Spadek z góry pieniędzy, czyli pożegnanie z Premier League


1 kwietnia 2016 Spadek z góry pieniędzy, czyli pożegnanie z Premier League

Spadek – najczarniejszy z koszmarów ligowych zespołów. Przegrywasz, lecisz z ligi, nie możesz pozbyć się wrażenia swojej własnej słabości. Poza aspektem sportowym, poza hańbą, jaką okrywa się spadkowicz, pojawia się jeszcze jeden, szalenie istotny element – pieniądze. A te w przypadku Premier League są niemałe.


Udostępnij na Udostępnij na

Na Wyspach pieniędzy nie brakuje. Nie ma się co oszukiwać: Premier League jest najbogatszą ligą świata, a o tym, z czego to wynika, można mówić do znudzenia. Telewizja, mocny funt, atrakcyjność ligi, tłumy kibiców. Tak jest na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, swoistej wisience na torcie angielskiego futbolu. Jednak co z tymi, którzy spadają ze szczytu tortu?

Koszmar księgowych

Mecze strachu. Oklepany frazes – dwie drużyny z dołu tabeli stają naprzeciwko siebie. Na boisku spodziewamy się nudy, miernoty, szeroko rozumianego dramatu. Takie są nasze kibicowskie przeczucia. W końcu jak zespoły z samego dna mogą stworzyć widowisko, które da się oglądać?

Doświadczenie mówi, że takie pojedynki często, mimo swojej niskiej wartości dla fanów taktyki, elektryzują o wiele bardziej niż spotkania na szczycie. Słabsza kość pęka, walka toczy się nie do pierwszej krwi, ale na śmierć i życie. Warto w tym miejscu wspomnieć chociażby ostatnie derby Tyne&Wear. Emocji co nie miara.

Dla kibica to nie lada gratka, można to zaobserwować po reakcjach trybun. Są jednak rzeczy, które umykają oku kamery. „Sky Sports” nie pokazuje nerwowo obgryzających paznokcie księgowych: – Jak ja zamknę ten cholerny budżet? Trzy dalej, podzielić przez cztery, sześć w pamięci. To wychodzi… jeden wielki minus. Szlag!

Straty spowodowane spadkiem z Premier League liczone są w milionach funtów. Różnica między dochodami na najwyższym szczeblu, a tymi w Championship jest wręcz kolosalna.  Od sezonu 2000/2001 najmniejsza procentową stratę po spadku zanotował Manchester City, który pożegnał się z ligą w rzeczonym sezonie.

Z kolei najwyższą stratę zanotowało Cardiff, które w sezonie 2013/2014 z hukiem spadło z ligi, tracąc tym samym aż 53% swoich dochodów. Tak ogromna strata pieniężna zaowocowała tym, że walijski zespół do dziś pałęta się po Championship. Dokładnie tak samo sytuacja wygląda w Fulham, który dziś jest bliski spadku do League One, a jeszcze niedawno grał w finale Ligi Europy.

Nie jesteśmy jednak pewnym byłym prezydentem, aby bawić się procentami. Warto więc w tym miejscu przytoczyć suche, niezbite dowody liczbowe. Dowody na to, że jakkolwiek banalnie to zabrzmi, nie opłaca się z Premier League spadać.

Wrócić na górę… pieniędzy

Z konia łatwo spaść, ale wdrapać się na niego ponownie jest już nie lada wyczynem. Podobnie jest z powrotem do Premier League. Statystyki pokazują, że powrót do elity trwa, średnio, cztery lata. Powiedzcie to Leicester City, które na powrót czekało aż 10 sezonów. Ale jak już wróciło, to nieźle namieszało i miesza do dziś.

Rzecz jasna najlepiej jest awansować zaraz po spadku. Po pierwsze dlatego, że w takim przypadku klubowa kasa odczuje to znacznie słabiej. Po drugie: po co męczyć się na zapleczu przez wiele sezonów, skoro można pokazać hart ducha, spore pokłady umiejętności, podnieść się po klęsce i w glorii chwały wrócić na szczyt? A pieniążki płyną. Łatwo mówić, trudniej zrobić. Od sezonu 2000/2001 do obecnej kampanii natychmiastowo powróciło zaledwie 11 zespołów.  Wielu z tych, którzy zatracili się w przeciętności Championship, dziś gra w League One czy nawet w skrajnych przypadkach jak Bradford i Portsmouth w League Two.

Wniosek jest prosty. Umiejętności swoje, pieniądze swoje. Bez „ecie-pecie” nie będzie oczekiwanych wyników.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze