W strugach deszczu Irlandia przegrała z Chorwacją 1:3 (1:2). Mecz obfitował w wiele podbramkowych sytuacji, a jego bohaterem został strzelec dwóch goli Mario Mandzukić. Pozostałe trafienia były dziełem Nikicy Jelavicia i Seana St Ledgera.
Mecz rozpoczął się kapitalnie dla graczy z Bałkanów, gdyż już w 3. minucie objęli oni prowadzenie. Po zagraniu z rzutu rożnego piłka trafiła do Darijo Srny, a kapitan reprezentacji Chorwacji postanowił wycofać ją na dwunasty metr. Tam znalazł się niepilnowany Mario Mandzukić i precyzyjnym strzałem głową zdobył swoją szóstą bramkę w narodowych barwach. Zbyt późno w tej sytuacji zareagował Shay Given, który był zasłonięty przez własnych obrońców przy uderzeniu snajpera VfL Wolfsburg.
Po strzeleniu gola podopieczni Slavena Bilicia oddali rywalom pole gry, jednak ci nie potrafili tego wykorzystać. Zarówno próba Damiena Duffa, jak i Keitha Andrewsa minęły słupek bramki strzeżonej przez Stipe Pletikosę. Na początku drugiego kwadransa gry znów uaktywnili się Chorwaci. Tym razem Ivan Rakitić posłał dobrą piłkę z rzutu wolnego w pole karne Irlandczyków, lecz John O’Shea wybił piłkę na rzut rożny.
W 19. minucie na tablicy świetlnej widniał już rezultat remisowy. Wyspiarze wywalczyli rzut wolny w okolicach linii bocznej boiska. Stały fragment gry świetnie wykonał Aiden McGeady, który zagrał w chorwackie pole bramkowe. Tam odnalazł się Sean St Ledger, który uprzedził Vedrana Ćorlukę i z najbliższej odległości głową wepchnął piłkę do siatki.
Stracona bramka podziałała na Chorwatów jak płachta na byka, a największą ochotę do gry przejawiał Ivan Perisić. Pomocnik Borussii Dortmund popisał się atomowym uderzeniem z dystansu, czym sprawił Givenowi sporo kłopotów. Ostatecznie jednak bramkarz Aston Villi poradził sobie z tym strzałem. Irlandzki weteran nie dał się zaskoczyć także Luce Modriciowi, który również próbował swych sił, strzelając zza pola karnego.
W 36. minucie znów uderzał Perisić, ale tym razem Given nie musiał interweniować. Również główka Nikicy Jelavicia minęła światło irlandzkiej bramki.
Na 120 sekund przed końcem pierwszej części meczu napastnik występujący na co dzień w Evertonie był już bezbłędny. Po rzucie rożnym w „szesnastce” Irlandczyków doszło do olbrzymiego zamieszania. Stephen Ward tak niefortunnie wybijał piłkę, że trafiła ona do Nikicy Jelavicia, a ten nie zmarnował sytuacji sam na sam z Givenem i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Jeszcze przed przerwą swą szansę miał też Ivan Rakitić. Strzał głową pomocnika Sevilli powędrował jednak nad poprzeczką i rezultat nie uległ już zmianie.
Zaledwie trzy minuty po zmianie stron Chorwaci prowadzili już 3:1, a na listę strzelców wpisał się zdobywca pierwszego gola – Mario Mandzukić. Napastnik VfL Wolfsburg ponownie zrobił użytek ze swoich 186 centymetrów wzrostu i po zagraniu od Perisicia wygrał pojedynek główkowy z jednym irlandzkim obrońcą. Piłka uderzona przez Mandzukicia trafiła w słupek, po czym odbiła się od głowy padającego na murawę Givena i zatrzepotała w siatce.
Na boiskowe wydarzenia natychmiast zareagował Giovanni Trapattoni, który w 54. minucie wprowadził do gry dwóch rezerwowych – Simona Coksa i Jonathana Waltersa. Zmienili oni Aidena McGeady’ego oraz Kevina Doyle’a. Te roszady sprawiły, iż gracze z Zielonej Wyspy częściej zbliżali się pod bramkę Stipe Pletikosy, ale nie przynosiło im to korzyści w postaci strzałów.
Dopiero kwadrans później chorwacki golkiper został zmuszony do wysiłku. Pletikosa złapał piłkę uderzoną głową przez Richarda Dunne’a.
W 72. minucie na pierwszą zmianę zdecydował się Slaven Bilić. Plac gry opuścił Jelavić, a jego miejsce na murawie zajął nowy nabytek Dynama Kijów, Niko Kranjcar. Sześć minut później bliski szczęścia był Rakitić. Chorwacki pomocnik otrzymał podanie od Srny i postanowił uderzyć z pierwszej piłki. Given mógł mówić o wielkim szczęściu, futbolówka przeleciała bowiem tuż obok słupka.
Po kolejnych 120 sekundach meczu dobrze główkował Andrews, lecz Pletikosa nie dał się zaskoczyć. W końcówce spotkania chorwacki bramkarz kilkukrotnie wychodził obronną ręką z podobnych opresji.
Już w doliczonym czasie gry Andrews dwukrotnie minimalnie chybił i nie zdołał zmienić niekorzystnego dla swej drużyny wyniku.
Chorwaci utrzymali to cenne prowadzenie do końca spotkania i po pierwszej kolejce zajmować będą fotel lidera grupy C.