zrezygnował z dalszej pracy z kadrą.

Niewykorzystany potencjał

W tym fragmencie artykułu znajdą się trenerzy, którzy do Kataru przylecieli wraz ze składem naszpikowanym gwiazdami światowej piłki, a mimo to nie osiągnęli wyniku, na jakim zależało drużynie i kibicom. Na pierwszy ogień bierzemy Fernando Santosa i bicie głową w marokański mur. Do ćwierćfinału wszystko szło dobrze, choć można było odnieść wrażenie, że Portugalia w fazie grupowej nie gra na miarę swoich możliwości. Rozbicie Szwajcarów w 1/8 finału i popis Goncalo Ramosa miały być początkiem drogi do strefy medalowej. Tę zakończył Youssef En-Nesyri strzałem głową. Cristiano Ronaldo prawdopodobnie nie zdobędzie w swojej karierze mistrzostwa świata. Santos stracił pracę po turnieju.

Reprezentacja Niemiec wzbudziła bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony odpadnięcie takiego zespołu w fazie grupowej to kompromitacja. Z drugiej styl gry tej drużyny i liczba tworzonych sytuacji mogły się podobać. Na potwierdzenie tych słów warto wspomnieć o współczynniku xG – nasi zachodni sąsiedzi mogli się pochwalić najwyższym po fazie grupowej. Kluczowa dla braku awansu okazała się porażka z Japonią. Włodarze niemieckiej piłki uznali, że kadra narodowa idzie w dobrym kierunku i pozostawili Hansiego Flicka na stanowisku selekcjonera.

Brazylia uchodziła za największego faworyta do zdobycia złotych medali. Za takim postawieniem sprawy przemawiało kilka czynników. Ciągłość pracy Tite, który był bardzo lubiany przez piłkarzy. Było to widać, kiedy razem z nimi celebrował zdobywane bramki. W składzie nie brakowało gwiazd takich jak: Neymar, Vinicius, Casemiro, Allison, Rodrygo czy Richarlison. Jeden moment dekoncentracji w meczu z Chorwacją kosztował „Canarinhos” stratę bramki, w następstwie czego rozstrzygający był konkurs rzutów karnych. W nim górą okazali się podopieczni Zlatki Dalicia. Tite już przed turniejem ogłosił, że po mistrzostwach kończy swoją pracę z kadrą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze