W dzisiejszym, świątecznym odcinku #TBT przypomnę Wam krótko reprezentację, która z zaczynającymi się jutro świętami jest bezpośrednio związana. To nie żart – w piłkę nożną gra cały świat, nawet Wyspa Bożego Narodzenia!
Mała lekcja geografii: na Oceanie Indyjskim, prawie 400 kilometrów od południowych wybrzeży Indonezji (krótko mówiąc: pośrodku niczego) położona jest maleńka wysepka. Odkryta (po raz drugi, lecz dopiero wtedy ją nazwano) 25 grudnia 1643 roku przez kapitana Kompanii Wschodnioindyjskiej Williama Mynosa, musiała dostać do dziś obowiązującą nazwę: Wyspa Bożego Narodzenia. Zajmuje zaledwie 135 km², czyli około cztery razy mniej niż nasza stolica. Znajduje się na niej jedno lotnisko, kiedyś było tam nawet kasyno… i, a jakże, ośrodek dla imigrantów. Mimo położenia na terenie Azji, jest terytorium zależnym od Australii oddalonej o prawie dwa tysiące kilometrów.
Taki wielki kraj, a jedenastu do gry nie potrafią znaleźć – ile razy słyszeliśmy coś podobnego od „ekspertów” na temat naszej kadry? Jeżeli spojrzymy na tę tezę przez pryzmat Wyspy Bożego Narodzenia, samozwańczy eksperci mają jednak trochę racji. Ludność wyspy waha się wokół dwóch tysięcy, a mimo wszystko udało się skompletować reprezentację – w tym samym roku, w którym do Polski zawitała demokracja, tamtejsi obywatele mieli okazję po raz pierwszy cieszyć się grą piłkarzy ich reprezentujących… a w zasadzie mieliby okazję, gdyby rzeczona drużyna miała z kim grać.
Reprezentacja Wyspy Bożego Narodzenia vs. reprezentacja Wysp Kokosowych, czyli pojedynek gigantów
Była taka rywalizacja w futbolowym świecie, do której nie były dopuszczone największe kluby i reprezentacje. Nigdy nie miała zaszczytu zagrać tam Barcelona ani kadra Brazylii, smakiem musieli obejść się Pele czy Maradona. Mowa o Inter Islands Cup, czyli rozgrywkach, w których przez cały okres ich trwania (1994–2005) mogły występować tylko dwie kadry narodowe.
Reprezentacja Wyspy Bożego Narodzenia nie jest zrzeszona w żadnej federacji piłkarskiej – nie znajdziemy jej ani w rankingu FIFA, ani na listach australijskiego związku. Przyczyna jest prosta: kadry nie stać na podróże, które pozwoliłyby jej rozgrywać mecze wyjazdowe w jakichkolwiek eliminacjach. Wyjątkowe położenie na mapie ma swoje plusy, ale minusy również się znajdą. Obywatelom wyspy groziła możliwość niezobaczenia żadnego spotkania swoich ulubieńców, jednak wszystko zmieniło się w 1994 roku, pięć lat po zawiązaniu teamu.
Wtedy to właśnie rozegrano pierwszą, historyczną edycję Inter Islands Cup – turnieju, który, jak się okazało, miał być jedyną możliwością dla dwóch wyjątkowych drużyn na rozegranie oficjalnego spotkania. Reprezentacja Wysp Kokosowych, podobnie jak drużyna naszych bohaterów, nie jest zrzeszona w żadnym ugrupowaniu. Powody również są podobne, jednak w przypadku Wysp Keelinga (druga obowiązująca nazwa Wysp Kokosowych) jest nieco gorzej: są one położone jeszcze dalej na południe, w dodatku są dziesięć razy mniejsze od WBN.
Temat dzisiejszego odcinka jest całkiem adekwatny do założenia cyklu Throwback Thursday nie tylko ze względu na czas świąt. Mówimy bowiem o czasie przeszłym – ostatni turniej został rozegrany w roku 2005. Przez jedenaście lat zorganizowano pięć edycji Inter Island Cup, w których rozgrywano dwa mecze. Bilans przedstawia się następująco: siedem zwycięstw reprezentacji Wyspy Bożego Narodzenia, trzy rywali z Wysp Kokosowych. Ani jednego podziału punktów – uczestnicy najwyraźniej wychodzili z prostego założenia: wszystko albo nic. Bilans bramek strzelonych: 29 po stronie WBN, 12 dla WK. Bramki stracone policzycie sami.
Najlepsi w historii
Reprezentacja Wyspy Bożego Narodzenia na pięć rozegranych turniejów zwyciężyła cztery, a więc 80% ich udziałów w rozgrywkach kończyło się tryumfem. Na tym polu pozostawiają w tyle wszystkie znane i lubiane kadry narodowe oraz kluby – co więcej, możemy śmiało zakładać, że nikt do tego poziomu się nie zbliży.
Wygrali pierwszy i ostatni turniej, wobec czego z przekonaniem o słuszności tego stwierdzenia mogą być określani najlepszą ekipą w historii tego zakątka świata, a właściwie tych paruset kilometrów Oceanu Indyjskiego.
Towarzysko grywają po dziś dzień, czasem znajdują środki na lot całej drużyny do Malezji bądź na Jawę. Niestety nigdy nie mieliśmy okazji zobaczyć ich w Polsce w rywalizacji z nasza kadrą, nie powinniśmy również nastawiać się na wizytę Lewandowskiego i spółki na maleńkim Highschool Soccer Field, czyli ich jedynym stadionie narodowym. Powinniśmy jednak wiedzieć o ich istnieniu – chociażby z uwagi na fakt, że zawodnicy w dniu 25 grudnia są nie mniej uradowani niż my. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
W poprzednim odcinku przypominałem o wątpliwych karierach Brazylijczyków w Manchesterze United.