Trener tylko na awans. Ireneusz Kościelniak odchodzi z Miedzi


Szkoleniowiec z "pomysłem na Miedź" nie otrzyma szansy w Legnicy

29 lipca 2020 Trener tylko na awans. Ireneusz Kościelniak odchodzi z Miedzi
Foto Mateusz Porzucek / PressFocus

– To trener jeszcze bez dużego doświadczenia w prowadzeniu zespołów na wysokim poziomie, ale ma świetne opinie w środowisku i być może to jest właśnie ten moment, kiedy trzeba powiedzieć „sprawdzam” i dać mu szansę zaistnienia w dużej piłce – tak o trenerze Kościelniaku mówił Andrzej Dadełło, właściciel legnickiego klubu. Czas pokazał, że szkoleniowiec nie otrzyma obiecanej szansy w postaci nowego kontraktu.


Udostępnij na Udostępnij na

Ireneusz Kościelniak w Miedzi Legnica spędził nieco ponad miesiąc. 37 dni, jeśli chcemy być bardzo dokładni. Kontrakt już byłego szkoleniowca Miedzi obowiązywał do końca sezonu. Przed jego poprzednikiem postawiono jasny cel: awans do ekstraklasy. Niestety zespół Dominika Nowaka nie radził sobie tak, jak tego oczekiwano. Choć Miedź wciąż miała szanse na promocję do ekstraklasy, zdecydowano się odsunąć szkoleniowca od drużyny. Decyzja być może z lekka niekonsekwentna, lecz zrozumiała.

Trener na awans

Kościelniak miał być jednak trenerem, któremu Miedź miała pozwolić „zaistnieć”. Tymczasem podpisano z nim kontrakt jedynie do końca lipca, a kiedy nadszedł czas jego przedłużenia, powiedziano „do widzenia”, zamiast „powodzenia”. Tym samym szkoleniowiec pożegnał się z klubem. Ta decyzja jest jeszcze bardziej absurdalna, jeśli połączymy wszystkie kropki i spojrzymy na całość. Przed trenerem Nowakiem postawiono ultimatum – miał wywalczyć z Miedzią awans. Zdecydowano się jednak zwolnić go jeszcze przed zakończeniem sezonu. Być może z obawy o to, że Miedź wypadnie ze strefy barażowej? Cóż, Dominik Nowak z pewnością nie zaliczy końcówki swojej pracy z Miedzią do udanej.

Kościelniak natomiast otrzymał zaledwie kilka dni na poznanie zespołu i ułożenie go, po czym Miedź zagrała mecz z Wartą Poznań. To za krótko, aby oceniać dokonania nowego szkoleniowca. Można śmiało powiedzieć, że jakiekolwiek efekty pracy trenera Kościelniaka było można zauważyć najwcześniej w lipcu. Wciąż – dwa lub trzy tygodnie to bardzo mało, szczególnie w samym środku sezonu. Nie można więc rzetelnie ocenić jego pracy w Miedzi.

Nie według włodarzy legnickiego klubu. Kościelniak z Miedzią zaliczył 3 zwycięstwa, 3 remisy i 2 ligowe porażki, a do tego porażkę w meczu z Radomiakiem w barażach. Łącznie dziewięć spotkań. Po tym czasie w Legnicy uznano, że Kościelniak nie zasługuje na nowy kontrakt. Dlaczego? Przez brak awansu? Jak szkoleniowiec miał naprawić błędy swojego poprzednika w zaledwie kilka tygodni bez możliwości przygotowania swoich podopiecznych, jak ma to miejsce chociażby przed sezonem?

Puste słowa

Przed Dominikiem Nowakiem postawiono ultimatum, choć zwolniono go przed zakończeniem sezonu. Kościelniak nie awansował z Miedzią do ekstraklasy – czy przed nim także postawiono takie ultimatum? Jeśli tak, wymagania wobec szkoleniowca były absurdalnie wysokie i raczej mało realne. W każdym razie dlaczego decyzja Miedzi może aż tak dziwić?

Dyrektor sportowy klubu, Marek Ubych, sam wspominał, że przez tak krótki czas trener Kościelniak nie będzie mógł mieć wielkiego wpływu na zespół. Wspominał jednak, że pierwszym zadaniem postawionym przed trenerem będzie „podniesienie jakości organizacji gry w defensywie”. Czy w takim razie szkoleniowiec nie sprawdził się w tym aspekcie?

Podczas swojej krótkiej kadencji zespół Ireneusza Kościelniaka tylko dwa razy zachowywał czyste konto. Miedź w dziewięciu spotkaniach pod jego wodzą straciła w sumie dziesięć bramek, jednak w tym łącznie aż sześć przeciwko jednemu zespołowi – Radomiakowi, w dwóch meczach (ligowym i barażowym). Oprócz tego dwie bramki zespołowi strzelił także GKS Tychy – druga najlepsza ofensywa tego sezonu Fortuna 1. Ligi.

Liczby z pewnością nie bronią trenera, lecz biorąc pod uwagę to, że Radomiak sportowo był zwyczajnie lepszy, a w meczu barażowym Miedź w końcu musiała się otworzyć, sytuacja wygląda już nieco inaczej. Bo przecież wyjmując dwa spotkania z radomianami, okazuje się, że „Miedzianka” straciła tylko cztery bramki w siedmiu starciach – średnio 0,57 na mecz. Dziwnie zatem wyglądają w tym kontekście – jak się okazuje puste – słowa o tym, że dla szkoleniowca jest to wielka szansa i sprawdzian w poważnej piłce. Trener nie miał nawet możliwości w pełni z tej szansy skorzystać.

Nie wiadomo, kto zostanie nowym szkoleniowcem Miedzi Legnica. Z pewnością nie może nim zostać asystent trenera Kościelniaka, Wojciech Łobodziński – posiada on licencję UEFA A, która zezwala na prowadzenie drużyn do III ligi włącznie. Klub będzie na bieżąco informował o wszystkich kolejnych zmianach personalnych.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze