Superpuchar Hiszpanii. Kto zasłużył na wyróżnienie?


Wybierzemy z każdego zespołu minimum jednego plusa oraz jednego minusa

14 stycznia 2022 Superpuchar Hiszpanii. Kto zasłużył na wyróżnienie?
https://ygfoot.com/

Półfinałowe spotkania o Superpuchar Hiszpanii już za nami. Poznaliśmy zarówno finalistów, jak i przegranych. Z pewnością można stwierdzić, że kibice przed telewizorami się nie nudzili. W dwa dni zobaczyli osiem bramek, czerwoną kartkę i mnóstwo kontrowersji. Działo się bardzo wiele i nikt na te spotkania narzekać raczej nie będzie. Kogo więc należy szczególnie wyróżnić, a kogo zganić?


Udostępnij na Udostępnij na

W Arabii Saudyjskiej mieliśmy niewątpliwą przyjemność oglądać pierwsze z minimum trzech El Clasico w 2022 roku. Trzeba przyznać, że było to zdecydowanie najlepsze El Clasico od sezonu 2016/2017. Trochę czasu minęło, wody w Wiśle upłynęło od tamtego meczu. Przez kilka lat borykaliśmy się z nudnymi spotkaniami polegającymi często na kunktatorstwie.

Z tego powodu, chcąc nie chcąc, pierwszy z plusów musi powędrować do organizatorów tego miniturnieju, a więc świty hiszpańskiej piłki. Niezależnie od tego, czy ten pomysł jest okej, czy nie okej, zwyczajnie wypalił. Trudno o lepszą reklamę hiszpańskiej piłki niż końcowy wynik 2:3 po dogrywce w starciu Barcelony z Realem Madryt. Doskonały marketingowy ruch, niezależnie od jego moralności.

Drugie spotkanie również nie należało do tych, przy których łatwo jest zasnąć. Fakt, pierwsza połowa starcia pomiędzy Athletikiem Bilbao a Atletico Madryt nie wyrwała kibiców z foteli, ale druga część spotkania w zupełności to wynagrodziła. Mecz zakończony wynikiem 2:1 dla Bilbao po gigantycznych emocjach.

Holenderski wieżowiec w Barcelonie

Nikt w momencie przyjścia Xaviego do Barcelony nie spodziewał się takiej gry Luuka de Jonga w barwach „Blaugrany”. Oczekiwano raczej, że sam piłkarz i trener dojdą do jakiegoś porozumienia i wspólnie znajdą dla holenderskiego napastnika nową piłkarską destynację do kontynuowania kariery.

Tak się jednak nie stało. Oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością, a gra de Jonga przerasta obecnie wszelkie oczekiwania. Nie chodzi o same strzelane gole, ale o ogół wkładu Holendra w grę zespołu. Nie ma chyba na świecie drugiego piłkarza, który tak mocno powiedziałby sobie „nowy rok, nowy ja”.

Od początku 2022 roku widzimy nową, zdecydowanie lepszą wersję Luuka de Jonga w Barcelonie. Zaczęło się od uderzenia półprzewrotką w poprzeczkę w meczu z Mallorcą, potem był strzał skorpionem tuż nad poprzeczką bramki Granady, a na koniec gol w El Clasico i podtrzymanie serii. Luuk de Jong strzelał w trzech meczach z rzędu. Pokonał bramkarza w każdym rozegranym przez niego meczu w 2022 roku.

Dodatkowo wydaje się, że nauczył się grać po barcelońskiemu. Wspólnie z Xavim wypracowali dla niego system, w którym się sprawdza, a nie przeszkadza. Jego gra nie polega tylko na strzelaniu goli. Wychodzi do piłek, stara się grać pozycyjnie i dawać opcję rozegrania kolegom z zespołu. W meczu z Realem miał więcej kontaktów z piłką niż Frenkie de Jong czy Ferran Torres. Dwa miesiące temu nikt nie spodziewał się, że będzie najlepszym Holendrem w Barcelonie. Tak w rzeczywistości się stało. Luuk de Jong zasługuje na bycie drugim plusem.

Madrycki duet marzeń

Gdyby ktoś przed rozpoczęciem meczu o Superpuchar Hiszpanii zapytał się kibiców śledzących piłkę na co dzień, który ofensywny duet będzie tym najlepszym, odpowiedź prawdopodobnie byłaby oczywista. Vinicius Junior oraz Karim Benzema. Przez niespełna pół roku trwania sezonu zdążyliśmy się bowiem przyzwyczaić do ich genialnych zagrań.

Vinicius znowu był tym Viniciusem, którego kibice Realu pokochali całym swoim sercem. To Brazylijczyk rozpoczął strzelanie w spotkaniu półfinałowym o Superpuchar Hiszpanii. Xavi przed meczem półfinałowym mówił:

Musimy być mądrzy, jeśli chodzi o pokrycie przestrzeni, ponieważ Vinicius i Benzema robią różnicę. Postaramy się je kontrolować i będzie to dla nas dobry test – Xavi o planie na powstrzymanie duetu Vinicius + Benzema.

Co tu dużo mówić, absolutnie plan przedstawiony piłkarzom Barcelony przez Xaviego nie wypalił, nawet w najmniejszym stopniu. Vinicius ponownie grał w swoją grę na stadionie w Ryiadzie. Kibice raz po raz zachwycali się jego technicznymi popisami, a strzelony gol był jedynie wisienką na torcie.

Nie mniej spektakularny był występ Benzemy w tym spotkaniu. Francuski napastnik rozegrał kolejne znakomite zawody i w 2022 roku wchodzi tak, jak skończył 2021 (z małą wpadką z Getafe). Czyli z golami, asystami i byciem odnośnikiem dla całej gry swojego zespołu. Benzema najpierw wypracował gola Viniciusowi swoim znakomitym odbiorem oraz doskonałą asystą.

Potem sam wziął się za strzelanie na bramkę chronioną przez Ter Stegena. Zaczęło się od ostrzeżenia dla Barcelony. Benzema z rogu pola karnego uderzył w słupek. Kilka minut później nie miał już jednak litości i znakomicie odnajdując się w polu karnym, wykończył akcję skonstruowaną przez Real Madryt, pokonując bramkarza Barcelony i dając prowadzenie 2:1 w meczu o Superpuchar Hiszpanii.

Ten duet, niby oczywisty, kolejny raz zachwycił. Trzeci plus wędruje więc na ich konto.

Superpuchar Hiszpanii i przebudzenie mocy

Kogo? Może to być nieco zaskakujący wybór, szczególnie dla tych uważnie śledzących hiszpańską piłkę nożną. Wybór pada na Jana Oblaka, który mógł zrobić różnicę w meczu z Athletikiem Bilbao, gdyby miał przed sobą obrońców, którzy potrafią bronić. Jeśli ktoś zasnąłby w sierpniu i obudził się w połowie stycznia, to nie byłaby dla niego zaskoczeniem forma Oblaka.

Jednak dla ludzi regularnie oglądających wyczyny słoweńskiego bramkarza w tym sezonie jest to duże zaskoczenie. Oblak jest bowiem najgorszym pod względem skuteczności interwencji bramkarzem w całej La Liga. Zaledwie niecałe 49% skuteczności obron słoweńskiego bramkarza jest statystyką naprawdę zatrważającą. Drugi najgorszy Ter Stegen ma skuteczność większą o ponad 10 punktów procentowych.

Z Athletikiem Oblak pokazał jednak to oblicze, za którym tęsknią kibice Atletico Madryt od początku sezonu. Fanom „Los Colchoneros” z pewnością marzy się, aby tak już pozostało do końca sezonu. Fakt, słoweński bramkarz wpuścił dwa gole, ale nie miał przy nich większych szans. Ponadto obronił cztery strzały, z których przynajmniej jeden był naprawdę wysokiej klasy uderzeniem. W ten sposób Oblak zasłużył na miano czwartego plusa Superpucharu Hiszpanii po półfinałach.

Waleczne Lwy z Bilbao

W Athleticu nie pochwalimy jednej konkretnej osoby, choć na pewno na wspomnienie zasługuje Yeray Alvarez. Środkowy obrońca nie dość, że rozegrał bardzo dobry mecz w obronie, to dołożył także gola dającego remis. Na pewno więc zapisał się w pamięci kibiców i wszystkich oglądających ten mecz.

Drużyna Marcelino pokazała swój charakter i odrobiła straty. To właśnie zasługuje na największy szacunek i pochwałę. Właściwie od razu po stracie gola na 0:1 ruszyła do ataku i co ważniejsze – był to atak skuteczny. Być może gdyby Atletico strzeliło gola na 1:0 w 85. minucie, zawodnicy Marcelino zdołaliby jedynie doprowadzić do dogrywki w tym spotkaniu.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że od pierwszego gola zaczęły się całe kłopoty dla Atletico Madryt. Zaraz po stracie gola było widać, że uchronić Atletico przed porażką może tylko cud albo Jan Oblak. Słoweński bramkarz się starał, ale to było za mało. Remontada Athleticu stała się faktem. To właśnie charakter ekipy Marcelino zasługuje na bycie piątym plusem w naszej wyliczance.

Ławki zrobiły różnicę

Prawie u wszystkich zespołów. Jedynie wejścia z ławki w Atletico nie zakończyły się wymiernymi efektami w postaci goli lub/i asyst. W obu rozegranych spotkaniach zmiennicy, wchodząc z ławki, dawali gigantyczną jakość i podnosili poziom gry swoich zespołów. Z tego grona wykluczamy wspomniane wcześniej Atletico Madryt.

W pierwszym tegorocznym El Clasico zmiennicy pokazali się ze znakomitej strony w obydwu zespołach, choć nie wszyscy, ale o tym później. W Realu na wyróżnienie zasługują: Federico Valverde, który zmienił Modricia i pokazał wszystko to, za co pokochali go kibice „Los Blancos”, Lucas Vazquez, który bardzo dobrze spisał się, zastępując na pół godziny Daniego Carvajala, oraz Rodrygo, który miał udział przy trzecim golu „Królewskich” i wniósł mnóstwo ożywienia w grę zespołu z Madrytu.

W Barcelonie kandydatów do miana dobrego wejścia z ławki jest dwóch, są oni dość oczywistymi wyborami. Mowa tu o duecie hiszpańskich nastolatków. Pedri oraz Ansu Fati na pewno zrobili w tym meczu dużą różnicę po przerwie. Pedri teoretycznie nie zaliczył żadnej liczby, ale gołym okiem było widać poprawę w grze Barcelony i płynności oraz kreatywności przeprowadzanych ataków. Fati z kolei zrobił to, na co kibice liczyli, czyli strzelił gola na 2:2, dając nadzieję na dobry wynik całemu „Barcelonismo”.

W Athleticu zaś różnicę zrobił kolejny nastolatek wprowadzony z ławki rezerwowych i to na nim skupimy naszą uwagę w tym akapicie. Można by było napisać: Nico Williams, zapamiętajcie państwo to nazwisko. Młodszy z braci Williamsów pokazał, że ma olbrzymi potencjał, a wszystko ukoronował golem na 2:1 dającym zwycięstwo. Jego wejście to jednak nie tylko gol. Wniósł do gry zespołu dużo fantazji, polotu, ożywienia i sprawił, że obrona Atletico musiała mieć się na baczności. Nico był w wysokiej formie i oby tak pozostało jak najdłużej.

Zmiennicy zdecydowanie zrobili różnicę. Cztery udziały przy ośmiu strzelonych golach mówią same za siebie. Zawodnicy wchodzący z ławki rezerwowych to nasz, ostatni, szósty plus w notesie.

Smok tym razem nie zionął ogniem

Mowa tu oczywiście o postawie Edera Militao w meczu z Barceloną. Gdyby wyciąć z kompilacji podsumowujących grę Brazylijczyka w tym El Clasico stracone bramki, byłby to występ z najwyższej półki. Obrońcy to jednak nie napastnicy. Gdy napastnik nie strzeli gola, może przyjść szansa na kolejnego w następnej akcji.

Gdy jednak obrońca źle zachowa się we własnym polu karnym, może dojść do katastrofy. Gra środkowych obrońców jest podobna do bycia saperem. Gdyby Militao był przedwczoraj saperem, wyleciałby w powietrze w 41. minucie i już na boisko nie wrócił. To bardziej Militao strzelił gola dla Barcelony Luukiem de Jongiem niż de Jong pokonał bramkarza Realu Madryt.

Absolutnie kuriozalne trafienie. Trochę nie wiadomo, z czego do końca wynikało. Być może Militao nie widział, że ma przed sobą atakującego Luuka de Jonga, być może poczuł się za pewnie. Tego się nie dowiemy. Wiemy jednak, że próba odegrania zagranej przez Dembele piłki do Modricia była bardzo złym pomysłem, a w statystykach po meczu widnieje cyfra jeden przy liczbie błędów prowadzących do utraty gola oraz nazwisku Militao. Jest to nieco zaskakujące, ale pierwszy minus wędruje do brazylijskiego obrońcy.

Holenderskie problemy w Barcelonie

Oczywiście nie mamy na myśli Luuka de Jonga, który znalazł się wcześniej w rubryce z plusami. Chodzi tu o duet Frenkie de Jong oraz Memphis Depay. Trochę trudno zrozumieć, jak to jest możliwe, że tak znakomici piłkarze grają tak słabo. W meczu półfinałowym o Superpuchar Hiszpanii nie pokazali dosłownie nic pozytywnego, mimo że swoje szanse dostali.

Xavi na pewno coś we Frenkie’em widzi, bo jak inaczej wytłumaczyć wystawienie go kosztem będącego w dobrej formie Nico? Trudno to zrozumieć. Pewne jest jednak, że swojej szansy młodszy z Holendrów na pewno nie wykorzystał. Swoistym wotum nieufności ze strony Xaviego było zdjęcie de Jonga już w przerwie przy wyniku 1:1 i wprowadzenie na boisko wracającego po kontuzji Pedriego. Xavi musi znaleźć klucz do gry de Jonga. Nie może być tak, że w kadrze gra dobrze, a w Barcelonie nie pokazuje nic.

Z kolei występ Memphisa Depaya w spotkaniu półfinałowym o Superpuchar Hiszpanii trudno nawet skomentować. Depay wszedł na boisko, ale grał tak, jakby go nie było. Na murawie pojawił się w 78. minucie meczu, zagrał więc przez prawie pełną połowę meczu. W tym czasie zapisano mu 23 kontakty z piłką, jedną udaną próbę dryblingu oraz jedno kluczowe podanie. Trochę mało jak na piłkarza wartego wg Transfermakt.de całe 45 milionów euro. Depay zatracił swój entuzjazm z początku sezonu.

Jeśli obaj panowie nie wezmą się w garść, to ich przygoda z Barceloną może się szybko skończyć. Na konto holenderskiego duetu wędruje minus numer dwa.

Superpuchar Hiszpanii początkiem końca Simeone?

Kto by o tym śmiał pomyśleć przed rozpoczęciem sezonu? Tylko jakiś absolutny szaleniec albo wizjoner. Widać jednak, że Atletico pod wodzą Simeone nie jest drużyną, której boją się w tym sezonie wszyscy rywale. Jest wręcz przeciwnie, a Superpuchar Hiszpanii tylko to potwierdził. Wydaje się to nieprawdopodobne, aby grać tak siermiężną i nieskuteczną piłkę, mając taką kadrę, jaką posiada Simeone.

W ataku do dyspozycji argentyńskiego szkoleniowca są piłkarze o łącznej wartości rynkowej 290 milionów euro. Jeden z nich gra na prawym wahadle, co już jest nieco kuriozalne, ale da się to obronić nieodpowiednim obsadzeniem tej pozycji, jeśli chodzi o zmienników. Mimo wszystko ci zawodnicy w obecnym sezonie strzelili zaledwie 24 gole, co daje średnią niespełna ponad trzech bramek na zawodnika.

Z pewnością nie tego oczekiwano w Atletico, sprowadzając kolejne gwiazdy. Być może wizja zarządu rozminęła się z tą, jaką ma Diego Simeone. Istnieje prawdopodobieństwo, że Simeone wcale nie chce grać piłki ofensywnej, pięknej dla oka, takiej, na jaką kibice patrzą z radością. To wiedzą tylko jego najbliżsi współpracownicy. Faktem jest na pewno, że Atletico nie dość, że mało strzela, to jeszcze słabo broni.

Nie da się obronić tego występu drużyny Cholo w meczu półfinałowym o Superpuchar Hiszpanii. Bezbarwna pierwsza połowa, potem przypadkowy gol samobójczy Unaia Simona i próba obrony wyniku. Właśnie, próba, która nie zakończyła się sukcesem, a jej podsumowaniem był zamach na zdrowie gracza Athleticu w wykonaniu Jose Marii Gimeneza i słuszna czerwona kartka. Może zbliża się czas rozstania? Nie wiadomo. Wiemy jednak, że trzeci i ostatni minus wędruje na konto Cholo Simeone.

***

Wiele się działo w dwóch półfinałowych meczach o Superpuchar Hiszpanii. Polegli wracają do Hiszpanii, a Real Madryt i Athletic zawalczą o to trofeum. Athletic będzie starał się obronić swoje ubiegłoroczne zwycięstwo. Real Madryt zaś odzyskać to, co stracił w poprzednim sezonie. Obyśmy po tym meczu mogli znaleźć zdecydowanie więcej plusów niż minusów.

Spotkanie finałowe o Superpuchar Hiszpanii rozpocznie się w niedzielę 16 stycznia o godzinie 19:30. Transmisję przeprowadzi Eleven Sports 1, a za komentarz odpowiedzialny będzie duet Sebastian Chabiniak – Michał Wszołek.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze