Totalna dominacja The Citizens


Piłkarze Guardioli zdeklasowali Schalke

13 marca 2019 Totalna dominacja The Citizens

Ajax, Manchester United, Porto – każda z tych drużyn po kolei wlewała nadzieję w serca sympatyków Schalke. Nadzieję, iż niekorzystny rezultat z pierwszego spotkania da się jeszcze naprawić. Nic z tych rzeczy. Manchester City nie zamierzał powielać błędów PSG czy Realu i od początku stłamsił rywala.


Udostępnij na Udostępnij na

W tegorocznej edycji Ligi Mistrzów mecze 1/8 finału stoją pod znakiem spektakularnych comebacków. Jednakże między Schalke a wymienionymi we wstępie drużynami występuje jedna zasadnicza różnica. Zespoły te co tydzień pokazują swą siłę w krajowych rozgrywkach. Schalke natomiast w Bundeslidze rozpaczliwie walczy o utrzymanie, a ostatni mecz zwyciężyło jeszcze na początku lutego.

Bez litości dla dawnych kompanów

Starcie City z Schalke miało szczególny wymiar dla jednego gracza. Tym zawodnikiem był Leroy Sane, który właśnie w Schalke zbierał pierwsze piłkarskie szlify. Niemiec do drużyny juniorów w Gelsenkirchen trafił już w wieku 9 lat. Fakt ten jednak nie przeszkodził mu w tym, aby zdemolować szeregi obronne dawnego zespołu. Najpierw w 43. minucie po podaniu Zinchenki wyprzedził McKenniego i pewnie posłał piłkę na dalszy słupek bramki strzeżonej przez Fahrmanna, a następnie sam trzykrotnie świetnie obsłużył kolegów. Bogactwo ofensywne w drużynie Guardioli jest porażające, Sane, Silva (jeden bądź drugi), Sterling, Aguero, zdrowy De Bruyne – każdy z nich może zostać bohaterem meczu. Każdy może wziąć ciężar gry na swoje barki.

W Schalke natomiast nie gra nikt

Fakt, że obrona Niemców się dziś skompromitowała, pokazuje wynik. Jednakże koledzy z przodu również nie zrobili nic, aby sytuację choć trochę poprawić. Schalke w całym meczu oddało zaledwie jeden strzał, do tego niecelny. Grę zespołu doskonale podsumował na Twitterze dziennikarz TVP Sport Mateusz Borzęcki.

Zespół, który w zeszłym sezonie cieszył się z wicemistrzostwa Niemiec, dziś wygląda na totalnie przypadkową zgraję kopaczy, nie zaś na profesjonalny klub piłkarski. Starcie z Anglikami tylko uwypukliło wszelkie braki w drużynie. Jednak i bez tego gra Schalke wyglądała fatalnie.

Tedesco może się pakować

Już przed rewanżem z City głośno było o tym, że w Gelsenkirchen dojść może do roszady na stołku trenerskim. Niemieckie media ponoć nawet sfotografowały trenera, jak ten wynosił bagaże ze swojego mieszkania. Do tej pory za słabe wyniki głową zapłacił dyrektor sportowy Christian Heidel. Jednak po takiej kompromitacji jego los może podzielić również i trener. Gorąco w Zagłębiu Ruhry było już po ligowym meczu z Fortuną Duesseldorf, który to zespół przegrał na własnym obiekcie aż 0:4. Kibice wtargnęli wtedy na boisko i dali jasno do zrozumienia piłkarzom, co myślą o ich formie. Od tamtej pory podopieczni Tedesco zdążyli jednak przyjąć kolejne 11 bramek w dwóch meczach, gdyż poza dzisiejszym blamażem przegrali również 2:4 z Werderem. Wydaje się, że już nic nie uratuje Tedesco przed zwolnieniem.

City głównym faworytem

Po takim pokazie siły nieuniknione jest, że to teraz Anglicy staną się jedną z najczęściej wskazywanych drużyn w kontekście końcowego triumfu. Czy jednak słusznie? Pep Guardiola zbudował naprawdę mocną ekipę. Należy jednak pamiętać, że dzisiejszy wynik to wypadkowa klasy podopiecznych Hiszpana, ale i beznadziejności drużyny gości. Jeżeli po cztery bramki mogli oni tracić w meczach z Fortuną oraz Werderem, to siedem z „The Citizens” wydaje się naturalną koleją rzeczy. I choć dziś Aguero i spółka zachwycili cały piłkarski świat, to wciąż nie mieli okazji do prawdziwej weryfikacji w Europie. Pamiętajmy, że rok temu City również okazale w 1/8 finału pokonało Bazyleę (4:0), aby w kolejnej rundzie ulec aż 1:5 Liverpoolowi. Warto jednak oddać królowi, co królewskie. Dzisiejszym meczem Manchester wyrównał rekord dotyczący najwyższych zwycięstw w historii fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Wcześniej takim samym wynikiem kończyły się starcia Szachtaru oraz Bazylei przeciwko Bayernowi.

***

Choć z jednej strony pojedynek City z Schalke był meczem całkowicie bez historii, przypominającym podwórkowe spotkanie licealistów z trzecioklasistami, to jednak w tegorocznej Lidze Mistrzów było to ciekawe odstępstwo od normy. Ot, faworyt przyjął u siebie rywala, zrobił, co do niego należało, i skutecznie wybił gościom z głowy jakąkolwiek myśl o awansie. Pytanie jednak, czy maszyna Guardioli będzie równie zabójcza w starciu z bardziej poukładanym zespołem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze