Miasto Zielona Góra to nie tylko żużel i koszykówka. Postanowiliśmy porozmawiać z koordynatorem Akademii Piłkarskiej Falubazu, Damianem Stopą. Poruszył on kilka ciekawych tematów związanych z rozwojem futbolu na zachodzie Polski i prowadzeniem młodych piłkarzy oraz wytłumaczył nam zasadniczą różnicę, jaka dzieli Polskę od Hiszpanii.
Województwo lubuskie nie jest w Polsce znane z piłki nożnej. Skąd pomysł, aby właśnie tutaj zorganizować akademię piłkarską?
Dwa lata temu miałem pomysł, żeby wykorzystać znajomość z Piotrem Mateckim oraz Piotrem Reissem, który tworzył taką akademię w Wielkopolsce. Całe życie jestem przy sporcie. Podczas jednego ze spotkań wpadliśmy na pomysł, aby coś takiego otworzyć na ziemi lubuskiej. Wszystko zaczęło się pod szyldem Akademii Reissa. Nazwisko Piotra przyciągało, ale uznaliśmy, że na tym terenie najlepszą nazwą będzie Falubaz. Zmiana dużo nam dała. Muszę przyznać, że marketingowo był to strzał w dziesiątkę. Tak się złożyło, że całkiem niedawno kibice Falubazu założyli swój klub piłkarski. Oni nie mieli drużyn młodzieżowych, więc postanowiliśmy to wszystko połączyć. I od prawie roku działamy pod nazwą Akademii Piłkarskiej Falubazu. Całym projektem oczywiście zarządza spółka PR9.
W ilu miastach działa obecnie APF?
Jeszcze pod starym szyldem mieliśmy lokalizacje w Nowej Soli, Sulechowie oraz Zielonej Górze. Po zmianie nazwy doszły kolejne w Krośnie Odrzańskim, Świebodzinie, Gubinie, Kargowej oraz kolejna w Zielonej Górze. Mamy takie założenie, że tam, gdzie nas chcą, kierujemy kroki do lokalnych władz i rozmawiamy. W wielu miastach nas nie chcą, ponieważ lokalne kluby traktują nas jak konkurencję. My z tym nie walczymy, a cały projekt i tak się rozrasta.
Kolejnym pomysłem było Sportowe Przedszkole Falubaziaki?
To sportowy projekt skierowany do przedszkoli. Stawiamy tutaj ogólnie na rozwój fizyczny dziecka, nie kierujemy całej uwagi na futbol. Oczywiście, tam też są zabawy z piłką. To ma być taka ciągłość. Najpierw przedszkole, następnie akademia, potem klasy sportowe. Współpracujemy z dwoma dużymi klubami: Lechem w Wielkopolsce oraz Zagłębiem Lubin. Ostatnio również nawiązujemy współpracę z Herthą Berlin.
Ile dzieci w województwie objętych jest Waszymi projektami?
W tej chwili mamy prawie 500 dzieciaków, które dwa razy w tygodniu trenują pod naszym okiem. Na pewno wśród nich są jakieś perełki. Liczymy na to, że w przyszłości któreś z nich zagra w Zagłębiu albo Lechu. Być może stworzymy za chwilę takie struktury, że chłopaki będą mogli grać na dobrym poziomie w KSF Zielona Góra.
Co odróżnia Wasz system szkolenia od innych?
Wszyscy mówią, że mają dobre szkolenie, ale kiedy pójdę na trening innej drużyny, widzę tę przepaść, jaka dzieli ich od nas. W APF składa się on z trzech elementów. W części wstępnej jest zawsze dużo gier i zabaw. Środkowa część to zawsze doskonalenie techniki. Na końcu mamy małe gry. Staramy się grać dwa na dwa, trzy na trzy, nie gramy jedenastu na jedenastu, tylko zawsze na małym polu. Jak się nauczą grać na niewielkiej przestrzeni i będą trafiać do małej bramki, to później taka duża nie będzie stwarzała dla nich problemu. Maksymalnie w jednej grupie treningowej jest 20 osób. Na taką liczbę zawsze przypada dwóch trenerów. To jest niezły standard jak na polskie warunki. W większości naszych klubów na 30 osób przypada jeden trener. Treningi nie są nudne. Każde dziecko ma prawie cały czas piłkę przy nodze, tego chcemy uczyć ich od najmłodszych lat. Cały wzorzec szkoleniowy opieramy na trzech szkółkach. Pewne elementy staramy się wyciągać od szkółki Barcelony, pewne od Ajaksu Amsterdam, a jeszcze inne od Herthy. Dodatkowo mamy swój panel trenerski i szkoleniowcy całą metodologię pobierają właśnie z niego.
Z czego utrzymuje się projekt?
Sam się finansuje, ponieważ głównie utrzymywany jest ze składek rodziców. Niektórzy zarzucają nam, że jesteśmy komercją. Ale jaka to jest komercja, skoro w każdym klubie pobiera się składki. U nas jest taka różnica, że za każdą pobraną składkę wydawana jest faktura. W innych klubach idzie to gdzieś pod stołem, nie wiadomo, na co te wszystkie pieniądze idą.
W których rozgrywkach na co dzień grają Wasi podopieczni?
W rozgrywkach Lubuskiego Związku Piłki Nożnej mamy drużyny w ligach żaków i orlików. Mamy również swoją ligę wewnętrzną. Raz w miesiącu wszyscy spotykamy się w jednym mieście i rozgrywamy mecze pomiędzy lokalizacjami. To w pewien sposób uniezależnia nas od rozgrywek LZPN. Mamy na swoim koncie mniejsze lub większe sukcesy. Myślę, że za dwa lub trzy lata będziemy widzieć większe efekty. Wtedy chłopcy będą już bardziej ukształtowani przez nasz system. Na chwilę obecną na wyniki się nie nastawiamy. To wszystko jest robione z głową, tak że sukcesy prędzej czy później same nadejdą.
Jak powinno się trenować chłopaka, kiedy ma cztery lata, a jak kiedy ma lat dwanaście? Jak powinno to przejście przebiegać?
U czterolatków to są formy głównie zabawowe, dzieci w tym wieku lubią się bawić. Gdy dziecko jest starsze, dochodzą dane elementy, które mają za zadanie podnieść jego umiejętności. Trenerzy pracują na gotowych konspektach. To nie jest tak, że sami sobie wszystko ustalają. Wtedy nie ma różnicy, czy dziecko jest z Poznania, czy Nowej Soli.
Kiedy wiadomo, że dany chłopiec będzie dobrym obrońcą, pomocnikiem, napastnikiem?
Trening w akademii to trening piłkarski, ale nie jest nastawiony na konkretną pozycję. Dzieci mają do tego jedenastego roku życia się bawić. Są oczywiście na różnych pozycjach ustawiane, ale mają być graczami uniwersalnymi. Nie możemy ich ograniczać. Pod kątem koordynacyjnym to już fajnie widać w wieku dziesięciu lub jedenastu lat. Wtedy możemy określić, jakie predyspozycje będzie miał dany zawodnik.
Jak przebiegają zajęcia zimą, kiedy leży śnieg?
Wtedy niestety pozostaje tylko hala. Wówczas to wszystko wygląda troszeczkę inaczej. Dlatego zawsze powtarzam, że nigdy nie zrobimy drugiej Hiszpanii w Polsce. Prawie pięć miesięcy w halach to zbyt dużo. Niektórzy chcieliby przenieść model hiszpański, ale niestety nie można. My czerpiemy z niego pewne elementy, ale u nas nie da się przełożyć go tak, jak jest to na Półwyspie Iberyjskim. Niestety, ale jest to brutalna prawda. Staramy się trochę nadrobić w lato. Mamy projekt Sportowe Wakacje, kiedy każde z dzieci może wyjechać na obóz, wtedy ma więcej treningów, na obozy zapraszane są różne gwiazdy ze świata sportu. Na wszystkich naszych zajęciach panuje ład i porządek. Chłopcy zawsze muszą ustawiać się na białej linii, wiedzą, czego od nich oczekujemy.
Nie uczycie tylko grania w piłkę?
Tak. Kwestie podejścia do życia, pewnych zasad czy szacunku są dla nas bardzo ważne. Czy dzieci będą uprawiać piłkę nożną, czy zostaną w sporcie, czy nie zostaną, i tak pewnych spraw się tutaj nauczą. Organizujemy również turnieje, w czasie których zbieramy pieniądze na jakiś szczytny cel.
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
To wszystko cały czas rośnie. Chcemy stworzyć tutaj jakiegoś reprezentanta Polski. Nieważne, w jakiej kategorii wiekowej. Za chwilę wystartujemy z nowym projektem – Lubuską Akademią Bramkarzy.
podbieranie zawodników innym drużynom jest OK!????
namolne namawianie rodziców do przejścia???? a
opłata na wstęp aby się zapisać, czy też
miesięczne wypowiedzenie aby zrezygnować to ma być
"składka rodziców", a presja na wynik zawsze u was
jest i tyle....:)))))))))))